Ucieczka z Alcatraz

Escape from Alcatraz (1979 / 112 minut)
reżyseria: Donald Siegel
scenariusz: Richard Tuggle na podst. książki J. Campbella Bruce'a

„Gdy ktoś złamie prawo trafia do więzienia. Gdy ktoś złamie prawo więzienne trafia do Alcatraz”. Takie słowa naczelnik tej słynnej placówki kieruje do nowego więźnia, Franka Morrisa. Chce mu uświadomić, że Alcatraz to nie jest zwykłe więzienie - to wyspa otoczona przez głęboką zatokę, zaś ucieczka z niej może zakończyć się na dnie tej zatoki. Już wielu próbowało uciec, część z nich złapano, innych zastrzelono, a kilku utonęło. Alcatraz to więzienie o zaostrzonym rygorze, każdy ma oddzielną celę i niewiele swobody. Naczelnik jest tu bogiem i to on ustala prawa i przywileje dla skazańców. Karze za wszelkie przewinienia, nie nagradza jednak za dobre sprawowanie. Sam decyduje również o tym, co więźniowie powinni wiedzieć o świecie zewnętrznym.

Film Dona Siegela to najsłynniejsza rekonstrukcja wydarzeń, które doprowadziły do ucieczki z Alcatraz w roku 1962. To pierwsza ucieczka z tej wyspy, która mogła być udana, gdyż uciekinierów nigdy nie odnaleziono. Do dzisiaj nie wiadomo, czy Morrisowi i jego kompanom faktycznie udało się zwiać czy może utonęli w zatoce San Francisco. Don Siegel też tego nie wiedział, więc w filmie nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, które od 50 lat dręczy myśli tych, którzy interesują się tym zagadnieniem. Zachowując pozory realizmu scenarzysta ujawnia stopniowo luki w konstrukcji Alcatraz umożliwiające bystrym obserwatorom zaplanowanie ucieczki i wydostanie się na zewnątrz. Frank Morris, bracia Anglin i Charley Butts są gotowi zaryzykować, byle tylko wydostać się z tej zatęchłej dziury pełnej robactwa, szczurów i węży w ludzkiej skórze.

Postacie skazańców, poza Wolfem, nie przypominają groźnych bandziorów, to raczej ofiary systemu, a nie prawdziwi zabójcy. Jeden ze skazańców zajmuje się malarstwem, inny trafił do więzienia z powodu koloru skóry - w Alcatraz czuje się lepiej niż na wolności, bo tu wszyscy są równi, niezależnie od koloru skóry i niezależnie od tego, jakie przestępstwa popełnili. Frank Morris, dzięki obsadzeniu w tej roli Clinta Eastwooda, wygląda na inteligentnego i opanowanego twardziela, który z pewnością ma jakieś grzechy na sumieniu, ale przy bliższym poznaniu okazuje się człowiekiem sympatycznym i godnym zaufania. Jest samotnikiem, którego nie odwiedza nawet rodzina, a jego największym pragnieniem jest uzyskanie pełnej swobody i wolności. Jest na tyle zdeterminowany i wytrwały, by swój plan doprowadzić do końca bez względu na konsekwencje, które czekałyby na niego w razie niepowodzenia.


Siegel już w pierwszym etapie kariery zrealizował dramat więzienny - Riot in Cell Block 11 (1954), który powstał w zakładzie karnym Folsom State Prison w Kalifornii. Ucieczka z Alcatraz również powstała w autentycznej scenerii - w więzieniu, które zostało zamknięte w 1963 i przekształcone w atrakcję turystyczną. To prawdopodobnie najlepszy film duetu Siegel / Eastwood (oceniam go wyżej niż np. Brudnego Harry'ego), jak również jeden z najciekawszych przedstawicieli kina więziennego (chociaż do takiego arcydzieła jak Papillon trochę brakuje). Wiadomo jak się skończy ta historia, a jednak trudno oderwać wzrok od ekranu - zdjęcia Bruce'a Surteesa i genialnie dobrana obsada czynią z tej historii chętnie oglądany spektakl. Poza tym reżyser miał wprawę w realizacji scen pełnych napięcia, a taka jest chociażby kulminacyjna sekwencja ucieczki. Przez długi czas czeka się na ten moment i kiedy on następuje nie ma rozczarowania. Natomiast niejednoznaczne zakończenie tylko podsyca ciekawość i nie daje o sobie zapomnieć.

Alcatraz stało się niedawno tematem serialu J.J. Abramsa. Pilotowy odcinek, w którym wielu więźniów zniknęło w tajemniczych okolicznościach, jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki albo kosmitów, nie zachęcił mnie do oglądania dalszych odcinków. Film Siegela to zupełnie inna bajka - wciągający dramat o ludziach, którzy zeszli już na samo dno, nie mają wiele do stracenia, mogą tylko stoczyć walkę o swoją godność i o jakieś przywileje, dzięki którym nie będą już wyłącznie marionetkami w rękach naczelnika. Chcą przynajmniej częściowo decydować o własnym życiu. Twórca Brudnego Harry'ego wzbogacił swój kolejny film z Eastwoodem niedużą dawką humoru, wcale jednak nie osłabiając napięcia ani wymowy filmu. Jak w życiu istnieje miejsce na żarty, kpiny i rozrywkę, ale ostatecznie twarz człowieka zamiera w ponurym wyrazie oznaczającym smutek, zwątpienie, rezygnację.


Widzowie, tak jak i skazańcy, obserwują tylko ponure wnętrza kryjące się za więziennymi murami. Nie wiadomo jaka jest rzeczywistość poza Alcatraz - być może wcale nie jest lepsza, być może jest taka jak w Brudnym Harrym, gdzie społeczeństwo ogarnięte jest strachem, bo w mieście grasuje seryjny morderca. W Alcatraz przynajmniej jest jakaś ochrona i zanim ktoś wyciągnie nóż poważnie się zastanowi czy warto tak ryzykować. Reżyser znakomicie ukazał zależności między więźniami - przegrywają ci, którzy próbują ze sobą walczyć, zaś ci którzy chcą się zaprzyjaźnić i żyć w zgodzie odnoszą zwycięstwo w walce z samotnością i więzienną rutyną. 

Naczelnik placówki mówi o skazańcach jako o „zgniłych jajkach w koszyku”, ale nie wszyscy są tak zepsuci, jak to się może na pozór wydawać. Dzięki temu film bardziej przekonuje jako pochwała wolności, autonomii i współdziałania. Znakomity scenariusz Richarda Tuggle'a (później reżysera Liny z Eastwoodem), mistrzowska reżyseria Siegela, duszna atmosfera wykreowana przez scenografię i zdjęcia oraz fajnie skompletowana obsada (oprócz Clinta także m.in. Patrick McGoohan i Roberts Blossom) to najważniejsze atuty, które wybijają tę produkcję wysoko ponad przeciętną. Ucieczka z Alcatraz to typowo męskie kino - nie tylko jednak dla prawdziwych twardzieli.

11 komentarze:

  1. 'Ucieczka z Alcatraz" to jeden z najlepszych filmów, gdzie akcja dzieje się w więzieniu. Oglądałem ostatnio "Uciekający pociąg". Naczelnik do osadzonych: "Let me tell you where you assholes stand. First there's God, then the warden, then my guards, then the dogs out there in the kennel, and finally, you. Pieces of human waste. No good to yourselves or anybody else."

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, dlaczego ten film Ci się tak podoba. Bo to jest film samurajski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. W samurajskich pojedynkach zawsze fascynowała mnie ta pierwsza faza, kiedy rywale usiłują sie nawzajem psychicznie / duchowo prześwietlic - katany już w dłoniach, ale walka wre jeszcze zanim się skrzyżują. Często wynik starcia rozstrzyga się już na tym etapie ( vide 'Bunt' i ' Sanjuro' ).
      W moich ulubionych filmach więziennych ' Papillonie' i ' Midnight Express' walka bohaterów ma charakter szarpaniny, ich ciosy są niedoskonałe.
      U Siegela bohater jest spokojny i w pełni skoncentrowany na jednym punkcie - on wyprowadza swój cios przez cały film ; musi byc 100% perfekcji, bo drugiego nie będzie.
      Jak na współczesnego samuraja przystało, projektuje też przeciwnikowi fikcyjną ''opuszczoną gardę'', gdzie idealnie ma trafic jego ciecie ( kukła w łóżku ).
      Tak mi się skojarzyło.
      PS. A ta czarna 'wywieszka', to na serio ? To sprawia wrażenie, jakby ktoś umarł. Albo kino zamknęli :D

      Usuń
    2. Nie patrzyłem na ten film od tej strony, ale faktycznie coś w tym jest. Przy okazji dodam, że "Papillon" to również mój ulubiony film o tematyce więziennej. Natomiast "Midnight Express" jeszcze nie widziałem, więc dopisuję na listę zaległości, znam tylko muzykę Morodera z tego filmu, bardzo mi się podoba.
      Co do postscriptum to też dobre skojarzenie, planuję nieco dłuższą przerwę w blogowaniu, więc można powiedzieć, że kino u mnie zamknęli :D

      Usuń
  4. Świetny film! Recenzją uzmysłowiłeś mi, że nie mam go u siebie - wstyd. Koniecznie muszę nadrobić zaległość. Czy lepszy od Brudnego Harrego to nie wiem, może jak obejrzę jeszcze raz ucieczkę będę w stanie porównać oba filmy.

    Produkcję J.J. Abramsa odpuściłem po kilku epizodach, cieniezna staraszliwa, a miał to być serial na miarę Lost :D

    OdpowiedzUsuń
  5. notabene Eastwood był w Alcatraz także jako Brudny Harry ;-). Choć tylko na chwilę. I jako policjant. Ale liczy się ;-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie zawsze uderza obraz więźniów w filmach z tamtych lat, aktorzy i statyści ich grający wyglądają na całkiem przyzwoitych ludzi. W nowszych produkcjach spotyka się już na ogół gęby zakapiorów.

    OdpowiedzUsuń
  7. ... Campbella Bruce'a :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wiemy już co robił Bruce Campbell zanim wcielił się w postać Asha :D

      Usuń
  8. Jak ja uwielbiam filmy o więzieniach - a że Alcatraz jest tym najchętniej uwiecznianym, ten też mi się spodobał ;)

    OdpowiedzUsuń