Strach nad miastem

Peur sur la Ville (1975 / 125 minut)
reżyseria: Henri Verneuil
scenariusz: Henri Verneuil, Jean Laborde, Francis Veber

Komisarz Letellier to szef brygady kryminalnej działający w Paryżu, zaciekle ścigający bandytów, którzy stanowią poważne zagrożenie dla mieszkańców. Dla doświadczonego gliniarza nie ma rzeczy niemożliwych, ale sprawa psychopatycznego mordercy Minosa okaże się dla niego dość niezwykła, wymagająca użycia szarych komórek, a nie tylko mięśni. Nazywany 'tępym osiłkiem' policjant otrzyma okazję, by udowodnić co naprawdę jest wart. Morderca uważa siebie za 'rękę sprawiedliwości', gdyż jego zamiarem jest zlikwidowanie zgnilizny moralnej zatruwającej francuską stolicę. Ofiarami psychola są więc zepsute i amoralne kusicielki, które z powodu frywolnego stylu życia same proszą się o śmierć. Im dłużej będzie trwać śledztwo tym więcej kobiet trafi do kostnicy. Tak więc, to nie jest zadanie dla tępego osiłka, ale dla bystrego policjanta.

Strach nad miastem to piąty (i nie ostatni) wspólny film Henriego Verneuila i Jean-Paula Belmondo. I kolejny sukces kasowy. Mamy tu iście wybuchowy koktajl trzech gatunków, które popularne były szczególnie we Włoszech: filmu policyjnego, giallo i westernu. Komisarz Letellier to szeryf i rewolwerowiec w jednym, który już od długiego czasu próbuje dopaść włoskiego gangstera Marcucciego, ale ten ciągle mu umyka. W międzyczasie trafia na skomplikowany przypadek szaleńca, który najpierw nęka swoje ofiary telefonami, a potem doprowadza je do śmierci. Aby unieszkodliwić przestępcę trzeba znaleźć klucz, wedle którego dobiera ofiary. Paryż to wielka metropolia, gdzie ulice są zatłoczone i przez to pomoc nie dojeżdża na czas lub w ogóle nie jest wysyłana. Telefony z pogróżkami są często bagatelizowane, niełatwo rozpoznać prawdziwe zagrożenie, a gdy się je rozpozna to jest już za późno na ratunek.

Belmondo w filmach sensacyjnych nie był wyłącznie odtwórcą ról. Swoim udziałem przyczynił się do zwiększenia napięcia i dostarczenia emocji, bo nawet najbardziej niebezpieczne sceny wykonywał bez dublera. Kamera zresztą tak pokazuje te sekwencje, aby nie było wątpliwości, że to aktor balansuje na wysokościach bez żadnych zabezpieczeń. Dzięki pełnemu zaangażowaniu francuskiego gwiazdora postać nieustępliwego i odważnego stróża prawa staje się bardziej wiarygodna - mimo iż scenarzyści nadali tej postaci ironiczny rys. Jean Letellier to wyluzowany glina, rzucający celne riposty nawet w sytuacjach dramatycznych, wymagających powagi i skupienia. Ale to również człowiek o godnej podziwu zapalczywości i bezgranicznej determinacji.


Dzięki pracy operatora i oprawie muzycznej udało się prawidłowo i taktownie ukazać na ekranie poczucie zagrożenia i strachu. Odbiorca filmu, czyli miłośnik starannie zrealizowanej produkcji rozrywkowej, obserwuje z niepokojem ale i optymistycznym nastawieniem, jak przemoc (także psychiczna, polegająca na groźbach i nękaniu) okazuje się podstawowym narzędziem zarówno przestępców jak i policjantów. Ennio Morricone uderza w mroczne nuty, by zaakcentować strach i paranoję, ale wprowadza też odrobinę lekkości za pomocą gwizdanego tematu, który przypomina kompozycje ze spaghetti westernów. Fajny jest także diegetyczny temat bazarowy (link). Henri Verneuil podszedł do zadania bardzo profesjonalnie. Nie tylko zadbał o każdy aspekt swojego dzieła, od scenariusza do montażu, ale i zaufał swoim współpracownikom, którzy już nieraz udowodnili że znają się na swojej robocie. Strach nad miastem to finezyjny, chwacki, podszyty ironią akcyjniak o niewdzięcznej i trudnej pracy policjanta, który zawsze musi udowadniać swoją wartość.

3 komentarze:

  1. Jeszcze dobry był Jean Martin w roli szefa Letelliera - aktor o niezwykłej mimice, chyba nikt tak doskonale nie robi miny typu ,,święte oburzenie''. Aktor pojawiał się w komediach z Pierre Richardem , głównie w rolach ważniaków na stanowisku , dramatyczną rolę zagrał w ,,Dniu Szakala''.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak właśnie myślałem, że skądś znam tego aktora, ale nie sprawdzałem jak się nazywa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Stary film ale jary, takie cenie! KINO ZA STARYCH LAT NIE ROWNA SIE MU ZADNE

    OdpowiedzUsuń