Nie tykać łupu

Touchez pas au Grisbi (1954 / 92 minuty)
reżyseria: Jacques Becker
scenariusz: Jacques Becker, Albert Simonin, Maurice Griffe na podst. powieści Alberta Simonina

Świat gangsterów to wdzięczny temat na film. Jest w tych kryminalnych dramatach cząstka rzeczywistości, ale i tak pozostają one eskapistyczną rozrywką, ucieczką od prozy życia i codziennych problemów. Po II wojnie światowej ludzie wiedzieli, że w prawdziwym życiu nie ma prostych happy endów, bo żeby odnieść prawdziwe zwycięstwo trzeba wiele poświęcić. Francja przetrwała piekło okupacji i po zakończeniu działań zbrojnych potrzebowała niezobowiązującej rozrywki, dzięki której choć na chwilę zapomniałaby o przeżytym koszmarze. Nad Sekwaną zamiast rozliczeniowych dramatów wojennych powstawały więc komedie, kryminały i filmy płaszcza i szpady. Jednym z największych sukcesów francuskiego kina lat 50. był utwór gangsterski Nie tykać łupu w reżyserii debiutującego w czasie wojny Jacquesa Beckera.

Nie ma tu wielu komplikacji fabularnych, historia jest prosta lecz atrakcyjna dla miłośnika dobrego starego kina. Rzecz dotyczy zrabowanych sztabek złota, o które walczą w Paryżu dwie bandy. Gdy jeden gangster pyta drugiego, ile jest wart samochód, który trzyma w ustronnym miejscu, ten odpowiada: „51 milionów”. Za chwilę wiadomo już dlaczego cena jest tak wysoka - w bagażniku ukryte jest zrabowane złoto (aż 96 kg). Kradzieży dokonali: podstarzały kryminalista Max i jego wspólnik, nieudacznik Riton. Tego drugiego gangsterzy pod przewodnictwem Angela będą chcieli dopaść, by wydusić z niego informację o skarbie lub wykorzystać jako zakładnika. Max mógłby się tym nie przejmować, tylko zagarnąć łup dla siebie i zwiać, ale on jest na to zbyt staroświecki i sentymentalny - od początku wykazuje lojalność wobec kumpla (mówi mu np. o zdradzie jego dziewczyny), bo zależy mu nie tylko na kasie.

Wiele filmów gangsterskich rozpoczyna się od napadu rabunkowego, by już na wstępie określić profesję bohaterów. U Beckera sekwencja inicjująca toczy się w barze, do którego wpuszczani są tylko wybrani goście. Następnie przenosimy się wraz z bohaterami do klubu nocnego (w pobliżu placu Pigalle), gdzie można obejrzeć rewię z seksownymi girlsami i potańczyć z fordanserkami. Ważniejsze jest jednak to, co dzieje się za kulisami. Planowanie nielegalnych transakcji (np. handel narkotykami) i ryzykownych operacji odbywa się za murami legalnej działalności (elegancki lokal w stylu Moulin Rouge). Wrogiem przestępcy nie jest tak naprawdę gliniarz, ale inny przestępca (lub kobieta - istota z natury zdradziecka i lekkomyślna). Stróże prawa nie muszą interweniować, bo gangsterskie porachunki oczyszczają miasto skutecznie z rabusiów zbyt chciwych i bezwzględnych.

Rolą Maxa Jean Gabin rozpoczął swój drugi ważny etap w karierze. W latach 30. był gwiazdą francuskiego realizmu poetyckiego i występował w czołowych filmach nurtu, reżyserowanych m.in. przez Jeana Renoira. Po wojnie nie cieszył się już takim powodzeniem, ale do czasu - do roku 1954, kiedy to dawny asystent Renoira, Jacques Becker, obsadził go w roli podstarzałego gangstera pragnącego przejść na „emeryturę” po dokonaniu wielkiego skoku. Gabin mimo iż pozbawiony był wyglądu amanta budził sympatię, a swoim aktorstwem (wywodzącym się z najlepszych tradycji teatralnych) zachwycał krytyków, czego dowodem są dwa Puchary Volpiego przywiezione z Wenecji (w tym jedna za rolę w Nie tykać łupu), dwa Srebrne Niedźwiedzie z festiwalu w Berlinie, Dawid Donatella i dwie nominacje do BAFTA. Można wysnuć wniosek, że bardziej był ceniony za granicą niż w ojczystej Francji, gdzie dostał tylko Cezara za całokształt. U Beckera Gabin zagrał zmęczonego, wypalonego przestępcę, któremu nie sprawia już przyjemności nawet patrzenie na roznegliżowane tancerki rewiowe.

Dla reżysera tego filmu nie była ważna technika, ale historia i zróżnicowani bohaterowie. Nie ma tu eksperymentów formalnych, praca kamery i montaż niczym szczególnym się nie wyróżniają. Historia opowiedziana jest standardowo, aby widz się nie pogubił, tylko śledził z zainteresowaniem poczynania bohaterów. Niektórym może się nie podobać przedstawienie kobiet w tym filmie, szczególnie postać grana przez Jeanne Moreau to istota o fatalnym charakterze. To przez jej zdradę, niedyskrecję i nieostrożność dochodzi do dramatycznych wydarzeń. I nawet Max, który jest dżentelmenem, policzkuje ją, bo ta kobieta go irytuje. Próbuje jednak ratować przyjaciela, mimo iż on także go irytuje - nazywa go frajerem i durniem. Ale dla Maxa głupota to niegroźna cecha w porównaniu do zdrady i niedyskrecji, które w złodziejskim fachu są surowo karane.

Nie tykać łupu to solidny przedstawiciel swojego gatunku. Opowieść o antybohaterach, dla których najważniejszym celem życia jest dorobienie się fortuny. Nie zamierzają jednak uczciwie zarabiać na życie, ale dokonać jednego wielkiego skoku, który ustawi ich na wiele lat. Oprócz świetnej roli Gabina dobrze zaprezentował się Lino Ventura jako główny zły imieniem Angelo. To jego pierwsza rola, ale tak udana, że ustanowiła emploi aktora. Potem przez wiele lat grywał podobnych twardzieli po obu stronach barykady (czyli zarówno gangsterów jak i policjantów). Doskonałe jest opracowanie muzyczne Jeana Wienera - od eleganckiego i pełnego melancholii tematu przewodniego odgrywanego m.in. na harmonijce ustnej do zbudowania atmosfery klubu nocnego, gdzie tańczą ponętne showgirls.

Opowieść płynie w tempie spokojnej rzeki, ale nocna akcja w końcówce jest dynamiczna, ostra i ekscytująca jak brawurowa jazda szybkim autem po wąskiej drodze nad przepaścią. Ten film to doskonały początek nurtu europejskiego kryminału, którego najważniejszym przedstawicielem stał się w latach 60. Jean-Pierre Melville. Nie tykać łupu czerpie pomysły z amerykańskich filmów noir, ale ma w sobie tzw. „francuską jakość”, która działa bardzo pozytywnie na odbiorcę. Jacques Becker niestety zmarł u progu lat 60. - nie dowiedział się, że zainspirował wielu rodzimych i zagranicznych twórców do kreowania gangsterskich moralitetów o złodziejskiej lojalności, honorze i przyjaźni na całe życie. W swojej niedługiej karierze badał różne tereny, interesowało go przede wszystkim kino gatunków, ale ceniony był nie tylko przez miłośników kina rozrywkowego. Doceniali go reżyserzy tworzący w ramach francuskiej Nowej Fali, którzy zauważyli w jego filmach realistyczne obserwacje i ciekawe portrety outsiderów.

3 komentarze:

  1. Właśnie sobie czytam o filmach kryminalnych i w książce akurat natrafiłem na wspomniany przez Ciebie w tej recenzji film. I co prawda tutaj nosi on tytuł "Nie dotykać łupu" to jednak autorka także uważa go za jeden z lepszych "czarnych" kryminałów francuskich tworzonych po wojnie. Muszę go zatem gdzieś dorwać i obejrzeć :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam również i polecam ten film. W recenzji "Szpicla" J.P. Melville'a pisałem, że to ten film zainicjował nurt "francuskie kino noir", ale "Nie tykać łupu" powstał wcześniej i to on wydaje się dziełem pionierskim w swoim gatunku.

      Usuń
    2. Już go znalazłem, więc może niedługo obejrzę :) A co do tego co napisałeś o początkach "francuskiego kina noir", to chyba masz rację, że to właśnie ten film może być uznawany za "pionierski" (wraz z nim jeszcze takie obrazy jak "Akcja >>Hera<<" Henri Decoina też z Gabinem z 1955 roku i "Rififi" Julesa Dassina również z 1955). Ale akcentów kina charakterystycznych dla kina amerykańskiego filmu "czarnego" można się już doszukiwać w dramacie "Dedee z Antwerpii" Yvesa Allegreta, bo choć czuć w nim jeszcze klimat realizmu poetyckiego, świat prostytutek i alfonsów został zobrazowany z niebywałą ostrością i przenikliwością. A to był rok 1948.

      Usuń