Ludzkie wady umierają w ogniu i wodzie, czyli o filmach katastroficznych


Premiera filmu Rolanda Emmericha 2012 zainspirowała mnie do napisania kilkunastu zdań na temat kina katastroficznego (disaster movies). Filmy katastroficzne to chyba, obok komedii romantycznej, najbardziej schematyczny i najbardziej przewidywalny gatunek filmowy. Tematem tych filmów jest przedstawienie ludzkich charakterów w obliczu niebezpieczeństwa, najczęściej w trzech częściach. Pierwsza część to zaprezentowanie postaci, druga to efektowna katastrofa, a trzecia to akcja ratunkowa. Ludzie dokonują dramatycznych wyborów, niektórzy aby przetrwać nie dbają o innych, ale zawsze znajdą się tacy, którzy zorganizują akcję ratunkową i pomogą poszkodowanym, mimo że na co dzień nie zajmują się ratowaniem ludzi (np. podczas pożaru nie tylko strażacy wykazują się odwagą).
Filmy katastroficzne cieszyły się powodzeniem przez cztery dekady, ale z przerwami:

- Lata 30., kiedy powstały filmy: Potop (Deluge, 1933, powodzie, trzęsienia ziemi) Felixa E. Feista, Ostatnie dni Pompei (The Last Days of Pompeii, 1935, erupcja Wezuwiusza) Ernesta B. Schoedsacka, San Francisco (1936, trzęsienie ziemi) W.S. Van Dyke'a, W starym Chicago (In Old Chicago, 1937, pożar) Henry'ego Kinga, Huragan (The Hurricane, 1937) Johna Forda, Nadchodzą deszcze (The Rains Came, 1939, trzęsienia ziemi, powodzie) Clarence'a Browna, Tajfun (Typhoon, 1940) Louisa Kinga (młodszy brat reżysera Henry'ego Kinga). A pewnego rodzaju preludium dla tego typu filmów były Rozpętane żywioły (The Winning of Barbara Worth, 1926, powódź) Henry'ego Kinga.

- Lata 50., kiedy powstały filmy: Czerwone niebo nad Montaną (Red Skies of Montana, 1952, pożar) Josepha M. Newmana, Titanic (1953) Jeana Negulesco, Noc nad Pacyfikiem (The High and the Mighty, 1954, kłopoty z samolotem) Williama A. Wellmana, Deszcze w Ranchipur (The Rains of Ranchipur, 1955, trzęsienia ziemi, powodzie) Jeana Negulesco, SOS Titanic (A Night to Remember, 1958) Roya Warda Bakera, Zatłoczone niebo (The Crowded Sky, 1960) Josepha Pevneya oraz Godzina Zero (Zero Hour!, 1957) Halla Bartletta, którego fabuła została wykorzystana w komedii Czy leci z nami pilot? (Airplane!, 1980). Z lat 60. pochodzą tylko nieliczne filmy o katastrofach: Pęknięty glob (Crack in the World, 1965, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów) Andrew Martona i Krakatau - wulkan na wschód od Jawy (Krakatoa, East of Java, 1969, tsunami, erupcja wulkanu) Bernarda L. Kowalskiego - oba filmy bardzo kiczowate i bzdurne. Warto zwrócić jeszcze uwagę na dwa dość dobre filmy Andrew L. Stone'a: Ostatnia podróż (The Last Voyage, 1960, eksplozja na statku powoduje jego zatonięcie) i Ognisty pierścień / inny tytuł Pierścień ognia (Ring of Fire, 1961, pożar lasu rozprzestrzenia się na całe miasto).

powódź  w filmie Potop (Deluge, 1933)

- Lata 70., które można nazwać „złotymi latami” filmu katastroficznego, gdyż właśnie wtedy gatunek odnosił największe sukcesy nie tylko komercyjne, ale też artystyczne, o czym świadczą Oscary i liczne nominacje do tych najbardziej prestiżowych nagród filmowych. Wielka Trójka Disaster Movies tego okresu to efektowne widowiska z gwiazdorską obsadą: Tragedia Posejdona (The Poseidon Adventure, 1972, 8 nominacji, 2 Oscary, w tym 1 specjalny) w reżyserii Ronalda Neame'a, Płonący wieżowiec (The Towering Inferno, 1974, 8 nominacji, 3 Oscary) w reżyserii Johna Guillermina i Irwina Allena oraz Trzęsienie ziemi (Earthquake, 1974, 4 nominacje, 2 Oscary, w tym 1 specjalny) w reżyserii Marka Robsona. Za początek tego nurtu uznaje się skromny (pod względem budżetu i ilości ofiar), ale nie pozbawiony gwiazd Port lotniczy (Airport, 1970, 10 nominacji, 1 Oscar) w reżyserii George'a Seatona. Do bardziej udanych zaliczyłbym jeszcze: Hindenburg (The Hindenburg, 1975, 3 nominacje, 1 Oscar specjalny) Roberta Wise'a, Skrzyżowanie Kassandra (The Cassandra Crossing, 1976) George'a P. Cosmatosa, Rollercoaster (1977) Jamesa Goldstone'a, Chiński syndrom (The China Syndrome, 1979) Jamesa Bridgesa. Mniej popularne były pozostałe filmy o katastrofach, m.in. Terror w przestworzach (Skyjacked, 1972, porwanie samolotu przez terrorystę) Johna Guillermina, Britannic w niebezpieczeństwie (Juggernaut, 1974, terrorysta grozi wysadzeniem w powietrze statku) Richarda Lestera, Tragedia Neptuna (Gray Lady Down, 1978, kłopoty na okręcie podwodnym) Davida Greene'a. A już kompletnymi niewypałami były filmy: Rój (Swarm, 1978) Irwina Allena, Lawina (Avalanche, 1978) Coreya Allena, Po tragedii Posejdona (Beyond the Poseidon Adventure, 1979) Irwina Allena, Huragan (Hurricane, 1979) Jana Troella, Miasto w ogniu (City on Fire, 1979) Alvina Rakoffa, Gdy czas ucieka (When Time Ran Out..., 1980, wybuch wulkanu) Jamesa Goldstone'a oraz wszystkie sequele Portu lotniczego reżyserowane kolejno przez Jacka Smighta (1974), Jerry'ego Jamesona (1977) i Davida Lowella Richa (1979). Był jeszcze szpiegowski Ekspress pod lawiną (Avalanche Express, 1979) - reżyser Mark Robson oraz aktor Robert Shaw zmarli na atak serca na planie tego filmu, realizację dokończył Monte Hellman.

- Druga połowa lat 90., kiedy na koniec millenium zapowiadano koniec świata, powstały nowe filmy katastroficzne z lepszymi efektami specjalnymi. Nietypowymi przedstawicielami gatunku są oparty na faktach Apollo 13 (1995, 9 nominacji, 2 Oscary) Rona Howarda oraz niezwykle kasowy i hojnie nagrodzony przez Akademię melodramat Titanic (1997, 14 nominacji, 11 Oscarów) Jamesa Camerona. Do lepszych, choć bardzo konwencjonalnych filmów katastroficznych, zaliczyłbym jeszcze Twister (1996) Jana de Bonta, ale to tylko dlatego, że był to jeden z pierwszych filmów „nowej fali” kina katastroficznego. Pozostała większość to już filmy banalne i bezmyślne, nie oferujące nic więcej prócz widowiskowych efektów specjalnych. Mam tu na myśli takie filmy, jak: Tunel (Daylight, 1996) Roba Cohena, Wulkan (Volcano, 1997) Micka Jacksona, Góra Dantego (Dante's Peak, 1997, erupcja wulkanu) Rogera Donaldsona, Air Force One (1997, terrorysta porywa samolot prezydencki) Wolfganga Petersena, Powódź (Hard Rain, 1998) Mikaela Salomona, w którym tytułowa powódź jest tłem dla sensacyjnej akcji oraz oparty na faktach Gniew oceanu (The Perfect Storm, 2000) Wolfganga Petersena. W XXI wieku, kiedy na 2012 rok zapowiadano koniec świata, nadal powstawały filmy katastroficzne, ale cieszyły się one mniejszym powodzeniem, do bardziej znanych należą przeciętne hollywoodzkie filmy niemieckich reżyserów: Pojutrze (The Day After Tomorrow, 2004) Rolanda Emmericha i Posejdon (Poseidon, 2006) Wolfganga Petersena, nieudany remake Tragedii Posejdona - w tych filmach już nawet efekty specjalne nie robią wrażenia.

powódź w filmie The Rains Came (1939)

Oddzielnie należy wspomnieć o katastrofach na skalę światową czyli o zbliżającej się apokalipsie oraz filmach postapokaliptycznych. Takie filmy bardziej zaliczane są do fantastyki naukowej. Ciekawsze przykłady to: Zderzenie światów (When Worlds Collide, 1951) Rudolpha Maté'a, Ostatni brzeg (On the Beach, 1959) Stanleya Kramera, Dzień, w którym Ziemia stanęła w ogniu (The Day the Earth Caught Fire, 1961) Vala Guesta i Panika w roku zerowym (Panic in Year Zero!, 1962) Raya Millanda. Do mniej udanych zalicza się: Dzień końca świata (Day the World Ended, 1955) Rogera Cormana, Aleja Potępionych (Damnation Alley, 1977) Jacka Smighta, Meteor (1979) Ronalda Neame'a, Armageddon (1998) Michaela Baya, Dzień Zagłady (Deep Impact, 1998) Mimi Leder, Jądro Ziemi (The Core, 2003) Jona Amiela, Zapowiedź (Knowing, 2009) Alexa Proyasa oraz 2012 (2009) Rolanda Emmericha. Warto też wspomnieć, że apokaliptyczne kino katastroficzne ma swój początek w Europie, gdyż właśnie tu powstały dwa pierwsze filmy o wiele mówiącym tytule Koniec świata - pierwszym był duński Verdens undergang (1916) w reżyserii Augusta Bloma, drugi to francuski La fin du monde (1931) w reżyserii Abla Gance'a.
Do katastroficznych zaliczane są również thrillery o katastrofach biologicznych w stylu Epidemii (Outbreak, 1995) Wolfganga Petersena oraz filmy o odwecie natury w stylu Ptaków (The Birds, 1963) Alfreda Hitchcocka i Szczęk (Jaws, 1975) Stevena Spielberga.
Wszystkie powyżej wymienione tytuły to filmy kinowe, pominąłem produkcje telewizyjne, których było mnóstwo o tematyce katastroficznej. Pominąłem też filmy w rodzaju Wojny światów (The War of the Worlds, 1953) Byrona Haskina i Dnia Niepodległości (Independence Day, 1996) Rolanda Emmericha, których tematyka (atak kosmitów) wskazuje ewidentnie na science-fiction.

Tragedia Posejdona (The Poseidon Adventure, 1972)

Najlepsza piątka filmów katastroficznych:

1. Tragedia Posejdona (The Poseidon Adventure, 1972), reż. Ronald Neame
Ludzie uwięzieni są w podwodnej pułapce, otacza ich wielki akwen i nie widać szans na ratunek. Przewrócony przez ogromną falę statek pasażerski Posejdon wkrótce zatonie, a czy chociaż garstce ludzi uda się wyjść z tego cało? Pełna napięcia walka z żywiołem oraz z własnym strachem. Podróż luksusowym liniowcem zmienia się w pełną niebezpieczeństw podróż po tonącym statku, który w każdej chwili może pójść na dno. Mimo ogromnego napięcia i bardzo dobrych efektów specjalnych w pamięć zapadają niektóre role aktorskie: trzeźwo myślący Gene Hackman, cyniczny Ernest Borgnine oraz m.in. Shelley Winters, która wykazała się nie tylko talentem aktorskim, ale też sprawnością fizyczną (scena nurkowania). Pamięta się również oscarową piosenkę The Morning After w wykonaniu Maureen McGovern. Niezwykła jest scenografia i dekoracje, gdyż wszystko jest odwrócone „do góry nogami”. Nie przypadkowo statek nazywa się Posejdon, jak grecki bóg mórz, gdyż katastrofa liniowca przypomina zemstę mitycznych bogów na ludziach, niszczenie ludzkich wad, głupoty, bezmyślności i obłudy.

2. Titanic (1997), reż. James Cameron
Poruszająca historia miłosna na tle autentycznych wydarzeń z 1912 roku. Pełna temperamentu kobieta z wyższych sfer (Kate Winslet) zakochuje się w ubogim malarzu (Leonardo DiCaprio), ale ich miłość zostaje przerwana z dwóch powodów: sprzeciwu rodziny oraz katastrofy Titanica. Reżyser zadbał, by warstwa wizualna była na najwyższym poziomie. Chociaż filmów o Titanicu było sporo to dopiero Cameronowi udało się zainteresować tą historią i pobudzić wyobraźnię widzów. Klasyczny melodramat opowiada zwykle o miłości w czasie wojny, ale James Cameron osadził pozornie banalną historię miłosną w czasie wielkiej katastrofy morskiej, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Wprowadził widza w barwny świat dawnej arystokracji, kontrastując go z niższą klasą społeczną. Wprowadził bohaterów na szerokie wody, pozwalając przeżyć im jedyną w swoim rodzaju przygodę, jednocześnie skazując ich na pewną śmierć. O ile kwestią dyskusyjną jest, czy film zasłużył na 11 Oscarów, to bez wątpienia dostarcza emocji i zapada na długo w pamięć. W scenariuszu trudno znaleźć scenę, która byłaby zbędna - nawet scena pozowania do aktu okazuje się ważna dla fabuły. Wadą Titanica są dialogi, które nie zachwycają oryginalnością, ale to nie przeszkadza w oglądaniu filmu, gdyż wszystko inne jest tu na wysokim poziomie.

3. Płonący wieżowiec (The Towering Inferno, 1974), reż. John Guillermin, Irwin Allen
Wiadomo, że ogień jest równie niszczycielskim żywiołem, co woda, a kiedy ogarnia ponad stupiętrowy wieżowiec to musi powstać prawdziwe piekło. I chociaż zniszczenia są mniejsze niż w filmie Andrew L. Stone'a Ring of Fire (1961) to akcja jest nawet bardziej emocjonująca i lepiej trzymająca w napięciu. Za taką katastrofę odpowiedzialni są ludzie, z powodu ich bezmyślności i niedbałości dochodzi do dramatycznych wydarzeń, ludzie obserwują okrutną śmierć i ogromne zniszczenia, widzą ludzi, których dosięgnął ogień oraz tych, którzy giną przez bezmyślne zachowanie spowodowane napiętą sytuacją. Najbardziej inteligentni okażą się dwaj bohaterowie grani przez dwóch wielkich gwiazdorów tamtych lat - Steve'a McQueena w roli strażaka i Paula Newmana w roli architekta. Maureen McGovern po raz kolejny śpiewa, naturalnie przed katastrofą, oscarową piosenkę - tym razem We May Never Love Like This Again. Świetne pirotechniczne efekty specjalne oraz zdjęcia trikowe. Zaskoczeniem jest nominacja do Oscara dla Freda Astaira za rolę drugoplanową - to jego jedyna nominacja w karierze. Ale czy jest to najlepsza rola w tym filmie? - tu mam wątpliwości.

4. Port lotniczy (Airport, 1970), reż. George Seaton
Film katastroficzny to dla mnie film o katastrofie realnej, dramatycznym zrządzeniu losu, a więc zamiast apokaliptycznych filmów o meteorycie lub ataku kosmitów wolę filmy nieco skromniejsze, takie jak ten. Port lotniczy zapoczątkował serię filmów katastroficznych w latach 70. Na pokład samolotu dostaje się tajemniczy człowiek uzbrojony w ładunek wybuchowy. Piloci, stewardesy i pasażerowie stoją w obliczu zagrożenia. Film ma charakter thrillera, ale w równym stopniu jest dramatem, w którym zaprezentowano wiarygodne portrety psychologiczne bohaterów. Helen Hayes za rolę pasażerki na gapę dostała Oscara - zasłużenie, bo reszta obsady wypadła sztywno w porównaniu do niej. Zwraca uwagę muzyka Alfreda Newmana - ostatnia kompozycja tego twórcy i 45-ta, pośmiertna już, nominacja do Oscara. Żaden z trzech sequeli Portu lotniczego nie dorównywał filmowi Seatona - zniszczenia w sequelach są większe, ale emocje i napięcie już znacznie mniejsze.

5. Trzęsienie ziemi (Earthquake, 1974), reż. Mark Robson
Jest tu wszystko co potrzebne w tym gatunku: efektowna katastrofa, akcja ratownicza, gwiazdorska obsada, galeria postaci, którzy w obliczu katastrofy wzajemnie sobie pomagają, ale oprócz tych, którzy udzielają pomocy poszkodowanym, są też tacy, którzy wykorzystują zamieszanie do innych celów. Film zdobył Oscara za efekty wizualne - był to Oscar specjalny przyznany bez nominacji, co świadczy o tym, że film nie miał żadnej konkurencji w tej dziedzinie (moim zdaniem jednak Płonący wieżowiec z tego samego roku miał lepiej zrobione efekty). Choć w filmie Trzęsienie ziemi było kilka wpadek (np. scena ze spadającą windą), to miał kilka niezłych, trzymających w napięciu sekwencji (tj. ratowanie Denise i jej syna oraz finał, w którym Charlton Heston musi dokonać szybkiego wyboru). Niezła jest także muzyka Johna Williamsa.

0 komentarze:

Prześlij komentarz