Tematyka choroby umysłowej, schizofrenii i popadania w szaleństwo nie jest domeną reżyserów tworzących w obrębie głównego nurtu. Gdy Hitchcock uparł się by nakręcić film o obłąkańcu nikt go nie wspierał w tym projekcie - wszyscy byli przekonani, że realizacja Psychozy (1960) to chybiony pomysł, który może przynieść jedynie straty finansowe. Ale jak dziś wiadomo bez tego filmu trudno sobie wyobrazić historię kina. Role bohaterów popadających w obłęd to niełatwe zadanie aktorskie, wymagające sporego wysiłku, intuicji i umiejętności pokazania drzemiących wewnątrz zróżnicowanych emocji. Najsłynniejsze, obok Psychozy, filmy z motywem obłędu to dwie adaptacje powieści Stephena Kinga: Lśnienie (1980) i Misery (1990).
Niniejszy wpis jest częścią blogowej zabawy, której inicjatorem jest autor bloga Film Planeta. Do mnie trafił motyw obłędu - do jego opracowania zostałem wytypowany przez autora bloga KinoKoneser. Efektem moich poszukiwań związanych z tematem jest poniższy zestaw siedmiu „obłędnych” filmów o ludziach, którzy z różnych powodów tracą zmysły. Kolejność tytułów przypadkowa.
1. WSTRĘT (reż. Roman Polański, 1965)
Brytyjski dreszczowiec z pierwszą poważną kreacją lodowatej Francuzki Catherine Deneuve oraz pierwszy film jaki Roman Polański nakręcił po wyjeździe z Polski. Wiarygodne studium psychologiczne z doskonale ukazaną klaustrofobią, izolacją, strachem, schizofrenią. Catherine Deneuve filmowana jest w taki sposób, że nie musi używać mimiki do wyrażenia swoich uczuć, gdyż oko kamery pokazuje ją bardzo wymownie, sugerując skumulowane wewnątrz emocje czekające na moment by się ujawnić. Nieufność wobec mężczyzn, strach przed intymnym kontaktem i zniewoleniem prowadzą do zamknięcia się młodej kobiety w skorupie, która wyzwala w niej mordercze instynkty. Polański wyrafinowaną metodą denerwuje i wzbudza lęk u odbiorcy - gdy pokazuje brzytwę można się spodziewać, że odegra ona ważną rolę, ale sceny są tak przedłużane, że trudno przewidzieć, w którym momencie ów rekwizyt znajdzie zastosowanie. Wstręt to szarpiący nerwy psychologiczny thriller o prostej fabule i skromnym budżecie, ale mocnej wymowie i nowatorskich zabiegach formalnych, które czynią z polskiego reżysera godnego następcę Hitchcocka.
2. W KLESZCZACH LĘKU (reż. Jack Clayton, 1961)
Ludzka wyobraźnia jest nieodgadniona - służy czasem do wypełniania luk w historiach, które kryją jakąś tajemnicę. Wiktoriańska rezydencja, która najpierw pojawiła się na kartach powieści Henry'ego Jamesa, potem zaś w brytyjskim filmie grozy Jacka Claytona ukrywa właśnie jakąś zagadkę, którą próbuje rozwikłać guwernantka zatrudniona do opieki nad dwójką dzieci. Kobieta zaczyna widzieć duchy i stopniowo podejrzewa, że dzieci nie są takimi aniołkami, na jakie wyglądają (oryginalny tytuł The Innocents sugeruje, że jednak dzieci są niewinne). Atutem filmu jest niejednoznaczność, co podkreśla także gra aktorska - trójka głównych wykonawców (w tym dwoje dzieciaków) tworzy tu kreacje w taki sposób, że trudno ocenić czy mamy do czynienia z obłędem, imaginacją czy może typową historią o duchach. Reżyser stosując metodę płynnego przenikania obrazów sugeruje obecność duchów, aktorów zaś prowadzi tak jakby wskazywał na pokrewieństwo z dramatem psychologicznym o ludziach zagubionych, niedojrzałych i opuszczonych.
3. JAK W ZWIERCIADLE (reż. Ingmar Bergman, 1961)
Romantyczna szwedzka wysepka Fårö filmowana przez Svena Nykvista podkreśla alienację bohaterów, którzy muszą poradzić sobie z trudnym problemem. Czwórka postaci spędza wakacje w uroczym miejscu, razem pływają, bawią się, żartują, toczą dyskusje, odgrywają przedstawienia. To rodzina, która próbuje pogodzić się z zaistniałą sytuacją - Karin jest nieuleczalnie chora, ma poharataną psychikę, widzi rzeczy, których inni nie dostrzegają. Cierpi, ale nie jest samotna - ma kochającą rodzinę, szczególnie męża, bo jej ojciec, jak sam przyznaje, bardziej interesuje się swoją pracą niż córką. Film Bergmana to filozoficzny wykład o miłości, która choć nie wyleczy choroby może ułatwić życie i sprawić, że człowiek stanie się silniejszy i bardziej odpowiedzialny. Szwedzki mistrz, tak jak w wielu innych swoich filmach zahacza o tematykę religijności - jeden z bohaterów uważa, że istnienie miłości jest dowodem na istnienie Boga. Ambitne i medytacyjne kino, będące kolejnym dowodem na to, że Bergman wielkim reżyserem był. Jak w zwierciadle to film bardzo skromny (z udziałem zaledwie czterech aktorów), ale podejmujący problem wielkiej wagi, natomiast czwórka bohaterów jest tak zróżnicowana, że każdy może tu odnaleźć własne lustrzane odbicie.
4. OPĘTANIE (reż. Andrzej Żuławski, 1981)
Oryginalność, odwaga, niepospolita wyobraźnia to podstawowe cechy tego szokującego, trudnego do oglądania horroru. Isabelle Adjani gra tutaj dwie niepodobne do siebie postacie: sympatyczną nauczycielkę Helen i aspołeczną mężatkę Annę. Aktorka daje z siebie wszystko, tworząc maksymalnie nadekspresyjną kreację (Nagroda w Cannes). Nadekspresja nie jest w tym przypadku wadą, ale jedynym sposobem, by wiarygodnie ukazać opętanie. Żuławski przekracza granice dobrego smaku, natomiast animator Carlo Rambaldi (Obcy - Ósmy pasażer Nostromo) urzeczywistnia koszmary senne kreując i ożywiając postać ohydnego potwora. Z pozoru ten dziwaczny film wygląda jak niskiej klasy kicz zrobiony za 5 centów, ale w gruncie rzeczy jest to metafora rozpadającego się małżeństwa, które nie mogąc bez siebie żyć popada w szaleństwo, dążąc do autodestrukcji. Reżyser łączy elementy pełnego emocji dramatu małżeńskiego, bulwersującego shockera i tandetnego monster movie, nie dbając o spójność, ale wzbudzając niepokój, powodując obrzydzenie i podsycając dyskusję na temat granic pokazywania na ekranie patologii, przemocy i seksu. Pewne granice ewidentnie zostały tu przekroczone, o czym świadczy wrzucenie filmu na listę dzieł zakazanych (tzw. Video Nasties). Opętanie to film niesamowicie popieprzony, obsesyjnie nerwowy i szalenie intrygujący.
5. ZOSTAW JĄ NIEBIOSOM (reż. John M. Stahl, 1945)
Miłość, nienawiść i zbrodnia mają ze sobą wiele wspólnego, a jednym z najlepszych filmów podejmujących ten wątek jest utrzymany w poetyce kina noir melodramat Leave Her to Heaven. Gene Tierney zagrała w nim postać kobiety o zwichrowanej psychice, która potrafi uwieźć faceta swoją osobowością i urokiem, by następnie doprowadzić go do zguby za pomocą działań jakie podsuwa jej chory umysł. Fascynacja, zauroczenie i miłość pod wpływem chorobliwej zazdrości mogą przerodzić się w destruktywną nienawiść. A od niej już krótka droga do szaleństwa i zbrodni. Film Johna Stahla zawdzięcza powodzenie ambitnej, dającej do myślenia treści, barwnym fotografiom, które wcale nie odzierają tej historii z ponurej, pesymistycznej aury oraz odtwórczyni głównej roli Gene Tierney, która zachwyca i intryguje. To zapomniane dzieło warte jest przypomnienia, bo tak klimatycznych i fascynujących obrazów próżno szukać wśród współczesnych produkcji.
6. FATALNE ZAUROCZENIE (reż. Adrian Lyne, 1987)
Wykorzystując elementy rodzinnego dramatu i erotycznego thrillera Adrian Lyne prezentuje przepełniony dekadencką atmosferą film o namiętności, prześladowaniu i nieprzemyślanej decyzji, która odmienia nudne życie prostodusznego karierowicza. Historia miłosnego trójkąta, który tworzą zdolny prawnik, jego wierna żona oraz cechująca się psychopatycznymi skłonnościami kobieta, która z powodu braku szczęścia w miłości próbuje zniszczyć solidnie zbudowany związek małżeński. Stosując szereg wyrafinowanych tortur psychicznych wkrada się w życie rodziny, próbując doprowadzić do rozłamu - w ten sposób może osiągnąć satysfakcję. Ta niezrównoważona osoba potrafi tylko niszczyć, a nie budować - wszystko czego dotknie obraca się w ruinę, a miasto okazuje się dla niej labiryntem - dusznym i pokręconym, skąd trudno znaleźć drogę wyjścia. Perfekcyjnie skonstruowany dreszczowiec i zarazem wnikliwy, przejmujący dramat psychologiczny, który sporo mówi o ludziach dotkniętych kryzysem, próbujących walczyć z demonami zatruwającymi umysł. Chociaż Adrian Lyne nie jest zaliczany do mistrzów suspensu nakręcił kilka pełnych napięcia scen, udowadniając że banalne momenty, takie jak dzwonek telefonu, kipiący garnek lub przygotowywanie kąpieli mogą spowodować dreszcze pod warunkiem, że zostaną rozsądnie włączone do fabuły.
7. X - CZŁOWIEK, KTÓRY WIDZIAŁ WIĘCEJ (reż. Roger Corman, 1963)
Motyw szalonego naukowca łamiącego etyczne reguły i tworzącego „alternatywną medycynę” to temat często powracający w filmach grozy i science fiction (chociażby Frankenstein i Niewidzialny człowiek). Roger Corman po zrealizowaniu wielu filmów o potworach jako swoje ostatnie dzieło science fiction nakręcił pomysłową wariację na temat szalonego naukowca. Dr James Xavier to ceniony chirurg, który chcąc przysłużyć się ludzkości dokonał przełomowego odkrycia. Swój wynalazek testuje na sobie i okazuje się, że działa jak należy - powoduje, że zaczyna widzieć to czego inni nie są w stanie dostrzec. Jako chirurg nie musi więc robić prześwietleń rentgenowskich - wystarczy że spojrzy pacjentowi w klatkę piersiową i już wie co należy operować. Zaliczane do najlepszych produkcji Rogera Cormana niskobudżetowe filmidło o dążeniu do poszerzania ludzkiej percepcji, o zuchwałych próbach zostania wszystkowiedzącym Panem Bogiem. Szanowany lekarz zamiast uznania spotyka się z wrogością i niezrozumieniem, staje się „cyrkowym klaunem”, którego wyczyny więcej mają wspólnego z występami magików, a nie prawdziwą medycyną i nauką. Kino nie pozbawione szaleństwa, kreatywne, przewrotne i momentami zabawne, które w nieco szablonowy i absurdalny sposób opowiada o niezdrowej ambicji, ubocznych skutkach eksperymentowania i paranoicznej pogoni za wiedzą i poznaniem wszelkich meandrów ewolucji człowieka.
* Częścią zabawy w motywy filmowe jest również zachęcanie innych blogerów do wzięcia w niej udziału, więc ja również dam okazję do zabawy kilku znajomym:
- Morza i oceany - Dziedzictwo wyobraźni
- Podróż - Subiektywnie o kinie
- Śledztwo - Kalejdoskop
* Zestaw opracowanych już motywów filmowych.
1. WSTRĘT (reż. Roman Polański, 1965)
Brytyjski dreszczowiec z pierwszą poważną kreacją lodowatej Francuzki Catherine Deneuve oraz pierwszy film jaki Roman Polański nakręcił po wyjeździe z Polski. Wiarygodne studium psychologiczne z doskonale ukazaną klaustrofobią, izolacją, strachem, schizofrenią. Catherine Deneuve filmowana jest w taki sposób, że nie musi używać mimiki do wyrażenia swoich uczuć, gdyż oko kamery pokazuje ją bardzo wymownie, sugerując skumulowane wewnątrz emocje czekające na moment by się ujawnić. Nieufność wobec mężczyzn, strach przed intymnym kontaktem i zniewoleniem prowadzą do zamknięcia się młodej kobiety w skorupie, która wyzwala w niej mordercze instynkty. Polański wyrafinowaną metodą denerwuje i wzbudza lęk u odbiorcy - gdy pokazuje brzytwę można się spodziewać, że odegra ona ważną rolę, ale sceny są tak przedłużane, że trudno przewidzieć, w którym momencie ów rekwizyt znajdzie zastosowanie. Wstręt to szarpiący nerwy psychologiczny thriller o prostej fabule i skromnym budżecie, ale mocnej wymowie i nowatorskich zabiegach formalnych, które czynią z polskiego reżysera godnego następcę Hitchcocka.
2. W KLESZCZACH LĘKU (reż. Jack Clayton, 1961)
Ludzka wyobraźnia jest nieodgadniona - służy czasem do wypełniania luk w historiach, które kryją jakąś tajemnicę. Wiktoriańska rezydencja, która najpierw pojawiła się na kartach powieści Henry'ego Jamesa, potem zaś w brytyjskim filmie grozy Jacka Claytona ukrywa właśnie jakąś zagadkę, którą próbuje rozwikłać guwernantka zatrudniona do opieki nad dwójką dzieci. Kobieta zaczyna widzieć duchy i stopniowo podejrzewa, że dzieci nie są takimi aniołkami, na jakie wyglądają (oryginalny tytuł The Innocents sugeruje, że jednak dzieci są niewinne). Atutem filmu jest niejednoznaczność, co podkreśla także gra aktorska - trójka głównych wykonawców (w tym dwoje dzieciaków) tworzy tu kreacje w taki sposób, że trudno ocenić czy mamy do czynienia z obłędem, imaginacją czy może typową historią o duchach. Reżyser stosując metodę płynnego przenikania obrazów sugeruje obecność duchów, aktorów zaś prowadzi tak jakby wskazywał na pokrewieństwo z dramatem psychologicznym o ludziach zagubionych, niedojrzałych i opuszczonych.
3. JAK W ZWIERCIADLE (reż. Ingmar Bergman, 1961)
Romantyczna szwedzka wysepka Fårö filmowana przez Svena Nykvista podkreśla alienację bohaterów, którzy muszą poradzić sobie z trudnym problemem. Czwórka postaci spędza wakacje w uroczym miejscu, razem pływają, bawią się, żartują, toczą dyskusje, odgrywają przedstawienia. To rodzina, która próbuje pogodzić się z zaistniałą sytuacją - Karin jest nieuleczalnie chora, ma poharataną psychikę, widzi rzeczy, których inni nie dostrzegają. Cierpi, ale nie jest samotna - ma kochającą rodzinę, szczególnie męża, bo jej ojciec, jak sam przyznaje, bardziej interesuje się swoją pracą niż córką. Film Bergmana to filozoficzny wykład o miłości, która choć nie wyleczy choroby może ułatwić życie i sprawić, że człowiek stanie się silniejszy i bardziej odpowiedzialny. Szwedzki mistrz, tak jak w wielu innych swoich filmach zahacza o tematykę religijności - jeden z bohaterów uważa, że istnienie miłości jest dowodem na istnienie Boga. Ambitne i medytacyjne kino, będące kolejnym dowodem na to, że Bergman wielkim reżyserem był. Jak w zwierciadle to film bardzo skromny (z udziałem zaledwie czterech aktorów), ale podejmujący problem wielkiej wagi, natomiast czwórka bohaterów jest tak zróżnicowana, że każdy może tu odnaleźć własne lustrzane odbicie.
4. OPĘTANIE (reż. Andrzej Żuławski, 1981)
Oryginalność, odwaga, niepospolita wyobraźnia to podstawowe cechy tego szokującego, trudnego do oglądania horroru. Isabelle Adjani gra tutaj dwie niepodobne do siebie postacie: sympatyczną nauczycielkę Helen i aspołeczną mężatkę Annę. Aktorka daje z siebie wszystko, tworząc maksymalnie nadekspresyjną kreację (Nagroda w Cannes). Nadekspresja nie jest w tym przypadku wadą, ale jedynym sposobem, by wiarygodnie ukazać opętanie. Żuławski przekracza granice dobrego smaku, natomiast animator Carlo Rambaldi (Obcy - Ósmy pasażer Nostromo) urzeczywistnia koszmary senne kreując i ożywiając postać ohydnego potwora. Z pozoru ten dziwaczny film wygląda jak niskiej klasy kicz zrobiony za 5 centów, ale w gruncie rzeczy jest to metafora rozpadającego się małżeństwa, które nie mogąc bez siebie żyć popada w szaleństwo, dążąc do autodestrukcji. Reżyser łączy elementy pełnego emocji dramatu małżeńskiego, bulwersującego shockera i tandetnego monster movie, nie dbając o spójność, ale wzbudzając niepokój, powodując obrzydzenie i podsycając dyskusję na temat granic pokazywania na ekranie patologii, przemocy i seksu. Pewne granice ewidentnie zostały tu przekroczone, o czym świadczy wrzucenie filmu na listę dzieł zakazanych (tzw. Video Nasties). Opętanie to film niesamowicie popieprzony, obsesyjnie nerwowy i szalenie intrygujący.
5. ZOSTAW JĄ NIEBIOSOM (reż. John M. Stahl, 1945)
Miłość, nienawiść i zbrodnia mają ze sobą wiele wspólnego, a jednym z najlepszych filmów podejmujących ten wątek jest utrzymany w poetyce kina noir melodramat Leave Her to Heaven. Gene Tierney zagrała w nim postać kobiety o zwichrowanej psychice, która potrafi uwieźć faceta swoją osobowością i urokiem, by następnie doprowadzić go do zguby za pomocą działań jakie podsuwa jej chory umysł. Fascynacja, zauroczenie i miłość pod wpływem chorobliwej zazdrości mogą przerodzić się w destruktywną nienawiść. A od niej już krótka droga do szaleństwa i zbrodni. Film Johna Stahla zawdzięcza powodzenie ambitnej, dającej do myślenia treści, barwnym fotografiom, które wcale nie odzierają tej historii z ponurej, pesymistycznej aury oraz odtwórczyni głównej roli Gene Tierney, która zachwyca i intryguje. To zapomniane dzieło warte jest przypomnienia, bo tak klimatycznych i fascynujących obrazów próżno szukać wśród współczesnych produkcji.
6. FATALNE ZAUROCZENIE (reż. Adrian Lyne, 1987)
Wykorzystując elementy rodzinnego dramatu i erotycznego thrillera Adrian Lyne prezentuje przepełniony dekadencką atmosferą film o namiętności, prześladowaniu i nieprzemyślanej decyzji, która odmienia nudne życie prostodusznego karierowicza. Historia miłosnego trójkąta, który tworzą zdolny prawnik, jego wierna żona oraz cechująca się psychopatycznymi skłonnościami kobieta, która z powodu braku szczęścia w miłości próbuje zniszczyć solidnie zbudowany związek małżeński. Stosując szereg wyrafinowanych tortur psychicznych wkrada się w życie rodziny, próbując doprowadzić do rozłamu - w ten sposób może osiągnąć satysfakcję. Ta niezrównoważona osoba potrafi tylko niszczyć, a nie budować - wszystko czego dotknie obraca się w ruinę, a miasto okazuje się dla niej labiryntem - dusznym i pokręconym, skąd trudno znaleźć drogę wyjścia. Perfekcyjnie skonstruowany dreszczowiec i zarazem wnikliwy, przejmujący dramat psychologiczny, który sporo mówi o ludziach dotkniętych kryzysem, próbujących walczyć z demonami zatruwającymi umysł. Chociaż Adrian Lyne nie jest zaliczany do mistrzów suspensu nakręcił kilka pełnych napięcia scen, udowadniając że banalne momenty, takie jak dzwonek telefonu, kipiący garnek lub przygotowywanie kąpieli mogą spowodować dreszcze pod warunkiem, że zostaną rozsądnie włączone do fabuły.
7. X - CZŁOWIEK, KTÓRY WIDZIAŁ WIĘCEJ (reż. Roger Corman, 1963)
Motyw szalonego naukowca łamiącego etyczne reguły i tworzącego „alternatywną medycynę” to temat często powracający w filmach grozy i science fiction (chociażby Frankenstein i Niewidzialny człowiek). Roger Corman po zrealizowaniu wielu filmów o potworach jako swoje ostatnie dzieło science fiction nakręcił pomysłową wariację na temat szalonego naukowca. Dr James Xavier to ceniony chirurg, który chcąc przysłużyć się ludzkości dokonał przełomowego odkrycia. Swój wynalazek testuje na sobie i okazuje się, że działa jak należy - powoduje, że zaczyna widzieć to czego inni nie są w stanie dostrzec. Jako chirurg nie musi więc robić prześwietleń rentgenowskich - wystarczy że spojrzy pacjentowi w klatkę piersiową i już wie co należy operować. Zaliczane do najlepszych produkcji Rogera Cormana niskobudżetowe filmidło o dążeniu do poszerzania ludzkiej percepcji, o zuchwałych próbach zostania wszystkowiedzącym Panem Bogiem. Szanowany lekarz zamiast uznania spotyka się z wrogością i niezrozumieniem, staje się „cyrkowym klaunem”, którego wyczyny więcej mają wspólnego z występami magików, a nie prawdziwą medycyną i nauką. Kino nie pozbawione szaleństwa, kreatywne, przewrotne i momentami zabawne, które w nieco szablonowy i absurdalny sposób opowiada o niezdrowej ambicji, ubocznych skutkach eksperymentowania i paranoicznej pogoni za wiedzą i poznaniem wszelkich meandrów ewolucji człowieka.
* Częścią zabawy w motywy filmowe jest również zachęcanie innych blogerów do wzięcia w niej udziału, więc ja również dam okazję do zabawy kilku znajomym:
- Morza i oceany - Dziedzictwo wyobraźni
- Podróż - Subiektywnie o kinie
- Śledztwo - Kalejdoskop
* Zestaw opracowanych już motywów filmowych.
Fajnie mogę wybrać coś dla siebie, bo to jedna z moich ulubionych tematyk filmowych. Nie przemówiły do mnie tylko: X-Człowiek, Fatalne zauroczenie i Opętanie. Pozostałe 4 postaram się obejrzeć. A moim pierwszym typem w kwestii obłędu jest niewątpliwie Lśnienie i [obłędna] kreacja Jacka hehe
OdpowiedzUsuńi jeszcze Jane z filmu "Co zdarzylo sie Baby Jane" :)
UsuńJa z kolei nie zaliczam się ani do wielbicieli "Lśnienia" ani "Baby Jane".
UsuńŚwietna lista, z której miałem okazję oglądać tylko dzieło Polańskiego oraz "Fatalne zauroczenie" chociaż reszta pozycji prezentuje się bardzo ciekawie :) "Wstręt" jednak nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak reszta filmów polskiego reżysera. Z nowszych filmów to można w sumie podpisać pod tę kategorię większość filmów Aronofskiego (zwłaszcza moje ulubione "Pi"). Ze starszych zastanawiam się czy pasowałyby tutaj "Persona" Bergmana (jeden z nielicznych filmów na '10') - w sumie nie tak łatwa w interpretacji oraz "Vertigo". ale na starszych filmach to raczej Ty znasz się lepiej :P
OdpowiedzUsuń"Persony" jeszcze nie widziałem, większość filmów Bergmana, które oglądałem, przypadła mi do gustu (jedynie "Szepty i krzyki" mnie rozczarowały). "Vertigo" w kategorii "obsesja" oczywiście się łapie, ja jednak skupiłem się na filmach nie tyle o obsesji co raczej o prawdziwym szaleństwie.
UsuńZ Aronofskiego to nie oglądałem "Pi", ale "Czarny łabędź" jak najbardziej pasowałby do mojego zestawienia.
"Wstręt" zrobił na mnie wrażenie znacznie większe niż np. "Lokator" czy choćby wszystkie filmy Polańskiego z lat 90.
Pamiętam, jak napisałeś pod moją notką o motywie "samotności", że nie widziałeś większości przedstawionych przeze mnie filmów. Ja mam podobnie w przypadku Twojego motywu, bo podobnie jak KinoKoneser widziałem tylko Wstręt i Fatalne zauroczenie. Ale właśnie super, bo dzięki Tobie mam do nadrobienia 5 świetnych filmów. Trafił Ci się bardzo ciekawy motyw, ze współczesnych filmów można by podpiąć pod niego Piękny umysł czy Czarnego łabędzia.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za udział w zabawie i pozdrawiam!
"Czarny łabędź", choć według mnie trochę przesadzony w warstwie surrealistycznej, podobał mi się i gdybym miał wymienić 10 filmów na temat obłędu to z pewnością trafiłby do zestawienia. "Piękny umysł" wydaje mi się, że tak powiem, nijaki - oglądałem go kilka razy i niewiele zapamiętałem.
UsuńKto mi dostarczy tematu do rozpisywania się, jak nie Ty :) Śledztwo, no tak, to będzie trudne, wybrać tylko kilka z aż tylu...
OdpowiedzUsuńMotyw szaleństwa jest szalenie interesujący (powtórzenie zamierzone, żeby nie było ;)), podczas gdy temat obsesji budzi we mnie jakiś dyskomfort. Obsesji takiej, jaką np. odgrywa Judi Dench w "Notatkach o skandalu", to nie jest szaleństwo, to jest przypięcie się do drugiej osoby, koszmar.
"Wstręt" nigdy do mnie do końca nie przemówił, chociaż im dalej w fabułę, tym bardziej czułam klimat kreowany przez Polańskiego i Deneuve. Swoją drogą, Catherine Deneuve to jedna z bardzo lubianych przeze mnie aktorek.
Innych wymienionych przez Ciebie filmów nie widziałam, jeszcze tylko "Fatalne zauroczenie". O "Zostaw ją niebiosom" wspomniałeś już po raz drugi i ja chcę to zobaczyć. I "W kleszczach lęku", tak, to wydaje się filmem dla mnie.
"Zostaw ją niebiosom" i "Fatalne zauroczenie" miały już wcześniej recenzję na blogu, pozostałe filmy zdecydowałem się na potrzeby tej zabawy obejrzeć, niektóre pierwszy raz (jak "Opętanie"), niektóre - dla przypomnienia (jak "Wstręt").
UsuńA tematy dla innych blogerów wybrałem takie jakie i mi by odpowiadały, więc gdybyś odmówiła to pewnie wcześniej czy później sam bym się nimi zajął ;)
"Opętanie" zawsze było i jest jednym z tych filmów, o których wiem sporo, słyszałam jeszcze więcej i zdecydowanie nie chcę oglądać.
UsuńJeśli chodzi o stopniowe popadanie w obłęd, okropny "Antychryst" von Triera to idealny przykład z ostatnich lat. Wzdryga mnie sama myśl o ponownym zobaczeniu tego filmu, ale motyw szaleństwa został silnie wyeksplorowany.
Oho, "gdybym odmówiła", no gdzież, każda okazja do wymieniania filmów jest dobra :)
Jeszcze z ciekawości spytam, dlaczego nie lubisz "Lśnienia"?
No ale wiesz, teraz są wakacje, mogłabyś np. wyjechać gdzieś na urlop i wtedy odmowa wzięcia udziału w zabawie byłaby uzasadniona ;)
Usuń"Opętanie" chciałem obejrzeć ze względu na udział Isabelle Adjani, bo po obejrzeniu filmu "Nosferatu-wampir" zwątpiłem w jej aktorski talent i potrzebowałem dowodu, że jednak jest świetną aktorką :D Ja również mam filmy, które znam ze słyszenia i nie chcę ich oglądać - należą do nich m.in. filmy von Triera - kilka jego filmów widziałem we fragmentach, żadnego w całości.
Co do "Lśnienia" to czytając pierwowzór Kinga odczuwałem emocje, byłem ciekaw jak ta historia się skończy, zaś u Kubricka tego nie było - była tylko całkowita obojętność na wydarzenia, a momentami także irytacja (drażniła mnie szczególnie odtwórczyni głównej roli Shelley Duvall). Nie jestem zwolennikiem zbyt wiernych adaptacji, ale zmiany wprowadzone przez Kubricka nie przypadły mi do gustu. A poza tym film nie sprawdza się również jako horror, może jako dramat psychologiczny jest udanym studium obłędu, jednak materiał na dobry horror moim zdaniem został zmarnowany.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAdjani widziałam chyba jedynie w "Królowej Margot", wydawała się utalentowana :) I bardzo piękna.
OdpowiedzUsuńHm, potencjału horrorowego nie umiem w filmach ocenić, jeśli chodzi o banie się na filmach jestem zupełnym cieniasem, ostatnio bałam się nawet na "World War Z" o zombie, więc to sporo mówi o mojej słabej tolerancji na straszenie mnie filmami :) "Lśnienie" też mnie straszyło. Chociaż nie wiem, jest tam chyba sporo elementów grozy.
Aczkolwiek książka rzeczywiście trzymała w napięciu, a z książkami mam odwrotnie niż z filmami i zaniepokoić mnie książką to już wyczyn, Kingowi "Lśnieniem" udało się świetnie.
Ale chyba rozumiem, o co Ci chodzi.
Widziałam "Wstręt" i "Fatalne zauroczenie" - oba świetne. Teraz, w najbliższych planach mam "Opętanie", bo jakoś sporo osób mi to poleca;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten motyw filmowy. Oglądałam Psychozę, Lśnienie, Fatalne zauroczenie i Wstręt z podanych tytułów. Ten ostatni ma w moim sercu specjalne miejsce. To kwintesencja tego, co najbardziej cenię w dobrym kinie. Niby nic się nie dzieje, mało miejsc akcji, właściwie ograniczające się do klaustrofobicznego mieszkania, niewiele postaci, skąpe dialogi. To wszystko jednak aż tętni życiem, wyraża więcej niż tysiąc słów i innych zabiegów, które mają na celu zainteresowanie widza. Świetne zdjęcia i piękna Catherine Deneuve w tej roli wyglądała chyba najlepiej w całej swojej karierze, zagrała też świetnie. Przyznam, że pomimo iż nie jest to jakiś horror, oglądając go czułam niepokój, a właściwie to bałam się. Ta przytłaczająca atmosfera obłędu, nie pozwala od siebie odpocząć i narasta z każdą minutą. Lśnienie też mi się bardzo podobało, podobnie jak Psychoza.
OdpowiedzUsuńMnie Lśnienie nie zachwyciło, lubię pierwowzór Kinga, lecz ekranizacja nie przypadła mi do gustu. Jednak Wstręt, Psychoza, Fatalne zauroczenie - po prostu super, szczególnie ten pierwszy, jeden z najlepszych filmów Polańskiego.
UsuńWedług mnie zdecydowanie najlepszy jest Wstręt, choć Polański miał wiele dobrych filmów. Psychoza też jest genialna, byłam pod wrażeniem gry Anthony'ego Perkins'a, po prostu zagrał to tak przekonująco, że chwilami miałam wrażenie, jakby naprawdę był szalony albo zdolny do morderstwa i aż ciary przechodziły. Do Lśnienia mam sentyment i o ile po latach mogę powiedzieć, że jest przydługi i nudnawy, to jednak nadal uważam je za niezły film. Choćby z takiego względu, że pomimo że znam ten film i widziałam kilka razy, to sama w pokoju przy zgaszonym świetle bym nie była w stanie go obejrzeć... Ta przytłaczająca atmosfera i muzyka ale podobnie mam ze Wstrętem. Pamiętam jak go oglądałam pierwszy raz właśnie w nocy i zupełnie nie spodziewałam się czegoś takiego, musiałam zapalić światło bo nie obejrzałabym do końca tego.
UsuńMusiałam zmienić nazwę bloga, przez co zmienił się adres: http://recenzjedruidki.blogspot.com wkrótce wrzucę coś o starszych filmach, może właśnie o Wstręcie to wtedy połaszę się o długą litanię.