Niebezpieczna metoda

A Dangerous Method (2011 / 99 minut)
reżyseria: David Cronenberg
scenariusz: Christopher Hampton na podst. własnej sztuki pt. The Talking Cure i książki Johna Kerra pt. A Most Dangerous Method

Wczesne filmy Cronenberga, takie jak Dreszcze, Wścieklizna i Mucha to produkcje niebezpiecznie balansujące na granicy dobrego smaku, odważne, przerażające i makabryczne. Mnie jednak najbardziej podobała się jego mniej ekstremalna, pozbawiona makabry Martwa strefa, adaptacja znakomitej powieści Stephena Kinga. Większości pozostałych filmów Cronenberga nie widziałem, nie należę więc do wielbicieli jego twórczości. W swoim najnowszym filmie, wbrew tytułowi, reżyser odszedł od niebezpiecznych metod straszenia widzów obrazami śmierci, przemocy, seksu, perwersji. Rysunek psychologiczny postaci jest tu bardziej subtelny, a jakość techniczna doskonalsza, zaś dosłowność w przedstawieniu seksualności i perwersji została zastąpiona przez wnikliwe obserwacje psychologiczne i dwuznaczną grę pomiędzy trójką bohaterów. Cronenberg, który dawniej pokazywał choroby ciała i makabryczne deformacje, w nowym filmie skupił się na pokazaniu ludzkiej duszy - w swojej długiej i burzliwej karierze przeszedł wędrówkę od zewnątrz do wnętrza ludzkiego ciała.

Dopracowana oprawa wizualna przenosi widzów w czasy sprzed stu lat. Początek wieku XX to czas przemian, powstawania nowych tendencji, kierunków i metod kształcenia. Zanim świat opanowały straszliwe wojny, intelektualiści zajęli się formułowaniem kontrowersyjnych teorii i prowadzeniem badań nad ludzką psychiką. Kiedy tradycyjna medycyna nie mogła sobie poradzić z jakimś trudnym przypadkiem wymyślono psychoanalizę. Ta metoda okazała się nie tylko skuteczna, ale także wyjątkowo tania, bo nie wymagała wykorzystania żadnego nowoczesnego sprzętu. Wystarczył osobny pokój, dający poczucie bezpieczeństwa oraz dwa krzesła, dające ulgę i poczucie komfortu, tym większe, że nie trzeba patrzeć w oczy rozmówcy (pacjent jest odwrócony tyłem do psychiatry). Dlaczego więc ta metoda jest niebezpieczna, jak sugeruje tytuł? Myślę, że odpowiedź można znaleźć w filmie.

Scenarzysta Christopher Hampton, a za nim reżyser David Cronenberg dość szybko przechodzą do rzeczy. Już na początku widzimy kobietę ciężko chorą, rzucającą się jak opętana, by w jednej z następnych scen zobaczyć, jak szybko można ją wyleczyć za pomocą szczerej rozmowy. Trochę trudno mi uwierzyć w to, że pacjentka może tak szybko otworzyć swój umysł przed lekarzem. Już przy pierwszym spotkaniu opowiada o skrywanych głęboko pragnieniach i trudnych wspomnieniach z dzieciństwa. Jej choroba ustępuje i zarówno pacjentka jak i lekarz uważają, że jest zdrowa, ale czy to prawda? Lekarz chyba jednak w to wierzy, skoro pozwala kobiecie asystować przy badaniach, a nawet z nią romansuje, mimo że ma kochającą żonę. I jeszcze zapomniałem dodać, że tym lekarzem jest Carl Gustaw Jung, słynny szwajcarski psychiatra i psycholog.

Analiza ludzkich zachowań widoczna jest nie tylko w intelektualnych dialogach pomiędzy Jungiem i Freudem, ale także w wątku romansu Junga z Sabiną. Tylko że to już widz musi przeanalizować czy taki związek pomiędzy lekarzem i pacjentką jest akceptowalny, bulwersujący, przekraczający granice, a może jest wynikiem jakiejś choroby albo próbą zaspokojenia własnych pragnień. W pewnym momencie Jung chce zerwać z Sabiną, boi się, że sprawy zaszły za daleko, interesująca jest wtedy reakcja Sabiny, a także dalsze rozmowy prowadzone już za pomocą korespondencji. Obok rozmowy ważnymi metodami badania ludzkich pragnień i emocji są: wolne skojarzenia i analiza marzeń sennych. W filmie bohaterowie opisują swoje sny, jakby byli przekonani, że mają one wpływ na nasze życie, są komentarzem do naszych zachowań i ostrzegają nas przed niebezpieczeństwem. Ja nigdy nie miałem snu, nad którym bym się długo zastanawiał. Jednak bohaterowie filmu wierzą, że sny mają znaczenie i przywiązują do nich dużą wagę. Czy są one odzwierciedleniem naszych przeżyć lub myśli, czy można w nich znaleźć jakąś radę albo odpowiedzi na nurtujące nas pytania?


W podświadomości ukryte są lęki i obsesje, które kiedyś zostały wyparte przez świadomość, a wydobycie ich na powierzchnię może być niebezpieczne nie tylko dla pacjenta, ale również dla psychiatry. Tak przynajmniej można wywnioskować z filmu. Aby psychoterapia się udała obie strony muszą wykazać inicjatywę i zaangażowanie, ale muszą się liczyć z nieprzewidzianymi konsekwencjami psychoterapii. Freud i Jung mieli szczęście, że trafili na takich odważnych pacjentów jak Sabina, bo dzięki temu ich teorie sprawdziły się w praktyce, co sprawiło, że to właśnie obaj psychiatrzy stali się sławni, a nie ich pacjentka (przed premierą filmu nie wiedziałem zupełnie nic na temat Sabiny Spielrein). Czasy się zmieniają i tematy, które sto lat temu były tematami tabu w dzisiejszych czasach są podejmowane częściej i bez skrępowania, na przykład w filmach takich jak ten. Ale czy to oznacza, że ludzie chętniej rozmawiają na takie tematy jak seksualność czy nadal jest to temat drażliwy?

Autor monografii Davida Cronenberga, Ernest Mathijs, stwierdził, że Cronenberg jest raczej filozofem niż kaznodzieją i dlatego w jego filmach więcej jest pytań niż odpowiedzi. W jego najnowszym filmie także można to zauważyć. Chyba mało kto wie, że debiut Cronenberga, krótkometrażowy Transfer (1966) przedstawia relacje pomiędzy psychiatrą a pacjentem. Tak więc jego nowy film tematycznie nie odbiega za bardzo od poszukiwań, jakie reżyser prowadził od początku swojej kariery. Zmienił się tylko sposób przedstawienia na bardziej przystępny dla zwykłych widzów, którzy nie interesują się taką tematyką, ale są chętni do szukania nowych wyzwań intelektualnych w kinie.

Mimo że Niebezpieczna metoda nie jest typowym thrillerem to parę razy miałem dreszcze, szczególnie na początku podczas sceny psychoterapii. Zaskoczyło mnie to jak głęboko Keira Knightley weszła w odgrywaną przez siebie postać. Bardzo przekonująco odegrała cechy charakteru swojej bohaterki i emocje, które nią targają - strach przed nową metodą leczenia, odwagę w wyrażaniu swoich uczuć i emocji, jak również ujawniającą się stopniowo przenikliwość, inteligencję i zaangażowanie w prace nad badaniem ludzkiego umysłu. Odegranie nerwicy podczas psychoterapii na początku filmu nie powinno budzić zastrzeżeń - problemy z wypowiedzeniem zdania, niespokojne ruchy, wystraszony wzrok, konwulsje, sposób mówienia, a nawet często krytykowane zabiegi ze szczęką są adekwatne do sytuacji i charakteru postaci, cierpiącej na histerię. Ta rola miała wzbudzać irytację i niepokój i mogła ją zagrać tylko aktorka, która nie boi się wyśmiania przez widzów i krytyków. Keira Knightley po raz kolejny udowodniła, że jest zdolną aktorką, zdecydowanie się w tym filmie wyróżnia niezwykłą osobowością i temperamentem. Udana jest również wykreowana przez Viggo Mortensena postać Freuda, natomiast sztywny i spięty Michael Fassbender w roli Junga może rozczarowywać.

Przemyślane, inteligentne dialogi pozwalają widzom bez bólu i bez znudzenia przetrwać seans, odpowiedzialni za oprawę wizualną artyści dość przekonująco pokazali na ekranie elegancki, ale nie pozbawiony perwersji, świat z początku XX stulecia, zaś aktorzy znakomicie wpasowali się w kostiumy z epoki. To wszystko sprawiło, że Niebezpieczna metoda jest filmem ponadprzeciętnym, niebanalnym i prowokującym do dyskusji. Przed obejrzeniem filmu dziwiłem się, że tak wiele osób chce studiować psychologię, ale ten film uświadomił mi, że zgłębianie ludzkiej psychiki może być inspirującym doświadczeniem, a komunikacja społeczna jest bardzo ważnym elementem w rozwoju każdego człowieka. Film Cronenberga nie jest filmem porywającym, ale na swój sposób ciekawym i inspirującym.

11 komentarze:

  1. Zaczęłam czytać Twoją recenzję z lekkim niepokojem, ponieważ częściej natykam się na opinie nieprzychylne, w których padają zarzuty, że film jest przegadany, a Keira zagrała źle i nieprzekonywująco.

    Jednak kiedy skończyłam czytać ostatnie zdanie, niepokój zniknął i pojawiła się ulga, że ktoś na szczęście odebrał film podobnie jak ja i powróciły też uczucia towarzyszące mi podczas seansu.

    Dla mnie "Niebezpieczna metoda" to jeden z najlepszych filmów jakie ostatnio oglądałam. Każde słowo w nim miało znaczenie, każde spojrzenie, gest, mimika - wszystko było ważne. Keira poradziła sobie z rolą znakomicie. Dialogi bohaterów były znaczące i stanowią moje niedościgłe jeszcze marzenie prowadzenia takich rozmów z ludźmi w obecnych czasach.

    Również zwróciłam uwagę na to, że szybko poszło Jungowi przełamywanie pacjentki, jednak wydaje mi się, że tu było ważniejsze coś innego, dlatego reżyser zdecydował nie tracić cennego czasu na sam akt dochodzenia do prawdy. Ważna była prawda i przyczyna.

    Nad snami warto się zatrzymać. Wg mnie są one wyrazem tego, co w nas nieuświadomione, do czego sami przed sobą nie chcemy się przyznać. Jednak samemu trudno jest dotrzeć do ich przekazu i sensu. Potrzebna jest pomoc psychologa, który znając naszą przeszłość i teraźniejszość, lęki i obawy, zauważy w snach, to, czego my nie widzimy albo nie chcemy zobaczyć :).

    A jeśli chodzi o studiowanie psychologii, to wiele osób albo w trakcie studiów rezygnuje albo już po, wcale nie pracuje w zawodzie, bo nie każdy ma odwagę stanąć ze swoim wnętrzem twarzą w twarz, co jest niezbędne, aby prowadzić terapie innych ludzi. Często jest właśnie tak, że ludzie decydują się na zgłębianie psychiki po jakichś własnych doświadczniach, podobnie jak Sabina.

    To się rozpisałam ;).
    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również natknąłem się na sporo nieprzychylnych opinii na temat tego filmu, ale widzę, że jednak nie jestem odosobniony. Dzięki za opinię ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Metody" jeszcze nie widziałem, ale uzupełnij sobie filmografię Crnenberga o "Wschodnie obietnce" i "Historię przemocy" - mocne, skondensowane kino, oba ze świetnym Mortensenem (zwłaszcza w tym pierwszym). Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno postaram się obejrzeć. Po zobaczeniu Mortensena w roli Freuda chętnie zobaczyłbym go w innych filmach Cronenberga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja należę do osób zdecydowanie nie zachwyconych filmem - moim zdaniem za bardzo zaciążył na nim sceniczny rodowód - przy bardzo wielu scenach miałam wrażenie teatralności. Co się tyczy szybkiego wyleczenia Sabiny to trwało ono około dwóch lat - i ten przeskok umyka kiedy ogląda się film - ponownie kłania się teatralna geneza gdzie takie przeskoki są bardziej naturalne. Dyskusje Freuda z Jungiem może i ciekawe choć moim zdaniem z perspektywy naszej dzisiejszej wiedzy o psychice ludzkiej dość wtórne - na wiele pytań które panowie sobie zadają znamy odpowiedzi i wiemy która teoria zwyciężyła w ich podstawowym sporze. Z resztą dzisiejsi psychologowie choć do Freuda odnoszą się chętnie to jednak podkreślają że mylił się on prawie na każdym kroku- jego intuicje były dobre ale wnioski przesadzone. Nie zachwyciła mnie także epistolarna część filmu- zbyt moim zdaniem statyczna. Co do biednej Sabiny to położyla ona pod psychoanalizę nie mmniejsze fundamenty niż panowie lekarze ale miała nieszczęście być kobietą - stąd historia się z nią brutalnie obeszła. Powiem szczerze że po Cronenbergu spodziewałam się nieco więcej. A film jest moim zdaniem poprawny ale nie porywa

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że podstawowym problemem biografii są uproszczenia i przeskoki czasowe, bo dobry film biograficzny powinien pokazywać tylko wybrane, najciekawsze fragmenty z życia bohaterów. Mnie to nie raziło, może dlatego, że to dla mnie temat nowy, którym wcześniej się nie interesowałem. Być może za drugim razem ten film będzie mnie nudził, ale pierwsze wrażenie jest w moim przypadku pozytywne. Nie żałuję 17 złotych wydanych na bilet do kina :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się to, co napisałeś.
    Myślę, że udało Ci się trafnie i bez pretensji wyłuszczyć dobre elementy tego filmu.
    Widziałem go jakiś czas temu, może więc pozwolisz, że przytoczę tu mały fragment tego, co napisałem wkrótce po moim zetklnięciu się z "Niebezpieczną metodą":


    "Bardzo byłem ciekaw, jak też zostaną przedstawieni na ekranie takie tuzy europejskiego intelektu, jak Carl Gustav Jung i Zygmunt Freud. Pogodziwszy się jednak z tym, że podobnego formatu ludzi nigdy nie da się ogarnąć w kinie dogłębnie i w całej ich pełni, przyjąłem konwencję zaproponowaną przez reżysera i aktorów. Co przyszło o tyle łatwo, że zarówno Cronenberg wykonał bardzo dobrze swoje zadanie adaptacji tych postaci do opowiadanej przez siebie historii, jak i Viggo Mortensen (grający Freuda) oraz Fassbender (występujący w charakterze Junga) wypadli w swych rolach zupełnie przekonywająco. Zwłaszcza Mortensen: to jednak wymagało wielkiej sztuki, by dysponujący tak wielkim naturalnym sex-appealem aktor, odtworzył aseksualnego do szpiku kości Freuda. Fassbender jako Jung też jest jakby wyprany z seksu, ale za to solidny w tym swoim ściśle dopasowanym garniturze bogatego, dobrze ułożonego pana doktora, więc jego zmaganie z własnym popędem odbywa się jakby bardziej na powierzchni burżuazyjnego konwenansu, (definiującego jego publiczną Personę – rolę wziętego lekarza i szanowanego ojca rodziny), niż w jego hormonalnym wnętrzu."

    Więcej przeczytać można tutaj:

    http://wizjalokalna.wordpress.com/2011/10/14/melancholia-michael-chlopiec-na-rowerze-niebezpieczna-metoda/

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki Logosie, obawiałem się, że jako laik w temacie psychoanalizy mogę nie wyłapać tego, co w filmie najważniejsze.
    Ja również przyjąłem konwencję zaproponowaną przez reżysera i aktorów, i dlatego nie znalazłem w filmie żadnej wady. Prawdę mówiąc chętnie obejrzałbym ten film raz jeszcze, bo za pierwszym razem nie udało mi się wszystkiego wyłapać. Przeczytałem ostatnio artykuł w miesięczniku FILM, w którym dwie psycholożki (Ewa Anna Nita i Katarzyna Wasilewska) piszą, że z filmu Cronenberga dowiadujemy się "skąd wzięła się wspólna fascynacja Sabiny i Junga o synu Zygfrydzie oraz w jakich okolicznościach opowiedziała ona swój słynny sen o wyzwoleniu ptaka z klatki, który rzesze analityków interpretują jako chęć Sabiny wyzwolenia się ze związku z Jungiem". Pamiętam, że było w tym filmie coś takiego, ale nie rozumiałem o co chodzi :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cronenberg nawiązał w swoim filmie do psychoanalizy tak, żeby zrozumieli to właśnie laicy (bo przecież laikami, jeśli chodzi o psychoanalizę, są niemal wszyscy widzowie "Niebezpiecznej metody".)

    A co do interpretacji snów?
    Wszystkie wyjaśnienia - zarówno Freuda jak i Junga - to są tylko hipotezy, domysły, spekulacje, a bardzo często - i fantazje. Fascynujące, ale z naukowego punktu widzenia nieweryfikowalne.
    Junga, a zwłaszcza Freuda, uważa się za "ojców" nowoczesnej psychologii (psychiatrii), ale właściwie żaden poważny psycholog czy psychiatra nie bierze dziś ich teorii dosłownie - dużą część nawet, między bajki wkładając.

    Co niczego nie ujmuje filmowi - który jest moim zdaniem bardzo dobry i niezwykle zajmujący.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie widziałam, ale cieszy, że wreszcie pojawia się coś, co nie jest tylko ckliwą papką, ale intelektualną propozycją.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń