Kat wenecki

Il Boia di Venezia (wł.) / The Executioner of Venice (ang.)
(1963 / 90 minut)
reżyseria: Luigi Capuano
scenariusz: Milton Krims na podst. fabuły Ottavia Poggi

Włoskie kino przygodowe to jedno z tych zjawisk w kinie światowym, które traktuje się z przymrużeniem oka, wybaczając fabularne idiotyzmy, realizacyjną niedbałość, swobodne podejście do historii, mitologii i Biblii. Luigi Capuano zrealizował wiele takich filmów, wśród których znajdują się przedziwne twory w stylu Zorro i trzej muszkieterowie lub Samson przeciwko czarnemu korsarzowi, ale są też takie, które intrygują egzotycznymi tytułami: Tygrys siedmiu mórz, Lew świętego Marka i Kat wenecki. Ten ostatni zaliczany jest do najlepszych filmów reżysera. Wenecja w połowie XVII wieku, arystokratyczna republika pod panowaniem dożów. Barokowy przepych i bogactwo kolorów kontrastują z okrucieństwem tamtych czasów, których symbolem jest tytułowy kat wenecki. Od początku wiadomo, że czyjaś głowa spaść musi.

Pirat Guarnieri żywi ogromną nienawiść do naczelnika państwa, weneckiego doży, który wiele lat temu zaatakował jego okręt, zabijając mu żonę i syna. Jeszcze nie podejrzewa, że jego syn tak naprawdę przeżył i został adoptowany przez dożę. Nazywa się Sandrigo i szczyci się swoim szlacheckim pochodzeniem, nie wiedząc że jest synem pirata. Spotkanie ojca i syna staje się zarzewiem intrygi, sprytnie obmyślonej przez Wielkiego Inkwizytora. Intrygant planuje przejąć władzę w Wenecji i poślubić piękną Leonorę. Dziewczyna jest ukochaną Sandrigo, więc aresztując go za domniemaną zdradę przyrządza dwie pieczenie na jednym ogniu: załatwia wolne miejsce u boku dziewczyny i oskarża władcę o współudział w spisku. Aby zniszczyć swoich politycznych przeciwników Inkwizytor sprzymierzył się z piratem i uknuł spisek mający zapewnić mu władzę w republice.

Wykorzystując motywy greckiej tragedii, literatury awanturniczej i kina płaszcza i szpady reżyser przyrządził bardzo smakowite i przyjemne widowisko przygodowe. 50 lat po premierze film nie stracił wiele ze swej atrakcyjności. A nawet zyskał, bo dziś, gdy prawie każdy blockbuster przepełniony jest efektami, brakuje ciekawych fabuł, subtelności, finezji i umiaru w prezentowaniu technicznych możliwości kina. Kat wenecki posiada interesującą fabułę, może trochę przewidywalną, ale poprowadzoną w taki sposób, że ogląda się z wypiekami na twarzy. Świetnym zabiegiem filmowców było uczynienie kata postacią kluczową, newralgiczną. Posługujący się toporem egzekutor rzadko pełni w filmach tak istotną funkcję. Najczęściej jest tylko zakapturzonym, bezimiennym oprawcą, bezwolnym narzędziem w rękach dumnych dostojników decydujących o życiu i śmierci. W filmie Capuano jest człowiekiem obdarzonym charakterem - jego żądza zemsty tak go zaślepia, że mógłby zabić kogoś za grzechy jego ojca.


Dobór obsady chyba nie został dobrze przemyślany, skoro syn (Lex Barker) jest starszy od swojego ojca (Mario Petri). Obaj są jednak sprawni fizycznie, więc ich popisy skutecznie przysłaniają faktyczny wiek, a zarost na twarzy Petriego dodaje jego postaci dodatkowych lat. W tę historię po prostu się wierzy, w takiej formie w jakiej została podana. Capuano obsadził w swoim filmie dwóch aktorów amerykańskich: Lexa Barkera i Guya Madisona. Szczególnie ten drugi przykuwa uwagę, chociaż zagrał swoją rolę zachowawczo, nie wykazując emocji. Wielki Inkwizytor w jego wykonaniu to postać niewzruszona, próbująca ukryć prawdziwe zamiary. Ale jego czyny jasno dają do zrozumienia, co chce osiągnąć. Natomiast znany z roli Tarzana i Old Shatterhanda Lex Barker wypadł całkiem nieźle w roli szlachetnego bohatera, którego boska opatrzność, tak jak mitycznego Perseusza, ratuje kilkakrotnie od śmierci, jakby był osobą wyjątkową, mającą przed sobą długą przyszłość i wiele poważnych zadań do wykonania.

Pochodzący z Rosji Theodor Chaliapin Jr (kojarzony z rolą ślepego hiszpańskiego mnicha w Imieniu róży) zagrał dobrotliwego władcę, który pragnie naprawić błędy przeszłości. W roli kata Mario Petri, facet o posturze Herkulesa - silny, atletyczny, budzący respekt. Egzekutor Guarnieri to intrygująca postać, trudno osądzić, czy jest on facetem pozbawionym uczuć, odpornym na wszelkie okrucieństwa, potrafiącym bez mrugnięcia okiem torturować lub zabijać podejrzanych. Z pewnością  ma on w sobie tę katowską bezduszność, ale jest postacią bardziej skomplikowaną, tragiczną, żądną zemsty, cierpiącą z powodu samotności i wszechobecnego zła. Można nim manipulować, ale należy się go bać, bo jego topór ścina głowy zarówno zwykłym przestępcom jak i szlachetnie urodzonym. W takim barwnym spektaklu nie mogło zabraknąć pięknej kobiety. Alessandra Panaro wystąpiła w roli Leonory, dla której uroda jest przekleństwem. Tak jak w przypadku wojny trojańskiej mężczyźni walczą nie tylko o władzę i honor, ale też o prawdziwe piękno pod postacią wyjątkowej damy.


Kat wenecki to bardzo sympatyczne, urokliwe kino awanturnicze utrzymane w dobrym tempie. Ciąg zdarzeń jest zwarty i logiczny, motywacje bohaterów czytelne, akcja żywa i pasjonująca. Przepiękne kostiumy i scenografia pozwalają uwierzyć, że historia rozgrywa się w barokowym wieku XVII, a muzyka Carla Rustichellego posiada odpowiedni rytm, egzotyczny nastrój i romantyczny charakter. Znakomicie oprawiony i rzemieślniczo sprawny film kostiumowy, który powstał przede wszystkim po to, by dostarczyć rozrywki. I spełnia doskonale to zadanie. Bo Luigi Capuano był wprawnym rzemieślnikiem, nie mającym wygórowanych ambicji. Gdy trafił w jego ręce ciekawy pomysł postanowił wyciągnąć z niego jak najwięcej przy minimalnym budżecie. Oprócz pałacowych wnętrz, weneckich kanałów i zabytków filmowcy pokazali też mroczne lochy, gdzie więźniowie czekali na karę śmierci. Bo aby bardziej uwydatnić szlachetne cechy postaci należało pokazać też gorszą stronę medalu. Idealny film na deszczowe popołudnie, zgrabnie łączy przygodę, historię, szermierkę i romans. I to wszystko odbywa się w atrakcyjnej scenerii. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz