DIABEŁ MORSKI. Romantyczne science fiction produkcji radzieckiej

Человек-амфибия / The Amphibian Man (1962 / 96 minut)
reżyseria: Władimir Czebotariew, Giennadij Kazanski
scenariusz: Akiba Golburt, Alexander Ksenofontow, Aleksiej Kapler na podst. powieści Aleksandra Bielajewa pt. Człowiek ryba (1928)

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

Do adaptacji powieści Aleksandra Bielajewa z 1928 roku, wydanej w Polsce dopiero w 1985 pod tytułem Człowiek ryba, przymierzały się już amerykańskie wytwórnie na czele z Waltem Disneyem, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło z powodu trudnych do pokonania problemów technicznych. Konkretnie chodziło o trudności wynikające ze skomplikowanych sekwencji podwodnych. Dlatego niezwykłe i godne podziwu jest to, że ten problem udało się rozwiązać w kraju niemającym wielkiego doświadczenia w realizacji efektownych filmów gatunkowych. W rosyjskim kinie trafiały się wprawdzie arcydzieła science fiction, jak chociażby Aelita (1924) Jakowa Protazanowa, ale realizacja Diabła morskiego wydawała się poza zasięgiem filmowców. Rosyjscy twórcy byli więc wyśmiewani już za samo podjęcie takiej próby, ale śmiech ustąpił miejsca wzruszeniu, gdy film wszedł na ekrany i odniósł spektakularny sukces.

Historia opowiedziana w filmie ma więcej źródeł – oprócz wspomnianego utworu Bielajewa jest jeszcze powieść Jeana de La Hire’a Człowiek, który potrafi żyć w wodzie (1909) oraz publikacja anonimowego autora pt. Człowiek ryba (1909), która do fantastycznej fabuły dodała antysemicki wydźwięk (opublikowana została w petersburskiej gazecie „Zemszczina”, gdzie propagowano treści monarchistyczne i antysemickie). Z pewnością spory wpływ na tę historię miała też twórczość Jules’a Verne’a i Herberta George’a Wellsa. Dzieło, pod którym podpisali się ostatecznie dwaj reżyserzy, Giennadij Kazanski i Władimir Czebotariew, to kino głęboko humanistyczne, opowiadające o szukaniu w sobie człowieczeństwa, ale też stanowiące zjadliwy komentarz społeczny na temat dążenia człowieka do bogactwa.

Gdzieś na wodach południowych pływa szkuner o nazwie Medusa należący do bogatego oligarchy don Pedra Zurity (Michaił Kozakow). Nadzoruje on prace zespołu poławiaczy pereł – podczas poszukiwań na dnie zatoki cennych minerałów jeden z poławiaczy natrafia na legendarnego „diabła morskiego”, co powoduje panikę i przerwanie prac. Niedługo później do wody skacze dziewczyna Guttiere Baltazar (Anastazja Wiertyńska) i zostaje zaatakowana przez rekina. Zakochany w niej Pedro śpieszy na ratunek, ale życie dziewczynie ratuje „diabeł morski” – zabija rekina i wypływa z nieprzytomną Gutierre na powierzchnię, po czym szybko znika w morskiej otchłani, pozostawiając szefa poławiaczy w wielkim zdumieniu. Od tej pory obsesją Pedra Zurity staje się schwytanie „człowieka ryby”, by wykorzystać go do własnych celów.

Legendarnym potworem okazuje się syn naukowca Ichtiander (Władimir Koreniew) pływający w łuskowatym kombinezonie, umiejący oddychać pod wodą. Jego ojciec – doktor Salvator (Nikołaj Simonow) wszczepił mu skrzela rekina, by choroba płuc nie zakończyła jego żywota. Udany eksperyment zrodził w jego głowie szalony plan stworzenia podwodnej republiki pełnej takich istot. W umyśle wykreował utopijny świat, w którym pieniądz nie miałby znaczenia, więc nie generowałby podziału na bogatych i biednych. Ale zapomniał o jednym – o tkwiącej w każdym człowieku tęsknocie za czymś utraconym. Ichtiander w poszukiwaniu utraconego człowieczeństwa podąża za kobietą, którą uratował przed atakiem rekina, a na przeszkodzie stoi chciwy i okrutny poławiacz pereł, który jeszcze nie wie, że jego rywal jest „diabłem morskim”.

Główna oś fabuły jest bardzo prosta, oparta na nieśmiertelnym, eksploatowanym od czasów Szekspira wątku nieszczęśliwej miłości między dwójką młodych ludzi pochodzących z różnych środowisk. Ale ciekawy jest w filmie również szereg kontrastów – milczenie morskich głębin i zgiełk miejskich ulic, dająca się okiełznać nauka kontra trudna do zgłębienia ludzka natura, anielska niewinność Ichtiandera zderzająca się z bezduszną chciwością i jawnym wyzyskiem pracowników. Po uwolnieniu się z okowów stalinizmu kino radzieckie zyskało świeżość i wyobraźnię, czego najlepszym dowodem jest właśnie Diabeł morski, wyjątkowa perła w historii Związku Radzieckiego. Na Zachodzie film nie zdobył wielkiej popularności, ale za to trafił na pierwszą edycję Międzynarodowego Festiwalu Filmów Science Fiction w Trieście w 1963 roku. I co więcej, zdobył tam drugą ważną nagrodę, Srebrny statek kosmiczny (ex aequo z dziełem Rogera Cormana X – Człowiek, który widział więcej).

Najbardziej imponujące są rzecz jasna sceny podwodne, za które w największym stopniu odpowiedzialni byli reżyser Władimir Czebotariew i operator Eduard Rozowski, a źródłem ich inspiracji był nagrodzony Oscarem film dokumentalny Świat milczenia (1956) w reżyserii Jacques’a-Yves’a Cousteau. Kapitalny efekt na ekranie jest wynikiem nie tylko pasji i doświadczenia, ale też chęci do uczenia się nowych rzeczy pod kierunkiem instruktorów. Przy filmie pracował zespół wykwalifikowanych pływaków, płetwonurków i sportowców, np. Rem Stukałow, pierwszy mistrz ZSRR w sportach podwodnych, Galina Szurepowa, która zasłynęła jako treserka delfinów bojowych w służbie Marynarki Wojennej ZSRR, oraz Anatolij Iwanow, który zakładał podwodny kostium głównego bohatera, a także kostium rekina. Zdjęcia głębinowe nie były kręcone zza szyby – filmowcy naprawdę schodzili pod wodę z kamerą i lampami, co wymagało nie tylko odwagi, ale i dużej kreatywności na etapie planowania.

Poświęcenie aktorów też zasługuje na wyróżnienie – już jedna z początkowych scen filmu, w której Anastazja Wiertyńska w roli Guttiere opada nieprzytomna na dno zatoki, by Ichtiander mógł ją uratować, wygląda na niebezpieczną i trudną do zrealizowania. W dalszej części filmu nie brakuje wysokich jakościowo scen kaskaderskich, zarówno pod wodą, jak i na lądzie (np. skok głównego bohatera między budynkami). Gdy szukano odtwórców głównych ról, zwracano szczególną uwagę na oczy, miały się w nich odbijać morze (u Ichtiandera) i niebo (u Guttiere) – brzmi to poetycko i enigmatycznie, ale kiedy spojrzy się na Nastję i Wołodię to wiadomo, o co chodzi, i jasne jest, że idealnie pasują do takiego opisu. Co więcej, aktorzy byli filmowani przy specjalnym oświetleniu z niebieskim i zielonym filtrem, by jeszcze bardziej podkreślić kolor oczu. Także Michaił Kozakow, główny czarny charakter, jest w swojej roli wiarygodny przede wszystkim ze względu na grę oczami, w których jest coś demonicznego.

Co ciekawe, wpisany w czołówce współreżyser Giennadij Kazanski nie wniósł wielkiego zaangażowania w ten film – dołączył do ekipy, kiedy już cały plan zdjęciowy był przygotowany, a nawet sporo materiału zostało już nakręcone. Czebotariew popadł w niełaskę u kierownictwa Lenfilmu z powodu jego romansu z modelką Adą Duchawiną i dlatego wysłano Kazanskiego na plan, by miał oko na reżysera i ewentualnie go zastąpił. Nie mając jednak przeszkolenia w filmowaniu pod wodą, ograniczył się do reżyserowania kilku prostych scen pawilonowych.

Wrażenie robi scenografia, zarówno jeśli chodzi o realistyczny wygląd egzotycznego miasta (wzorem były fotografie Buenos Aires), jak i wizjonerskie futurystyczne wnętrza (w szczególności górująca nad okolicą wielopiętrowa rezydencja „szalonego naukowca”). Idealnie sprawdziły się również plenery, które nie wymagały wielogodzinnego lotu samolotem: zatoka Laspi na Półwyspie Krymskim, osada Kastropol na wybrzeżu Morza Czarnego, gdzie znajduje się skała Ifigenii, czy chociażby Stare Miasto w Baku, stolicy Azerbejdżanu.

Nie obyło się bez kiczowatych tanich trików, zainspirowanych amerykańskim kinem klasy B typu Potwór z Czarnej Laguny (1954, reż. Jack Arnold). Ale mają one swój urok i w tym filmie, przy tak szalonej intrydze, bronią się doskonale po latach. Znakomicie prezentuje się film od strony muzycznej – Andriej Pietrow skomponował szereg zróżnicowanych utworów, które pasują do charakteru filmu. Jest magiczny „syreni motyw” w scenach głębinowych, są nostalgiczne piosenki o morzu (Hej, marynarzu! z kobiecym wokalem o jazzowym brzmieniu i Pieśń o rybaku śpiewana męskim głosem), niezapomniana jest sekwencja taneczna w kubańskich rytmach z udziałem profesjonalnych tancerzy i niespełna 17-letniej Nastji Wiertyńskiej, która okazała się prawdziwą gwiazdą tego filmu. Aktorka wyróżniała się wdziękiem i naturalnością, a w momencie realizacji była już znana z innej filmowej baśni – Szkarłatne żagle (1961, reż. Aleksandr Ptuszko). W następnych latach zagrała Ofelię w Hamlecie (1964) Grigorija Kozincewa i księżną Lizę Bołkońską w Wojnie i pokoju (1965–1967) Siergieja Bondarczuka.

Diabeł morski to kino poetyckie, romantyczne i wzruszające, które warto docenić za odejście od politycznych idei na korzyść nieskrępowanej wyobraźni i humanizmu. O filmie można było sobie przypomnieć dzięki sukcesowi Kształtu wody (2017), nagrodzonej czterema Oscarami produkcji Guillerma del Toro, w której widać źródła płynące również w radzieckiej baśni. I chociaż w filmie Czebotariewa profesja poławiacza pereł nie jest zbyt szlachetna, bo polega na wykradaniu skarbów należących do mórz i oceanów, to warto zostać poławiaczem filmowych perełek dla takich właśnie okazów, jak omawiany klejnot radzieckiej kinematografii.

0 komentarze:

Prześlij komentarz