reżyseria: Neil Jordan
scenariusz: Moira Buffini na podst. własnej sztuki A Vampire Story
„Tylko gdy jesteś gotowy na śmierć, możesz dostąpić życia wiecznego”. Twórca Wywiadu z wampirem (1994) powraca do tematu krwiopijców by raz jeszcze opowiedzieć o samotności, cierpieniu, życiu w kłamstwie i potrzebie ujawnienia całej prawdy. Tym razem jednak spragnione krwi są kobiety. To oczywiście nic nowego, bo już w XIX wieku powstało opowiadanie, w którym wampirem była kobieta - Carmilla autorstwa Josepha Sheridana Le Fanu. Neil Jordan w swoim nowym filmie zaprezentował dwie tajemnicze bohaterki, które od 200 lat zmagają się z przekleństwem życia wiecznego. Tułając się po świecie nie mogą długo zagrzać miejsca, nie wskazane jest także nawiązywanie przyjaźni ani opowiadanie prawdy o sobie. Co z tego, że włożysz sporo wysiłku w wyznanie prawdy, jeśli i tak nikt ci nie uwierzy i uzna za osobę niezrównoważoną?
Film przepełniony jest erotyczną atmosferą, a tytułowe Bizancjum z pustego pensjonatu zmienia się w prawdziwy burdel. Odpowiedzialna za to jest tajemnicza piękność, która swój nędzny żywot i moralny upadek zawdzięcza facetom - jest więc dla nich bezlitosna i niebezpieczna. Ostre pazurki, mocne zęby, jadowity charakter i przeszywające spojrzenie czynią z niej fatalnego towarzysza, z którym nie warto wdawać się w dłuższe dyskusje. Problem w tym, że nikt o tym nie wie, a ten kto zbliżył się do niej zbyt blisko nie mógł już nikomu o tym opowiedzieć. Mimo że Clara zabija ludzi, nawet tych niewinnych, nie jest wcale szatanem w ciele kobiety. To osoba o niechlubnej przeszłości, która już nieraz przekonała się, że życie jest pełne niegodziwości. Nie chce nikogo krzywdzić, ale wampiryczna natura i głód krwi nie dają jej wyboru. Aby chronić siebie i swoją towarzyszkę musi być drapieżnikiem - agresywnym i bezwzględnym.
Wampirzycą jest również Eleanor - wychowywana w klasztorze dziewczyna, która nie chce żyć w kłamstwie. Przekonuje się jednak, że wyznanie prawdy nie zawsze daje ukojenie, czasem jeszcze bardziej pogłębia rozpacz i rozgoryczenie. Mimo iż Saoirse Ronan jako Eleanor jest tu zdecydowanie pierwszoplanową postacią film należy do innej aktorki. Gemma Arterton elektryzuje i przeraża, a w końcówce jest w stanie poruszyć nawet kamień. Wykreowana przez nią postać Clary jest „słodką trucizną” - skosztowanie jej powoduje chwilę rozkoszy, ale później następuje gwałtowna śmierć. W jednej postaci aktorka skumulowała wiele emocji i cech charakteru. Clara jest seksowna i pełna wdzięku, ale jednocześnie zabójczo niebezpieczna dla facetów. Stara się być odpowiedzialna i rozsądna, ale nie może powstrzymać głodu krwi.
Zrealizowany 20 lat temu Wywiad z wampirem Neila Jordana to jeden z najciekawszych filmów wampirycznych, ale według mnie Byzantium niewiele mu ustępuje. Oba filmy hipnotyzują od pierwszych minut, zachwycają solidnym rzemiosłem i stroną wizualną, prowokują także do rozważań. Akcja toczy się leniwie, ale pod koniec nabiera tempa. Irlandzki reżyser znakomicie przedstawił problem samotności i zagubienia, ale jest to problem, którego nie da się rozwiązać - przynajmniej w tym przypadku. Każdy kontakt z człowiekiem powoduje dla bohaterek niewyobrażalne cierpienie i depresję. W tej produkcji życie nie jest darem - jest przekleństwem. A życie wieczne to już prawdziwy koszmar. Clara i Eleanor mają siebie nawzajem, ale i tak brakuje im bliskości i kontaktów z ludźmi. Obie radzą sobie z tym problemem na swój sposób - jedna prowadzi przybytek rozkoszy, druga zaprzyjaźnia się ze śmiertelnie chorym chłopakiem. Życie jest śmiertelną chorobą, a wampiryzm to remedium na tę chorobę.
Byzantium to oniryczny i niesamowicie intrygujący film o alienacji, odizolowaniu się od społeczeństwa i poszukiwaniu właściwej drogi do zbawienia. Także o tym, że nawet mając mnóstwo czasu trudno nauczyć się dobrze go wykorzystywać. Retrospekcje pozwalają poznać dawne losy bohaterek i początek ich nowej egzystencji jako krwiopijców. To co z początku fascynuje z czasem okazuje się prawdziwą męczarnią. Niewinność i subtelność przekształcają się w nieopanowany głód krwi, dusze ulatują gdzieś z wiatrem, a ciało pozostaje wśród żywych. Ale tylko pozornie jest żywe - wewnątrz jest martwe, zepsute, gnijące. W kobietach z pensjonatu Bizancjum pozostało jednak coś ludzkiego. Coś co sprawia, że są w stanie odczuwać emocje - jak Monstrum Frankensteina, niby martwy w środku, a jednak nie pozbawiony uczuć.
Wampiry u Jordana różnią się od swoich filmowych poprzedników. Mają swoje odbicie w lustrze, nie śpią w trumnach, nie boją się światła słonecznego i nie mają wystających kłów. Można je poznać tylko po tym, że się nie starzeją i zamiast wina piją krew. Czosnek, krucyfiks i drewniany kołek pewnie by na nich nie zadziałały, ale dekapitacja już tak. Również przemiana w wampiry dokonuje się tu w zaskakująco oryginalny sposób. Odpowiedniej aury dodaje filmowi sceneria - nadmorski kurort, miejsce spokojne, ale tajemnicze. Niby jest wątek miłosny, ale daleki jest od standardów - zarówno Saoirse Ronan jak i jej adorator wyglądają jak postacie z przygnębiającej psychodramy, a nie z romantycznej baśni. Nieszczęśliwi, rozgoryczeni, rozpaczliwie szukający akceptacji i mimo (na pozór) młodego wieku zmęczeni życiem. To także opowieść o dziewczynie próbującej się wyrwać spod opieki nadopiekuńczej i sfrustrowanej matki. Niebanalny jest to film, opowiedziany z finezją, inteligencją i wyobraźnią. Ze znanych wzorców i mitów Moira Buffini i Neil Jordan zbudowali nową legendę, która pobudza wyobraźnię i rozpoczyna nowy rozdział w historii wampiryzmu. Bizancjum to już nie tylko starożytna kolonia grecka, ale ostoja dehumanizacji i moralnego upadku, gdzie wyczuwalny jest nieprzyjemny zapach krwi, zgnilizny i śmierci.
O rany, jakie wrażenie zrobiła na mnie kiedyś książka "Wywiad z wampirem"; wiele lat już minęło, ale wciąż ją pamiętam (co też zawdzięczam filmowi, bo obraz i proza uzupełniają mi się nawzajem w pamięci). Wymieniłeś też 2. tytuł, rewaluacyjną powieść Mery Shelley. Coś wydaje mi się, że ten film też może mi się spodobać, choć normalnie nawet nie spojrzałabym na niego, bo do dziś mam uraz do zmierzchów itp.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jest to chyba pierwsza pozytywna recenzja tego filmu, z jaką się zetknąłem. Na ogół spotykałem od obojętnych po (najczęściej) negatywne - do tych ostatnich sam dołączyłem. Możliwe, że tego typu kino po prostu do mnie nie trafia. Chociaż z drugiej strony, "Wywiad z wampirem" dobrze wspominam i wysoko oceniam - może jednak jest w "Byzantium" coś, co faktycznie może mnie do tego obrazu zniechęcić?
OdpowiedzUsuńSamej film średnio mi się podobał - ogólnie lubię wampiryczne klimaty o ile ukazane są klasycznie, jednak czegoś mi w tej historii zabrakło. Twoja recenzja jakoś to wszystko złagodziła :)
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy jest trynd, żeby filmy Jordana hejtować - nie wiem w sumie z jakiego powodu (uprzedzam, Ondine nie widziałem).
OdpowiedzUsuńDzięki za zwrócenie uwagi na Byzantium, trafia do "must see" we wrześniu.
Neil Jordan nie rdzewieje, 'Byzantium' to film nastrojowy i wewnętrznie bardzo spójny, pełen odwołań do tradycji XIX wiecznego Symbolizmu( m.in kilka wyrażnych stylizacji na malarstwo Prerafaelitów ) Tu nie tylko wampiry, ale też i cały świat żywych zdaje się byc pogrążony w jakiejś bezgranicznej melancholii, jakby permanentnie zasilanej przez zimną morską dal...
OdpowiedzUsuńChory na białaczkę wybranek Eleanor - o którym mówi się, że zwalczył niemal chorobę - na przekór temu w każdej kolejnej scenie jest coraz bardziej martwy. Jego matka jest w ciąży, co w odniesieniu do starego powiedzenia ,, gdy ktoś się rodzi, inny umiera'' pięknie alegoryzuje jego zbliżający się koniec. Moderna całą gębą.
Jest tu masa świetnych motywów , chocby wątek urwanej opowieści ... gdyż dokończenie jej będzie równoznaczne z uśmierceniem odbiorcy, zmyślnie użyta figura Doppelgangera ( topos wybitnie romantyczny), piękny cytat z Żuławskiego ; scena, jak Eleanor holuje gościa po wypadku rowerowym, zbudowana jest z ujęc, nasuwających na myśl uliczną szarpaninę Neila i Adiani w 'Possesion'.
Mamy też zaskakujący pomysł , który spaja feministycznego ducha tej historii z elementem metatekstowym : skrzywdzona i poniżona Claire dokonuje zuchwałego wtargnięcia i przełamania odwiecznych reguł Bractwa, kradnąc ,,przyszłośc'' człowiekowi nazwiskiem Ruthven - tak przecież zwał się pierwszy wampir w literaturze, powołany do życia przez zakochanego w lordzie Byronie doktora Johna Polidori !
Nigdy za Jordanem nie przepadałem, w sumie podobał mi się w Wywiadzie z wampirem i całkiem, całkiem (choć można było to zrobić lepiej) w Michaelu Collinsie, a poza tym raczej inne jego filmy były zwyczajnie słabe. Jeśli chodzi o Byzantium to z ciekawości obejrzałem zwiastun i odpuściłem, zresztą czytałem sporo negatywnych recenzji, więc Twoja tym mocniej zaskakująca w tym kontekście. Może się kiedyś trafi w tv, to się przekonam, czy słusznie odpuściłem.
OdpowiedzUsuń