Honor samuraja

Goyôkin (1969 / 124 minuty)
reżyseria: Hideo Gosha
scenariusz: Kei Tasaka, Hideo Gosha

Lata 30. XIX wieku. Autorytet szoguna gaśnie, zubożali wasale odstawiają na bok zasady przyzwoitości i okradają władcę ze złota, które przybywa do Edo drogą morską. Straty uboczne to kilkudziesięciu wieśniaków z rybackiej osady, którzy mimowolnie stali się niewygodnymi świadkami. Głównym winowajcą, odpowiedzialnym za rabunek i ludobójstwo jest szambelan Rokugo Tatewaki. Jego szwagier Magobei Wakizaka jest przeciwny takim niehonorowym zagrywkom, ale przez wzgląd na swoją żonę, która jest siostrą szambelana, postanawia milczeć. Czując się współwinnym zbrodni odchodzi ze swojego klanu i zaszywa się gdzieś na obrzeżach miasta. Po trzech latach odnajdują go zabójcy z klanu Sabai. Od nich dowiaduje się, że Tatewaki planuje kolejną rzeź. Magobei wraca więc do Sabai, by zapobiec nadchodzącej tragedii.

Reżyser podaje tę historię w sposób niebanalny, bawiąc się czasem opowiadania przy pomocy retrospekcji. Młoda kobieta wpada do opustoszałej wioski i nie znajduje w niej żadnej żywej duszy. Ludzie widzą w tej sytuacji boską ingerencję, ale Hideo Gosha nie miał zamiaru robić filmu fantasy, więc zniknięcie wieśniaków ma racjonalne wyjaśnienie. Dzięki retrospekcji Gosha pokazuje co zdarzyło się w tej wiosce i nagle sytuacja staje się klarowna, a bohater, o którym wcześniej nic nie było wiadomo, okazuje się nam bliski - w jednej chwili ujawniają się jego odczucia i motywacje. To nie jest zwykły szermierz, lecz człowiek zagubiony, któremu miecz kojarzy się ze zbrodnią i dyshonorem.

XIX wiek to w historii Japonii zmierzch pewnej epoki - potęga szogunatu Tokugawa chwieje się w posadach i wkrótce runie bezpowrotnie w otchłań historii. Jednak ludzka pamięć i ciekawość sprawiły, że pisarze i filmowcy długo zajmowali się feudalną przeszłością, szukając w niej inspiracji. Zaczęto szukać przyczyn upadku szogunatu, próbowano także odpowiedzieć na pytanie: dlaczego samuraj to gatunek skazany na wyginięcie? Hideo Gosha pokazuje feudalnych wojowników jako ludzi, którzy ulegają kuszącej sile złota, a honor to dla nich tylko słowo bez znaczenia, zapisane w jakimś zakurzonym kodeksie. Gdy samuraj zaczyna przypominać zwykłego bandytę to znak, że nadchodzi kres epoki.

Honor samuraja jest więc dla kina samurajskiego tym, czym Dzika banda dla westernu - brutalną opowieścią o zmierzchu, lojalności i honorze. Magobei Wakizaka to samuraj przywiązany do tradycji, który szanuje kodeks bushido uważając że wskazuje on właściwą drogę dla wojownika. Posłuszeństwo i wierność swojemu panu oraz wyciąganie miecza tylko w obronie honoru to podstawowe zasady, które prawdziwy samuraj powinien wziąć sobie do serca i je przestrzegać. Innego zdania jest szambelan Rokugo Tatewaki, który gotów jest poświęcić życie niewinnych ludzi, aby uratować przed upadkiem ród Sabai. Dumny i lojalny wobec swojego księcia dostojnik staje się bandytą - z powodu jego machinacji okręt wiozący z kopalni złoto dla szoguna uległ katastrofie, a ładunek który przewoził trafił do zamku rodu Sabai.

W postać milczącego mistrza miecza znakomicie został obsadzony Tatsuya Nakadai. Widać w jego oczach zagubienie i konflikt lojalności z honorem. Lojalność każe mu przymknąć oczy na występki towarzyszy, ale honor nakazuje mu podjąć walkę w obronie słabych i bezbronnych. To człowiek nękany wątpliwościami, który pod wpływem impulsu chce sprzedać swój miecz, uważając go za narzędzie diabła, ale szybko porzuca ten zamiar, jakby przeczuwał że ta oręż może mu się jeszcze przydać. Jego przeciwnikiem został Tetsurô Tanba, który postać zabójcy nasycił takim majestatem jakby grał naczelnego wodza. Kolejny świetny aktor w obsadzie to Kinnosuke Nakamura - szelmowsko zagrał bystrego ronina, który okazuje się szpiegiem szoguna.

Znana japońska aktorka Yôko Tsukasa w roli siostry szambelana wypadła mizernie i nijako, ale za to kapitalny występ zaliczyła Ruriko Asaoka odgrywająca rolę jedynej ocalałej dziewczyny z wioski. To zresztą bardzo ciekawa postać. Młoda kobieta o imieniu Oriba, która miała stanąć na ślubnym kobiercu, kupiła z tej okazji przepiękne ślubne kimono i uradowana ze swojego szczęścia ruszyła do rodzinnej wioski jak Czerwony Kapturek - nie spodziewając się, że jej krewnych spotkał okrutny los. Widok jaki zobaczyła zmroził jej krew w żyłach i napiętnował na całe życie. Zamiast zobaczyć swojego narzeczonego i ojca trafiła na plan Ptaków Hitchcocka, gdzie niespokojne stado kruków sprawiało wrażenie jakby pożarło wszystkich mieszkańców wioski. To niesamowite przeżycie całkowicie ją odmieniło. Stała się hazardzistką i oszustką, szukającą właściwej ścieżki.

Hideo Gosha przyozdobił swój film obrazową symboliką, która czytelnie opisuje schyłek panowania szogunatu. Wzburzone wody zwane „cmentarzyskiem okrętów”, kruki-demony, zimowa sceneria, „taniec śmierci”, który Magobei nazywa „samurajskim pogrzebem” - wiele wskazówek, jakie zawarł Gosha w filmie kojarzy się ze śmiercią, końcem, bezpowrotnym odejściem w niebyt. Ale oprócz tej symbolicznej otoczki mamy tu rasową samurajską chanbarę, w której nie brakuje dobrych walk na miecze oraz fenomenalnych akcji. Fragment pokazujący ratowanie okrętu i bezbronnych rybaków to zapierający dech w piersiach kawał kina. Muzyka autorstwa Masaru Satô brzmi znajomo, ale i zawiera mocne akcenty (scena masakry zilustrowana jest pełną grozy kompozycją sugerującą, że zabójstw dokonują demony w ludzkim ciele). Honor samuraja cechuje się wysoką jakością tak jak wykuty w prowincji Echizen miecz głównego bohatera.

6 komentarze:

  1. Piękny film , wysmakowany, z rozmachem i mega klimatem. Nakadai z fejsa trochę przypomina tu Eastwooda . Początek , jak z horroru wyjebisty. W ogóle masa świetnych scen, pomysłowy i bardo niesztampowy ,,final duel'' . Jakby teraz robili taką nocną scenę, jak strącanie płonącego stosu w przepaśc, to już sobie wyobrażam to całe CGI gówno .
    Obczaj kombojski rimejk Toma Laughlina, wierny, jak pies :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się nawet nie chce wyobrażać, jak wyglądałaby ta scena w dzisiejszych czasach, bo na pewno nie wyszłoby to lepiej :D
    Jeśli ten rimejk jest taki wierny to zamiast niego wolę obejrzeć jeszcze raz film Goshy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pasowałoby w ogóle prześwietlic filmografie Goshy, czuję, że tam niejedna perła czeka .
    Od siebie polecam ,, Hitokiri'' aka ,, Tenchu' , gdzie występuje sam Yukio Mishima i popełnia seppuku, jak to po latach uczyni w realu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nekrolog:
    29 kwietnia, w wieku 71 lat, zmarł Bob Hoskins, świetny brytyjski aktor, znany z filmów "Długi Wielki Piątek", "Kto wrobił królika Rogera" czy choćby "Pani Henderson", w którym to widziałem go ostatnio. Poza tym, rola Nikity Chruszczowa we "Wrogu u bram". Nominowany do Oscara za rolę w "Mona Lisie" Neila Jordana.
    RIP

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty aktor, w ,,Mona Lizie'' , ,, Long Good Friday'' i ,, Cotton Clubie'' pozamiatał. Fajny był tez w,, Pray for Dying'' . Zagrał Berię w ,, Wewnętrznym Kręgu '' Konczałowskiego i Chruszczowa w ,, Wrogu u Bram'' , stara dobra angielska szkoła.
    RIP
























    OdpowiedzUsuń
  6. Ten film wart jest ogladania jesli ktos lubi ta kulture. a wiekszosc ogladalo szoguna :)

    OdpowiedzUsuń