Róża

Róża (2011 / 90 minut)
reżyseria: Wojciech Smarzowski
scenariusz: Michał Szczerbic

Niechęć do współczesnego kina polskiego spowodowała, że filmy najpopularniejszego obecnie polskiego reżysera zaliczałem z opóźnieniem. Gdy na ekrany wchodził Dom zły ja oglądałem Wesele, gdy krytycy zachwycali się Różą ja poznawałem Dom zły, a gdy fani kina polskiego oglądali w kinach Drogówkę ja w domowym zaciszu zapoznawałem się z Różą. I choć twórca tych filmów Wojtek Smarzowski ma już 50 lat to dopiero od niespełna dekady pokazuje swój kunszt w demaskatorskich filmach o złu, które zadomowiło się w Polsce. Reżyser osiągnął rangę najwybitniejszego polskiego filmowca nowego wieku, co nie powinno dziwić ze względu na niezbyt wysoki poziom polskiej kinematografii. Doceniane są wszelkie próby wyjścia poza schemat, a filmy Wojtka mimo obecnego w nich picia wódy i używania wulgaryzmów są powiewem świeżości w polskim kinie.

O tym, że filmy Smarzowskiego cechują się oryginalnością i mistrzostwem można wywnioskować przede wszystkim z listy nagród, jakie przypadły temu twórcy (Orły, Złote Lwy i inne), bo aby zauważyć w jego filmach mistrzowską reżyserię i wybitny scenariusz to trzeba mocno wytężyć wzrok albo założyć specjalne okulary. Wesele to jak na debiut dojrzałe kino, w którym reżyser w groteskowej formie przedstawił polskie społeczeństwo złożone z pijaków, głupców i hipokrytów, natomiast Dom zły to mimo pozorów realizmu przerysowany i zakłamany obraz polskiej wsi w czasach PRLu. Trzeci kinowy film Wojtka zatytułowany Róża to mimo typowych dla reżysera manieryzmów bardzo poruszający i prowokujący do przemyśleń melodramat rozgrywający się w końcowej fazie II wojny światowej, gdy Niemcy nie stanowili już władzy okupacyjnej w Polsce.

Aby zrozumieć ówczesną sytuację oraz motywacje i czyny postaci należy cofnąć się do wieku XIX, kiedy to mieszkańcy Mazur zostali poddani silnej germanizacji. To spowodowało, że z upływem lat trudno było ich odróżnić od Niemców. Gdy więc hitlerowcy przegrali wojnę Mazurzy stali się ofiarami prześladowań zarówno Polaków jak i Rosjan. Są różne rodzaje prześladowań - rabowanie, nękanie, bicie, upokarzanie, podkładanie ognia, rzucanie kamieniami w okna, ale Smarzowski upodobał sobie gwałty, o innych zbrodniach mówiąc niewiele. Sceny gwałtów filmuje w krótkich ujęciach, stosując szybkie cięcia, więc da się to oglądać bez większego bólu. Ale i tak film wywołuje silne emocje, wstrząsa odbiorcą i każe się zastanowić nad tym, czy wojna w jakiś sposób zmieniła ludzi. Czy ponad 60 lat od zakończenia tamtej kampanii ludzie stali się mądrzejsi?


Nie wspomniałem jeszcze o fabule i występujących w filmie postaciach, więc teraz napiszę kilka słów o czym właściwie (i o kim) opowiada ten film. Głównym bohaterem jest Tadeusz, polski żołnierz, który widział gwałt i morderstwo dokonane na jego żonie. Zgorzkniały i zmęczony nie ma dokąd wracać po zakończeniu działań zbrojnych, gdyż stracił swój dom i swoich bliskich. Trafia do posiadłości Róży z Mazur, wdowy po niemieckim oficerze. Szlachetny i waleczny jak John Wayne Tadeusz pomoże kobiecie w walce z systemem jaki wytworzył się po wyzwoleniu ziem polskich. Rosjanie jako sojusznicy i przyjaciele Polaków mogli się czuć w kraju nad Wisłą jak u siebie w domu i korzystali z tego przywileju, gwałcąc tutejsze kobiety, rabując gospodarstwa oraz na wiele innych sposobów nadużywając gościnności. Tadeusz najpierw rozminowuje tutejsze pola, a jakiś czas potem z determinacją i wściekłością wypisaną na twarzy bierze siekierę, by zarżnąć jednego z ruskich bandytów, nękających Różę. Jednym z powodów, dla których się tak angażuje i naraża jest miłość, a jak wiadomo miłość bywa ślepa.

Na ekranie nie ma napisów wyjaśniających kiedy i gdzie rozgrywa się akcja filmu. Tak więc miejsce i czas wydarzeń nie są jakoś szczególnie ważne, bo przemoc i gwałty nie są wyłącznie domeną II wojny światowej. Opowieść o dramatycznych losach Tadeusza i Róży równie dobrze mogłaby się rozgrywać na Dzikim Zachodzie pod koniec wojny secesyjnej. Smarzowski nie próbuje się bawić w historyka i nie opowiada wydarzeń, które można odnaleźć w podręczniku do historii. Jego film to uniwersalna opowieść, w której przedstawiono zarówno jasną jak i ciemną stronę ludzkiej osobowości. Nie brakuje tu spokojnych, lirycznych fragmentów, które reżyser potrafi bez żadnych subtelności przerwać, by pokazać drugą stronę medalu, na której są rysy, brud i plamy.


Omawiając ten film trudno nie wspomnieć o wyśmienitej grze aktorskiej. Marcin Dorociński swoją osobowością uwiarygadnia nieskazitelną postać polskiego żołnierza, zakochanego lecz rozczarowanego ludzkim okrucieństwem i nikczemnością. Scenarzysta Michał Szczerbic (pamiętny z cieszącego się złą sławą Wiedźmina) daje Tadeuszowi wiele powodów do płaczu, bo jakby mało miał problemów z prześladowcami to jeszcze dochodzi do tego ciężka choroba jego ukochanej. Agata Kulesza w tytułowej roli także daje popis wysokiej klasy aktorstwa. Od stopniowo narastającej nadziei, że znalazła oparcie i miłość do szybko nasilającej się rozpaczy i przekonania, że zamiast szczęścia spotka tylko śmierć. To postać, którą trudno polubić - wielokrotnie zhańbionej Róży można albo współczuć albo życzyć jej śmierci, która w takiej sytuacji może być tylko wybawieniem. Zarówno Kulesza jak i Dorociński przekonująco i bez fałszu odegrali swoje role, przyczyniając się w dużej mierze do artystycznego sukcesu filmu.

Róża to interesujący przykład kina ekstremalnego, nastawionego na szokowanie i wywoływanie emocji, ale co zaskakujące, bohaterowie nie nadużywają tu alkoholu ani przekleństw. Film odsłania przed widzami grzechy i ułomności jakimi przepełniony jest człowiek, który na wojnie przekonał się, że przemoc to jedyny sposób na osiągnięcie pełnej satysfakcji. Ale na przykładzie Tadeusza reżyser pokazuje, że mimo bolesnych przeżyć można zachować człowieczeństwo, a przemoc tak jak w westernach może służyć dobru i sprawiedliwości. Smarzowski ma jednak skłonność do wypełniania ekranu niepotrzebnymi scenami i w Róży przedstawia np. sekwencje ginekologiczne lub też absurdalną scenę, w której ułożone w rządku kobiety są gwałcone jednocześnie - nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Róża nie jest osiągnięciem wybitnym, ale co najwyżej bardzo dobrym, nie pozbawionym drobnych mankamentów dramatem łączącym miłosną opowieść z wojenno-historycznym tłem. Film o tym, że życie jest polem minowym, gdzie jeden zły ruch spowoduje śmierć, a także o tym, że nawet najpiękniejsze kwiaty (takie jak róże) w końcu więdną i umierają.

21 komentarze:

  1. W sumie odebrałem Różę dość podobnie. Na pewno nie jako arcydzieło. Inna jednak sprawa, że to film z rodzaju tych, które naprawdę ciężko ocenić, czy podporządkować. To zwyczajnie trzeba obejrzeć, a potem zmierzyć się na swój sposób z tymi obrazami, z opowiadaną historią.

    Może film nie wstrząsa totalnie, a przynajmniej nie aż tak, jak się spodziewałem słuchając opinii. Ale nie pozostawia też obojętnym, a to ważne. Co do tych absurdalnych scen, to właśnie mam wrażenie, że czasem Smarzowski próbuje wstrząsnąć widzem aż na siłę. Tak jakby tylko to było jego zamierzeniem. Nie zawsze to wychodzi, nie na każdego to zadziała.

    Ale aktorstwo naprawdę świetne, tu pełna zgoda. Dorocińskiego bardzo sobie cenię, mam nawet wrażenie, że on się w tym kraju marnuje. Bo nawet jeśli raz, dwa razy na rok zdarza mu się zagrać u dobrego twórcy dobrą rolę, to niestety grywa też (a raczej grywał, bo teraz nieco się to zmienia) w totalnych ochłapach, które teraz ciągną się za jego nazwiskiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo film mi się podobał, odczucia mam podobne szczególnie te dotyczące niepotrzebnych scen, ale mam wrażenie, że Smarzowski lubi sobie wrzucić coś takiego chyba tylko po to żeby zaszokować. Mnie bardziej szokują niedomówienia. W każdym razie aktorstwo jest tu na najwyższym poziomie a związek Tadeusza i Róży naprawdę mnie wzruszył. Muszę wrócić do tego filmu koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jeszcze nie dorosłem to oglądnięcia tego polskiego filmu. Dom Zły już za to oglądałem i poza zakończeniem i pewnym klimatem miał mi nie wiele do zaoferowania. Różę oglądne kiedyś bardzo chętnie, ale póki co nie śpieszy mi się do tego.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Im więcej czytam pochlebnych bałwochwalczych recenzji na temat filmów Wojtka S. tym bardziej mnie zdumiewa ludzka ślepota i podatność na manipulację. Twoja opinia na szczęście do takich nie należy.
    Czego brak Smarzowskiemu - subtelności i głębszej refleksji.
    Scena gwałtu zbiorowego, kiedy kobiety leżą rządkiem, a zaraz po niej następuje bezpośrednie przejście do sceny do rżnięcia piłą w gospodarstwie na Mazurach - doprawdy specyficzne męskie poczucie humoru. Albo wycie Róży z bólu z powodu choroby ginekologicznej- czy tak wrażliwy mężczyzna pokazuje cierpienie kobiety?
    Film jest tylko i wyłącznie jednostronnym przedstawieniem ludzkiego zezwierzęcenia, bez żadnych humanitarnych przesłąnek. O wiele lepszy jest film "Kobieta w Berlinie", gdzie z ust jednego z Rosjan pada stwierdzenie - "jesteśmy ponad cztery lata na wojnie poza domem" (w domyśle - wiadomo co to znaczy). To nie jest usprawiedliwienie żadnych czynów, ale może trochę zmieniać optykę spojrzenia na sprawę, i na szukanie prawdziwych winnych.
    A zresztą, jeśli chcesz znać moje zdanie o "dziele" Róża, możesz poznać je u mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoją recenzję czytałem, zaproponowany przez Ciebie tytuł „Wielkie rżnięcie na Mazurach” pasowałby bardziej do tego filmu niż kojarzący się z subtelnością tytuł "Róża" :)
    Spodziewałem się komentarzy w stylu "Jak ktoś śmie krytykować Smarzowskiego", a widzę jednak trzy opinie podobne do mojej. Chociaż nie zgodziłbym się co do tej jednostronności - o "Domu złym" mógłbym powiedzieć, że jest "jednostronnym przedstawieniem ludzkiego zezwierzęcenia", ale w "Róży" obecny jest bohater w stu procentach pozytywny i nieskazitelny. I mimo że mam zastrzeżenia co do niektórych pomysłów to jednak "Róża" ma u mnie wysoką ocenę i uważam, że jest to najlepszy film Smarzowskiego (z tych trzech, które widziałem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz: :" jest jednostronnym przedstawieniem ludzkiego zezwierzęcenia", ale w "Róży" obecny jest bohater w stu procentach pozytywny i nieskazitelny.
      No właśnie, Smarzowski ma to do siebie, że rysuje bohaterów czarnobiałymi farbami, a życie ani ludzie tacy nie są. Zezwierzęceni Rosjanie, przebywający od 4 lat na wojnie, a naprzeciw nich jak piszesz "bohater w 100% pozytywny", Znasz takich świętych?
      Smarzowski potrafi, robi to celowo, w każdym filmie, wywoływać tylko jednoznaczne proste uczucia i emocje - nienawiść, obrzydzenie, potępienie, obśmianie - jego filmy nie poddają w wątpliowść, nie zadają pytań, dlaczego?
      Jest taki reżyser, rosyjski, Bałabanow się nazywa, podejrzewam, że być może Smarzowski stara się go (jakże nieudolnie) naśladować. Jednak jego filmy, Bałabanowa, mimo całego okrucieństwa życia jakie ukazują, wnoszą jakieś wątpliwości, szukają odpowiedzi, kim jest człowiek, dlaczego utracił człowieczeństwo, dlaczego świat jest taki zły? Czy Bóg ma coś z tym wspólnego itd.

      Smarzowski wydaje tylko osąd, i to taki na jaki czeka publika.
      Mam wrażenie, że ten reżyser przed każdym filmem, zadaje sobie pytanie, kogo nienawidzą, kim gardzą Polacy? Wieśniaków! - Ok. robię "Wesele". Obśmianie chłopków zawsze był wdzięcznym tematem. I nie trzeba się starać by to uzasadnić. Wieśniak jest śmieszny bo jest, tym bardziej dla kogoś, kto się z tej grupy wywodzi i stara się o tym usilnie zapomnieć,
      Drugi film. Kolejne pytanie - kogo, lub czego nienawidzą rodacy? Ano, PRL-u. Dawaj robimy "Dom zły".
      Trzeci film -"chamów" Rosjan. bo Polak to pan szlachta, rzecz jasna. :)
      Czwarty - Policjantów!!!, na dodatek z drogówki (te j..e radary) - super.
      Piąty - no to może alkoholicy. Oj, ryzykowne przedsięwzięcie, w niektórych kręgach ta grupa cieszy się charyzmą, można będzie komuś podpaśc.
      Szósty - może księża? Zobaczymy czy starczy mu odwagi.

      Fakt wychodzą mu te filmy całkiem zgrabnie, może dlatego, że mnóstwo w nich uproszczeń i ludzie nie muszą ogladając jego filmy za dużo myśleć, (dobry Polak - to akowiec walczący w powstaniu, po wojnie, cierpiący w komunistycznych kazamatach, Rosjanin zaś to dzikie zwierzę; zły Polak to alowiec i komunista, śmieszny Polak to wieśniak, policjant to pies itd.) ale mnie to nie wystarcza.

      Dobra kończę, pozdrawiam. :) I nie mam do ciebie pretensji, że lubisz Różę. Ja ją lubię jako kobietę, i nigdy bym nie powiedziała, jak Simply poniżej - będący wielbicielem filmu, że "była ruchana non stop w pizdę". Naprawdę nie mogę wyjść z podziwu, jak ktoś, kogo przejęły losy tej kobiety może używać takich zwrotów.

      Z podobnego tematu - wojna i cierpienie kobiet, jeśli ktoś naprawdę jest tym tematem zainteresowany, bez podniecania się gwałtami jako takimi, jest polski film "Jak być kochaną", "Grbavica" albo "Życie ukryte w słowach", "Wybawca".

      Usuń
    2. To nie chamstwo z mojej strony, tylko emfaza. Bo właśnie coś dokładnie takiego widzimy na ekranie - ni mniej, ni więcej. I taki właśnie rodzaj seksu jest doświadczeniem bohaterki.
      Nie podoba się ? Bo to się nie ma podobac.

      Usuń
  6. Jak śmiesz krytykować Smarzowskiego?! [spełniając życzenie] A wracając do tematu. Smarzowskie w żadnym dotychczasowym filmie nie był subtelny/wrażliwy i nie wiem dlaczego w takim razie robimy mu z tego zarzut. Ma specyficzne - czasem zbyt 'męskie' podejście do tematu i to się sprawdza. Polacy lubią otwartych i dosadnych reżyserów [dla przykładu Pasikowski] stąd zapewne sukces. A Róża cóż, temat gwałtu pokazy z punktu widzenia faceta może razić [scena gwałt/piła], choć dla mnie to był film nie tyle o gwałtach co o ogólnej beznadziei wojny, w której gwałt to tylko pewna część ogólnej całości. Były lepsze filmy o tej tematyce, chociażby wspomniana Kobieta w Berlinie. Ale nie uważam, żeby Smarzowski szokował w Róży bardziej niż Farberbock. Nie usuwałabym sceny 'gwałtu w rządku', dzisiaj panuje moda na dosadność i ta scena się w nią wpisuje. Nie wiem czy oglądałeś ostatni film Jolie o bośniackich kobietach - ten film dopiero próbował szokować na siłę...

    OdpowiedzUsuń
  7. ,, Dom Zły'' jest lepszym filmem, niż ,, Róża'......
    @ Ania : z całym szacunkiem, ale nie pierdziel o jakiejś modzie na dosadnośc - tak wtedy było - ruscy szli na Berlin, gwałcili przemysłowo, czasu nie było ! To jest totalnie realistyczna scena.
    To pozwala zrozumiec całą tę pojebaną stronę wojny - dupczenie przemysłowe , i dawaj wpierjod.
    Babka@
    Jak kogoś ruchają non stop,zwłaszca w sponiewieraną ( pizdę ) to ten ktoś krzyczy... i zdycha z bólu. Zdegenerowani ludzie nie mają oporów przed czymś takim. Samotna kobieta ad. 45-6 nie ma nic do gadania. I raczej niewiele ms do milczenia, że tak cynicznie zakończę. Wypierdol kobieto do kosza ,, Armię Konną'' Izaaka Babla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Simply, cudownie, wyczuwam lekkie podniecenie, właśnie na takie reakcje liczył Smarzowski. Bym powiedziała, że nawet przerosłeś MISTRZA! Który zna jedną prawdę, że nie ma to jak pokazać Polakom Ruskich ch... to się zawsze i na pewno rodakom Polakom spodoba. Co też uczynił i się nie zawiódł. Życzę wielkich duchowych doznań przy następnych filmach Mistrza.

      Usuń
  8. @ Babka
    Przecież to nie miał byc Antoni Czechow, tylko hardkorowy darwinizm społeczny. Przy takim ujęciu nie ma miejsca na subtelności, jeśli tęsknisz za obrazem zła o twarzy Mikołaja Stawrogina, to szukaj gdzie indziej. To jest - zamierzenie - film o bandzie Kałmuków . Trochę tak , jakbyś psioczyła na ,, Deliverance'', że rednecki z Apallachów są nie dośc faulknerowskie :D
    W ,, Róży'', to , co szlachetne, nie zostało ani przez moment sprofanowane, czy wypaczone, tylko unicestwione fizycznie. To diametralna różnica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dorabiaj sobie szlachetnej ideologii do swego chamstwa. Pisząc w ten sposób nie odstajesz od gwałcicieli wojennych. Jeśli nie widziesz różnicy między bandą znudzonych rednecków, a Rosjanami będącymi kilka lat na froncie, to gratuluję. Tak jak pisałam, nic nie usprawiedliwia, ale na pewno wśród nich nie byli sami prostacy i zwierzęta, jak byś to chciał to widzieć. Oczywiście domyślamy się, gdyby to Tadeuszowi, romatycznemu Polakowi, wybrańcowi narodów, przyszłó kilka lat walczyć w obcych państwach o wolność, myłby się co wieczór, prefumował i słał róże do stóp każdej napotkanej kobiety. Nie mam nic przeciwko mocnym i dosadnym scenom, bo wojna jest okrutna, sprzeciwiam się utrwalaniu stereotypów i żerowaniu na najniższych instynktach widowni, które uprawia Smarzowski.
      KOńczę naszą gorącą dyskusję,pa pa.

      Usuń
    2. ,,Jeśli nie widziesz różnicy między bandą znudzonych rednecków, a Rosjanami będącymi kilka lat na froncie, to gratuluję.'' - ano nie widzę. W obu filmach, jedni i drudzy , korzystając z przewagi siłowej terroryzują i gwałcą.
      A Ty właśnie podjęłaś żałosną próbę usprawiedliwienia tej zdegenerowanej części Rosjan.
      ,,.. na pewno nie byli wśród nich sami prostacy i zwierzęta, jak byś to chciał widziec...'' - Daruj sobie spekulacje, co ja bym twoim zdaniem chciał widziec, OK?
      Akurat w tym filmie pojawia się ludzki i niezdeprawowany Rosjanin - lekarz. Pośród gwałcicieli cały czas prym wiedzie jeden konkretny koleś, podoficer grany przez Eryka Lubosa. A zatem nie wszyscy Rosjanie są tu tacy sami, co Ci najwyrażniej umknęło.
      ,,... Oczywiście , gdyby to Tadeuszowi, bla bla bla...'' - wojna nie każedgo demoralizuje w takim samym stopniu. Czy Anglicy, Amerykanie, Polacy, Kanadyjczycy i Francuzi gwałcili i rabowali w wyzwalanej Francji, czy Włoszech ?
      Czy dokonywali masakr na ludności cywilnej i gwałcili na niewyobrażalną skalę w podbitych Niemczech ? A wiesz, dlaczego nie ?
      Tadeusz, to nie jest żaden święty, tylko zwyczajny gośc, który chce zbudowac sobie własne, normalne życie. On nie poświęca się za miliony, nie umiera na krzyżu, nie zbawia świata - działa w skali własnej prywatności. Tak samo, jak ci repatrianci spod Lwowa, rózni ich tylko to, że on jest silniejszy, bardziej zaradny i doświadczony. On tylko walczy o swoje, to też Ci nie pasuje do układanki?
      ,, ... nie dorabiaj sobie szlachetnej ideologii do swego chamstwa ...'' - ubrałem w słowa to - co i jak pokazuje film, gdzie tu widzisz ideologię. Do hipokryzji, stonniczości, klapek na oczach, bezmślności i historycznej niewiedzy dodajesz pojęciowy bełkot.
      ,,... pisząc w ten sposób nie odstajesz od gwałcicieli wojennych...'' - Dobre ! Wiesz co ? Załatw sobie Wodza Szczotę, niech Cię przydusi poduszką i wyrwie hydrant. Bo lobotomię już masz.
      Adios



      Usuń
  9. @ Ania
    Przepraszam za nieuzasadnioną gruboskurnośc.

    OdpowiedzUsuń
  10. A mógłbyś uzasadnić, dlaczego "Dom zły" jest lepszym filmem od "Róży"? Dla mnie to nie jest takie oczywiste :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są oczywiście dwa zdecydowanie różne filmy. ,, Dom Zły'' wydał mi się o wiele bardziej interesującym wyzwaniem formalnym, któremu Smarzowski, uważam, sprostał. Mamy tu wielotorową narrację, masę wątkow, podwójne śledztwo, bardzo ciekawe rozgrywanie drugiego planu w kadrach w ostatniej partii filmu. Mogła z tego wyjśc nieludzka kaszana, to był szalenie ryzykowny zabieg. Smarzowski ogarnął to iście altmanowską ręką. Poza tym lubię czarne, makabryczne tragikomedie, a polskie kino pod tym względem nigdy nie rozpieszczało. Tu wszystko miało byc przesterowane, zarzut o brak realizmu i zafałszowany obraz tamtych czasów trafia pod niewłasciwy adres.
      O czym jest tak na prawdę ten film? Co nie jest w nim przegięte, czy ma on w ogóle jakiś walor poznawczy ?
      Otóż tak . - Prawda? Nie ma takiej. - słowa por. Mroza są kluczem. ,, Dom Zły'' to poglądowa wiwisekcja preparowania prawdy , gdzie każde zdarzenie ( chocby pozornie nieistotne ) i każdy człowiek ( chocby szeregowy statysta ) znajdą swoje miejsce w prawdzie-układance, ktorą się tu na naszych oczach mozolnie i koronkowo montuje. Każdy nieprzydatny detal może zyskac fundamentalną rangę w konfiguracji z innym, równie osobno nie istotnym. ,, Dom Zły'' to fascynujący i naturalistyczny antykryminał, a nie satyra na PRL.
      ,, Róża'' jest historią prostą, jak księga Hioba, gdzie miłośc odchodzi nieskalana wraz z ukochaną osobą, a seria ciosów spadających na bohaterów wyznacza rytm opowieści.
      Chciało by się znależc jakiś, chocby najbardziej szczątkowy sens tych wszystkich cierpień, ale żadnego nie znajdujemy. Dla tego ten film jest tak wstrząsający.


      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie niechęć ogranicza się głównie do tematów nadmiernie eksploatowanych w polskim współczesnym kinie. Wręcz przeeksploatowanych. Do narodowościowych filmów dofinansowywanych radośnie, na które wysyła się masowo uczniów szkół.
    Ale nazwisko Smarzowski jest dobrą gwiazdą w polskim współczesnym kinie. Nawet jeśli wchodzi w temat eksploatowany, robi to tak, że opowieść może urosnąć do rangi uniwersalnej - tu się zgadzamy. Dobrze analizuje pewne przywary, ułomności, skupiając się na ludziach. Robi to raz lepiej, raz gorzej - żeby odnieść się do różnych jego filmów. Ale wolę sposób, w jaki on to robi, od innych sposobów i sposobików.

    Ciekawy tekst! Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Już prawie zawału dostałem czytając te komentarze, ale dotrwałem do tych spłodzonych przez towarzysza S. Podpisuję się pod tym (bo jak można krytykować film, który wojnę prezentuje jako gwałt na ziemi, za to, że pokazuje... gwałt? równie dobrze można by zarzucać horrorowi, że jest horrorem, komedii komediowość, a Homerowi homeryckość...), za wyjątkiem stwierdzenia, jakoby w "Domie złym" nie było satyry. Film, jako całość, satyrą oczywiście nie jest, ale jedne z jego części składowych to ewidentnie elementy przynależne satyrze. Bo to nie tylko "straszydło", ale też szydera, trafne obserwacje relacji/zachowań/sytuacji poprzez ich wyolbrzymienie. Prawda (nawet, jeśli nie ma takiej..) tkwiąca m.in. w żarcie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytajcie z uwagą, towarzyszu Wongo. Napisałem, że nie jest to satyra NA PRL - pijąc do tego, co użytkowniczka wcześniej nawypisywała, bo takie redukowanie tego filmu to jest szczyt ignorancji. Wspomniałem o przesterowanej wizji i tragikomizmie, no to chyba proste, że mamy do czynienia ze światem w krzywym zwierciadle.

    OdpowiedzUsuń