Mr Majestyk

Mr. Majestyk (1974 / 103 minuty)
reżyseria: Richard Fleischer
scenariusz: Elmore Leonard

Niezależnie od tego czy jest rewolwerowcem, policjantem, architektem czy farmerem Charles Bronson jest twardym i nieustępliwym zawodnikiem gotowym w każdej chwili do walki z przestępcami i obrony swojego terytorium. W roku 1974 widzowie mogli go zobaczyć w dwóch filmach sensacyjnych o samozwańczym obrońcy sprawiedliwości. Pierwszy i bardziej znany to przypominająca kino klasy B brutalna opowieść o zemście zatytułowana Życzenie śmierci. Drugi to kino akcji bardziej dynamiczne - coś w stylu Ucieczki gangstera Sama Peckinpaha.

Głównym bohaterem jest Vince Majestyk, uczestnik wojny w Wietnamie, obecnie właściciel plantacji, szukający pracowników do zbierania arbuzów, które są jego jedynym źródłem dochodów. Jest odludkiem, żona go zostawiła, zabierając córkę, a ludzie z sąsiedztwa potępiają go za utrzymywanie kontaktów z meksykańskimi imigrantami. To jednak nie jest dramat społeczny o problemach w komunikacji między ludźmi ani film obyczajowy o trudnym życiu farmera.

Kłopoty z pewnym upartym delikwentem, który w sposób nachalny oferuje mu usługi przy zbieraniu arbuzów prowadzą go prosto na komisariat, gdzie zostaje mu postawiony zarzut pobicia i napaści z bronią w ręku. Gdy na ekranie pojawia się znany z Ojca chrzestnego i Ucieczki gangstera Al Lettieri można domyślać się w jakim kierunku pójdzie akcja i że to on będzie głównym bad guyem. Grany przez niego Frank Renda to płatny zabójca, mający przyjaciół, którzy będą go chcieli odbić podczas transportu do więzienia. Wtedy właśnie Majestyk wkracza do akcji - naraża się groźnemu przeciwnikowi, który użyje wszelkich starań, by go dopaść i zniszczyć owoce jego ciężkiej pracy.

W filmie Tony'ego Scotta Prawdziwy romans, zrealizowanym na podstawie scenariusza Quentina Tarantino, Gary Oldman rzuca do Christiana Slatera kwestię: „Patrzcie, kogo my tu mamy? Pierdolony Charles Bronson. Mr Majestyk”. Niektórzy pewnie zastanawiali się kim do cholery jest ten Majestyk, lecz nazwisko Charlesa Bronsona wyjaśniało chyba zbyt wiele. Znany pisarz Elmore Leonard stworzył interesującą historię o człowieku walczącym o utrzymanie swojej ziemi, bez której byłby tylko jednym z tych miliona bezrobotnych, desperacko poszukujących zatrudnienia. Jego skłonność do ryzyka prowadzi go często w stronę kłopotów - kiedyś siedział wiele miesięcy za pobicie, teraz naraża się pewnemu siebie, zdecydowanemu na wszystko zabójcy. Frank Renda nie lubi zabijać za darmo, ale duma i honor nie pozwalają mu zapomnieć o zniewadze, jakiej doświadczył od zwykłego ranczera. Ludzie na sam jego widok uciekali przerażeni, a tu jakiś chojrak odważył się z nim zadrzeć. Musi dojść do krwawej rozgrywki, z której tylko jeden może wyjść żywy.


Mr Majestyk to ekscytujące kino sensacyjne z lat 70. Nie brakuje tu brawurowych scen akcji (tj. próba odbicia złoczyńcy), które przykuwają do ekranu, zapewniając rozrywkę i emocje. Mimo iż w tamtych latach powodzeniem cieszyły się filmy o twardych policjantach (jak seria Brudny Harry) to film Fleischera pokazuje gliniarzy jako bezradne manekiny, które nie potrafią nic zdziałać. Zgłaszają się o pomoc do weterana z Wietnamu, bo tylko ktoś, kto przetrwał tę straszliwą wojnę może przetrwać w wielkomiejskiej dżungli. Aktorstwo nie jest najwyższych lotów, ale w ogóle to nie razi, ponieważ aktorzy zostali dobrani według określonego typu. Zarówno Charles Bronson jak i Al Lettieri byli po prostu stworzeni do takich ról, niestety dobrze zapowiadającą się (lecz spóźnioną) karierę tego drugiego przerwała śmierć w 1975 roku. Z kolei dwie piękne kobiety z drugiego planu, Linda Cristal i Lee Purcell, zwracają uwagę urodą i stanowią atrakcyjne tło dla pojedynku dwóch antagonistów. Ten film to pełnokrwiste kino akcji bez nadmiaru zbędnej przemocy - świetnie zrealizowane, trzymające w napięciu i dostarczające sporej porcji wrażeń. I z niezłą muzyką Charlesa Bernsteina pobrzmiewającą w tle.

3 komentarze:

  1. Bronson to był Bronson, i tyle. Uwielbiam takich twardzieli ze starego kina. Gdzieś tam zawsze miałem go w pamięci, jako nieco gorszą wersję Eastwooda. Ale przy Eastwoodzie to chyba każdy mógłby być tylko "gorszą wersją", bo sam w sobie Bronson był świetny. Pamiętam, jak po kilka razy oglądało się w dzieciństwie Życzenia śmierci, jakieś westerny, już nawet bardzo nie pamiętam ich tytułów. Niezapomniany aktor!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, ja by chętnie zobaczył film, w którym razem na ekranie występują Bronson i Eastwood, ale chyba nie powstał nigdy taki film (być może tylko w jednym odcinku serialu "Rawhide" wystąpili wspólnie - patrz link poniżej). Wtedy to by się okazało, czy faktycznie jest tą gorszą wersją. Ja Eastwooda cenię jako reżysera, ale jako aktor to stawiam go na równi z Bronsonem.

    http://www.youtube.com/watch?v=jq53EDDwd7A

    OdpowiedzUsuń
  3. Nikt tu nie jest niczyją wersją. Nie mniej, Eastwood jest lepszym aktorem, niż Bronson, ma większą skalę możliwości.

    OdpowiedzUsuń