reżyseria: John Ford
scenariusz: Dudley Nichols na podst. opowiadania Ernesta Haycoxa
Film, który zapoczątkował złoty okres klasycznego westernu, trwający aż do początków lat 60., kiedy to film Jak zdobywano Dziki Zachód (How the West Was Won, 1962) doskonale podsumował ten okres, zapowiadając nadejście antywesternów. Od czasu Strzałów o zmierzchu (Ride the High Country, 1962) Sama Peckinpaha western stał się zupełnie innym gatunkiem, Dziki Zachód się zmienił, nadeszły nowe czasy, klasyczne westerny się znudziły widzom i odeszły w niepamięć. Fani gatunku nadal jednak pamiętają najwybitniejszych mistrzów westernu, którzy z banalnej fabuły potrafili stworzyć piękne wizualnie arcydzieła. Takimi mistrzami byli Howard Hawks, John Sturges i Anthony Mann. Ale pierwszy był John Ford, który już w okresie kina niemego tworzył westerny, a kulminacją jego kariery stał się właśnie Dyliżans na podstawie opowiadania Dyliżans do Lordsburga Ernesta Haycoxa i scenariusza Dudleya Nicholsa.
Reżyser, dla którego był to pierwszy dźwiękowy western, obsadził Johna Wayne'a, który nie był wówczas zbyt cenionym i szanowanym aktorem, gdyż dotychczas grał wyłącznie w filmach klasy B. Nie oznacza to, że grał wcześniej w filmach złych, a wręcz przeciwnie - zdarzały mu się całkiem ciekawe role w niezłych westernach, np. Ride Him, Cowboy (1932) i Randy Rides Alone (1934). Jednak rola Ringo Kida okazała się dla niego przełomowa i rozpoczęła długą i owocną współpracę z Johnem Fordem. W sumie nakręcili razem 14 filmów, w tym 9 westernów i tylko w jednym z nich Wayne zagrał gościnnie epizodyczną rolę (gen. Sherman w The Civil War - segment nr 3 z filmu How the West Was Won z 1962 roku). W pozostałych filmach grał główną rolę, najczęściej szlachetnego i odważnego oficera kawalerii (np. w kawaleryjskiej trylogii z lat 1948-50), dobrze posługującego się bronią, szanującego kobiety, ceniącego przyjaciół, mający szacunek także do Indian, mimo tego iż jako oficer kawalerii musi z nimi walczyć. Wyjątkiem jest jego rola w Poszukiwaczach (The Searchers, 1956), także w reżyserii Forda, w którym gardzi Indianami i nie zachowuje się zbyt szlachetnie. Najlepiej jednak talent i charyzmę Wayne'a wykorzystał Howard Hawks w Rzece Czerwonej (Red River, 1948) i Rio Bravo (1959).
Reżyser, dla którego był to pierwszy dźwiękowy western, obsadził Johna Wayne'a, który nie był wówczas zbyt cenionym i szanowanym aktorem, gdyż dotychczas grał wyłącznie w filmach klasy B. Nie oznacza to, że grał wcześniej w filmach złych, a wręcz przeciwnie - zdarzały mu się całkiem ciekawe role w niezłych westernach, np. Ride Him, Cowboy (1932) i Randy Rides Alone (1934). Jednak rola Ringo Kida okazała się dla niego przełomowa i rozpoczęła długą i owocną współpracę z Johnem Fordem. W sumie nakręcili razem 14 filmów, w tym 9 westernów i tylko w jednym z nich Wayne zagrał gościnnie epizodyczną rolę (gen. Sherman w The Civil War - segment nr 3 z filmu How the West Was Won z 1962 roku). W pozostałych filmach grał główną rolę, najczęściej szlachetnego i odważnego oficera kawalerii (np. w kawaleryjskiej trylogii z lat 1948-50), dobrze posługującego się bronią, szanującego kobiety, ceniącego przyjaciół, mający szacunek także do Indian, mimo tego iż jako oficer kawalerii musi z nimi walczyć. Wyjątkiem jest jego rola w Poszukiwaczach (The Searchers, 1956), także w reżyserii Forda, w którym gardzi Indianami i nie zachowuje się zbyt szlachetnie. Najlepiej jednak talent i charyzmę Wayne'a wykorzystał Howard Hawks w Rzece Czerwonej (Red River, 1948) i Rio Bravo (1959).
Fabuła Dyliżansu jest pretekstem do przedstawienia zróżnicowanych ludzkich charakterów. 9 osób, w tym dwie kobiety, podróżują dyliżansem z miasteczka Tonto w Arizonie do Lordsburga w Nowym Meksyku. Oficerowie kawalerii ostrzegają pasażerów, że wódz Apaczów, Geronimo, uciekł z rezerwatu i wkroczył na wojenną ścieżkę. Może on zaatakować dyliżans, gdyż do Lordsburga droga prowadzi przez tereny Apaczów. Pasażerami dyliżansu są: chciwy bankier, uciekający z cudzymi pieniędzmi (Berton Churchill), tchórzliwy dostawca whisky (Donald Meek), ciężarna żona oficera kawalerii (Louise Platt), nadużywający alkoholu lekarz (Thomas Mitchell), zachowujący się podejrzanie szuler (John Carradine) i panienka lekkich obyczajów, wytykana palcami, która w krytycznym momencie udowadnia swoją wartość (Claire Trevor). Dyliżans prowadzą niezbyt inteligentny woźnica (Andy Devine) oraz sprawiedliwy szeryf (George Bancroft), ścigający przestępcę Ringo Kida. I właśnie Ringo Kid, grany przez Johna Wayne'a, już od pierwszego pojawienia się na ekranie staje się głównym bohaterem opowieści. Jest szlachetnym i odważnym przestępcą - dżentelmenem, który jedzie do Lordsburga, by dokonać zemsty na mordercach ojca i brata. Tym czynem zamierza zakończyć przestępczą działalność, zapomnieć o przeszłości, ustatkować się i rozpocząć nowe życie z kobietą poznaną w dyliżansie. Kobieta także ma nieciekawą przeszłość, którą chce zapomnieć, pasuje więc do Ringo Kida i zgadza się pojechać z nim na ranczo, by tam właśnie rozpocząć nowe życie. Obok tej dwójki bohaterów najbardziej pozostaje w pamięci widzów wiecznie pijany doktor Boone, w bardzo dobrej interpretacji Thomasa Mitchella, który przechodzi przemianę - z nieodpowiedzialnego pijaka, który stracił prawo do wykonywania zawodu lekarza w człowieka godnego zaufania, znającego swoje możliwości i chętnego do pomocy.
Akcja filmu rozgrywa się bardzo stereotypowo i schematycznie. Wiadomo od początku, kto jest dobry, a kto zły, bohaterowie niczym nie zaskakują. Podczas ataku Indian mamy tradycyjną scenę strzelaniny, w której ofiarami padają Indianie, a kiedy bohaterom brakuje amunicji, by dalej się bronić, przybywa kawaleria i ratuje pasażerów niemal w ostatniej chwili. Po tej kulminacyjnej scenie następuje jeszcze klasyczny dla gatunku westernu pojedynek rewolwerowy na głównej ulicy miasteczka. Te sceny powodują, że western Johna Forda przegrywa z filmami Sama Peckinpaha i Sergia Leone z lat 60., które wprowadzają nowe motywy do westernu. Jednak należy pamiętać, że filmy Peckinpaha i Leone są także polemiką z klasykami westernu i nie powstałyby, gdyby klasycy gatunku, tacy jak John Ford nie utorowali im drogi. Warto też wspomnieć, że niekojarzący się z westernem Martin Ritt zrealizował w 1967 roku western Hombre, w którym podróż dyliżansem także była pretekstem do przedstawienia zróżnicowanych ludzkich charakterów. Choć w filmie Ritta można zauważyć inspiracje filmem Forda to jednak wersja z 1967 roku ma większe ambicje, bohaterowie są niejednoznaczni i nieprzewidywalni, a film pozbawiony jest banalnych i schematycznych rozwiązań fabularnych.
Na zakończenie dodam, że Dyliżans ma bardzo dobrze zrobioną warstwę wizualną. Pięknie są filmowane pustynne równiny Monument Valley na granicy stanów Arizona i Utah, bardzo dobry jest montaż ujęć plenerowych z tylną projekcją, przez co nie ma wrażenia sztuczności. Zwraca uwagę także świetnie zrealizowana scena ataku Indian, w której m.in. kaskader Yakima Canutt wykonuje skok na konie prowadzące dyliżans, a następnie trafiony kulą z pistoletu spada pod kopyta pędzących koni, przetaczając się pod kołami dyliżansu. Choć Dyliżans nadal dobrze się ogląda trochę przeszkadza w nim zbytnie przeciąganie scen tylko po to, aby film trwał więcej niż 90 minut, co wskazywałoby na produkcję klasy A (filmy klasy B trwały mniej niż 90 minut).
Dyliżans to wyborny film, w którym jest coś, co sprawia, że ogląd się go bardzo przyjemnie. Mimo to film nie wytrzymał próby czasu tak dobrze, jak np. "Przeminęło z wiatrem" z tego samego roku, które dziś ogląda się niemal tak samo dobrze jak 71 lat temu. Przez to wielu ludzi dziś nie docenia i nie rozumie "Dyliżansu".
OdpowiedzUsuń