GDZIE JEST MÓJ AGENT? Francuski serial o agencji aktorskiej

Dix pour cent (2015–2020 / 24 odcinki)
pomysł serii: Fanny Herrero na podst. idei Dominique'a Besneharda, Juliena Messemackersa i Michela Vereeckena 


– Winda nie działa. Trzeba iść schodami.
– Moi klienci wchodzą po schodach tylko w Cannes.
– Mogę rozłożyć czerwony dywan.

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

Oryginalny tytuł Dix pour cent znaczy Dziesięć procent – taką część zarobków aktorów biorą ich agenci. I właśnie o menadżerach opowiada francuska produkcja, którą na polskim Netflixie można odnaleźć pod tytułem Gdzie jest mój agent? To serial podzielony na cztery sześcioczęściowe sezony, co daje 24-odcinkową produkcję. We francuskiej telewizji premiera pierwszej serii miała miejsce w październiku 2015 roku, ostatniej dokładnie pięć lat później… W finale jedna z bohaterek mówi: „Może napiszę serial o agencji aktorskiej?”, na co koledzy z branży reagują słowami: „A kto to będzie oglądał?”. Wyobrażam sobie, że takie rozkminy mogły paść przed rokiem 2015, gdy pojawił się pomysł, ale gdy gotowy był już pierwszy sezon, można było zobaczyć, jak dobrze sprawdza się to na ekranie. Pomogła z pewnością dobra znajomość branży, ale też kilka innych czynników.

Fabuła toczy się wokół Agencji Samuel Kerr (ASK) w Paryżu. Jej założyciel i główny udziałowiec umiera, co stawia pod znakiem zapytania los pracowników i ich klientów. ASK działa jednak dalej dzięki czwórce głównych agentów; są to: Andréa Martel (Camille Cottin), Mathias Barneville (Thibault de Montalembert), Gabriel Sarda (Grégory Montel) i Arlette Azémar (Liliane Rovère). Gdy asystentka Andréi odchodzi z pracy, zgłasza się na jej miejsce Camille Valentini (Fanny Sidney), ukrywająca pewną tajemnicę, która może jej zaszkodzić w pracy. Każdego z bohaterów widzowie poznają nie tylko od strony zawodowej, ale też prywatnej. Wkrótce 60 procent udziałów w firmie kupuje mający marokańsko-polskie korzenie przedsiębiorca Hicham Janowski (Assaad Bouab). Pod jego kierunkiem firma odżywa na nowo, pojawiają się też nowe komplikacje.



Depardieu, aby wyjść z roli Rodina, musiał się urżnąć.

Pomysł wyszedł od Dominique’a Besneharda, który od lat 70. pełnił funkcję dyrektora castingu między innymi przy Piratach (1986) Romana Polańskiego, Imieniu róży (1986) J.J. Annauda i filmach Jacques’a Doillona, którego córka Lola wyreżyserowała dwa odcinki. W latach 1986-2008 Besnehard pracował dla agencji Artmedia, zyskując renomę jednego z najważniejszych we Francji łowców talentów. Odkrył m.in. Béatrice Dalle i Cécile de France, a po odejściu z Artmedia założył firmę producencką Mon Voisin Productions, którą prowadził z Michelem Fellerem, byłym menadżerem Isabelle Adjani. Postanowili stworzyć serial, w którym mogliby wykorzystać wieloletnie doświadczenie w branży, a dzięki znajomości z wieloma popularnymi aktorami mogli liczyć na zatrudnienie ich w serialu.

Od pomysłu była jednak długa droga do nadania serialowi ostatecznego kształtu. Na pierwszego kierownika zespołu scenarzystów został wybrany Nicolas Mercier, ale zaproponowany przez niego kierunek rozwoju fabuły nie został zaakceptowany przez producentów. Lepiej poradziła sobie Fanny Herrero i to ona została główną scenarzystką na trzy sezony, nie miała wpływu tylko na finał opowieści. Nadała ona charakterom psychologiczną głębię, a całej historii – wiarygodność. Dbała o styl serialu i język, aby całość nie była tylko wypełniona ludzkimi dramatami, lecz zawierała też humor i tzw. dystans do świata i do branży. Ważne było, by pokazać znanych aktorów nie jako bogów, ale ludzi w zwykłych, często nieprzyjemnych sytuacjach, by dać aktorom możliwość obśmiania własnego wizerunku, odegrania samego siebie, ale na przekór rzeczywistości. Bo gdyby Cécile de France naprawdę nie umiała jeździć konno, to nie miałaby scen w siodle, a gdyby François Berléand nie umiał pływać, to nie zostałby wepchnięty do basenu. Aktorzy są tutaj jak duże dzieci, a role ich opiekunów pełnią agenci, których też pokazano w niezbyt korzystnym świetle. Dobry impresario potrafi nie tylko bronić klienta, ale też manipulować ludźmi i perfidnie oszukiwać, co wychodzi poza biuro i utrudnia życie uczuciowe.



– Pani Cécile de France?
– Nie. Jej matka.

W pierwszym odcinku Cécile de France uczy się jazdy konnej do nowego filmu Quentina Tarantino, jednak jej kandydatura zostaje odrzucona ze względu na wiek – 40-letnia aktorka ma zostać zastąpiona młodszą. To autentyczny koszmar wielu aktorek, które po ukończeniu 40 lat dostają coraz mniej ciekawych propozycji. Reżyserem tego epizodu był Cédric Klapisch, pełniący w pierwszym sezonie funkcję reżysera nadzorującego (supervising director). Nakręcił on także odcinek z Nathalie Baye i jej córką Laurą Smet (ze związku z Johnnym Hallydayem), który zapewne powstał w oparciu o doświadczenia ich menadżera Dominique’a Besneharda. Pracował on niejednokrotnie z matką i córką, wśród jego podopiecznych były także Jane Birkin i Charlotte Gainsbourg oraz Marlène Jobert i Eva Green.

W drugim sezonie podjęto kwestię równości płac między aktorami odmiennej płci. Istotny dla całej serii okazuje się także motyw stosowania podstępu w celu odbierania cennych klientów konkurencyjnej agencji. Pełna goryczy komedia pomyłek tworzy się, gdy Isabelle Adjani zaczyna się interesować scenariuszem młodego laureata Złotej Palmy. Otóż ma on żal do aktorki, że odrzuciła kiedyś jego propozycję. W istocie scenariusz nigdy do niej nie trafił, bo jej agent nie widział w nim potencjału. Sezon trzeci pokazuje Jeana Dujardina, który tak mocno wczuł się w odgrywaną postać, że długo po zakończeniu zdjęć nie mógł wyjść z roli. W innym odcinku Isabelle Huppert wciela się w pracoholiczkę, która mimo podpisanej umowy na wyłączność podejmuje się innych występów, narażając tym samym agencję na kłopoty z prawem i ryzyko strat finansowych. Można się także uśmiechnąć, gdy Monica Bellucci udaje singielkę i wbija incognito (jako blondwłosa Chantal) na kameralną imprezę. Natomiast w serii ostatniej Charlotte Gainsbourg zostaje postawiona przed wyzwaniem: zagrać w gniocie, by ratować przyjaźń.



Nie możesz odmówić. Zabrania tego wewnętrzny regulamin mojej ambicji.

Dla mnie głównym powodem sięgnięcia po ten tytuł były gościnne występy gwiazd francuskiego kina. W większości nie pisano scenariuszy pod konkretnych aktorów, bo mimo iż teoretycznie mieli grać samych siebie, to wciąż były to wyzwania aktorskie. Na przykład Guy Marchand (świetna rola w Przesłuchaniu w noc sylwestrową z 1981 roku) zagrał Guy Marchanda, starego aktora cierpiącego na demencję. W rzeczywistości jest on w bardzo dobrej formie, a postać, którą zagrał, została zainspirowana biografią François Périera (zm. 2002), francuskiego aktora zmagającego się z chorobą Alzheimera. Z kolei w odcinku z udziałem Sandrine Kiberlain mogłaby wystąpić jej imienniczka Sandrine Bonnaire i obyłoby się bez zmian w scenariuszu – są w tym samym wieku i obie zdobyły po dwa Cezary. Inny wątek – Françoise Fabian (Moja noc u Maud, 1969) i Line Renaud (znana głównie jako piosenkarka) – dotyczy wzajemnej nienawiści między aktorkami, a takie konflikty zdarzają się w branży (choćby Joan Crawford vs Bette Davis).

Serial byłby nudny, gdyby nie przełamywano schematów, więc są też niespodzianki. W jednym odcinku rolę gwiazdora odgrywa youtuber Norman Thavaud, w innym stand-uperka Muriel Robin, czasem pojawiają się reżyserzy (Valérie Donzelli, Xavier Beauvois, Claude Lelouch), samego siebie zagrał też piosenkarz Julien Doré. Zaskoczeniem może być występ Christophera Lamberta oraz taniec Lindy Hop w wykonaniu 70-letniej Sigourney Weaver. Twórcy serialu dwukrotnie pozwolili sobie zajrzeć na prestiżowe imprezy – festiwal w Cannes i rozdanie Cezarów. Pięknie udało się je połączyć z głównymi wątkami. Celne i dowcipne są dialogi – próbka tego słownictwa została zaprezentowana w niniejszym tekście między akapitami.



Maksimum piętnaście kroków w jednej scenie. Mam to zapisane w kontrakcie.

Pierwszy plan zajmuje ośmioro pracowników agencji ASK. Każdy z tych charakterów został solidnie rozbudowany, ma wyrazistą osobowość i wiąże się w ciekawe relacje z pozostałymi bohaterami. Znakomitym aktorstwem wykazała się Camille Cottin w roli Andréi Martel. Aktorkę można zobaczyć też w świetnej komedii kryminalnej Tajemnica Henriego Picka (2019), gdzie zagrała u boku Fabrice’a Luchiniego. W serialu Gdzie jest mój agent? również można ich oglądać razem na ekranie, choć tylko w jednym odcinku. Andréa Martel w interpretacji Camille Cottin jest niesamowicie charakterna – w pracy silna psychicznie, przebiegła, odpowiedzialna; w życiu prywatnym wrażliwa, kusicielska, czasem całkowicie bezsilna. Druga kobieca bohaterka, która zrobiła na mnie wrażenie, to Laure Calamy odgrywająca postać Noémie, asystentki i kochanki Mathiasa. Nawet wyszkoleni w sztuce manipulacji menadżerowie nie przepadają za Mathiasem, bo to typ zdrajcy, dla którego nie liczy się etyka ani honor. A jednak Laure Calamy przedstawiła uczucie do niego w sposób sugestywny, z dużym zaangażowaniem emocjonalnym. I ma się nadzieję, że przy niej ten facet może się zmienić na lepsze.

Wśród aktorów drugoplanowych pozytywne wrażenie pozostawiła po sobie Ophélia Kolb (jako Colette Brancillon), która z początku jawi się jako niewzruszona agentka podatkowa, ale z czasem maska zimnej służbistki opada i ukazuje się pod nią wrażliwa osoba. Sympatię wzbudza także zdradzana żona Mathiasa, Catherine, w którą wcieliła się Philippine Leroy-Beaulieu, córka Philippe’a Leroy znanego z Dziury (1960) Jacques’a Beckera. W czwartym sezonie dochodzi jeszcze jedna całkiem niezła, choć wzbudzająca uzasadnione wątpliwości kreacja – Anne Marivin (Jeszcze dalej niż Północ, 2008). Jako agentka Elise Formain staje się dla pracowników ASK miła aż do przesady, co budzi podejrzenia. Długo była wszakże reprezentantką konkurencyjnej firmy StarMedia. Motyw rywalizacji między dwoma agencjami zaczyna być wyraźny w sezonie drugim, kiedy to StarMedia i ASK nawzajem „podkradają” sobie klientów.



Jean-Jacques Annaud ma dość aktorów, kręci drugą część Niedźwiadka.

Call My Agent! (anglojęzyczny tytuł serialu) jest produkcją bardzo udaną – inteligentną, zabawną i wciągającą. Zachowującą spójność i błyskotliwość przez trzy sezony, do czasu imprezy z okazji 30-lecia istnienia Agencji. Przy serii czwartej, ostatniej, nie pracowała już Fanny Herrero, która w dużej mierze przyczyniła się do sukcesu. Trochę to widać, bo zakończenie nie jest zbyt przekonujące – nieco bardziej udramatyzowane i nieprzewidywalne, ale psychologicznie niekonsekwentne. Aby to uzasadnić, muszę wejść na grunt spoilerowy. W poprzednich sezonach wyraźnie podkreślano, że nie ma czarnych i białych charakterów, tylko różne odcienie szarości, jednak na finał zaprezentowano postać jednoznacznie złą, dobrze zagraną, ale przez scenariusz nie do końca wiarygodną. Chociaż pełni funkcję agenta, okazuje się lepszym aktorem od klientów, których reprezentuje. Za ostatni sezon odpowiedzialni byli Marc Fitoussi i Antoine Garceau (były asystent reżyserów Agnès Jaoui, Patrice’a Chéreau, Cédrica Klapischa).

Dzieło jest dopracowane pod względem stories i dialogów, co z kolei pomogło aktorom w zrozumieniu charakterów postaci i odegraniu ich jak najbardziej sugestywnie. Wiele gwiazd odmówiło wzięcia udziału w tym projekcie, albo tak im doradzili agenci. Jeden z wątków dotyczy Dany’ego Boona i jego udział w czwartym sezonie był już oficjalnie potwierdzony. Ba, nawet widziano go na planie serialu, a jednak ostatecznie w gotowej produkcji się nie pojawił. Nie spełniło się również marzenie twórców, by namówić do współpracy Marion Cotillard i Gérarda Depardieu. Ostatni z wymienionych miał wystąpić w finałowym odcinku, ale nie podobał mu się scenariusz, uznał że jest fałszywy i karykaturalny. W jego miejsce wskoczył Jean Reno – Depardieu bardziej by tu pasował choćby dlatego, że jest tu mowa o Jeanie Gabinie, z którym miał okazję grać i na którego następcę był kreowany.

Twórcy serialu wyraźnie unikali sentymentalizmu i moralizatorstwa, przedstawili show-biznes i środowisko filmowe w sposób subtelny, ale też cyniczny. Jeśli ktoś okazuje się wyjątkowo perfidny, to wzbudza negatywne emocje, ale nawet u tych zepsutych do szpiku kości manipulantów da się zauważyć ludzką stronę i można zrozumieć ich motywacje. Bohaterowie w większości budzą sympatię i współczucie, rozumiemy ich pragnienia, znamy ich słabości i razem z nimi przeżywamy zarówno dobre, jak i złe chwile. Autorzy podjęli temat właściwie niszowy, bo opowiedzieli o środowisku rzadko prezentowanym w rozbudowanej formule telewizyjnego serialu. Zrobili to jednak w tak oryginalny i frapujący sposób, że udało im się zainteresować szerokie grono odbiorców. Mimo iż nie brakuje tu banalnych wniosków, na przykład takich, że talentów można szukać wszędzie i zwyczajna recepcjonistka też może okazać się zdolną aktorką, to jednak produkcja jest daleka od schematów typu „wczoraj byłam nikim, a dziś jestem gwiazdą”. W serialu znalazły się też wątki LGBT, skądinąd bardzo dobrze poprowadzone i na pewno nie dodane „na siłę”… Nie mam nic przeciwko kreatywnym remake’om, a realizowany tutaj koncept aż się prosi, by dopasować go do innej rzeczywistości, np. polskiej, włoskiej, brytyjskiej czy amerykańskiej.

korekta: Kamila Regel

0 komentarze:

Prześlij komentarz