Dziecko Manhattanu

Manhattan Baby (1982 / 89 minut)
reżyseria: Lucio Fulci
scenariusz: Elisa Livia Briganti, Dardano Sacchetti

Po zrealizowaniu kontrowersyjnego Nowojorskiego rozpruwacza Lucio Fulci pozostał na Manhattanie, ale postanowił tym razem miarkować ciągoty do szokowania. Powstał utwór zaliczany do słabszych dokonań Mistrza, ale mając takie negatywne nastawienie film może dostarczyć miłych niespodzianek. Historia zaczyna się w Kairze, gdzie prowadzone są badania archeologiczne. Egipskie pustynie kryją wiele starożytnych tajemnic, a filmowcy od czasu Mumii (1932) wykorzystują te niezgłębione pustkowia, by wzbudzić niepokój, przestrzec przed tym, co należy do innej epoki. Bo ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Fulci, podobnie jak twórcy Poszukiwaczy zaginionej arki, połączył archeologię z fantastyką grozy. Podążył jednak własną, wydeptaną wcześniej ścieżką. Jest więc posępnie i onirycznie.

Na temat fabuły nie będę się rozpisywał, bo nie dla niej ogląda się filmy mistrza makabry. Jest ona tylko pretekstem, by wprowadzić odbiorcę w stan hipnotyczny, pokazać mu rzeczy, jakich nie zobaczy w prawdziwym świecie. Łącznikami pomiędzy dwoma światami, realnym i ezoterycznym, światem żywych i umarłych, są węże i skorpiony. Jadowite i śmiertelnie niebezpieczne stworzenia, symbolizujące (wg Biblii) to co najgorsze: zło w najczystszej postaci, karę boską, arcygroźny świat, którym można straszyć dzieci. Wędrówka z Egiptu do ziemi obiecanej opisywana jest w Biblii słowami: „przez pustynię wielką i straszną, pełną wężów jadowitych i skorpionów, przez ziemię suchą, bez wody”. Już od pierwszych scen Fulci trzyma się tej symboliki. Zło istniało odkąd istnieją te stworzenia, ale swoją bezmyślnością człowiek potrafi sprowadzić piekielne moce do cywilizowanego świata, gdzie skorpiony i węże nie znajdą odpowiednich warunków do życia.

Gdyby Lucio Fulci nie został reżyserem byłby pewnie archeologiem albo podróżnikiem. Bo lubił poznawać różne zakątki świata. Widać to w jego filmowej twórczości. Jeśli miał okazję to wyjeżdżał z rodzinnego Rzymu i kręcił np. w Anglii (Jaszczurka w kobiecej skórze, Czarny kot), w Austrii (Biały Kieł, Czterech jeźdźców Apokalipsy), na pustyni Tabernas w Hiszpanii (Czterech jeźdźców Apokalipsy), w Almerii (Sella d'Argento), Kanadzie (Powrót Białego Kła), Isla Mujeres na Karaibach (Zombi 2). Najbardziej upodobał sobie Stany Zjednoczone, gdzie zrealizował film już pod koniec lat 60. (Una sull'Altra). Cała Piekielna Trylogia (1980-81) też powstała w Ameryce, zaś Nowojorski rozpruwacz i Manhattan Baby już samymi tytułami podkreślają fascynację reżysera tym regionem świata, w szczególności wschodnim wybrzeżem. Również Egipt nie pierwszy raz występuje u tego twórcy. Wcześniej nakręcił on tutaj komedię szpiegowską pt. Jak ukradliśmy bombę atomową (1967).


U Fulciego najciekawszym obiektem do filmowania był zawsze narząd wzroku. Pokazywał go w zbliżeniach tak często jak mógł. Gdy skóra człowieka się zestarzeje i pokryje zmarszczkami oczy się nie zmienią. Można w nich wyczytać myśli i uczucia, a kiedy kłamiemy staramy się nie patrzeć rozmówcy w oczy, tak jakby było w nich coś złowieszczego. Oko jest motywem przewodnim filmu Manhattan Baby. Gdy reżyser pokazuje pokryte bielmem oczy starej kobiety wiadomo, że chce zaintrygować odbiorcę, wprowadzić pierwiastek metafizyczny. Gdy pokazuje jasne błękitne oczy dziecka to sugeruje niewinność stykającą się ze Złem. Gdy receptory archeologa w starożytnej krypcie zostają zaatakowane niebieskim światłem i pozbawione zdolności widzenia to musi oznaczać karę za obsesyjną ciekawość, wkradanie się do grobowców, niepokojenie zmarłych. Ważnym czynnikiem opowieści jest także amulet. Co w nim jest niepokojącego? Umieszczony w centralnym miejscu tajemniczy błękit przypominający narząd wzroku.

W społeczeństwie panuje przekonanie, że dzieci nie powinny oglądać horrorów, bo ich światopogląd dopiero się kształtuje i krwawe obrazy mogą zostawić trwały ślad na ich psychice. Nikt jednak nie zakazuje dzieciom występowania w pełnych przemocy i grozy filmach. Dzięki temu powstały sugestywne horrory, tj. Egzorcysta (1973), Omen (1976) i Lśnienie (1980), w których obecność małoletnich postaci pomogła zbudować interesującą, enigmatyczną opowieść o przenikaniu do świata żywych sił nadprzyrodzonych. Scenarzyści Elisa Briganti i Dardano Sacchetti (małżeństwo) kontynuują temat „dziecko w horrorze”. Zgrabnie łączą motywy śmierci, egipskiej klątwy, zjawisk paranormalnych i zagrożenia czyhającego na dziecięcą niewinność. Swojemu dziecku z Manhattanu autorzy scenariusza (niczym matka i ojciec) dają magiczny amulet, który ma je chronić. W efekcie tego nie boimy się o małolatę, ale raczej o towarzyszące jej postacie dorosłych.


Oprócz wspomnianych wyżej trzech klasyków gatunku twórcy filmu hołdują dziełu Romana Polańskiego Dziecko Rosemary (1968), którego akcja także rozgrywa się na Manhattanie. Wielka szkoda, że matka Suzie, tytułowej bohaterki, nie otrzymała imienia Rosemary. Niebywałą atrakcją dla miłośników posoki jest sekwencja kulminacyjna, kojarząca się z Ptakami (1963) Alfreda Hitchcocka. Rzymskiego filmowca łączy z Brytyjczykiem także to, że występuje we własnych filmach w rolach epizodycznych - tutaj jako lekarz (szkoda, że nie wybrał dla siebie roli okulisty, bardziej by do niego pasowała). Taki występ to w pewnym sensie podpis - oznacza, że reżyser bierze całkowitą odpowiedzialność za produkcję. Za aktorstwo również. Terminy i budżet nie pozwalały na powtarzanie scen, więc gra aktorska jaka jest każdy widzi (Christopher Connelly nadawał się do oper mydlanych w stylu Peyton Place, ale dziesięcioletnia Brigitta Boccoli potrafiła zjednać sobie sympatię).

Manhattan Baby to nie tylko film, ale i walka. Walka reżysera o to, by przy niewielkim budżecie stworzyć stylowy dreszczowiec, klasyczny supernatural horror, który trzymałby za gardło, a finansowe braki nadrabiałby kreatywnością, zręcznym budowaniem suspensu i kreowaniem atmosfery. Fulci odniósł połowiczny sukces, sprawił że film podzielił fanów i tylko część widzów doceniła realizację. Pisanie, że obraz dorównuje wspomnianym klasykom byłoby herezją, więc się powstrzymam. Nie będę jednak ukrywał, że podobał mi się znacznie bardziej od innego supernaturalu z dzieciakami na pierwszym planie. Mowa o Poltergeiście (1982), który miał premierę dwa miesiące przed filmem Fulciego.

Reasumując, jest to według mnie kolejny dobry horror mistrza gore, choć prawdziwego gore tutaj niewiele. Seans kończy się taką makabrą, którą trudno zapomnieć, ale reszta filmu również nie wynudziła mnie na tyle, by uznawać produkcję za spadek formy genialnego reżysera. Na dobrym poziomie stoi wizualna i dźwiękowa strona dzieła. Sygnałem strachu, tak jak w wielu innych filmach grozy, jest krzyk, więc oglądając w nocy należy co jakiś czas regulować głośność, by nie pobudzić śpiących lokatorów. Znakomitą robotę wykonał Fabio Frizzi. Egipski motyw muzyczny jest przeuroczy, warto go nucić i gwizdać, by pozostał jak najdłużej w pamięci. Twórcom zarzuca się, że wykorzystali muzykę ze swoich poprzednich dzieł. Ale to dla mnie chybiony argument, bo trzeba mieć naprawdę dobre ucho by to zauważyć. Jak na jeden ze słabszych obrazów Fulciego Dziecko Manhattanu to produkcja zaskakująco udana, utrzymana w dobrym tempie, przepełniona nerwową, piekielną atmosferą, urokliwym kiczem i surrealną optyką.

6 komentarze:

  1. Jak dla mnie jest to kolejne bardzo dobre dzieło Fulciego. Mimo braku scen gore, które Fulci tak świetnie serwował wcześniej. Jeśli ktoś oczekuje krwawego Fulciego to oczywiście może być rozczarowany. Trzeba jednak pamiętać, że kariera Lucio Fulci nie tylko scenami gore jest naznaczona. Dla mnie rewelacyjny klimat to podstawa tego filmu.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie lubię tego filmu i to wcale nie dla tego, ze nie ma gore. Żadnej ,, piekielnej atmosfery'' się tu nie dopatrzyłem - może takie intencje były co najwyżej.
    Oglądaj, zanim usuną ( jeśli jeszcze nie widziałeś ) :
    https://www.youtube.com/watch?v=4PyJg1Wpfyc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka dni temu nadrobiłem NCM, zajebista rzecz. Wprawdzie aktorstwo razi amatorszczyzną, ale sceny akcji, jak na niski budżet - imponujące. No i przekaz godny zapamiętania - motocykliści to nie tylko awanturnicy i gangsterzy, czasem to zgrana ekipa, połączona wspólną pasją, przyjaźnie nastawiona do ludzi.

      Usuń
  3. Najzabawniejsze,że realizatorom bardzo pomogła policja z Detroit ( np. helikopter ).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jakąś dziwną obsesję na punkcie twórczości Fulci'ego. Nawet w jego filmach uważanych za mniej udane dostrzegam wiele uroku, dlatego pomimo tych negatywnych opinii (chociaż dobrze widzieć tutaj pozytywne głosy) ciągle szukam "Dziecka Manhattanu" z tłumaczeniem. Może kiedyś mi się poszczęści...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym powiedział, ze egipska zajawka to przede wszystkim Egzorcysta inspirowana. Dobry film.

    OdpowiedzUsuń