Który aktor najlepiej jest znany ze zdolności do transformacji i swobodnego grania różnych ról w bardzo krótkim czasie, a nawet w jednym filmie? Pewnie niektórzy powiedzieliby, że Peter Sellers, ale moim zdaniem mistrzostwo w tej dziedzinie pokazał sir Alec Guinness (1914-2000), który z równym powodzeniem odgrywał role szalonych ekscentryków w komediach, zagubionych bohaterów w dramatach, jak również egzotyczne postacie z dalekich krajów (Japonii, Arabii, Indii). Z pozoru sztywny Anglik, w rzeczywistości człowiek o stu twarzach.
W teatrze grał m.in. role szekspirowskie, ale to w kinie pokazał swoje niezwykłe umiejętności i talent. W ciągu półtora roku zagrał dwie bardzo różne role w ekranizacjach Charlesa Dickensa: młodego i sympatycznego Herberta Pocketa w
Wielkich nadziejach (1946) oraz starego i podłego Żyda w
Oliverze Twiście (1948). I to już na początku swojej kariery. A w filmie
The Mudlark (1950) odtwarzał postać brytyjskiego premiera Benjamina Disraeli'ego, udowadniając, że potrafi zagrać poważną, autentyczną postać sztywnego polityka.
Zamiłowanie do przebieranek i wcielania się w różnorodne postacie potwierdził w czarnej komedii
Szlachectwo zobowiązuje (1949), w której zagrał aż 8 ról, w tym jedną kobiecą. Pod tym względem rekord Guinnessa nie należy jednak do Aleca Guinnessa, ale do Rolfa Leslie'ego, który w filmie
Sześćdziesiąt lat królowej (1913) zagrał aż 27 ról. Kiedy Alecowi Guinnessowi przyznawano nominację do Oscara za
Szajkę z Lawendowego Wzgórza (1951) to na pewno brano pod uwagę jego poprzednie dokonania. Zarówno
Szlachectwo... jak i
Szajka... należą do cyklu brytyjskich komedii wytwórni Ealing. Alec Guinness dla tej wytwórni stworzył szereg znakomitych kreacji komediowych, ról ekscentryków, zagranych z brytyjskim dystansem, humorem i ironią, np. wynalazca w filmie
Człowiek w białym ubraniu (1951) i przestępca w
Jak zabić starszą panią (1955).
|
Szlachectwo zobowiązuje (1949) - 8 wcieleń sir Aleca Guinnessa |
Oscara dostał jednak za postać dumnego brytyjskiego dowódcy w
Moście na rzece Kwai (1957). Bez wątpienia rola pułkownika Nicholsona, dla którego ukończenie mostu okazuje się sprawą honoru, jest wybitną kreacją, wyróżniającą się spośród innych ról w brytyjskim kinie wojennym lat 50-tych. Wiarygodne studium upadku ambitnego i upartego oficera, popadającego stopniowo w szaleństwo. Amerykanie woleli tradycyjne aktorstwo, bez nadmiernego szaleństwa i ekscentryzmu, polegające na wiarygodnym odtworzeniu postaci, a nie karykaturalnym przerysowaniu. I Oscar dla Guinnessa za tę rolę jest w pełni zasłużony, bo to genialna kreacja dramatyczna, inna od tych, jakie aktor grał wcześniej, ale również później nigdy takiej roli nie zagrał, skutecznie broniąc się przed zaszufladkowaniem.
Oprócz pułkownika Nicholsona, Guinness grał też innych wojskowych, takich jak np. porucznik lotnictwa, fotograf RAF-u w
Bitwie o Maltę (1953) oraz popadający w niełaskę dowódca w
Pieśniach chwały (1960). W komedii kryminalnej
Ojciec Brown (1954) zagrał detektywa w sutannie, zaś w dramacie
The Prisoner (1955) wcielił się w rolę kardynała, oskarżonego o zdradę stanu. Wystąpił w podwójnej roli, Francuza i Anglika, w filmie
Kozioł ofiarny (1959), wcześniej grając aż 7 ról w będącej „łabędzim śpiewem” Ealing Studios komedii
Barnacle Bill (1957). Ale nawet współpraca z tym aktorem nie uratowała wytwórni przed upadkiem.
Alec Guinness okazał się także utalentowanym scenarzystą - zdobył nominację do Oscara za scenariusz komedii Koński pysk (1958), w której zagrał malarza. Mimo to jednak nie kontynuował pracy jako scenarzysta, ale sam fakt podjęcia takiego wyzwania świadczy o tym, że nie lubi ograniczać się tylko do wypowiadania cudzych kwestii, ma talent do wymyślania dialogów i scen, więc jako aktor pewnie nie raz wykorzystywał go do improwizacji aktorskiej.
Lata 60-te to kontynuacja współpracy z reżyserem Davidem Leanem i kolejne zaskakujące kreacje: postać arabskiego księcia w filmie Lawrence z Arabii (1962) i rosyjskiego generała w Doktorze Żywago (1965). W międzyczasie Guinness zagrał japońskiego wdowca w filmie A Majority of One (1961). A rok później, w dramacie historycznym H.M.S. Defiant (1962), wcielił się w postać kapitana tytułowego okrętu z okresu wojen napoleońskich.
Interesująca jest postać cesarza Marka Aureliusza w przeładowanym gwiazdami widowisku historycznym Upadek cesarstwa rzymskiego (1964). Marek Aureliusz to nie tylko cesarz, władający wielkim imperium, ale także ojciec, obawiający się, że rządy jego syna doprowadzą do upadku cesarstwa. W interpretacji Guinnessa to pełnokrwista postać, nieco stonowana i teatralna (w szekspirowskim stylu), ale wyrazista i zapadająca w pamięć. Zupełnie inna jest komediowa kreacja w szalonej farsie Hotel Paradiso (1966). Nawet jeśli zdarzają się w filmie słabsze momenty i niezbyt udany humor to Alec Guinness i partnerująca mu Gina Lollobrigida rekompensują te braki swoją charyzmą i talentem komediowym.
Lata 70-te to zaś dla aktora kontynuacja ról władców i poznawanie historii różnych krajów, od czasów średniowiecza, przez angielską wojnę domową, na II wojnie światowej kończąc. Imponujący dostojeństwem i powagą są odgrywani przez niego bohaterowie, tacy jak: król Karol I Stuart w
Cromwellu (1970) oraz papież Innocenty III w filmie
Brat Słońce, siostra Księżyc (1972), po których przyszła zaskakująca interpretacja Adolfa Hitlera w ostatnich dniach życia
(Hitler - ostatnie 10 dni, 1973). Szczególnie imponujące jest to, w jaki sposób, w ciągu zaledwie jednego roku, przeobraził się z włoskiego papieża w niemieckiego zbrodniarza wojennego. Natomiast rolą w grotesce kryminalnej
Zabity na śmierć (1976) Guinness powrócił do farsy i karykatury, tworząc zabawną i tajemniczą postać niewidomego lokaja.
Szeroką popularność zdobył dzięki roli mistrza Jedi w
Gwiezdnych wojnach (1977), pokazując, że potrafi pracować nie tylko z aktorami, ale także z efektami specjalnymi. I chociaż scenariusz George'a Lucasa nie przypadł mu do gustu, to doskonale wyczuł, że to jest kino przyszłości, które warto wspierać i zgodził się zagrać, by przeprowadzić dialog z nowym pokoleniem widzów. W późniejszych latach znany z dwóch miniseriali, w których wystąpił w roli arcyszpiega Smileya (1979-82). Zdarzyło mu się zagrać nawet ducha Zygmunta Freuda w
Chorym z miłości (1983). Kiedy zaś David Lean przygotowywał swój ostatni film
Podróż do Indii (1984) nie zapomniał o swoim ulubionym aktorze i dał mu rolę starego Hindusa.
|
1970 |
|
1972 |
|
1973 |
|
1984 |
Alec Guinness grał dumnych oficerów, wzbudzających respekt władców, szanowanych dostojników i arystokratów. Wcielał się w postacie zarozumiałych i aroganckich osobników oraz dobrodusznych nieudaczników. By uniknąć zaszufladkowania i rutyny zmieniał szybko kostiumy i styl, doskonale i błyskawicznie dopasowując się do różnych konwencji. Reżyserzy doceniali jego talent i chętnie go obsadzali, wiedzieli, że sobie poradzi z rolą, nawet jeśli pozornie do niej nie pasował. Zawsze było widać u niego staranne i precyzyjne przygotowanie do roli i chęć uczestniczenia w żmudnym procesie charakteryzacji. Chociaż wszystkich tu wymienionych filmów nie widziałem to oglądałem ich wystarczająco dużo, by stwierdzić, że Alec Guinness to aktor genialny, wybitnie uzdolniony, człowiek o stu twarzach i nieprzeciętnym talencie, przykuwający uwagę zarówno na pierwszym jak i dalszym planie. Prawdziwy człowiek - kameleon lub czameleon, jak powiedziałby Ted Mosby z popularnego serialu
How I Met Your Mother.
Ciekawa postać. Kojarzę najbardziej z Lawrance z Arabii / Most na Rzece Kwai i oczywiście Star Wars. Ten arabski szejk z produkcji Davida Leana, taki miły uśmiechnięty i w ogóle. Bardzo skontrastowana rola np w porównaniu do Mostu na Rzece Kwai.
OdpowiedzUsuńJedyny film do tej pory, który oceniłem na swoim blogu najwyżej. Lawrance z Arabii
Na zdjęciu z 1972 wygląda jakby grał Gandalfa :)
OdpowiedzUsuńNa pewno byłby świetny w roli Gandalfa :)
OdpowiedzUsuńA "Lawrence z Arabii" na pewno zasługuje na najwyższą ocenę, bo w tym filmie dosłownie wszystko jest na najwyższym poziomie.