Skarb Sierra Madre

The Treasure of the Sierra Madre (1948 / 126 minut)
reżyseria: John Huston
scenariusz: John Huston na podst. powieści B. Travena

Poszukiwanie skarbów to temat charakterystyczny dla kina przygodowego, najczęściej pokazywany w formie fascynującej eskapady, która wzbogaca ludzkie charaktery, daje frajdę, satysfakcję, nadzieję na lepsze jutro i okazję do poznania ciekawych ludzi. Skarb Sierra Madre znacznie różni się od takich filmów. To wyjątkowa mieszanka gatunkowa, gdyż ze składników westernu i filmu przygodowego zbudowano ambitny dramat dogłębnie analizujący stan psychiczny człowieka. Pomiędzy głównymi bohaterami jest tak wysokie napięcie, że trudno w ogóle przewidzieć, kto okaże się zwycięzcą a dla kogo trzeba będzie kopać grób. Trudne warunki panujące w dżungli, niełatwe do pokonania góry, oślepiające słońce i uciążliwy piasek, który wpada do oczu i utrudnia wędrówkę. Przyroda w równym stopniu co bandyci czyha na okazję, by zniweczyć wiele miesięcy ciężkiej i bolesnej harówy.

W filmie Hustona najważniejsi są trzej bohaterowie o tak urozmaiconej osobowości, że musi dojść między nimi do spięć. Howard to stary wyga, który ma więcej wigoru i rozsądku niż wielu młodszych od niego zapaleńców. Uczestniczył w licznych wyprawach i zdaje sobie sprawę z zagrożeń jakie czekają na poszukiwaczy. Lekcję survivalu opanował do perfekcji, więc nic nie jest w stanie go zaskoczyć. Jego młodzi kompani, Curtin i Dobbs, to początkujący eksploratorzy, więc mają mniejsze szanse na przetrwanie w tropikalnych warunkach - chyba że będą słuchać rad mądrzejszego i bardziej doświadczonego rutyniarza. Curtin jest z natury uczciwy i ma duszę marzyciela - czy złoto okaże się dla niego na tyle kuszące, by zagarnąć je za cenę życia kompanów? Czy może Dobbs okaże się tą ofiarą, którą myśl o złocie pozbawiła rozumu i zasad moralnych. Ten facet gada do siebie i zachowuje się wobec wszystkich podejrzliwie. Z każdą kolejną minutą widz nabiera przekonania, że Dobbs popada w szaleństwo i obsesję - myśl o bogactwie i lęk przed obrabowaniem całkowicie go zaślepiają, staje się wrakiem człowieka.

Wielu reżyserów pracujących w Hollywood lat 40. było rozczarowanych tym, że prawie każdy film musiał być realizowany w scenografii studyjnej. Trudno było przez to osiągnąć autentyzm, gdyż filmy zbliżały się w stronę spektakli teatralnych. John Huston nie zamierzał do tego dopuścić - uparł się by jego film powstał w plenerach i dopiął celu. Acapulco, Durango, Tampico, pustynia Mojave i góry Sierra Madre - obserwujemy autentyczne łańcuchy górskie, skąpane w słońcu pustynie i tropikalną dżunglę, przez którą należy przedzierać się tylko z maczetą w dłoni. Humphrey Bogart był świetnym aktorem i potrafiłby zagrać zmęczenie i frustrację, ale reżyser zapewnił mu takie warunki, że on wcale nie musiał udawać - naprawdę był wykończony. Scenerie, które wybrano na plan filmowy sprawdziły się w stu procentach - pełnią istotną funkcję dramaturgiczną, nie są jedynie tłem dla burzliwych relacji między bohaterami.

Nawet twardzi faceci wśród męczących upałów i uciążliwych wiatrów tracą zmysły, ulegają pokusie, ujawniają wredny charakter. Ten gwałtowny upadek człowieka John Huston pokazuje bez upiększania. Reżyser zdaje się podkreślać, że złoto nie jest wcale czymś pięknym i wartościowym, bo jest najczęściej powodem konfliktów i zbrodni. Skarby owszem są czymś ważnym dla ludzi, ale nie pod postacią błyszczącego kruszcu. Jest wiele cenniejszych wartości, o które warto stoczyć walkę. Cenne jest doświadczenie zdobyte podczas wędrówek - dzięki niemu można przetrwać wiele przeciwności losu. Wartościowe są marzenia, które wyznaczają cel w życiu. Cenna jest przyjaźń, bo bez godnych zaufania przyjaciół można zostać zgorzkniałym i sfrustrowanym samotnikiem bez przyszłości. Skarb, którego szukają Howard, Curtin i Dobbs nie może przynieść szczęścia nikomu. Stary wyjadacz Howard wie o tym doskonale, dlatego bardzo nie przejmuje się złotem, on wyruszył prawdopodobnie tylko po to, aby przed śmiercią przeżyć ostatnią wielką przygodę.

Niekwestionowanym atutem filmu jest obsada, szczególnie dwaj aktorzy doskonale czują się w swoich rolach. Humphrey Bogart dzięki Hustonowi dostał Oscara, ale nie za ten film. Jednak w roli Dobbsa również spisał się znakomicie. Nieraz już grał perfidnych łajdaków (np. w westernie Oklahoma Kid z 1939), ale w roli Dobbsa ze Skarbu Sierra Madre przeszedł samego siebie. Od samego początku wygląda na naciągacza, który chciałby łatwo zarobić pieniądze. Widać że nie lubi ciężkiej pracy, a poszukiwaczem złota został z lenistwa. Myślał że wystarczy po prostu znaleźć złoto, by je przywieźć bez żadnych komplikacji, ale rzeczywistość przerosła jego oczekiwania. Bogart przekonująco ukazał metamorfozę Dobbsa, który z niefrasobliwego i neurotycznego gringo przemienia się w nieufnego i chciwego szaleńca. Po rolach cynicznych, ale uczciwych obywateli otrzymał od swojego ulubionego reżysera szansę na zagranie wyrazistego czarnego charakteru, który stopniowo zatraca wszelkie cnoty moralne i dla bogactwa wyzbywa się sumienia, pokory i zasad przyzwoitości. Wybitna rola, być może nawet lepsza od występu oscarowego w Afrykańskiej królowej.

Bardzo udaną kreację zbudował ojciec reżysera Walter Huston - doskonale przedstawił żywiołowy temperament Howarda. Wyraźne jest u niego zamiłowanie do przygód, dusza ryzykanta i ogromne doświadczenie, którym chciałby się podzielić ze wszystkimi zanim kostucha go dopadnie. Z kolei trzecia postać dramatu, Curtin, to diametralnie odmienny charakter. Zagrał go Tim Holt, który wcześniej zabłysnął w roli niesympatycznego młodzieńca we Wspaniałości Ambersonów (1942) Orsona Wellesa. W Skarbie... zagrał postać zdecydowanie bardziej przyjacielską - gdy Curtin ratuje życie Dobbsa uwięzionego w jaskini od razu wzbudza sympatię. To porządny człowiek, może trochę naiwny, ale zdolny do poświęceń, uczciwy, zasługujący na dobrobyt. Napięcie w filmie występuje także z powodu innych postaci pojawiających się na ekranie. Meksykańscy bandyci, Indianie szukający szamana, tajemniczy przybysz wzbudzający niechęć, nieufność i lęk.

Głównym powodem dla którego dwaj awanturnicy szukają złota jest bezrobocie. Udaje im się wprawdzie dostać pracę, ale zostają oszukani przez pracodawcę. Przekonują się, że ludzie bardzo niechętnie oddają pieniądze, które trafiły do ich portfeli, każdy chce zarobić łatwym kosztem, nie myśląc o tych, którzy również bardzo potrzebują kasy. Autorzy filmu wyraźnie podkreślają siłę pieniądza, która kieruje poczynaniami ludzi. Bezmyślność, egoizm, chciwość - myśl o bogactwie wydobywa z człowieka jedynie negatywne cechy charakteru. Złoto u Hustona nie błyszczy, przypomina piasek, a jednak dla niego ludzie gotowi są zabić. To nie bandyci są największym wrogiem człowieka - większych szkód są w stanie dokonać woreczki ze złotem w połączeniu z chorobliwą chciwością i nieprzewidywalną ludzką psychiką. Okazuje się że marzenia o szczęściu i bogactwie tak jak piasek w jednej chwili mogą ulotnić się na wietrze.

Scenariusz tak jak w większości filmów Hustona oparty jest na literaturze. Napisany przez reżysera skrypt obfituje w znakomite dialogi, wiarygodne psychologicznie postacie i realistyczne przedstawienie tematu eksploracji złota. Dwugodzinny seans mija tak szybko, że nie odczuwa się straty czasu, wręcz przeciwnie - ma się wrażenie że odchodzi się od ekranu z obfitym bagażem wiedzy i przemyśleń dotyczących poszukiwania skarbów, ekscytujących przygód i wędrówki, która ma wpływ na kształtowanie się charakterów. John Huston nakręcił wiele filmów, które z różnych powodów okazały się pionierskie lub klasyczne w jakimś gatunku. Jednak Skarb Sierra Madre wydaje się najwybitniejszym z nich. Mistrzowsko wyreżyserowane dzieło trudno zaklasyfikować do konkretnego gatunku. Nie jest ono ani typowym westernem ani klasycznym filmem przygodowym - jest po prostu świetnym, pełnym dramaturgii i psychologii klasykiem powojennego kina.

7 komentarze:

  1. Bogart to jeden z moich ulubionych aktorów. Tego filmu jednak, jeszcze nie widziałam, ale na pewno przyjdzie ten dzień! Póki co moim ulubionym filmem z Bogartem jest "Mroczne Przejście".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też jeden z moich ulubionych aktorów, ale "Mrocznego przejścia" jeszcze nie widziałem.

      Usuń
  2. Ten film oglądałem jako dzieciak straszny i chętnie bym do niego wrócił. Pamiętam, że spodobało mi się w tym filmie naturalne oświetlenie. Mało co mnie tak wkurza niż akcja "na pustyni" czy "prerii" z poczwórnymi cieniami bohaterów. Jakoś psuje mi to przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  3. nekrolog
    20 sierpnia zmarł Ted Post (95 lat ). Udzielał się głównie w telewizji. Najbardziej upamiętnił się 'Siłą Magnum' i jedynym imo w miarę sensownym sequelem 'Planety Małp' - 'Pod Powierzchnią Planety Małp'. Chętnie obejrzałbym jego wojenny film o Wietnamie ' Go and tell Spartans' ( 78') z Burtem Lancasterem', a w szczególności mocny ponoc thriller 'Baby' ( 73').
    RIP

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny film z najlepszą rolą Bogarta. W końcu udało Ci się go zaliczyć, a z notki wynika, że zadziałał na Ciebie jak złoto na Freda Dobbsa :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie obejrzałam ten czarno-biały film sprzed niemal 70-ciu lat. Wielka frajda, znakomite kino akcji i studium charakterów. A Bogart to dla mnie zawsze i wszędzie przede wszystkim "Casablanca...!

    OdpowiedzUsuń