Amadeusz

Amadeus (1984 / 160 minut)
reżyseria: Milos Forman
scenariusz: Peter Shaffer na podst. własnej sztuki

Czeski reżyser z Oscarem na koncie za Lot nad kukułczym gniazdem (1975) tym razem wziął na warsztat sztukę teatralną Petera Shaffera o rywalizacji dwóch kompozytorów na dworze austriackiego cesarza Józefa II Habsburga, tego samego, który był odpowiedzialny za I rozbiór Polski. To nie jest jednak film historyczny, chociaż scenografia i kostiumy pozwalają uwierzyć, że dość wiernie odtworzono na ekranie realia XVIII-wiecznej Austrii. Nie jest to także typowy film biograficzny, gdyż fakty z życia kompozytorów zostały nieco przeinaczone, scenarzysta Peter Shaffer trzymał się wiernie treści własnej sztuki, a nie faktom historycznym. Dzięki reżyserii Milosa Formana udało się uniknąć teatralności i sztuczności, powstał wspaniały film z muzyką tamtych czasów. Oczywistym pomysłem było umieszczenie na ścieżce dźwiękowej muzyki Mozarta i Salieriego.

Mozart jest niskim, niepozornym młodym człowiekiem, zachowującym się jak dziecko, o irytującym śmiechu. Jednak kiedy siada przy fortepianie to okazuje się geniuszem, muzykę ma zapisaną w głowie i tylko nieliczni potrafią docenić jego talent. Jednym z tych nielicznych jest właśnie Salieri - sam jest kompozytorem i wie, że komponowanie nie jest łatwe, trzeba mieć nie tylko talent, ale też ogromną cierpliwość. Salieri jest doceniany przez wysokich dostojników, sam cesarz publicznie twierdzi, że opera Salieriego jest najlepszą operą jaką słyszał - ten sam cesarz wcześniej na operze Mozarta ziewał. Czyżby nie znał się na muzyce? Możliwe, skoro jego krytyka opery ogranicza się do słów: „Za dużo nut”. Mozart jak na geniusza przystało łamie schematy, nie stosuje się do zarządzeń cesarza, ale udaje mu się przekonać władcę do niektórych swoich pomysłów, dzięki temu niektóre jego śmiałe, nowatorskie kompozycje przetrwały do dzisiaj.

Scenariusz filmu Amadeusz przedstawia wydarzenia z punktu widzenia Salieriego, który opowiada o swoich niezwykłych relacjach z Mozartem. Salieri knuł intrygę, uważał, że Mozart jest dla niego zagrożeniem, przeszkadzającym mu w rozwinięciu kariery muzycznej. Z cenionego, odnoszącego sukcesy nadwornego kompozytora Salieri staje się zgorzkniały, zazdrosny, zaczyna wątpić w Boga. Nie załamuje się jednak, tylko za wszelką cenę próbuje zniszczyć rywala, nie przejmując się konsekwencjami. Uważa, że nie ma nic do stracenia.

Najlepsze w tym filmie są kreacje aktorskie. Tym bardziej szkoda, że żaden z dwójki głównych wykonawców nie rozwinął kariery i nie zagrał już tak udanej roli w żadnym filmie.
Fahrid Murray Abraham jest znakomity w roli Salieriego -  kompozytora, który z poważnego artysty wiernie służącego cesarzowi zmienia się w opętanego zazdrością intryganta. Tom Hulce jako tytułowy bohater tworzy pełną energii postać, która na przemian bawi, wzrusza, irytuje. Gdyby aktor ten zgłosił się do Formana na casting do Lotu nad kukułczym gniazdem to dostałby rolę wariata, bo z tym kretyńskim uśmiechem i dziecinnym zachowaniem idealnie by do takiej roli pasował. Amadeusz jednak wariatem nie był - lubił się bawić i żartować, ale poważnie podchodził do swojego zawodu i kiedy ktoś mu zlecił napisanie muzyki on przykładał się solidnie do powierzonego mu zadania i mimo nienajlepszego zdrowia zamierzał ukończyć pracę w terminie.

Milos Forman podszedł do zadania bardzo poważnie, tworząc imponujące, barwne widowisko. Jego współpracownicy także spisali się świetnie, należy szczególnie zwrócić uwagę na pracę charakteryzatorów, przede wszystkim Dicka Smitha, odpowiedzialnego za postarzenie odtwórcy roli Salieriego. Napisałem wyżej, że film trudno zaliczyć do historycznych i biograficznych - więc jaki jest to gatunek? Przede wszystkim jest to film muzyczny, na drugim miejscu - film kostiumowy, a na trzecim - komediodramat. Film zdobył aż 8 Oscarów. Czy słusznie? Mnie się film podobał, ale uważam, że w tym samym roku nagrody w najważniejszych kategoriach powinien dostać film Pola śmierci (The Killing Fields, reż. Roland Joffé).

Podsumowując, Amadeusz to niezwykła, świetnie zrealizowana i zagrana opowieść o rywalizacji dwóch niezwykłych osobowości, których łączy miłość do muzyki, a dzieli inny styl, charakter i sposób życia. Opowieść pełna przepychu i bogactwa, w której każda scena jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Mógłbym się czepić tego, że film jest za długi i ma długie wstawki operowe (szczególnie fragmenty opery Don Giovanni), ale równie dobrze można powiedzieć, wzorem cesarza, że muzyka Mozarta miała po prostu za dużo nut i w związku z tym scenariusz ma też za dużo stron.

8 komentarze:

  1. Amadeusz sprawił, że polubiłem filmy kostiumowe. Był to pierwszy oglądany obraz z tego gatunku, który naprawdę mi się spodobał.

    Rola wariata w wykonaniu Jacka Nicholsona jest świetna. Nie tylko "Lot..." w którym to bardziej z niego robili kogoś kim nie był. Lśnienie, ten obłęd w oczach.

    A z aktorów, to bardziej ten zły popadł mi w pamięć. Powinien zagrać jeszcze jakąś śmierć czy coś takiego. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten zły (masz na myśli chyba F. Murraya Abrahama) dwa lata po "Amadeuszu" zagrał jeszcze jedną mroczną kreację - okrutnego inkwizytora Bernarda Gui w filmie "Imię róży". Szkoda, że nie była to zbyt duża rola.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chcę popaść w jakiś podniosły ton, ale "Amadeusz" to jeden z lepszych filmów, jakie widziałam. Geniusz Forman umiejętnie łączy artystyczną wizję swojego filmu, z elementami komedii (jak choćby wspomniany przez Ciebie nerwowy śmiech Mozarta - coś niesamowitego!), czy dramatu. Nie uważam, żeby film był za długi. Szczerze mówiąc, ogląda się go jednym tchem, tu nie ma czasu na nudę, a tym bardziej nie ma czasu na to, by zastanawiać się, czy coś ze scenariusza powinno być wycięte. Nie wyobrażam sobie tego, bo dla mnie ten film jest genialny w takiej wersji, w jakiej powstał. Tu wszystko ze sobą współgra, i aktorsko, i realizacyjnie, i pod względem rozmachu z jakim "Amadeusz" został dopieszczony. Krótko mówiąc, Milos Forman po raz kolejny udowodnił, że nie tylko ma fach w ręku, ale jest wybitnym twórcą - i nadal trzyma wysoką formę, począwszy od świetnego debiutu w postaci "Czarnego Piotrusia", skończywszy na naprawdę porywającym, choć niedocenianym filmie "Duchy Goi".

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałem dwa czeskie filmy Formana "Pali się moja panno" oraz "Miłość blondynki" i nie przypadły mi one do gustu. Natomiast jego filmy amerykańskie (w kolejności od najlepszego) "Lot nad kukułczym gniazdem", "Amadeusz", "Valmont" i "Hair" uważam za bardzo dobre, jedynie "Ragtime" był przeciętny. Reszty nie widziałem lub oglądałem nie do końca.

    OdpowiedzUsuń
  5. O, cieszę się, że nareszcie natrafiam na recenzję czegoś, co oglądałem :)
    Dla mnie ten film to mistrzostwo świata. Podobnie jak pisała Lola King- ogląda się to na jednym dosłownie oddechu.
    To przede wszystkim dla mnie świetna rozrywka, ociekająca od rozkosznego przepychu, uginająca się od dekoracji, poruszająca muzyką Mozarta. A przy tym też bardzo śmieszna (tak rozbrajającego śmiechu nie słyszałem dotąd w żadnym filmie). "Pola śmieci" kiedyś tam widziałem , ale to było zbyt dawno temu, aby stwierdzić, czy bardziej zasłużył na Oscara. Póki co się cieszę ze statuetek dla dzieła Milosia. ;)
    Powoli poznaję tego reżysera , przede mną "Hair", po którym sobie dużo obiecuję. A zarówno "Amadeusza", jak i "Lot" uważam za dzieła wybitne.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja sobie zaznaczyłem na filmwebie Pola Śmierci do oglądniecią. W kazdym bądź razie. Skandalista Larry Flynt Formana jest według mnie bardzo dobry. A drugi nie wymieniony Milosza - Człowiek z Księżyca zasługuje na uwage - totalnie pokręcony film / główna postać (chociaż mniej mi sie podobał niż pierwszy)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wciąż na mnie czeka to filmisko:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak większość produkcji Formana, Amadeusz to film do którego wraca się z przyjemnością.
    Polecam i pozdrawiam
    Nika

    OdpowiedzUsuń