W asfaltowej dżungli umiera się szybko

The Asphalt Jungle (1950 / 112 minut)
reżyseria: John Huston
scenariusz: Ben Maddow, John Huston na podst. powieści W.R. Burnetta

Nie jest to pierwszy film o napadach rabunkowych (rok wcześniej powstał chociażby White Heat z Jamesem Cagneyem), ale jest to pierwszy film, w którym jeden napad rabunkowy zajmuje centralne miejsce - jest kulminacją, która zmienia życie większości głównych bohaterów. John Huston pokazał historię z punktu widzenia gangsterów, nie ma tu detektywa w stylu Philipa Marlowe'a, są za to policjanci, którzy łapią przestępców nie dzięki sprytowi czy inteligencji, ale dzięki licznym zbiegom okoliczności. Duża rola cenzury i obowiązujący wówczas kodeks Haysa spowodowały, że scenarzysta nie miał żadnego wyboru, jeśli chodzi o zakończenie - wszyscy przestępcy musieli zostać schwytani lub zabici. Tak więc wszystko w tym filmie zrealizowane jest zgodnie ze schematem, znanym z wielu późniejszych 'filmów rabunkowych' ('heist movie').

Jednak filmy noir to nie fabuła i bohaterowie, ale styl i klimat. A film Johna Hustona jest bardzo stylowy i klimatyczny. W dodatku jest w tym filmie tak wiele ważnych postaci, że widzowie, tak jak bohaterowie filmu, czują się zagubieni w 'asfaltowej dżungli', gdzie rządzą twarde, bezwzględne prawa i nieprzestrzeganie ich może doprowadzić do rozlewu krwi. Gdyby w filmie wystąpił Humphrey Bogart to byłoby jasne, kto jest głównym bohaterem, ale John Huston obsadził tu mało znanych, ale doświadczonych, aktorów, co dodało filmowi realizmu.

Sterling Hayden idealnie pasuje do roli bezwzględnego, ale honorowego, zabójcy, tym większe zaskoczenie, kiedy okazuje się wrażliwą osobą, która tęskni za czasami dzieciństwa. Sam Jaffe jest wpisany w czołówce na piątym miejscu, co sugeruje, że miała to być drugoplanowa postać, ale aktor tak dobrze ją zagrał, że wydaje się głównym bohaterem i pamięta się go najbardziej - jest to rola byłego więźnia, organizatora napadu, którego łupem mają paść cenne klejnoty. Jean Hagen to typowa dziewczyna gangstera - trudno ją rozgryźć, ale trudno też określić jako femme fatale, sprawia wrażenie, jakby doskonale wiedziała czego chce, jakby rozumiała męski świat lepiej od mężczyzn. Znany z westernów John McIntire wcielił się w postać komisarza, który chciałby schwytać przestępców i na chęciach się kończy, bo umiejętności do tego nie ma żadnych. Musi liczyć na szczęście czyli na to, że przestępcy sami wpadną w jego ręce. Jest to oczywiście możliwe - jak w prawdziwej dżungli ludzie czasami wpadają w pułapki lub nie potrafią odnaleźć drogi do wyjścia.

Obsadę dopełniają James Whitmore w roli lojalnego kumpla, na którego zawsze można liczyć, Anthony Caruso jako włamywacz, sprawnie posługujący się nitrogliceryną, Barry Kelley jako skorumpowany porucznik z policji, Marc Lawrence w roli nerwowego pośrednika pomiędzy gangsterami a wpływowymi biznesmenami, którzy jednak niczym się nie różnią od przestępców. Na koniec zostawiłem Louisa Calherna, który wypadł moim zdaniem najsłabiej z obsady. W czołówce wymieniony jest na miejscu drugim, co sugeruje, że miała to być jedna z głównych ról, ale tego zupełnie nie widać - aktor wypadł bezbarwnie, jakby grał drugorzędną postać, o której szybko się zapomina. Jest to rola nieuczciwego prawnika, który jest nielojalny nie tylko wobec wspólników, ale także wobec swojej żony. W roli jego kochanki wystąpiła Marilyn Monroe - zagrała zaledwie w dwóch scenach i jak na taką małą rolę spisała się całkiem nieźle. Dziwne, że Huston dopiero po 11 latach powrócił do współpracy z Monroe (w filmie Skłóceni z życiem).

John Naughton w książce Kino w pigułce (Movies) umieścił taką oto definicję filmu noir: Wszyscy palą papierosy, zamiast zasłon w oknach są żaluzje, kobiety są fałszywe i nikt nie myśli o płaceniu rachunków za prąd. To musi być film noir. Łatwy do określenia i jeszcze łatwiejszy do sparodiowania czarny film kryminalny miał dominujący wpływ na powojenne kino amerykańskie, ale i dziś bywa chętnie powielany. Jego korzenie są mroczne niczym alejki rozświetlane ognikami papierosów. Ameryka stała się cyniczna niczym wracający z frontu weterani, stający twarzą w twarz z rzeczywistością ery atomowej. To właśnie odbijał film noir.

Biorąc pod uwagę fakt, że film noir to nie gatunek tylko poetyka, można powiedzieć, że Asfaltowa dżungla to film gangsterski w poetyce kina noir, mimo że powyższa definicja tylko częściowo pasuje do tej produkcji. Film opowiada o złodziejskim honorze, przyjaźni, lojalności i zdradzie, o wyobcowaniu, relacjach pomiędzy kryminalistami, niespełnionych marzeniach i walce z góry skazanej na klęskę. Świat jest tu ponury i przygnębiający, na ulicach i w spelunkach obecna jest korupcja i przemoc, ludzie są chciwi i żądni władzy, a pieniądze zdobywa się poprzez hazard, nielegalne interesy albo 'skoki' na dużą kasę. Trudno w tym świecie znaleźć osobę uczciwą, której można bezgranicznie zaufać. Jak na ironię w filmie Hustona najbardziej uczciwi są złodzieje i jeden zabójca. Film w dzisiejszych czasach nie robi już wrażenia, ale na pewno warto go obejrzeć. Jednak aby nie zagubić się w tej 'dżungli' to trzeba wejść w ten świat frontowymi drzwiami czyli należy oglądać od początku.

W latach 30., po premierze Człowieka z blizną, gangsterzy nieoczekiwanie zeszli w cień, a na pierwszy plan wysunęli się agenci federalni, detektywi i policjanci. W latach 40. gangsterzy pojawiali się na pierwszym planie tylko sporadycznie (High Sierra, Johnny Eager) i dopiero John Huston przedstawił ich jako bohaterów pozytywnych, z którymi można się identyfikować. Ci bohaterowie mają oczywiście wiele wad, ale są to postacie wiarygodne psychologicznie. Huston przypomina widzom, że gangster to też człowiek - posiada rodzinę, przyjaciół i marzenia. Asfaltowa dżungla to precyzyjnie skonstruowany film gangsterski ze świetnie zrealizowaną sceną napadu. To także wciągający thriller, chociaż w końcówce spada napięcie i czuć rozczarowanie banalnym przesłaniem, że zbrodnia nie popłaca.

1 komentarze:

  1. Co prawda tego filmu nie oglądałam, ale uczyłam się o zjawisku "asfaltowej dżungli" w poprzednim semestrze, na historii kina, na teorii kina znów omawiałam całe zjawisko:) Wyobraź sobie, że nikt nigdy nie wspomniał, że to film taki jest! A widziałeś "Dark Country"? Film Noir, taki trochę inny, bardziej współczesny, ale daje radę, polecam.

    OdpowiedzUsuń