9 grudnia, w wieku 91 lat, zmarła amerykańska aktorka Eleanor Jean Parker. Nie była taką ikoną kina jak Marilyn Monroe czy Audrey Hepburn, a jednak dzięki pięciu minutom sławy, które wykorzystała, została przez nielicznych widzów zapamiętana i doceniona. Przez krótki okres czasu była lubianą aktorką, zaś jej gwiazda błyszczała najjaśniej w pierwszej połowie lat 50. Wypatrzona przez łowcę talentów z Warner Bros. zaczęła grać w filmach w latach 40, lecz nigdy nie wykorzystano w pełni jej potencjału. Udowodniła jednak, że miała wszechstronny talent, potrafiła stworzyć świetną kreację dramatyczną jak i zaskoczyć komediowym wyczuciem i temperamentem. Przepięknie wyglądała w kostiumach z epoki, nie odmawiała więc sobie ról ozdobników w egzotycznych filmach przygodowych i westernach.
Była zbyt dobra jak na Hollywood, gdzie w latach 40. i 50. panował system gwiazdorski polegający na tym, że aktor stawał się twarzą konkretnego gatunku i grał zbliżone do siebie postacie. Nawet zaliczana do wybitnych aktorek Bette Davis rzadko wychodziła poza swój repertuar, czyli sentymentalne melodramaty (tzw. weepie). Eleanor Parker zamiast w gwiazdorskich rolach w stylu Davis obsadzana była częściej w rolach „towarzyszących” u boku męskich gwiazd. Nie dała się jednak przyćmić, ukazując w pełni swój magnetyzujący urok i wdzięk. Hollywood zdominowany był przez mężczyzn, to właśnie oni dostawali najciekawsze, najbardziej wyraziste role, zaś kobiety musiały przede wszystkim ładnie wyglądać, a także umieć całować, gdyż wątki romansowe w filmach hollywoodzkich były normą.
Była zbyt dobra jak na Hollywood, gdzie w latach 40. i 50. panował system gwiazdorski polegający na tym, że aktor stawał się twarzą konkretnego gatunku i grał zbliżone do siebie postacie. Nawet zaliczana do wybitnych aktorek Bette Davis rzadko wychodziła poza swój repertuar, czyli sentymentalne melodramaty (tzw. weepie). Eleanor Parker zamiast w gwiazdorskich rolach w stylu Davis obsadzana była częściej w rolach „towarzyszących” u boku męskich gwiazd. Nie dała się jednak przyćmić, ukazując w pełni swój magnetyzujący urok i wdzięk. Hollywood zdominowany był przez mężczyzn, to właśnie oni dostawali najciekawsze, najbardziej wyraziste role, zaś kobiety musiały przede wszystkim ładnie wyglądać, a także umieć całować, gdyż wątki romansowe w filmach hollywoodzkich były normą.
John Sturges należał do nielicznych reżyserów, którzy w czasach klasycznego Hollywood unikali sentymentalnych wątków uczuciowych (przykłady: Czarny dzień w Black Rock, Ostatni pociąg z Gun Hill, Siedmiu wspaniałych, Wielka ucieczka). Możliwe, że jego awersja do przesadnego romantyzmu wynikała z tego, że w swoim wczesnym westernie Ucieczka z Fortu Bravo (1953) pretensjonalna intryga miłosna wpłynęła negatywnie na odbiór całości. Ten film mógł być naprawdę świetny, bo potencjał był ogromny. Ciekawe jest tło historyczne (wojna secesyjna), interesująca jest fabuła (ucieczka jeńców konfederackich), wątek indiański frapujący (legendarne okrucieństwo Indian Mescalero), dialogi bardzo udane (- Kiedyś zrzucę ci tę konfederacką czapkę - Wtedy założę twój kapelusz), trzymająca w napięciu kulminacja (namierzanie żołnierzy za pomocą strzał), pierwszoplanowy aktor z potencjałem (William Holden zdobył wówczas Nagrodę Akademii za rolę w Stalagu 17), no i element dekoracyjny w postaci Eleanor Parker ubranej w kostiumy Helen Rose. Mimo wielu zalet pozostaje niedosyt, bo gdy wspomni się o filmie przypomina się głównie trójkąt miłosny, reszta wydaje się tylko dodatkiem.
Uwięziona |
Przełomem w karierze Eleanor był rok 1950, kiedy zagrała tytułową rolę w filmie Uwięziona. To była trudna rola, bo aktorka musiała ukazać przemianę z kruchej, niewinnej i wystraszonej ofiary systemu w twardą i zahartowaną więźniarkę. O tym że wiarygodnie oddała na ekranie tę metamorfozę świadczy przyznanie jej nagrody w Wenecji oraz nominacji do Oscara (jej rywalkami były wówczas takie sławy jak Gloria Swanson i Bette Davis). Kreacją w Uwięzionej potwierdziła swoje możliwości i charyzmę, ale wciąż pozostawała na uboczu i najciekawsze role ją omijały. Sprawdzała się świetnie w bardzo zróżnicowanych kreacjach: jako dziewczyna słabowita lub obdarzona silnym charakterem, jako komediantka, artystka lub arystokratka, jako kobieta współczesna lub żyjąca w dawnych czasach, jako wrażliwa altruistka lub żałosna ofiara losu. W dzisiejszych czasach wielu aktorów ma własne kompanie produkcyjne, co ułatwia im granie w wymarzonych projektach. Elly, jak nazywano tę aktorkę, nie miała tego komfortu, więc zmuszona była grywać role, które jej zaproponowano.
Prawdziwa perełka w jej filmografii to film kostiumowy Scaramouche (1952) George'a Sidneya na podstawie powieści Rafaela Sabatiniego. Utrzymana w stylu kina płaszcza i szpady opowieść awanturnicza o miłości i zemście, o władaniu językiem i szpadą, o pojedynku wolności i braterstwa ze szlachecką dumą i arogancją. Stewart Granger był tu pechowcem (lub jak kto woli szczęściarzem), bo zakochały się w nim dwie piękne kobiety: szalona komediantka (Eleanor Parker) i eteryczna arystokratka (Janet Leigh). Nierozważny awanturnik musiał podjąć rozważną decyzję, która miała zaważyć na jego dalszym życiu. Sprawa wydawała się przesądzona, gdy okazało się, że jedna z kobiet jest jego siostrą. Ale życie jednak płata różne figle, więc musiały pojawić się niespodzianki, które zaskoczyły bohaterów i widzów. Elly i Janet przyćmiły bez większego wysiłku ekranowych partnerów: Stewarta Grangera i Mela Ferrera. To głównie dzięki tym dziewczynom (a także z powodu mistrzowskiego pod względem choreografii finałowego pojedynku) film nadaje się do oglądania po 60 latach od premiery. Dekoracje i kostiumy też wiele pomagają tej fascynującej opowieści.
Scaramouche |
Drugim interesującym filmem przygodowym z udziałem Eleanor jest Naga dżungla (1954). Film totalnie zaskakuje, ale nie dla wszystkich będzie to pozytywne zaskoczenie. Przez długi czas na oczach widzów rozgrywa się skomplikowany psychologicznie konflikt małżeński. Eleanor Parker i Charlton Heston odgrywają bardzo nietypowe małżeństwo, zawarte na odległość przez pośredników. Ona przybyła z Nowego Orleanu do południowoamerykańskiej dżungli, by poznać swojego męża, którego nigdy wcześniej nie widziała. On nie przypomina dżentelmena, jest nieokrzesanym i zgorzkniałym samotnikiem, który nie potrafi dogadać się z żoną, mimo iż kobieta wydaje się nie mieć żadnych wad - jest inteligentna (i z poczuciem humoru), wykształcona (zna kilka języków) i utalentowana (umie grać na pianinie), a także boleśnie doświadczona przez życie (jej zmarły mąż był pijakiem). Bardzo szybko wychodzą na jaw ich sekrety, różnice zdań, marzenia i obawy. W pewnym momencie akcja przybiera zaskakujący obrót.
W napisach czołowych Nagiej dżungli występują nazwiska Byrona Haskina (reżysera), George'a Pala (producenta) i Johna Fultona (twórcy efektów specjalnych), które znawcom historii kina jednoznacznie wskazują iż to nie jest dramat psychologiczny, na jaki z początku wygląda. To film fantastyczno-przygodowy ze spektakularnym finałem. Psychologiczne portrety bohaterów nie zostały więc dostatecznie wykorzystane, również potraktowanie dżunglowej tematyki może rozczarowywać. Bo z czym może kojarzyć się dżungla w Ameryce Południowej? Z wężami, jaszczurkami, krokodylami... Ale scenarzyści wprowadzili do akcji armię mrówek, zwaną Marabunta. Trzeba jednak przyznać, że finał miażdży - John Fulton zadbał o mega efektowne zakończenie opowieści. Zaletą filmu są kostiumy zaprojektowane przez Edith Head, ale najważniejszym atutem jest jednak aktorstwo - Heston i Parker udowodnili, że nawet w realizację uroczej ramotki potrafią się zaangażować równie mocno co w poważniejszą, dramatyczną produkcję. Ich magnetyzm jest ponadczasowy, dzięki czemu film nie nudzi ani w scenach dialogowych ani przygodowych.
Naga dżungla |
Eleanor była dogłębnie wzruszająca w dwóch wnikliwych dramatach podejmujących niebagatelne tematy i problemy społeczne. Pierwszy z nich to Opowieść o detektywie (1951) Williama Wylera, drugi to Złotoręki (1955) Otto Premingera. Jeden opowiada o pracy funkcjonariuszy policji, zahaczając m.in. o tematykę aborcji, drugi dotyka problemu narkomanii, uzależnienia od heroiny. W Opowieści o detektywie Parker zagrała skruszoną i załamaną żonę policjanta odtwarzanego przez Kirka Douglasa. W Złotorękim wcieliła się w postać godnej pożałowania żony narkomana granego przez Franka Sinatrę. Aktorka potrafiła po mistrzowsku oddać na ekranie konglomerat emocji kryjący się w jednej osobie. William Wyler kilkakrotnie doprowadzał swoich aktorów do zwycięstwa w walce o Oscara, niestety Elly za rolę w Detective Story zdobyła tylko nominację. Co ciekawe, gwiazdor filmu Kirk Douglas nawet w ten sposób nie został doceniony - ale jego przynajmniej się pamięta.
Najlepszy okres w jej karierze to lata 1950-55. Rozpoczął się on od wybitnej kreacji w Uwięzionej, a zakończył filmem Przerwana melodia, w którym Eleanor wcieliła się w autentyczną postać australijskiej śpiewaczki operowej Marjorie Lawrence. Dostała za to trzecią nominację oscarową - z pewnością nie za umiejętności wokalne, lecz za wiarygodne aktorstwo. W międzyczasie pojawiła się u boku Roberta Taylora w nakręconej w Egipcie Dolinie Królów (1954) i komediowym westernie Many Rivers to Cross (1955). Role ambitnych i zdeterminowanych dam w tych barwnych produkcjach też są godne odnotowania. Niełatwym wyzwaniem była dla niej rola w filmie Lizzie (1957) - zagrała w nim kobietę, w której mieszkają trzy odmienne osobowości. Ważnym momentem w jej karierze było spotkanie Roberta Wise'a na planie dramatu Three Secrets (1950). Film przeszedł bez echa, ale to Wise dał jej rolę, z której najbardziej jest znana - czarującej bogatej wdowy z głośnego musicalu Dźwięki muzyki (1965). I mimo iż czas upłynął nieubłaganie nadal wyglądała zjawiskowo i kusząco.
Dźwięki muzyki |
W następnych latach już rzadko na dużym ekranie, częściej w produkcjach telewizyjnych. Ostatnią wielką, ale dziś już zapomnianą, rolę zagrała w znakomitym thrillerze Oko kota (1969), gdzie przykuwała uwagę jako schorowana, poruszająca się na wózku inwalidzkim bogata dama mieszkająca z gromadą kotów. Miała naprawdę spory potencjał i gdy ogląda się filmy z jej udziałem trudno mieć wątpliwości, że obdarzona była błyskotliwością i talentem. Ale z drugiej strony pojawia się niedosyt, że dostawała mało wartościowych scenariuszy i rzadko grywała u prawdziwych mistrzów reżyserii, którzy mieliby dużą siłę przebicia. W efekcie czego mało kto dziś o niej pamięta. Ja sam przyznaję, że przypomniałem sobie o niej dopiero wówczas, gdy dowiedziałem się o jej śmierci. Niniejszy artykuł wspomnieniowy ma na celu uświadomić niektórym współczesnym widzom, że lata 50. to nie tylko czasy Elizabeth Taylor i Marilyn Monroe, ale również pewnej charyzmatycznej blondynki - Eleanor Parker. I jak ktoś zauważy jej nazwisko w programie telewizyjnym powinien zasiąść przed ekranem - film może okazać się archaiczny i niezajmujący, lecz obserwując Eleanor można dojść do wniosku, że talent i uroda czasem idą w parze. Nazywano ją „kobietą o tysiącu twarzy”, co dobitnie świadczy o rozległej skali jej możliwości. Doug McClelland napisał jej biografię pt. Eleanor Parker: Woman of a Thousand Faces.
Pamiętam ją ze "Złotorękiego"."Dźwięki muzyki" mam do obejrzenia - must have. O niej samej nie będę się wypowiadał póki co, bo jeszcze nie poznałem jej tak dobrze. Ooo grała u Franka Capry. Co prawda nie pierwszoplanową rolę, ale przy okazji można by zobaczyć. "Dziura w głowie" z 1959, tyle że to może być zbyt wesołe. :) 1. Capra. 2. Komedia. 3. Musical.
OdpowiedzUsuńNie widziałem tej "Dziury w głowie", nawet nie zwróciłem uwagi na ten tytuł w jej filmografii, mimo iż nakręcił to Frank Capra.
Usuń