czas trwania: 5 sezonów; 62 epizody po ok. 50 minut
pomysł serii: Vince Gilligan
Zło to fascynujący temat po wielokroć wykorzystywany w filmach. Bo w każdym człowieku tkwi pierwiastek zła. Trudno jednak w dwugodzinnym filmie przedstawić wiarygodną przemianę dobrego, uczciwego obywatela w prawdziwego bad guya. Dlatego pomysł, by rozpisać taką historię na kilkusezonowy serial wydawał się znakomity. Kluczem do sukcesu miał być dobór odpowiednich ludzi do tego przedsięwzięcia. Ekipa scenarzystów musiała być zgrana, aby opowieść miała ręce i nogi, aby motywacje i działania bohaterów miały sens. Już dziś wiadomo, że twórcy osiągnęli zamierzony cel, ich serial szybko stał się telewizyjnym fenomenem. Wychwalany, nagradzany i określany, może trochę na wyrost, jako jeden z najwspanialszych seriali we współczesnej telewizji.
Walter White nazajutrz po swoich 50-tych urodzinach dowiaduje się, że ma raka płuc. To dla niego prawdziwy szok, bo taka diagnoza lekarska brzmi jak wyrok śmierci. Aby zabezpieczyć rodzinę postanawia jak najszybciej zdobyć pieniądze, które zapewnią jego żonie i dzieciom godziwą przyszłość. Jest nauczycielem chemii i korzystając ze znajomości tego przedmiotu tworzy według własnej receptury produkt, którego sprzedaż może przynieść gigantyczne zyski. Owocem pracy chorego na raka wykładowcy jest środek psychotropowy o silnym działaniu zwany metamfetaminą. Do swojego pomysłu wtajemnicza dawnego ucznia Jessego Pinkmana. W starym kamperze gotują metę, która dzięki formule doświadczonego chemika nie jest kopią jakiegoś produktu, lecz dobrym jakościowo wyrobem, niebieskim i procentowo czystym.
Nie trzeba być jasnowidzem, by przewidzieć że z takiego procederu narodzi się więcej kłopotów niż powodów do radości. Produkcja metamfetaminy jest nielegalna, więc główny bohater i jego wspólnik stają się przestępcami. Na domiar złego szwagier Waltera White'a jest agentem DEA, urzędu ds. narkotyków i jest to człowiek nieustępliwy, mocno zainteresowany wzrostem sprzedaży niebieskiej mety. Aby jak najdłużej przetrwać w branży i zarobić jak najwięcej kasy Walt zmuszony jest kłamać przed swoją rodziną, udawać że wszystko jest w porządku. Widz oglądający serial jest przekonany, że w końcu prawda wyjdzie na jaw, nie ma innej opcji. Czy żona stanie po stronie męża-przestępcy? Jak syn przyjmie informację, że ma ojca-kryminalistę? Czy nowotwór wykończy Walta zanim dopadną go gangsterzy i agenci DEA?
Bohater filmu wmawia sobie i innym, że wszystko robi dla rodziny, bo ona jest dla niego najważniejsza. Za pomocą eufemizmów stara się przekonać, że wszystko jest w porządku, ale tak naprawdę naraża bliskich na wielkie niebezpieczeństwo. Tak jak Dexter Morgan z innego serialu tak i Walter White z Breaking Bad w końcu zaczyna lubić ciemną stronę swojej natury. Na pytanie swojego wspólnika odpowiada, że nie zajmuje się metą ani pieniędzmi, lecz budowaniem imperium. Marzy mu się kariera jak w przypadku Pablo Escobara, słynnego barona narkotykowego, dzięki któremu Kolumbia słynie z dragów i przemocy. Walter White jest z siebie dumny, szczyci się tym, że jest najlepszym kucharzem w narkobiznesie. Z czasem przestają mu już nawet przeszkadzać niewinne ofiary jakie przypadkiem trafiły w trybiki tej potężnej, obsługiwanej przez niego machiny.
Nie wiem kto był odpowiedzialny za dobór obsady, ale chwała mu za to, że zauważył potencjał w aktorach nieznanych dotąd szerszej publiczności. Bryan Cranston w oparciu o świetny scenariusz stworzył wielką, niezapomnianą kreację. Gość ma ponad 50 lat - gdzie on był przez te wszystkie lata i dlaczego dopiero teraz doczekał się uznania? Rola Waltera White'a nie była łatwa do zagrania, gdyż ten bohater ciągle ewoluuje. W odcinku finałowym to zupełnie inny facet niż na początku. Najpierw był zwyczajnym, uczciwym obywatelem, porządnym mężem i ojcem. Widmo nadchodzącej śmierci uczyniło z niego straceńca popadającego w różne stany emocjonalne, od gniewu po prawdziwą furię i żądzę mordu.
Nadzwyczaj interesujące są relacje między 50-letnim belfrem a młodym ćpunem i nieudacznikiem Jessem Pinkmanem. Ten dwudziestoparoletni nałogowiec także ulega przeobrażeniu pod wpływem dramatycznych sytuacji. Ujawnia się jego wielka wrażliwość, ale i narasta konflikt między nim a jego mentorem, który stopniowo tę wrażliwość zatraca. Walter White traktuje niedojrzałego wspólnika jak syna, ale też manipuluje nim dla własnych korzyści. Odtwórca roli Jessego, Aaron Paul, znakomicie odegrał cechy osobowości swojego bohatera. Nie starał się wzbudzać sympatii ani współczucia dla swojej postaci, czasem bywa wręcz irytujący i nieobecny jakby był na haju. Stworzył jednak wiarygodną kreację osoby młodej gniewnej, cierpiącej wewnętrzne katusze, uczącej się na własnych i cudzych błędach.
Narkotyki i nowotwór pełniące w serialu istotną funkcję można uznać jako alegorie upadku społeczeństwa. Rak bezprawia regularnie atakuje ludzkość, rodzi konflikty, niszczy nawet najlepsze związki międzyludzkie, implikuje zamęt w wielu umysłach. Dragi w zależności od dawki powodują ukojenie, błogostan, euforię, sen lub nawet śmierć. Awansują więc do rangi symbolu, oznaczają ucieczkę od rzeczywistości, dążenie człowieka do wejścia w inny, lepszy wymiar, gdzie można się wyciszyć i zapomnieć o bożym świecie.
Breaking Bad, produkt zrealizowany według receptury Vince'a Gilligana, uzależnia jak narkotyk i przyciąga jak magnes, choć nie brakuje w nim dłużyzn, niepotrzebnych dyskusji i absurdalnych pomysłów. Na szczęście sezon finałowy jest genialny, pozbawiony słabych stron. Wyczuwa się, że koniec jest bliski, więc emocje są większe. Wprawdzie i tu nie brakuje akcji w stylu MacGyvera, ale przeważają rewelacyjne koncepcje. Zapamiętam szczególnie trzymający w napięciu napad na pociąg z transportem metyloaminy oraz fragment, w którym Skyler White (żona Walta) widzi na ekranie telewizora strzelaninę z Człowieka z blizną (1983). Co wtedy może myśleć? Chyba tylko to, że mąż skończy jak bohater grany przez Ala Pacino.
Walter White nazajutrz po swoich 50-tych urodzinach dowiaduje się, że ma raka płuc. To dla niego prawdziwy szok, bo taka diagnoza lekarska brzmi jak wyrok śmierci. Aby zabezpieczyć rodzinę postanawia jak najszybciej zdobyć pieniądze, które zapewnią jego żonie i dzieciom godziwą przyszłość. Jest nauczycielem chemii i korzystając ze znajomości tego przedmiotu tworzy według własnej receptury produkt, którego sprzedaż może przynieść gigantyczne zyski. Owocem pracy chorego na raka wykładowcy jest środek psychotropowy o silnym działaniu zwany metamfetaminą. Do swojego pomysłu wtajemnicza dawnego ucznia Jessego Pinkmana. W starym kamperze gotują metę, która dzięki formule doświadczonego chemika nie jest kopią jakiegoś produktu, lecz dobrym jakościowo wyrobem, niebieskim i procentowo czystym.
Nie trzeba być jasnowidzem, by przewidzieć że z takiego procederu narodzi się więcej kłopotów niż powodów do radości. Produkcja metamfetaminy jest nielegalna, więc główny bohater i jego wspólnik stają się przestępcami. Na domiar złego szwagier Waltera White'a jest agentem DEA, urzędu ds. narkotyków i jest to człowiek nieustępliwy, mocno zainteresowany wzrostem sprzedaży niebieskiej mety. Aby jak najdłużej przetrwać w branży i zarobić jak najwięcej kasy Walt zmuszony jest kłamać przed swoją rodziną, udawać że wszystko jest w porządku. Widz oglądający serial jest przekonany, że w końcu prawda wyjdzie na jaw, nie ma innej opcji. Czy żona stanie po stronie męża-przestępcy? Jak syn przyjmie informację, że ma ojca-kryminalistę? Czy nowotwór wykończy Walta zanim dopadną go gangsterzy i agenci DEA?
Bohater filmu wmawia sobie i innym, że wszystko robi dla rodziny, bo ona jest dla niego najważniejsza. Za pomocą eufemizmów stara się przekonać, że wszystko jest w porządku, ale tak naprawdę naraża bliskich na wielkie niebezpieczeństwo. Tak jak Dexter Morgan z innego serialu tak i Walter White z Breaking Bad w końcu zaczyna lubić ciemną stronę swojej natury. Na pytanie swojego wspólnika odpowiada, że nie zajmuje się metą ani pieniędzmi, lecz budowaniem imperium. Marzy mu się kariera jak w przypadku Pablo Escobara, słynnego barona narkotykowego, dzięki któremu Kolumbia słynie z dragów i przemocy. Walter White jest z siebie dumny, szczyci się tym, że jest najlepszym kucharzem w narkobiznesie. Z czasem przestają mu już nawet przeszkadzać niewinne ofiary jakie przypadkiem trafiły w trybiki tej potężnej, obsługiwanej przez niego machiny.
Nie wiem kto był odpowiedzialny za dobór obsady, ale chwała mu za to, że zauważył potencjał w aktorach nieznanych dotąd szerszej publiczności. Bryan Cranston w oparciu o świetny scenariusz stworzył wielką, niezapomnianą kreację. Gość ma ponad 50 lat - gdzie on był przez te wszystkie lata i dlaczego dopiero teraz doczekał się uznania? Rola Waltera White'a nie była łatwa do zagrania, gdyż ten bohater ciągle ewoluuje. W odcinku finałowym to zupełnie inny facet niż na początku. Najpierw był zwyczajnym, uczciwym obywatelem, porządnym mężem i ojcem. Widmo nadchodzącej śmierci uczyniło z niego straceńca popadającego w różne stany emocjonalne, od gniewu po prawdziwą furię i żądzę mordu.
Nadzwyczaj interesujące są relacje między 50-letnim belfrem a młodym ćpunem i nieudacznikiem Jessem Pinkmanem. Ten dwudziestoparoletni nałogowiec także ulega przeobrażeniu pod wpływem dramatycznych sytuacji. Ujawnia się jego wielka wrażliwość, ale i narasta konflikt między nim a jego mentorem, który stopniowo tę wrażliwość zatraca. Walter White traktuje niedojrzałego wspólnika jak syna, ale też manipuluje nim dla własnych korzyści. Odtwórca roli Jessego, Aaron Paul, znakomicie odegrał cechy osobowości swojego bohatera. Nie starał się wzbudzać sympatii ani współczucia dla swojej postaci, czasem bywa wręcz irytujący i nieobecny jakby był na haju. Stworzył jednak wiarygodną kreację osoby młodej gniewnej, cierpiącej wewnętrzne katusze, uczącej się na własnych i cudzych błędach.
Narkotyki i nowotwór pełniące w serialu istotną funkcję można uznać jako alegorie upadku społeczeństwa. Rak bezprawia regularnie atakuje ludzkość, rodzi konflikty, niszczy nawet najlepsze związki międzyludzkie, implikuje zamęt w wielu umysłach. Dragi w zależności od dawki powodują ukojenie, błogostan, euforię, sen lub nawet śmierć. Awansują więc do rangi symbolu, oznaczają ucieczkę od rzeczywistości, dążenie człowieka do wejścia w inny, lepszy wymiar, gdzie można się wyciszyć i zapomnieć o bożym świecie.
Breaking Bad, produkt zrealizowany według receptury Vince'a Gilligana, uzależnia jak narkotyk i przyciąga jak magnes, choć nie brakuje w nim dłużyzn, niepotrzebnych dyskusji i absurdalnych pomysłów. Na szczęście sezon finałowy jest genialny, pozbawiony słabych stron. Wyczuwa się, że koniec jest bliski, więc emocje są większe. Wprawdzie i tu nie brakuje akcji w stylu MacGyvera, ale przeważają rewelacyjne koncepcje. Zapamiętam szczególnie trzymający w napięciu napad na pociąg z transportem metyloaminy oraz fragment, w którym Skyler White (żona Walta) widzi na ekranie telewizora strzelaninę z Człowieka z blizną (1983). Co wtedy może myśleć? Chyba tylko to, że mąż skończy jak bohater grany przez Ala Pacino.
Ten serial mi siedzi w głowie. Widziałam parę odcinków i sobie darowałam. Właśnie dłużyzny, o których piszesz ciut mnie denerwowały. Odpuściłam i nie wróciłam. Po ostatnim sezonie i po ostatnich nagrodach Emmy posypały się pozytywne recenzje, które kuszą. I co robić? Ten duet genialny kusi. A przed Emmy zobaczyłam ten filmik i przepadłam: https://www.youtube.com/watch?v=ovqM72em1dA :). I nie wiem zupełnie, co zrobić z tym serialem...
OdpowiedzUsuńJa też miałem przerwę w oglądaniu, pod koniec drugiego sezonu odpadłem, ale w ostatnie wakacje postanowiłem wrócić do serialu i jakoś wytrwałem do końca. W międzyczasie obejrzałem dwa sezony "Gry o tron", ale niestety nie przekonał mnie do siebie ten serial ("Wikingowie" są o niebo lepsi).
UsuńCo do "Breaking Bad" to nie żałuję poświęconego czasu, bo to jednak solidna, emocjonująca produkcja, choć nie najlepsza, bo zdarzają się odcinki, w których akcja stoi w miejscu. Ale ogólne wrażenie jest jak najbardziej pozytywne.
PS. Podlinkowany filmik jest naprawdę świetny ;)
Ja "Gry o tron" nie lubię. Kilka odcinków i tyle. Nie lubię tego uśmiercania co fajniejszych bohaterów. Wiadomo, Sean Bean zginął, bo on w każdej swej roli ginie;), ale reszta....
UsuńCo do "Wikingów" zaczęłam drugi sezon w wakacje i na trzecim odcinku zaprzestałam. Nie wiem czemu. Wrócę na sto procent bo uwielbiam, choć pomału zaczyna mnie denerwować poziom aktorstwa pana Ragnara. Jednak wytrzymam, dla jego brody, wytrzymam;).