Jankes w Teksasie, czyli o filmie „Twarzą w twarz”

Faccia a faccia (1967 / 112 minut)
reżyseria: Sergio Sollima
scenariusz: Sergio Donati, Sergio Sollima

Kino wojenne lub historyczne nie ma zbyt wielu mistrzów, którzy specjalizowaliby się w tych konkretnych gatunkach, bo ich specyfika, monumentalizm i epickość sprawiają, że reżyserzy nie chcą już do tego wracać i wolą nakręcić coś skromniejszego. Inaczej jest z westernami, bo klimat Dzikiego Zachodu bardziej wciąga nie tylko widzów lecz także twórców filmowych. Tak przynajmniej było dawniej - gdy ktoś nakręcił western nie mógł się powstrzymać przed realizacją kolejnego, a potem jeszcze następnego. Dlatego reżyserów specjalizujących się w tym gatunku było mnóstwo, szczególnie w latach 50-tych i 60-tych. Jednym z mniej znanych, ale zasługujących na uwagę jest Sergio Sollima, który w drugiej połowie lat 60-tych nakręcił trzy spag-westy z Tomasem Milianem na pierwszym planie.

Twarzą w twarz to kino z wyższej półki łączące w sobie elementy pełnego akcji filmu rozrywkowego z kinem edukacyjnym i społecznym. Znane ze szkoły przedmioty takie jak geografia i historia mają tu spore znaczenie, bo na każdego człowieka duży wpływ ma to, w jakim miejscu się znajduje i w jakich czasach żyje. Ważne jest także to, kogo się spotka na swojej drodze, bo człowiek też czasem potrafi naprowadzić drugą osobę na właściwą lub niewłaściwą drogę. Od tego, w jakim otoczeniu człowiek się znajduje może zależeć jego przyszłość. Nawet osoba wykształcona i inteligentna może zgubić się w zupełnie obcym regionie i łatwo ulec złym wpływom i zasadom.

Brett Fletcher jest właśnie takim wykształconym dżentelmenem, profesorem i wykładowcą historii, który wyjeżdża z wielkiego miasta na północno-wschodnim wybrzeżu do Teksasu, znajdującego się nad Zatoką Meksykańską, by z dala od wielkomiejskiego zgiełku i zatłoczonych ulic odnaleźć spokój i ciszę. Ale dość szybko uroki Zachodu dają mu się we znaki - zostaje zakładnikiem groźnego bandyty Beau Benneta. Poszukiwany przestępca reaktywuje wkrótce swoją bandę i wznawia działalność dokonując napadów rabunkowych. W filmie oprócz podziału na Wschód-Zachód widoczny jest także podział na Północ-Południe. Na Wschodzie jest więcej szkół i więcej ludzi wykształconych, na Zachodzie panoszy się przemoc i agresja, a banki, dyliżanse i kolej często stają się celem zuchwałych napadów. Północ jest bardziej cywilizowana i postępowa, natomiast Południowcy są zacofani i popierają niewolnictwo.


Ważnym motywem filmu jest transformacja dwóch głównych bohaterów, która wypadła wiarygodnie dzięki rewelacyjnym aktorom. Gian Maria Volonté, zaangażowany lewicowiec i przede wszystkim kapitalny aktor, zagrał inteligenta z Nowej Anglii, którego coraz bardziej fascynuje Zachód i żywot człowieka wyjętego spod prawa. Pochodzący z inteligencji kubańskiej Tomas Milian wcielił się zaś w herszta bandy, który zaczyna wątpić w sens zabijania dla garści dolarów. Dwa świetnie wykreowane charaktery, których zróżnicowane postawy mogą służyć do analiz i interpretacji. Można się domyślać, że w finale staną twarzą w twarz jako dwaj zupełnie inni ludzie, których odmieniła dzika teksańska przestrzeń i ludzie, których spotkali na swojej drodze.

Ceniony kompozytor Ennio Morricone po zaskakującym sukcesie filmów Sergia Leone, do których przygotował nowatorską muzykę, stał się artystą rozchwytywanym przez licznych reżyserów, szczególnie przez twórców westernów. Zdarzało mu się pisać muzykę nawet do 15-20 filmów rocznie i starał się zawsze trzymać wysoki poziom. W recenzowanym westernie instrumenty pod batutą innego świetnego kompozytora Bruna Nicolaia wygrywają przyjemną dla ucha melodię, której autorem jest niezawodny Ennio. Muzyka idealnie komponuje się z obrazem, świetnie brzmi i buduje odpowiedni nastrój.

Ten włosko-hiszpański western doskonale łączy ambicje z rozrywką oraz filozoficzną rozprawkę o przemocy z dynamiczną i szaleńczą jazdą po Dzikim Zachodzie. Dobre sceny akcji, ciekawe zagrania scenarzystów, niebanalna charakterystyka i rozwój postaci, pamiętny finał na pustyni to tylko niektóre atuty filmu, bo takie dodatki jak aktorstwo, muzyka, dialogi i krajobrazy również pełnią niemałą rolę w tym zrobionym przez Włochów spektaklu. Tym widzom, którzy chcą stanąć twarzą w twarz z pełnokrwistymi, wzbudzającymi respekt bohaterami, film Sergia Sollimy powinien przypaść do gustu. Spokojnie można go postawić na półce obok najwybitniejszych pozycji gatunku, bo to produkcja niebanalna, ponadprzeciętna, wciągająca i mistrzowsko zrealizowana.

6 komentarze:

  1. Osławiony kompozytor...
    http://portalwiedzy.onet.pl/140980,,,,oslawiony,haslo.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za zwrócenie uwagi. Oczywiście masz rację, w filmie Hitchcocka "Osławiona" także chodziło o osobę cieszącą się złą sławą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spaghetti western moralnego niepokoju, historia osobliwego syndromu sztokholmskiego, zakończonego swoistym podwójnym awatarem.
    Film zasługujący na bez porównania większe uznanie, odważny w stawianiu niewygodnych tez, które zwykło się raczej zamiatac pod dywan. Totalna rola GMV, który jeszcze w tym samym roku zabłyśnie w ,, Quien Sabe?'', by niestety pożegnac się ze spaghetti westernem na zawsze.
    Następny rok naznaczony będzie komercyjnymi porażkami ambitnych, nie stroniących od ważkich treści spag westów - z powodu fatalnej polityki dystrybutorów ,, Il Grande Silenzio'' zaliczy box-officeową glebę, a opus magnum Sergia Leone, mimo zachwytów krytyki, nawet w małym stopniu nie zdyskontuje komercyjnego sukcesu ,,TGTBTU''.
    Największym wzięciem coraz bardziej cieszyc się będą S.W. komediowe i parodystyczne, kolejny spag west Sollimy , utrzymany w lekkim, niezobowiązującym tonie ,, Run Man Run'' wychodzi na przeciw zmianom oczekiwań publiczności.
    PS. W spaghetti westernach bardzo rzadko pojawiają się historyczne postaci z epoki Far Westu. ,, Face to Face'' należy do wyjątków - jednym z głównych bohaterów jest słynny agent Pinkertona Charlie Siringo, grany przez Williama Bergera .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GM Volonte najwidoczniej się bał, że zostanie zaszufladkowany jako aktor jednego gatunku, wolał występować w ambitniejszych produkcjach u cenionych reżyserów (np. Elio Petri, Francesco Rosi). Zaskakujące, że "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" nie odniosło spodziewanego sukcesu, wydawało mi się, że takie nazwiska jak Henry Fonda i Claudia Cardinale są w stanie przyciągnąć miliony widzów do kin. Spag westy komediowe, które widziałem z reguły mnie rozczarowywały (np. "Trinta" i "Nessuno" z T. Hillem), dlatego z obejrzeniem "Run Man Run" na razie się wstrzymałem, ale kiedyś na pewno dokończę "trylogię" Sollimy.

      Usuń
  4. To nie jest taki zły film, zawiera tylko parę komediowych wstawek, można spoko obejrzec, tyle że to już zupełnie inny poziom, niż dwa poprzednie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podejrzewam, że GMV się z gatunku wymiksował, bo po prostu w tym czasie nie zaproponowano mu tak ciekawych ról, jak Fletcher, Chuncho czy Indio, a przede wszystkim końcówka dekady 60-tych to był czas barykad i ostrej radykalizacji poglądów. Towarzysz Volonte oddał się bez reszty walce ze zgniłym kapitalizmem na celuloidowym froncie, grając głównie w zaangażowanych produkcjach ultra-lewackich agitatorów z kamerami , jak Bellochio, Goddard , czy ci, których wymieniłeś. Na pewno bardzo nie chciał byc kojarzony z czymkolwiek, co pachnie komercją.
    Zagrał wtedy absolutnie genialną rolę w ,, Śledztwie w Sprawie Obywatela Poza Wszelkim Podejrzeniem'' Elio Petriego ( 1970 ), świetnie wypadł też w arcydziele J.P. Melville'a ,, W Kręgu Zła'' (1971) u boku Alaina Delona i Yves'a Montand.

    OdpowiedzUsuń