Lata dwudzieste i trzydzieste w polskiej prasie filmowej

Dziś oddaję głos redaktorom przedwojennych czasopism filmowych. Przenieśmy się zatem do kina retro, gdy zmorą widzów były nowinki techniczne, takie jak głośne aparaty dźwiękowe, które nie pozwalały skupić się na akcji w filmie. Gdy ktoś na początku lat trzydziestych mówił o „starych dobrych czasach” miał na myśli nie tylko czasy sprzed Wielkiego Kryzysu, ale przede wszystkim - czasy niemego kina. Widz szedł do kina by w ciszy i spokoju śledzić losy bohaterów filmowych i oglądać charyzmatyczne gwiazdy kina, takie jak Mary Pickford. Poniższe teksty zostały już wcześniej opublikowane w 2003 roku na łamach Cinemy. Zostawiłem pisownię oryginalną! 


SIEDEM PLAG MIŁOŚNIKÓW KINA
CO DAJE SIĘ WE ZNAKI, NAJCZĘŚCIEJ I NAJDOTKLIWIEJ, BYWALCOM KINOWYM?

1) Wadliwe wyświetlanie: napisy skaczą, aktorzy miotają się na ekranie w epileptycznych podrzutach; widz wychodzi przed końcem, przeciera zmęczone oczy, klnie i przyrzeka sobie, że nigdy już nie wróci do tej „przeklętej budy”.
2) Dodatki krajowe, zwłaszcza tzw. aktualności, krążące tygodniami po różnych kinach i nakręcane bez talentu, bez inwencji, bez polotu, z jedną tylko myślą; dociągnąć do przepisowych 300 metrów, potrzebnych do uzyskania ulgowego podatku.
3) Napisy. Ach te napisy! Często błędne, niekiedy źle rozmieszczone, prawie zawsze obarczone niepotrzebnym patosem lub silące się na literacką „kwiecistość” - są one pośmiewiskiem dla widzów kulturalnych; stąd odium spada na kino i sztukę filmową.
4) Reklamy. Jest ich za dużo: w antraktach, w zapowiedziach, ociekających grubą przesadą, na temat przyszłych „przebojów”; nawet w ulotkach, sprzedawanych u wejścia, zamiast rzeczowych informacji, widz znajduje niesmaczną, krzykliwą reklamę. Wywiera to skutek odwrotny: odstręcza, zamiast zachęcać.
5) Zaduch i przeciąg. Większość kin jest źle wietrzona w lecie, źle ogrzewana w zimie. Ze stoicyzmem, godnym podziwu, publiczność znosi zaduch i przeciągi, siedząc, w dodatku, na twardych, niewygodnych, zbyt wysokich krzesłach. Czy koniecznie kinoman musi być męczennikiem?
6) Sąsiedzi. Biada ci, przyjacielu, skoro natrafisz na sąsiada, który czyta głośno napisy, komentuje obraz, albo, co gorsza, sadzi się na koncepty!
7) Aparaty dźwiękowe. Ostatnia i najgorsza plaga. Aparat, w ciasnej sali, ryczy, jak stado słoni; widz zatyka sobie uszy placami i wije się w męczarniach, przypominających „torturę wielkiego dzwonu” w chińskim „Ogrodzie udręczeń”. I za to jeszcze każą mu dopłacać!
[KINO, TYGODNIK ILUSTROWANY, NR 20, 20 LIPCA 1930]


CZY NIE MOŻNA CISZEJ?


Coraz częściej i głośniej ryczą po kinach aparaty dźwiękowe różnych systemów i coraz liczniej i głośniej rozlegają się skargi na tę barbarzyńską „muzykę”, która wypłasza z kin widzów, nękanych i bez tego nadmiernym zgiełkiem wielkiego miasta. Znamy wielu szczerych miłośników sztuki filmowej, którzy zrezygnowali z filmów dźwiękowych, nie mogąc znosić tych szarpiących nerwy odgłosów; znamy innych, którzy zatykają sobie uszy palcami, aby stłumić nieludzkie wrzaski „talkiesów”; wielu wychodzi z kina z bólem głowy, wzdychając do „dawnych dobrych czasów”, kiedy kino było przyjemnem wytchnieniem po wyczerpującej pracy...
Pp. właściciele kin powinni zatem albo stłumić nadmierny rezonans swoich lokali, albo pogodzić się z upadkiem frekwencji.
[KINO, TYGODNIK ILUSTROWANY, NR 22, 3 SIERPNIA 1930]


NAWET MARY SŁODKA KAŻE PŁACIĆ ZA FOTKA


Kiedy czasy były dobre, a gwiazdy zbijały grubą gotówkę, nikt nie zwracał uwagi na tak minimalny wydatek, jak fotosy. Mary Pickford rozesłała w 1929 r. około 40 tysięcy fotosów, Clara Bow blisko 30 tys., a mało popularna Benita Yuno wydawała dziesiątki tysięcy franków na fotki. 
I do tej dziedziny wprowadził kryzys duże zmiany. Szereg gwiazd ekranu, a między innemi także Mary Pickford rozesłała komunikat do prasy całego świata, w którym oświadcza, że fotki będą wysyłane tylko za zwrotem kosztów fotografji i przesyłki. Nikt nie chce się rujnować!
[DO KINA, ILUSTROWANY TYGODNIK FILMOWY, NR 5, MAJ 1932]


NIESMACZNY TRICK CZY NIEBYWAŁE BARBARZYŃSTWO?

W związku z wyświetlanym w kinie „Majestic” filmem „Afryka mówi”, coraz częściej dają się słyszeć głosy, potępiające barbarzyńską scenę rozszarpania biednego murzyna przez lwa. Niektórzy twierdzą z całą stanowczością, że nieszczęśliwy murzyn padł ofiarą z góry ukartowanego tricku, dla jakiego przedsiębiorczy reżyser nie zawahał się poświęcić ludzkiego życia. Dramatyczna ta scena, widziana z ekranu, zdaje się słusznie usprawiedliwiać potworne domysły. 
Co myśli człowiek, gdy się dostanie w paszczę lwa? Odpowiedź na to pytanie jest łatwą bo... zazwyczaj ludzie, którzy się „dostaną” w paszczę „króla pustyni” już się z niej nie wydostają.
[KURJER SENSACJI, NR 1, 1931]


RUDOLF VALENTINO O SWEJ BRODZIE I 
O NIEBEZPIECZEŃSTWACH CHARAKTERYZACJI

Płeć piękna jest niezadowolona z zapuszczenia sobie brody przez Rudolfa Valentino. Artysta jest zasypywany krociami listów, w których wielbicielki domagają się zniesienia jej, grożąc mu w razie nieposłuszeństwa opuszczeniem go i przejściem na stronę jego rywali: Antonia Morena lub Ramona Novarro. W tych tarapatach, artysta ogłosił na łamach pism amerykańskich swą apologię, którą podajemy do wiadomości jego polskich adoratorek: 
„Zapuściłem brodę dlatego - twierdzi Valentino - że jest ona mi niezbędnie potrzebna w mym najbliższym filmie, w którym gram rolę szlachcica hiszpańskiego z czasów Odrodzenia, o nieco drapieżnej urodzie. Mógłbym posługiwać się sztuczną brodą, lecz poznaje się ją natychmiast na ekranie, a następnie, cóż to za męka, nakładać brodę przed każdym zdjęciem! Przytem, czyż można być dość pewnym, że się ją nałożyło zupełnie tak samo, jak za ostatnim razem?”
[WIADOMOŚCI FILMOWE, NR 1, STYCZEŃ 1925]
 

CHINY PROTESTUJĄ

Rząd chiński wniósł protest do ministerstwa spraw zagranicznych w Waszyngtonie przeciwko przyjętemu przez reżyserów filmowych zwyczaju dawania ról złodzieji i szubrawców Chińczykom i murzynom. Jak opiewa nota dyplomatyczna, Chińczycy i murzyni bynajmniej nie są gorsi od ludzi innych ras. Żadna wytwórnia nie ma więc prawa ich obrażać. Czy protest ten pomoże, przyszłość wykaże.
[KINO, TYGODNIK ILUSTROWANY, NR 20, 20 LIPCA 1930]


ZOBACZYŁA I PADŁA TRUPEM

Ronald Colman występuje w filmie mówionym „Buldog Drummond”. Matka Colmana, która syna nie widziała przeszło od 8 lat, usłyszawszy jego głos w tym filmie, zachorowała ze wzruszenia i po kilku dniach umarła.
[KINOŚWIAT, TYGODNIK, NR 6, 12 GRUDNIA 1929]


GRETA GARBO JEST NIEZNOŚNA

- mówi Ivan Petrovicz. W życiu prywatnem jest niemożliwą, ubiera się okropnie, nie ma wcale gustu i nie dba o stetyczny wygląd zewnętrzny. Ma tłuste, lepkie włosy, przylizane do twarzy. Jest nietowarzyska. Na wieczornicach i przyjęciach siedzi w kącie nadąsana, i z nikim nie rozmawia. Gdy usiądzie w fotelu - tkwi w nim jak mumja. Oczy jej, znudzone, smętnie spoglądają przed siebie i „boska” Greta nie wydobywa z siebie ani jednego słowa.
[DO KINA, ILUSTROWANY TYGODNIK FILMOWY, NR 4, 1 MAJA 1932]

MANJE AKTORÓW


Każda aktorka lub aktor uważa za swój obowiązek mieć jakąś manję. Greta Garbo zbiera kaktusy, Ramon Novarro znaczki pocztowe, Marlena Dietrich hoduje króliki, Maurice Chevalier ma kolekcję motyli i starych monet, a Janet Gaynor sama uprawia ogródek warzywny...
[DO KINA, ILUSTROWANY TYGODNIK FILMOWY, NR 6, 15 MAJA 1932]


CZY EKRAN PRZEMÓWI?

Od pewnego czasu pisma kinematograficzne Zachodu roją się od wzmianek i artykułów o nowym wynalazku - filmie mówiącym. I to nie tylko mówiącym, ale i śpiewającym, grającym etc. Sprawozdania z próbnych przedstawień są bardzo pochlebne; mówiący film ma w zupełności zastąpić operę, wytworzyć nowe typy utworów dramatycznych i zupełnie usunąć z kinematografów zwykły film. Podobno i Warszawa wkrótce ma usłyszeć i zobaczyć film mówiący.
[FILM POLSKI, MIESIĘCZNIK KINEMATOGRAFICZNY, NR 1, STYCZEŃ 1923]


 CHARLIE CHAPLIN I... HITLER

Wiele anegdot opowiadano już o Chaplinie i niemieckim „Fuhrerze”. Najciekawsze są jednak autentyczne powiedzenia genjalnego komika o swym niemieckim sobowtórze.
- Niestety, - podobni jesteśmy z Hitlerem - mówił Charlie - nie tylko dlatego, że on nosi takie same wąsiki jak ja... nie tylko dlatego, że mówią o nim i piszą tak samo wiele, jak o mnie, ale przede wszystkim dlatego, że i on, jak ja swoją tragiczną błazenadą śmieszy wciąż cały świat!
[IKS 34, TYGODNIK FILMOWY, NR 1, GRUDZIEŃ 1933]


ORGJE NA JACHCIE

Słusznie nazywają Hollywood nowoczesną Sodomą i Gomorą. Rozpusta w tem mieście zbytku przekracza najśmielsze wyobrażenia. Jednakże prawdziwe orgje odbywają się na jachtach potentatów filmowych, którzy tam bez żadnej kontroli wyprawiają rzeczy, o których filozofom się nie śniło.
Nie wszystko dociera do wiadomości publicznej, jednakże ostatnio skandal na jachcie Cecile de Mille'a jest przedmiotem rozmów w całym Hollywood. Oto zabrał on na pokład swego luksusowego statku „Sailor” 18 girls dla celów... filmowych. Po trzytygodniowym pobycie na morzu wszystkie 18 girls wystąpiło przeciwko Cecile de Mille na drogę sądową z żądaniem alimentów. Niewiadomo, czy dojdzie do sprawy, ale sensacja jest niezwykła...
[DO KINA, ILUSTROWANY TYGODNIK FILMOWY, NR 4, 1 MAJA 1932]


2100 FILMÓW WYPRODUKOWAŁ ŚWIAT W ROKU 1933

Amerykańskie pismo „Film Daily” ogłosiło rezultaty statystyki z dziedziny produkcji filmów w roku ubiegłym. 
Okazuje się, że wszystkie wytwórnie świata stworzyły w ciągu roku ubiegłego razem 2.100 obrazów filmowych.
Jak wygląda ta statystyka w poszczególnych krajach?

STANY ZJEDNOCZONE                                  510 FILMÓW
ANGLIA                                             190 FILMÓW
NIEMCY                                             145 FILMÓW
FRANCJA                                            140 FILMÓW
INNE KRAJE EUROPY                                  170 FILMÓW
JAPONJA                                            750 FILMÓW
INDJE                                               76 FILMÓW
CHINY                                               60 FILMÓW
INNE KRAJE POZAEUROPEJSKIE                          54 FILMY

Ciekawe w tej statystyce jest to, że Europa przegoniła Amerykę, robiąc od niej o 140 filmów więcej.
Ale najciekawsze jest to, że Japonja jest krajem, produkującym najwięcej filmów. Są to zresztą filmy obliczone na użytek wewnętrzny i nigdzie poza granicami Japonji nie wyświetlane.
[WIADOMOŚCI FILMOWE, CZASOPISMO ILUSTROWANE, NR 4, 15 LUTY 1934]

2 komentarze:

  1. Jest jakiś urok w starych artykułach prasowych z okresu międzywojnia. Sam przeglądając kiedyś roczniki "Słowa" wileńskiego trafiłem na taką charakterystykę filmu: "Wampiry w Warszawie" dramat sensacyjno-salonowo-erotyczny. Po czymś takim od razu chciałoby się tenże film obejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w starych artykułach prasowych znalazłem nawet list pewnego czytelnika, który był zbulwersowany faktem, że w kinach nie można palić. Uważał, że frekwencja byłaby wyższa, gdyby zniesiono ten zakaz :)

    OdpowiedzUsuń