Prawo zemsty

Law Abiding Citizen (2009 / 109 minut)
reżyseria: F. Gary Gray
scenariusz: Kurt Wimmer

„Każdy powinien odpowiadać za swoje czyny”. Takie motto przyświeca niemal każdemu thrillerowi lub filmowi sensacyjnemu. Kiedy więc na początku filmu Prawo zemsty widzimy jak mężczyzna jest świadkiem śmierci żony i córki możemy się łatwo domyśleć, że oto jesteśmy świadkami narodzin nowego mściciela, którego celem życia będzie wymierzenie sprawiedliwości oprawcom. A polski tytuł utwierdza nas w tym przekonaniu. W kolejnych scenach poznajemy prokuratora, który decyduje się na ugodę z mordercą i to sprawia, że frustracja i wściekłość narasta coraz bardziej u poszkodowanego mężczyzny. Jednak ten film zaskakuje, nie jest to typowa, przewidywalna opowieść o zemście jakich wiele. Podobnie jak w swoich wczesnych filmach, Desperatki i Negocjator, F. Gary Gray pokazuje desperacką walkę człowieka z systemem, który niszczy uczciwych obywateli.

Film dość jasno przedstawia błędy wymiaru sprawiedliwości. Na początku pokazano, w jaki sposób przepisy prawa mogą doprowadzić do absurdalnej sytuacji, kiedy to morderca unika kary, na którą zasłużył. To wydarzenie stanie się początkiem gry, której zasady będą ustalane przez 10 lat, by potem rozstawić pionki i rozpocząć działania mające doprowadzić do unicestwienia przeciwnika. A przeciwnikiem jest cały system wraz z licznymi pracownikami, którzy ustalają i przestrzegają określonych przepisów, a liczne niejasności i luki w tych przepisach pozwalają przestępcom uniknąć kary. Sposób, w jaki główny bohater próbuje naprawić świat nie jest na pewno skuteczny i zamiast oczekiwanych rezultatów przynosi tylko śmierć i zniszczenie, ale to tylko jeszcze bardziej podkreśla, że prawo zemsty jest w większym stopniu bezsensowne niż system norm prawnych, mający zapewnić bezpieczeństwo, a okazujący się niesprawny, niekompletny, nie do końca uczciwy.

Dynamiczny, wciągający i pełen akcji dramat sensacyjny o tym, jak jedno tragiczne wydarzenie może zmienić uczciwego człowieka w szalonego, bezlitosnego i pozbawionego uczuć zabójcę. Tu chodzi już nie o zemstę, ale o naprawienie wadliwej instytucji, która nieskutecznie broni praw przykładnych obywateli. Jeden człowiek, obmyślając strategię i realizując ten plan z bezgranicznym okrucieństwem, daje krwawą lekcję tym pracownikom, którzy powinni stać na straży prawa i porządku. Aby tę lekcję zapamiętali łamie zasady przyzwoitości, nie oszczędzając nawet niewinnych ludzi. Reżyser filmu wraz ze scenarzystą doskonale zatuszowali granicę między dobrem a złem. Dzięki temu widz nie ma pewności, komu powinien kibicować. Czy mścicielowi, który oprócz bystrego umysłu i przenikliwości posiada też psychopatyczne skłonności? Czy prokuratorowi, który działa zgodnie z prawem, ale niezgodnie z własnym sumieniem - dla którego praca i kariera są ważniejsze niż sprawiedliwość, a nawet niż własna rodzina?

Film F. Gary'ego Graya to całkiem niezłe kino sensacyjne, które oprócz wielu zalet posiada też wady typowe dla tego gatunku. Aktorskie kreacje Gerarda Butlera i Jamie'go Foxxa nie zachwycają, są standardowe i tych aktorów stać na więcej. W obsadzie można też wypatrzyć popularną ostatnio Violę Davis w roli twardej i zdecydowanej pani burmistrz. Chociaż scenariusz ma ambicje wyjścia poza schemat w stronę moralitetu, to postacie, szczególnie w końcówce, tracą wiarygodność. Próby zaskoczenia widzów, przez długi czas skuteczne, w końcowych partiach filmu rażą brakiem logiki. Wartka akcja, nieprzewidziane sytuacje, cienka granica pomiędzy dobrem i złem, okrutna przemoc i niezłe dialogi, szczególnie między dwójką głównych bohaterów to atuty, które kolidują tu z nieprzemyślanymi pomysłami scenarzysty i reżysera, zbliżającymi ten film w stronę bezmyślnej krwawej jatki. Jednak Prawo zemsty w ogólnym rozrachunku okazuje się zaskakująco świeżą produkcją dostarczającą widzom mocnych wrażeń.

7 komentarze:

  1. Film miał ogromny potencjał, jeżeli patrzymy na postawioną przez Ciebie tezę przewodnią. Zemsta, jej motywy, celowość.

    Z początku trzymałam stronę mściciela (kto by nie trzymał po czymś takim), ale im bliżej finału tym coraz bardziej nie wiedziałam gdzie ulokować swoje emocje - bo tak naprawdę po żadnej stronie nie chce się opowiedzieć.

    Szkoda, że od połowy to co dobre w filmie zupełnie się rozmywa. Pomijam fakt, że Foxx mnie tradycyjnie wkurza, ale przyznaję Ci rację, że rewelacyjnych kreacji aktorskich tam nie ma.

    Zastanawiam się czy jest sens oglądania "Kaznodziei z karabinem".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również na początku trzymałem stronę mściciela, ale potem było już trudniej zdecydować, kto powinien wyjść zwycięsko z tego starcia.
    Nie słyszałem wcześniej o tym "Kaznodziei z karabinem", ale właśnie się dowiedziałem, że to kolejny akcyjniak z Butlerem. Czy jest sens oglądać? Na pewno znajdzie się kilka powodów, dla których warto obejrzeć ten film :) Tak jak warto obejrzeć "Prawo zemsty" mimo kilku słabych punktów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z tych filmów, który po przekroczeniu połowy zaczyna zjadać własny ogon. To co podoba sie na początku z każdą minutą staje się coraz bardziej rozdmuchane i przestaje być wiarygodne.
    Ale kłócić się nie będę, obraz jak wiele innych z tego gatunku można zobaczyć.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam recenzję tego filmu na www.film.org.pl i diametralnie się różnią, dlatego dopytam
    [cytat tamtej] "Więc tak: Butler jest kolejnym filmowym mordercą, który przez swoje działania chce zmieniać ludzką mentalność i naprawiać błędy rządzących. W "Law Abiding Citizen" bierze on na warsztat amerykański system sprawiedliwości, wskazując na jego ułomność i bezduszność. Stop! Co to za słowo, które pojawiło się w głębi mojej czaszki i przeszło na koniec języka? Myśl przewodnia? Przesłanie? Nie, tylko nie to! Film może przez to nie wcisnąć gazu do dechy i nie przekroczyć magicznej granicy "...że aż dobry" zostając w miejscu "tak zły... że brak słów". Całe szczęście ktoś za kamerą w miarę szybko się opamiętuje i umieszcza na taśmie filmowej kilka scen przesyconych soczyście B-klasowymi dialogami, w których grany przez Butlera bohater zapowiada wydarzenia na miarę Apokalipsy, uśmiechając się szyderczo po każdym zakończonym zdaniu."

    to jak w końcu jest z tym filmem, to kino z mocnym przesłaniem czy typowy męski "obijacz buźki", bo jeśli Butler choć po części zachowuje się przed kamerą jak w "Machine Gun Preacher" [który wyłączyłam po 35min] to ja dziękuje ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie widziałem "Machine Gun Preacher", ale Butler zachowuje się w nim na pewno inaczej :) W "Law Abiding Citizen" przez długi czas siedzi w więzieniu, a więc nie biega z karabinem maszynowym, tylko prowadzi pewnego rodzaju grę z prokuratorem. Dla mnie ten film to coś więcej niż B-klasowy "obijacz buźki". Moim zdaniem to najlepszy film F. Gary'ego Graya, chociażby dlatego, że przesłanie jest w nim lepiej zarysowane niż w innych jego filmach, takich jak "Desperatki" czy "Negocjator". Najlepiej obejrzeć samemu, by się przekonać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przesłanie w tym filmie jest raczej zatarte akcją. Fakt mordobicia tam wiele nie ma, jednak im bliżej końca tym więcej absurdów. Moim zdaniem w tym kinie zdecydowanie brakuje jakiegoś zastopowania. Strach pomyśleć co by się stało gdyby trwał 4 godziny - bomba jądrowa? Przyjemna sensacja zrobiona ze smakiem, jednak raczej bez szału.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeden z najlepszych thrillerów jakie widziałam...

    OdpowiedzUsuń