Wszystko o Ewie

All About Eve (1950 / 138 minut)
reżyseria: Joseph L. Mankiewicz
scenariusz: Joseph L. Mankiewicz na podst. opowiadania Mary Orr The Wisdom of Eve

Gdy Darryl F. Zanuck umierał w 1979 roku profil wytwórni 20th Century Fox był już typowo komercyjny za sprawą gigantycznego sukcesu Gwiezdnych wojen. Ale gdy Zanuck szefował wytwórni nie pozwolił aby kino ambitne zostało zdominowane przez bajki. Grona gniewu, Zdarzenie w Ox Bow, Laura, Kłębowisko żmij i Wszystko o Ewie to idealne przykłady świadczące o tym, że Zanuck szanował widzów i wierzył, że publiczność ceni psychologiczne dramaty wcale nie mniej niż klasyczne kino rozrywkowe. Był on również specjalistą od spektakularnych widowisk, czego najlepszym przykładem produkcja wojenna Najdłuższy dzień. Fachowcem od monumentalnych filmów nie był jednak Joseph L. Mankiewicz, który realizując Kleopatrę omal nie doprowadził do bankructwa wytwórnię. Specjalizował się on w kameralnych, opartych na dialogach filmach obyczajowych, a jego mistrzostwo najpełniej objawiło się w arcydziele zatytułowanym Wszystko o Ewie.

Filmem rządzi maksyma „Po co pytać o księżyc, skoro gwiazd jest tak wiele”. Bo właśnie słowo „gwiazda” jest tu kluczowe - tak określa się aktorki i aktorów, którzy dorobili się rzeszy fanów czekających niecierpliwie na autograf. Zamiast spacerów przy świetle księżyca wolą oni siedzieć przez kilka godzin w teatrze lub kinie, by zobaczyć swoich ulubieńców. Ten film dla każdej aktorki może być zwierciadłem, a główne postacie to lustrzane odbicia hollywoodzkich gwiazd. Nie ma tu znaczenia, że reżyser opowiada o Broadwayu, gdyż droga z nowojorskiej arterii do stolicy kina tylko na mapie jest długą drogą ze wschodniego wybrzeża na zachodnie. W rzeczywistości oba regiony dzieli niewielka przepaść, którą można przeskoczyć dzięki ambicji i talentowi. Zarówno Bette Davis, Anne Baxter, Celeste Holm, jak i kompozytor Alfred Newman - oni wszyscy zaczynali od Broadwayu. I wystarczyła jedna dobrze wykonana robota przy sztuce teatralnej, by zostać zauważonym przez hollywoodzkich prominentów.

Nagrodzenie Oscarem George'a Sandersa jest bardzo mylące dla współczesnych widzów, gdyż ten film to przede wszystkim „kino kobiece” i Sanders blednie przy swoich genialnych partnerkach ekranowych. Bette Davis, Anne Baxter i Celeste Holm są znakomite nie tylko dzięki wyniesionym z teatru doświadczeniom, ale nade wszystko scenariuszowi Mankiewicza, w którym znakomicie scharakteryzowano bohaterów poprzez sarkastyczne dialogi i sytuacje zjadliwie wykpiwające hollywoodzki kult gwiazd. Mankiewicz pracował w Hollywood od lat 30. pełniąc funkcje scenarzysty i producenta (jako reżyser dopiero od 1946), więc doskonale znał to środowisko, a jego spostrzegawczość i ostre pióro pozwoliły mu sportretować je w sposób cyniczny, ale subtelny i błyskotliwy. Inspirację znalazł w krótkim opowiadaniu Mądrość Ewy, autorstwa Mary Orr, zamieszczonym w 1946 w magazynie Cosmopolitan. Powstał film o wzlotach i upadkach, o nienasyconej ambicji i bezczelnej próżności, o przemijaniu sławy i wnoszeniu na piedestał utalentowanych amatorów.


Dwie antagonistki Margo Channing i Ewa Harrington to dwie godne siebie rywalki. Obie wzniosły się na wyżyny dzięki sprytowi, ambicji i uzdolnieniom. Pozytywne recenzje krytyków i zdobyte nagrody stały się pierwszym krokiem do popularności i gwiazdorstwa. Liczni wielbiciele wymarzyli sobie pójście w ich ślady, zaś tym zaradnym i przebiegłym udało się wejść do elity. Margo to kobieta po 40-ce zmęczona karierą, która lata chwały ma już dawno za sobą, swoje życie prywatne dopiero teraz zaplanowała, wcześniej nie miała na to czasu (co ciekawe, filmowy narzeczony Davis, Gary Merrill, został jej mężem w latach 1950-60). Margo jest bezpośrednia w relacjach z przyjaciółmi, gdy coś ją drażni nie boi się głośno tego powiedzieć. Wydaje się nieco naiwna, gdy decyduje się pomóc swojej fanatycznej wielbicielce, nie przeczuwa że pragnie ona zająć jej miejsce. W głębi duszy jednak zdaje sobie sprawę, że jej najlepsze lata się skończyły i powinna ustąpić młodszej koleżance. Aktorstwo tak naprawdę przestało ją fascynować - nie jest już jej pasją, ale męczącym obowiązkiem, który nie przynosi wiele satysfakcji.

Tytułowa Ewa to jednak zupełnie inna postać - młoda entuzjastka teatru, która pragnie być w centrum uwagi i aby spełnić swoje marzenia gotowa jest użyć wszelkich środków, nawet gróźb i szantażu. Na początku wydaje się zagubioną owieczką potrzebującą wsparcia. Gdy otrzymuje wsparcie i zostaje obdarzona zaufaniem zaczyna swoje gierki pełne fałszu i machinacji. To zdolna manipulatorka, która cały czas odgrywa przedstawienie, każdy jej gest, uśmiech, słowo są częścią gry aktorskiej mającej oszukać wszystkich wokół, że jest zagubioną owieczką. Ale w końcu wszystko wyjdzie na jaw i tak jak sugeruje tytuł - dowiemy się o niej wszystkiego. Obok Davis i Baxter bardzo dobrą kreację stworzyła Celeste Holm w roli Karen Richards. Dzisiaj już mało kto pamięta tę zmarłą w 2012 roku aktorkę, a przecież zdobyła niegdyś najbardziej pożądaną nagrodę świata czyli Oscara (za rolę w Dżentelmeńskiej umowie Elii Kazana). W filmie Mankiewicza zagrała postać żony dramaturga, która nieświadomie przyczynia się do upadku jednej gwiazdy i wyniesienia na szczyt jej konkurentki. Przy okazji odkrywa na nowo swoją przyjaciółkę Margo Channing. Aby „utrzeć jej nosa” przygotowuje małą mistyfikację, by się przekonać, że zrobiła błąd, którego może długo żałować. Bo Margo tak naprawdę nie jest arogancką damą, na jaką pozuje.


Tak jak w przypadku pierwszorzędnych spektakli teatralnych podstawowe zalety filmu to perfekcyjnie napisany tekst i kawał porządnego aktorstwa. Obok wspomnianych aktorek zwracają uwagę jeszcze dwie postacie. Pierwszą z nich jest Thelma Ritter, aktorka charakterystyczna wcielająca się w postać guwernantki. Nadała ona swojej bohaterce charakteru przenikliwej i inteligentnej kobiety w średnim wieku, której doświadczenie i mądrość życiowa każą zbytnio nie ufać obcym ludziom. I żadne aktorskie sztuczki jej nie zmylą, bo na tyle długo obserwuje ludzi z tej branży, że potrafi rozpoznać fałsz, obłudę, udawane emocje. W natłoku kobiecych bohaterek można rozpoznać Marilyn Monroe, która wówczas próbowała zaistnieć w branży filmowej. Zagrała epizodyczną rolę Claudii Casswell - w tej postaci można dopatrzyć się podobieństw do legendarnej blondynki. Claudia to młoda aktorka, która bywając na bankietach i spotykając się z wpływowymi ludźmi próbuje oczarować otoczenie swoim urokiem, uśmiechem i seksapilem. Udając skromną i niezbyt bystrą pannę liczy, że zostanie zauważona i przygarnięta przez jakiegoś wpływowego menadżera.

Realizowany w tym samym czasie Bulwar Zachodzącego Słońca (1950) Billy'ego Wildera również opowiadał o kulisach show-biznesu i przemijaniu sławy. I też czynił to w ironiczny sposób, perfidnie drwiąc z przemysłu, który sam reprezentował. Zarówno Wilder jak i Mankiewicz swoimi dziełami wzbudzili zachwyt publiczności, krytyków i jurorów Akademii. Bulwar... wyróżniono trzema Oscarami na 11 nominacji, Wszystko o Ewie doceniono jeszcze bardziej - 6 statuetek na 14 nominacji (ten rekordowy wynik został pobity dopiero w 1998 przez Titanica). W obrazie Mankiewicza nie ma nadmiernego dramatyzmu, wrzasków ani trupów, a jednak film wygląda na porażająco prawdziwą opowieść o kobietach uwikłanych w meandry show-biznesu. Ten pełen blichtru świat wchłania bez reszty, gdy jednak pozna się go bliżej nie jest już tak różowo. Aby przetrwać w nim jak najdłużej trzeba walczyć i cały czas udowadniać swoją wartość. Bo sława przemija, a role aktorskie, nawet te najlepiej zagrane, szybko giną w otchłani zapomnienia. Na przykład odtwórczyni roli Karen, Celeste Holm, nie miała wojowniczego charakteru, więc mimo aktorskiego talentu nie rozwinęła kariery i od lat 50. występowała niemal wyłącznie w telewizji, co dla wielu gwiazd oznacza degradację.


Od czasu Obywatela Kane'a (1941) Orsona Wellesa bardzo często stosowano rozbudowane retrospekcje i Joseph Mankiewicz stosuje tę metodę, by wzbogacić swój film o garść tajemnic, których wyjawienie ma widzów utrzymać przed ekranem. I ten chwyt zdaje tu egzamin. Reżyser zaczyna retrospekcję od stop-klatki, a narratorem jest Karen Richards, żona znanego dramaturga. W tamtych latach bardzo rzadko kobiety były opowiadaczami historii - popularne wówczas czarne kryminały ustaliły zasadę, że męskiego narratora lepiej się słucha (w Polsce jest podobna sytuacja z lektorami czytającymi dialogi zagranicznych filmów). Mankiewicz z tej zasady całkiem nie zrezygnował, bo oprócz Karen historię Ewy opowiada też Addison DeWitt, którego zagrał George Sanders. Może warto zatrzymać się dłużej przy tej postaci - jest on krytykiem teatralnym, którego złośliwe recenzje i opinie mogą raz na zawsze pogrzebać karierę niejednego aktora. Jest człowiekiem bezkompromisowym, nie znoszącym fałszu, więc taka intrygantka jak Ewa tylko do czasu może liczyć na jego szacunek i wsparcie.

All About Eve to nie tylko treściowy, ale i wizualny majstersztyk. Dekoracje wnętrz i kostiumy przykuwają uwagę nie mniej niż aktorzy, a operator Milton Krasner umiejętnie korzysta z głębi ostrości, by lepiej oddać na ekranie ten luksus i próżność panujące w przemyśle rozrywkowym. Finałowa scena z przymierzaniem płaszcza przed lustrem urzeka trikami optycznymi, ale i wskazuje, że ta historia nie ma końca. Nutki tajemnicy dodaje filmowi muzyka jednego z najbardziej rozchwytywanych i nagradzanych kompozytorów tamtych czasów - Alfreda Newmana. Reżyser rzadko wychodzi na zewnątrz, wszystkie ważne sceny rozgrywają się w zamkniętych pomieszczeniach: w rezydencjach, garderobach, na bankietach, w restauracji lub w teatrze, ale bez licznych statystów udających teatralnych widzów. Kameralność i nadmiar dialogów wraz z profesjonalnym prowadzeniem kamery i aktorów składają się na wybitne osiągnięcie w dziedzinie kinematografii.

0 komentarze:

Prześlij komentarz