scenariusz i reżyseria: Claude Chabrol
Początek filmu jest bardzo wymowny - niby zwyczajna scena małżeńska, a jakby trochę nierealna, nadzwyczaj spokojna. Facet ględzi o jakichś błahostkach, ale mówi do ściany, bo żona wyraźnie przejawia brak zainteresowania. Milczy i patrzy na męża z pogardą, więc dla widzów nie będzie zaskoczeniem, gdy powie że odchodzi. W deszczową noc wsiada w samochód i rusza jak najdalej od miejsca, które kojarzy się jej z nudnym małżeństwem i brakiem zrozumienia. Nie ma wyraźnego celu ucieczki - tak jak skazaniec nie myśli o tym dokąd ucieknie, marzy tylko o wolności. Ucieczka Alicji to symboliczne dążenie kobiety do samodzielności, próba uwolnienia się z okowów nieudanego małżeństwa, buntowanie się przeciwko systemowi, który wyznaczył dla niej rolę, której nie może podołać. Zdumiona Alicja musi jednak przyznać, że od przeznaczenia nie ucieknie.
Imię i nazwisko protagonistki Alice Caroll to przejrzyste nawiązanie do baśni Lewisa Carrolla Alicja w Krainie Czarów. Bohaterka Chabrola trafia do tajemniczej posiadłości, z której nie można wyjechać, bo wszystkie drogi prowadzą w to osobliwe miejsce. Ludzie odmawiają odpowiedzi na wszelkie pytania, a zasady logicznego myślenia tu nie obowiązują. Może to tylko sen Alicji? Może ona nie ma odwagi uciec od męża i w podświadomości stworzyła świat, do którego mogłaby uciec. Bo nawet taka koszmarna rzeczywistość byłaby ciekawsza od życia z niekochanym mężem. Alicja wygląda na delikatną i słabą kobietę, a jej decyzja o ucieczce jest raczej aktem desperacji, nie zaś przejawem stanowczości i odwagi. Tak więc, widz zaczyna się zastanawiać, czy aby nie wpadnie ona z deszczu pod rynnę i nie stanie się ofiarą brutalnej rzeczywistości. Czy Alicja podzieli los Marion Crane z Psychozy (1960), dla której ucieczka okazała się bardzo niefortunną decyzją?
Film jest typowym reprezentantem „teorii autorskiej”, która zakłada że to reżyser jest gwiazdą filmu, nie zaś aktorzy. Chabrol należał do tych twórców, którzy krytykowali m.in. H.G. Clouzota za to, że do aktorstwa i scenariusza przykładał większą wagę niż do wizualnej oprawy. Nie powinno więc nikogo dziwić, że gra aktorska w Alicji jest powściągliwa, a scenariusz i dialogi to sprawa drugorzędna. Aby w pełni docenić wartość filmu należy skupić się na detalach i pomysłach inscenizacyjnych. Nawet tytułowa uciekinierka, choć pojawia się w każdej scenie, jest tylko obiektem, który służy zaprezentowaniu oryginalnej wizji autora. Elementy ikonografii, w szczególności lokalizacje, podkreślają obcość bohaterki, dla której świat jest labiryntem bez wyjścia. Znany z Ceny strachu (1953) Charles Vanel i zmarła w 2012 roku Sylvia Kristel nie próbują tej historii uwiarygodnić, ale wzbogacić ją o moralną dwuznaczność.
Claude Chabrol stosuje bardzo zróżnicowane chwyty, aby zmylić odbiorcę. Wprowadza więc komponenty horroru (złowieszcza ulewa, rezydencja, w której dzieją się dziwne rzeczy), elementy thrillera (samotna kobieta u progu tajemnicy, niedomówienia, suspens), odrobinę fantastyki (świat, którym rządzi logika sennego koszmaru), a także motywy kina psychologicznego (alienacja i uczuciowa atrofia). O tym, że nie jest to bajka dla dzieci świadczy udział Sylvi Kristel, która po roli Emmanuelle stała się symbolem erotyzmu i zmysłowości we francuskim kinie. Rolę Alicji zagrała bardzo subtelnie i niejednoznacznie. Jej odrętwienie i ograniczenie do minimum emocji wskazują, że cała ta przygoda może być snem, gdyż jest to stan częściowej bezwładności i obniżenia wrażliwości na bodźce. Holenderska aktorka ma w sobie coś co sprawia, że jej się ufa. Gdy Alicja odchodzi od męża widz wierzy w to, iż ma ku temu poważne powody.
Aby wykreować na ekranie nierealny świat nie trzeba stosować skomplikowanych efektów wizualnych ani specjalnej charakteryzacji. Chabrol zastosował kilka prostych sztuczek, dzięki którym stworzył atmosferę niesamowitości. Przysłużyły mu się do tego proste efekty dźwiękowe: odgłos wahadłowego zegara, wyjący czajnik, śpiew ptaków, dzwonek telefonu. Wydają się one łącznikiem pomiędzy światem realnym i baśniowym. Jeden z najbardziej niezwykłych i enigmatycznych momentów w filmie to
„płynąca” powierzchnia kadru, sugerująca odpłynięcie bohaterki w inny
wymiar. Taki efekt zapewne osiągnięto dzięki doświadczeniu i
kreatywności Jeana Rabiera, stałego operatora Chabrola. Dobrze służy filmowi muzyka - od pełnych grozy nut Pierre'a Jansena po koncert Amadeusza Mozarta.
Alicja ucieka po raz ostatni to film poświęcony pamięci Fritza Langa, który zmarł w 1976 roku. Twórczość Langa wywarła duży wpływ na francuskich nowofalowców, do których Chabrol nie tylko należał, ale został też inicjatorem nurtu (inaugurujący film Nowej Fali to Piękny Serge z 1958). Z czasem zaczęto go krytykować za to, że poszedł w komercję, lecz w Alicji udało mu się znaleźć kompromis między przynależnymi komercji gatunkowymi kliszami a typową dla europejskich artystów osobowością twórczą. Fabuła i motywy kina gatunków zostały tu genialnie podporządkowane wyrafinowanej estetyce kadru. Takie podejście do sztuki filmowej cechuje prawdziwych wizjonerów kina, w tym także wspomnianego Langa. Oscylując między prawdą i surrealizmem Chabrol stworzył film oryginalny, niepokojący i wieloznaczny. A także inspirujący - pojawia się tu np. motyw zabawy cudzym kosztem jako ucieczki od monotonii i rutyny, wykorzystał go m.in. David Fincher w Grze (1997).
Posługując się ideami surrealistów reżyser znad Sekwany, wzorem Luisa Buñuela, zbudował przypowieść o tym, że wyzwolenie może nastąpić dzięki wyobraźni. A nic nie oferuje takich atrakcji jak kino, będące prawdziwą fabryką marzeń i krainą cudów. Jedna z możliwych interpretacji zakłada, że Alicja „po drugiej stronie lustra” to po prostu filmowy widz przechodzący na drugą stronę ekranu. W taki właśnie sposób francuski nowofalowiec manifestuje swoją miłość do kina - dziedziny sztuki, która swoją przyciągającą aurą jest w stanie zapewnić pełną identyfikację widza z fikcyjną postacią, nawet taką, która żyje w nierzeczywistym świecie. Film francuskiego filmowca, mimo iż czerpie garściami z literatury i innych filmów jest dziełem jedynym w swoim rodzaju, zapewniającym wrażenia odmienne od tych, które są generowane przez dynamiczne i bezstylowe filmy amerykańskie. Oprawa plastyczna, eksperymenty z narracją i frapująca historia pozwalają zaliczyć tę produkcję do prawdziwych pereł kinematografii - rzeczy zapomnianych, wartościowych, poszukiwanych przez koneserów.
Jest tu sporo długich, oszczędnych w słowa sekwencji, a nawet gdy dochodzi do wymiany zdań to nikt nie chce odpowiadać na pytania. Czy w ogóle możliwa jest dyskusja bez zadawania pytań? Tempo filmu jest ociężałe, a konwersacje bardzo kameralne - główna bohaterka rozmawia maksymalnie z jedną osobą w jednej scenie. Dobrze, że nie wprowadzono żadnych monologów wewnętrznych, które tylko popsułyby klimat. Niespieszny rytm opowieści i podporządkowanie fabuły stronie wizualnej pozwalają uwierzyć, że mamy do czynienia z ambitną wizją autorską, natomiast utrzymanie historii w poetyce snu zwiększa suspens, nurtuje odbiorcę i podrasowuje klimat. Osoby, które lubią wyłapywać błędy logiczne tu nie mają czego szukać, bo ten film to czysta poezja pełna metafor i ukrytych znaczeń. Także nierealistyczne aktorstwo Sylvi Kristel pasuje jak ulał do tej magicznej atmosfery wykreowanej przez reżysera i jego ekipę.
Szczęśliwego Nowego Roku !
OdpowiedzUsuńDzięki. Ja również życzę!
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuń