Keira Knightley - gwiazda czy aktorka?


Keira Knightley (ur. 1985) to idealny przykład aktorki, która uczy się swojego zawodu na planach filmowych, a nie w szkole. Chociaż cechuje ją aktorski minimalizm to dysponuje szerokim wachlarzem umiejętności, które stopniowo wykorzystuje. Za pomocą skromnych środków potrafi stworzyć przekonującą kreację, stosując odpowiednie spojrzenia, gesty i mimikę, czasem także modulując głos i zmieniając akcent. Potrafi wczuć się w rolę, porusza się z wdziękiem i gracją, posiada nieprzeciętny talent i magnetyzm oraz zaskakuje wyborem niesztampowych scenariuszy i trudnych wyzwań aktorskich. Ponadto przypomina mi dawne gwiazdy kina, takie jak np. Audrey Hepburn. Duże, ciemne oczy, hipnotyzujące spojrzenie, szczupła sylwetka, specyficzny głos i zamiłowanie do występów w pięknych kostiumach to cechy wyróżniające zarówno Audrey jak i Keirę.

Wcześnie została hollywoodzką gwiazdą dzięki roli w Piratach z Karaibów, po dwóch latach była już prawdziwą aktorką dzięki trzem znakomitym kreacjom z 2005 roku. Imponujące jest to, w jak bardzo krótkim czasie zmieniła się nie do poznania, grając postacie o różnym charakterze i różnym wyglądzie, ale zawsze piękne i charyzmatyczne, przyciągające uwagę zarówno mężczyzn jak i kobiet (ze względu na kostiumowe melodramaty, które należą z reguły do gatunków ulubionych przez kobiety). Z czasem Keira udowodniła, że woli być prawdziwą aktorką niż gwiazdą Hollywood. Świadczą o tym wybory niebanalnych scenariuszy, podejmowanie ról teatralnych (na razie bez sukcesów), zaangażowanie w projekty krótkometrażowe oraz, po zakończeniu przygody z Piratami - rezygnacja z filmów rozrywkowych i hollywoodzkich.

Pierwsza dekada XXI wieku to dla aktorki okres poszukiwań drogi artystycznej i dlatego obok świetnych kreacji zdarzają się porażki. W przeciwieństwie do wielu gwiazd hollywoodzkich unika występowania u reżyserów, którzy są gwarancją sukcesu kasowego. Konsekwentnie przyjmuje role u mało popularnych, niekomercyjnych twórców, u których istnieje większe ryzyko porażki - dzięki temu jest większa satysfakcja z sukcesów, a droga do tych sukcesów jest bardziej nieprzewidywalna. Jej wybory świadczą o tym, że jest odważna, inteligentna, pewna siebie, nie lubi iść na łatwiznę i ma duszę hazardzistki. W oczekiwaniu na premierę Niebezpiecznej metody Davida Cronenberga postanowiłem przyjrzeć się bliżej jej poprzednim wcieleniom i filmom.


Piraci z Karaibów 1-3 (Pirates of the Caribbean, 2003-07), reż. Gore Verbinski
Jedna z ciekawszych serii filmowych nowego wieku. Z całej trylogii najbardziej cenię pierwszą część, jest najbardziej zabawna i pełna świetnych pomysłów. Keira jeszcze przed ukończeniem 18 lat została rzucona na głęboką wodę i przeszła doskonałą lekcję u boku Johnny'ego Deppa i Geoffreya Rusha. Główną gwiazdą cyklu jest Johnny Depp, co w jednej z kolejnych części podkreślono jeszcze bardziej klonując komputerowo jego bohatera, Jacka Sparrowa. Świetne efekty specjalne (jak i cała warstwa wizualna), zapadająca w pamięć muzyka (genialny motyw Klausa Badelta He's Pirate) i dużo pomysłowych, zabawnych scen i tekstów (najlepsze jednak, moim zdaniem, w części pierwszej). Keira Knightley w roli córki gubernatora miała przede wszystkim ładnie wyglądać, gdyż była bohaterką wątku miłosnego, który miał być tylko tłem dla szalonych przygód z piratami, okrętami i niezwykłymi zjawiskami. Jednak aktorka emanuje nie tylko urodą i wdziękiem, ale dość przekonująco wciela się w postać upartej, energicznej i opanowanej kobiety. Przy tym dostosowuje się do luzackiej formy tego dynamicznego widowiska, swobodnie przemieszczając się od tonacji komediowej do romantycznej.

To właśnie miłość (Love Actually, 2003), reż. Richard Curtis
Keira Knightley jest tu ideałem kobiety, którą chciałby zdobyć każdy facet. Pięknie się uśmiecha, ale sprawia wrażenie niedostępnej, nieosiągalnej - aby ją zdobyć trzeba wykazać się pomysłowością, odwagą i poczuciem humoru. Ale nawet to nie gwarantuje powodzenia, kiedy kobietę łączą więzy małżeńskie z innym facetem. Twórca filmu, Richard Curtis, najlepsze sceny zarezerwował dla młodych aktorów, Keiry Knightley i Andrew Lincolna. Dwie sceny z ich udziałem  to najbardziej wzruszające momenty w filmie (ci, którzy oglądali film na pewno wiedzą, o które sceny chodzi).  Aktorstwo w filmie jest świetne, ale nie mogło być inaczej, skoro obsada składa się z samych znakomitych brytyjskich aktorów. Film ma świetny scenariusz, w którym przeplatają się różne historie miłosne. Jest to wzorowa komedia romantyczna utrzymana w słodko-gorzkim, ale jednak świątecznym klimacie.


Król Artur (King Arthur, 2004), reż. Antoine Fuqua
Zrobiona w formie historyczno-przygodowej opowieść nawiązująca do czasów legendarnego króla i jego wiernych rycerzy. Nie ma tu jednak magii, Excalibura ani świętego Graala, są zaś sceny batalistyczne typowe dla superprodukcji historycznych, jakie stały się popularne po sukcesie Gladiatora. Jest także postać Ginewry, która jest tu silną wojowniczką, sprawnie władającą mieczem, celnie strzelającą z łuku i z dzikością w oczach rzucającą się w wir krwawej bitwy. W tej roli wystąpiła oczywiście Keira Knightley. Film nie zrobił na mnie wrażenia, aktorstwo nie było zachwycające, ale zdjęcia Sławomira Idziaka całkiem udane, szczególnie w scenach batalistycznych.

Obłęd (The Jacket, 2005), reż. John Maybury
Keira Knightley zaskakuje tym, z jaką łatwością i pewnością siebie zamieniła swój akcent brytyjski na amerykański, zaś jej mikra postura idealnie pasowała do roli kobiety samotnej, nieszczęśliwej, wyniszczonej papierosami i traumatycznymi przeżyciami. Na pierwszym planie widzimy jednak znakomitego Adriena Brody'ego, który moim zdaniem jest tutaj równie przekonujący co w oscarowej roli pianisty Szpilmana. Film jest skomplikowanym fabularnie, psychodelicznym, niesztampowym thrillerem z motywem podróżowania w czasie. Trzyma w napięciu do samego końca, a zakończenie nie rozczarowuje. Warta uwagi jest drugoplanowa, ale wyrazista rola Daniela Craiga.


Duma i uprzedzenie (Pride & Prejudice, 2005), reż. Joe Wright
Nie jest to film w moim guście, ale bardzo mi się podobał - elegancki, stylowy film kostiumowy ze świetną obsadą zarówno pierwszo jak i drugoplanową. Na drugim planie wyróżnia się Brenda Blethyn w roli pani Bennet, ale ten film to przede wszystkim popis umiejętności Keiry Knightley, która gra z zaangażowaniem i wyczuciem, świetnie manewrując swoim głosem. Ten film najlepiej ogląda się z napisami ze względu na intonację i specyficzny angielski akcent. Najbardziej reprezentatywna jest w filmie scena rozmowy w deszczu (z panem d'Arcy) - widać w niej, że aktorka unika jakiejkolwiek maniery i gestów, które mogłyby rozpraszać widzów. W tej scenie liczy się intonacja oraz wymowne i przeszywające spojrzenia, dzięki czemu każdy rozumie o co chodzi nawet jeśli nie zna angielskiego. W dodatku aktorka się nie wysila, jest całkowicie naturalna i widać, że doskonale rozumie swoją bohaterkę. Inne atuty filmu to muzyka i strona wizualna.

Domino (2005), reż. Tony Scott
Chociaż Keira jako bohaterka kina akcji nie podobała mi się w Królu Arturze to we współczesnych realiach, jako Domino Harvey, spisała się bez zarzutu. A niełatwo było wybić się na pierwszy plan kiedy reżyser wraz z montażystą posklejali ten film w taki sposób, że widz dostaje zawrotu głowy. Reżyser chyba nie wierzył, że aktorka sobie poradzi, dlatego zastosował przeróżne chwyty próbujące ukryć niedoskonałości. Ciekawym pomysłem jest połączenie biografii z kinem akcji oraz niedopowiedzenie typu „zgadujcie co jest prawdą, a co fikcją”. Mickey Rourke ze swoją muskularną sylwetką wypadł niezbyt imponująco w zestawieniu z niepozorną, ale silną, zdeterminowaną i porywczą partnerką, która potrafi bić, strzelać, krzyczeć, a przy tym zaskakuje seksapilem (scena striptizu).


Pokuta (Atonement, 2007), reż. Joe Wright
Interesujący portret kobiety, która przez własną bezmyślność zniszczyła życie trzech osób (także swoje). W tle II wojna światowa oraz nieszczęśliwa miłość - niestety zarówno wojna jak i miłość pokazane są w sposób powierzchowny, nieciekawy. Keira Knightley wypadła bezbarwnie, trudno przejąć się jej losem, trudno jej współczuć. Scena przy fontannie wygląda nieźle i daje przedsmak tego co może wkrótce nastąpić. Niestety dalsze losy bohaterów są zrealizowane i zagrane bez emocji. Ale potencjał był, zabrakło jednak pasji i zaangażowania, reżyser najwidoczniej uznał, że sama fabuła (zaczerpnięta z książki) i warstwa wizualna wystarczą, by zainteresować widza. Może miał rację, ale mnie nie przekonał. Oryginalna jest w filmie muzyka częściowo wystukiwana na maszynie do pisania.

Księżna (The Duchess, 2008), reż. Saul Dibb
Dla niektórych film może być kiczowaty i banalny, ale mnie się bardzo podobał, mimo że nie przepadam za filmami kostiumowymi. Księżna to wzruszający dramat o trudnym losie kobiet w XVIII-wiecznej Anglii. Keira Knightley jest bardzo wiarygodna w niełatwej roli nieszczęśliwej i samotnej kobiety, która musi zrezygnować ze szczęścia i miłości na rzecz swoich dzieci i niekochanego męża. Mimo że aktorka była zbyt młoda do roli matki trójki dzieci, poradziła sobie świetnie i co więcej, trudno wyobrazić sobie inną aktorkę w tej roli. Trzeba przyznać, że Ralph Fiennes też jest przekonujący, ale jak na tego aktora rola nie była trudna. Nawet jeśli Fiennes wydaje się zbyt spokojny i niegroźny, to Keira Knightley doskonale pokazuje, jak bardzo męczy się w tym związku. Gra w taki sposób, że widz wierzy jej bez zastrzeżeń i przejmuje się jej losem. Kostiumy są piękne, ale nie przyćmiły aktorów, świetna jest także muzyka autorstwa Rachel Portman.


Nie opuszczaj mnie (Never Let Me Go, 2010), reż. Mark Romanek
Smutna, depresyjna antyutopia o wychowankach elitarnej szkoły z internatem. Nie jest to jednak banalny film obyczajowy o edukacji, która ma pomóc dzieciom w dorosłym życiu. Cel, któremu służy nauka w szkole jest przerażający, więc dziwne, że nikt się nie buntuje. Trójką głównych bohaterów targają wewnętrzne emocje, co świetnie pokazują utalentowani aktorzy (w tym Keira Knightley). Nikt z aktorów nie próbuje nikogo przyćmić, cała trójka protagonistów doskonale pokazuje bezradność i rozpacz z powodu tego co ich czeka. Chociaż zachowują się, jakby byli pogodzeni z przeznaczeniem to widać, że to tylko pozory - w rzeczywistości odczuwają smutek, ból, przygnębienie. Oryginalny, toczący się w bardzo wolnym tempie dramat, w którym zadano ważne pytanie natury etycznej, dotyczące klonowania.

Londyński bulwar (London Boulevard, 2010), reż. William Monahan
Debiut reżyserski scenarzysty Infiltracji, moim zdaniem niestety nieudany. Scenariusz obiecujący, bo mógł z tego powstać wciągający dramat gangsterski z niebanalnym wątkiem miłosnym. Facet prześladowany przez gangsterów i kobieta prześladowana przez paparazzi to dość oryginalna para bohaterów. Ale niemrawa, pozbawiona polotu reżyseria i niezbyt wciągający klimat sprawiły, że się nudziłem. Nie mam zastrzeżeń do gry aktorskiej Colina Farrella, on nie zawiódł, ale reszta pozostawia wiele do życzenia. Keira Knightley marnuje się w takiej roli, gdzie gra poniekąd samą siebie - aktorkę ukrywającą się przed paparazzi i wyszydzaną przez ludzi z powodu scen erotycznych, jakie grała w przeszłości. Keira najlepiej wypada jednak w rolach, które pozornie do niej nie pasują. Paradoksalnie, ta rola aż za bardzo do niej pasowała i dlatego wypadła bezbarwnie i nieciekawie.

Podsumowanie:

Najlepsze role                                                                       
Elizabeth Bennet, Duma i uprzedzenie                                Najsłabsze role
Georgiana, Księżna                                                           Ginewra, Król Artur
Domino Harvey, Domino                                                     Cecilia Tallis, Pokuta
Jackie Price, Obłęd                                                           Charlotte, Londyński bulwar
Ruth, Nie opuszczaj mnie                                    
Juliet, To właśnie miłość
Elizabeth Swann, Piraci z Karaibów

Najważniejsze zaległości                                                
The Edge of Love (2008)                                                    
Last Night (2010)                                                            
                                                     
Recenzje:
Niebezpieczna metoda
Przyjaciel do końca świata
Anna Karenina

22 komentarze:

  1. ciekawe, ciekawe i tak pamiętam te scenę w To właśnie miłość, co roku przed świętami mam ściśnięte gardło jak to oglądam

    co do jej gorszych ról zgadzam się co do Pokuty i Króla Artura (co nie przeszkodziło mi w czterokrotnym obejrzeniu tego filmu), ale moim zdaniem Księżna tez nie jest jej najlepszym filmem, nie podobał mi się w ogóle

    a Obłędu nie widziałam, wstyd, muszę to nadrobić jeszcze w tym tygodniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W ostatnią niedzielę Obłęd był w telewizji (TVP 1). Reżyser jest ten sam co w The Edge of Love, który widziałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak się nie robi, nie mam DeLoreana żeby cofnąć się w czasie i obejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uświadomiłeś mi, że obejrzałam straszną ilość filmów z Keirą, prawie wszystkie...
    Najmniej podobała mi się faktycznie w "Królu Arturze", ale tam nikt mi się nie podobał, cienki film.
    W "Księżnej" przegrywała z Fiennesem, moim zdaniem jednak nie do końca podołała roli kobiety znacznie dojrzalszej i bardziej doświadczonej, a przez to wypadła blado na tle Fiennesa i cudnej Charlotte Rampling. I podobnej sytuacji obawiam się w "Niebezpiecznej metodzie", Fassbender jest porażająco charakterystyczny, Mortensen też wydaje się silną osobowością, Keira zagra na pewno świetnie, ale i tak mam wrażenie, że przy tak krwistych panach pozostanie lekko wyblakła.

    Najbardziej podobała mi się chyba w "Obłędzie" i "The Edge of Love", szkoda, że ten drugi film jest tak przegadany, nie najlepszy, bo Keira jest w nim rewelacyjna.
    Również ją bardzo lubię, chociaż inne aktorki wymieniłabym przed nią, ale też wszystkie znacznie starsze. Keira zwraca na siebie uwagę, nie jest "jedną z wielu", wybija się na tle młodych aktorek.
    Ciekawa jestem jej filmów "The Last Night", mimo tego, że słyszałam raczej kiepskie opinie, i "Never Let Me Go", którego trochę nie chce mi się oglądać, chociaż obsada mnie nęci.

    Natomiast projekt "Anna Karenina" wygląda ciężko... Keira jest za młoda do tej roli, Kareninę jednak należałoby portretować jako znacznie dojrzalszą kobietę. A ten młody chłopak w roli Wrońskiego też nie wróży najlepiej... Ale może jakoś to wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdę mówiąc ja też mam obawy co do "Niebezpiecznej metody". Keira Knightley w roli pacjentki szpitala psychiatrycznego? Zupełnie sobie tego nie wyobrażam i boję się, że może wypaść niezamierzenie śmiesznie. Ale skoro Keira zaryzykowała to ja też zaryzykuję i pójdę do kina :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do "Króla Artura" to się z Wami zupełnie nie zgadzam. Uważam, że to kapitalne kino, zwłaszcza w krwawej wersji reżyserskiej. Epicki rozmach, świetny soundtrack i genialne zdjęcia (sceny na lodzie miażdżą!) to ogromne plusy tej produkcji. JEdnak uważam, że tu Clive Owen jest główną gwiazdą i wypada kapitalnie. Podobali mi się wszyscy aktorzy, którzy w moim odczuciu, perfekcyjnie dopasowali się do tej przeróbki legend arturiańskich. Za dużo już było adaptacji "magicznych", a wersja z Owenem idealnie wykorzystała czasy w których toczy się akcja. A jeśli miałbym wybrać miedzy kolejnymi seansami "Gladiatora" i "Króla Artura", postawiłbym, i to zdecydowanie, na film z Clivem.

    A co do samej Knightley? Cóż, większośc i tak zna moje zdanie, ale je powtózę. Fatalnie dobiera ostatnio role i zamiast piąć się na szczyt zupełnie stanęła w miejscu. Aktor nie może grać tylko w jednym gatunku, bo inaczej za pare lat nikt o nim nie bedzie pamiętać. A Keira jest idealnym przypadkiem spaprania świetnie zapowiadającej sie kariery. Obym się mylił, bo umiejętności ma spore, ale takie zaszufladkowanie nie wyjdzie jej na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  7. A czy komuś przeszkadza, że Kate Winslet gra niemal wyłącznie w dramatach? Co do Keiry to ja uważam, że jej wybory są bardzo przemyślane. Najpierw odniosła sukces w kinie rozrywkowym, potem postanowiła spróbować czegoś ambitniejszego, ale w planach ma także komedię pt. "Seeking a Friend for the End of the World", którą zapomniałem wpisać do filmów oczekiwanych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nikt nie narzeka, bo jakoś po Winslet nie widać, że ludzie się nią męczą. Ja osobiście znam pare osób, które, tak jak ja kochały Keirę, a obecnie nie mogą już na nia patrzeć. Poza tym, nie porównujmy jeszcze Winslet i Knightley, bo zbyt duży dystans jest jeszcze między nimi. Uważam, że Kate jest obecnie jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą, aktorką globu. Zwróć uwagę, że mimo, że gra w dramatch, to w każdym jest zupełnie inna. Keira zaczyna mi się powtarzać. W "Pokucie", "Dumie i Uprzedzeniu" oraz "Księżnej" zagrała dokłądnie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ogólnie nie przepadam za Keirą. Najbardziej utkwiła mi w pamięci z "Love Actually", tylko nie jestem pewna, czy to z powodu jej kreacji, czy dlatego, że to po prostu świetny film jest. Raczej to drugie. Z "POkuty" zapamiętałam bardziej jej zieloną suknię, niż postać, w nią obleczoną. Bardziej podobała mi się młodziutka Saoirise Ronan. coś tam jeszcze widziałam, acha "Obłęd", ale jej nie pamiętam za bardzo, w końcu grała u boku Brody;ego, jaką trzeba by było aktorką, żeby jego przycmić. No, nie, zdecydowanie, nie ma wielkiego talentu, a poza tym, jest jaka ona chuda. Ale to nie ważne, w końcu talent może przyćmić wszystko, a skoro mi to przeszkadza, to widać nie przyćmił. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wcale nie porównuję do Kate Winslet. Po prostu niektóre aktorki specjalizują się w jednym gatunku, a Kate Winslet to przykład pierwszy z brzegu. A co do Knightley to jest wiarygodna w (prawie) każdej roli, więc chyba jednak ma talent. No i jest szczupła, a nie chuda :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Napisałam długi komentarz i szlag go trafił. Więc w skrócie raz jeszcze. Po pierwsze kajam się, że nie trafiłam tu wcześniej. Ledwo co odkryłam dyskusję pod moją "Sprawą Kramerów" (autorstwa Babki Filmowej i Twojego), więc skruszona przybyłam i zostaję:) Po drugie, Keira. Przyznam, że jej nazwisko na plakacie filmowym w ogóle mnie nie przyciąga, ani też ona sama nie wzbudza we mnie aż takich emocji, żeby się zachwycać. Choć jako "Księżna" rzeczywiście była niezła. Muszę zwrócić uwagę na jej aktorstwo przy kolejnym filmie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja dodam, że czasami zaskakuje mnie to, że opinie na temat jej ról są bardzo różne. Na przykład w "Pokucie" mi się nie podobała, ale za rolę w tym filmie zdobyła nominację do Złotego Globu i BAFTA, co sugeruje, że może jednak w tej roli jest coś, czego nie zauważyłem. Z kolei jej rola w "Księżnej" jest często krytykowana, ale ja nie mam jej nic do zarzucenia. Prawdę mówiąc to gdyby w tej roli zagrała inna aktorka to nie wiem, czy chciałoby mi się oglądać do końca, gdyż fabuła mnie nie zachwyciła. Moim zdaniem aktorka uratowała tę nieco banalną historyjkę. Ale Knightley chyba jeszcze nigdy nie zagrała takiej roli, która wszystkich by zachwyciła.

    Jeszcze a propos "Obłędu" i tego co Babka Filmowa napisała o Brody'm. Moim zdaniem Brody wcale nie przyćmił Keiry. Owszem, świetnie zagrał w tym filmie, najlepiej z obsady, ale we wspólnych scenach z Keirą wyraźnie usunął się w cień, by dać pole do popisu aktorce. Zachował się jak dżentelmen :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem czy jest duża różnica - napisałam, że Keira nie przyćmiła Brody'ego, a nie że on ją przyćmił. Wypadli, może, po równo, a zresztą niewiele już pamiętam z tego filmu, ale na pewno bardziej pamiętam jego niż ją, może dlatego, że jestem kobietą. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A może dlatego, że grał główną rolę :) Ja uważam, że nie należy w filmie porównywać aktora i aktorki, bo faceci grają zupełnie inaczej niż kobiety :) Dlatego też trudno mi powiedzieć czy w filmie "Księżna" lepszy był Fiennes czy Knightley, bo oboje pokazali zupełnie inny styl aktorstwa. I tak samo w "Niebezpiecznej metodzie" nie będę porównywać Knightley do Fassbendera, bo uważam, że to bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nie porównywałam tylko napisałam, że go nie przyćmiła. Ale właśćiwie, dlaczegóż by nie porównywać, w kategorii warsztatu aktorskiego, wykonanej pracy? Można przecież zagrać lepiej czy gorzej, bez względu na płeć. Mówisz, że kobiety grają inaczej niż mężczyźni? Nieważny jest styl, a efekt pracy. Ewnetualnie postaci jakie się dostaje do zagrania. Przykład Nicole Kidman, dopóki nie dostała roli w "Godzinach" nikt nie podejrzewał, że drzemie w niej tak wielki potencjał aktorski. Zdobyła sobie tą rolą wielkie uznanie. Keira, może jeszcze nie miała okazji zagrać swej roli życia, a może miała, ale nie wykorzystała, nie wiem, filmy, w których grała, nie były jakieś wielkie, a do wielkich, jakoś nikt jej nie zatrudnił. Ale ja tego nie żałuję. Dali radę bez niej. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiem, że nie porównywałaś, wtrąciłem tylko taką dygresję :) Gdyby Knightley grała w wielkich filmach pewnie miałbym jej już dość, tak jak np. Di Caprio zaczyna mnie irytować, bo grał chyba u każdego znanego reżysera. Grał u Camerona, Allena, Scorsesego, Spielberga, Scotta, Nolana, a wkrótce zagra u Eastwooda i Tarantino. Jest go zdecydowanie za dużo (tak jak Szyca). A u Keiry Knightley, mimo że występuje w kilku filmach rocznie, nie ma wrażenia przesytu, bo gra w mało znanych filmach i dla niej ważniejszy jest scenariusz i rola, a nie nazwisko reżysera (jak w przypadku Di Caprio).

    Oczywiście wiele aktorek (jak Nicole Kidman czy Reese Witherspoon) zdobyło Oscara, bo trafiły na role życia, a potem już nie powtórzyły sukcesu. Widać, że Knightley cały czas szuka takiej roli życia, bo unika ról banalnych, ale zwykle kończy się na nominacjach, bo jednak zawsze znajdą się lepsze aktorki.

    Co do porównywania aktorów i aktorek to miałem kiedyś podobne zdanie co Ty, ale po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że jednak porównywanie dwóch różnych stylów to tak jak zestawienie obok siebie dwóch różnych gatunków, np. westernu i thrillera, i powinno się raczej tego unikać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zobacz koniecznie "Never let me go", serio, mnie ten film naprawdę zaskoczył tym jak z nudnej obyczajówki zamienił się w poważny, dorosły dramat z trójką całkiem niezłych młodych aktorow w rolach głównych (w tym Keirą właśnie).
    Ja też myślę, że Knightley ma potencjał, jest przede wszystkim szalenie naturalna i "swojska", a przez to świetnie pasuje do takich komputerowych megaprodukcji w rodzaju "Piratów z karaibów", gdzie sprowadza widowisko trochę na ziemię i bardziej ludzki wymiar. Choć z drugiej strony osobiście uważam, że takiego zakresu jak np. Kirsten Dunst, to Keira już nie ma. Nie jestem pewien czy byłaby w stanie zagrać absolutnie wszystko i w każdym filmie.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Never Let Me Go" na pewno wkrótce obejrzę.
    Gdybym miał zestawić obok siebie dwie podobne role: rolę Kirsten Dunst w "Marii Antoninie" i rolę Keiry Knightley w "Księżnej" to jednak Keira wypada znacznie lepiej moim zdaniem. Nie widziałem jeszcze "Melancholii", w której Dunst podobno stworzyła świetną kreację, ale z aktorek urodzonych w latach 80-tych Keirę jak na razie oceniam wyżej. Z jej pokolenia chyba tylko Natalie Portman jest poza zasięgiem, chociaż jak patrzę na poprzednie kreacje Portman, jak np. nominowana do Maliny rola w "Ataku klonów", to myślę, że jednak Keira Knightley nie jest wcale gorsza, bo przynajmniej nie zaliczyła takich wpadek :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bo Atak Klonów to po prostu źle wyreżyserowany film :)to cała wina Georga Lucasa, że wszyscy w tych filmach z nowej trylogii wyglądali jakby przylecieli z innej bajki.
    Co do Dunst to rzeczywiście miałem właśnie głównie "Melancholię" na myśli (choć nie tylko: uważam, że nawet porównania Piratów do Spider manów Keira nie wytrzymuje) , i jakoś szczerze mówiąc Keiry kompletnie nie widzę w tak złożonej dramatycznej roli. No ale to obejrzysz i potem pogadamy :) Co do porównań z "Księżnej" z Marią Antoniną" to musiałbym sobie powtórzyć obydwa te filmy, ale ten pierwszy film to chyba faktycznie najlepsza rola Knightley w karierze.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wydaje mi się, że Lars von Trier jest równie kontrowersyjnym i ambitnym twórcą co David Cronenberg i myślę, że rola Keiry Knightley w "Niebezpiecznej metodzie" jest bardziej złożoną dramatyczną rolą od jej poprzednich. Tak więc po premierze tego filmu przekonasz się (i ja również) czy poradziłaby sobie w takiej roli czy nie.

    Ja jednak wolę aktorów z Piratów od tych ze Spidermana. A czy rola w "Księżnej" jest najlepsza w karierze to tutaj są wątpliwości, wielu jednak za najlepszą uważa rolę w "Dumie i uprzedzeniu". Za tę rolę Knightley dostała nominację do Oscara, a nominacje dla aktorów przyznawane są przez aktorów, czyli ludzi, którzy znają się na aktorstwie najlepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Keira to bardzo ciekawy przypadek młodej aktorki którą wszyscy chcą obsadzać w kinie kostiumowym- muszę przyznać że ledwo pamiętam jej filmy dziejące się współcześnie ( choć zwierz musi się przyznać że dopiero ostatnio uświadomił sobie,że to Keira jest tą przeraźliwie chudą dziewczyną z Podkręcić jak Beckham). Nie mniej zgadzam się że jest dobrym dodatkiem do istniejącego już gwiazdozbioru - ładna, utalentowana i chyba rzeczywiście nie bojąca się artystycznych wyzwań. jedyne z czym się nie zgodzę to z niską oceną jej roli w Pokucie - nawet jeśli wydaje się tam trochę sztuczna to wydaje mi się że to raczej wina postaci niż aktorki( no i jak ona wyglada w tej zielonej sukience)

    OdpowiedzUsuń
  22. A właśnie - film "Podkręć jak Beckham" pominąłem w zestawieniu, bo nie obejrzałem do końca, znudził mnie i chciałbym o nim zapomnieć. Co do "Pokuty" to racja, jest to wina postaci i scenariusza, ale źle napisane postacie wpływają źle na aktorstwo. Za rolę w "Pokucie" Keira zdobyła nominację do BAFTA i Złotego Globu, więc została doceniona i zgadzam się z Tobą, że to nie wina aktorki, ale ja chyba oczekiwałem więcej i uważam, że w porównaniu do innych swoich ról wypadła słabiej, co nie znaczy, że zagrała źle.

    OdpowiedzUsuń