Colt .45

Colt .45 (1950 / 74 minuty)
reżyseria: Edwin L. Marin
scenariusz: Thomas W. Blackburn

Ze względu na krótki czas trwania (74 minuty) ten film może być określany jako „western mniejszego kalibru”, albo „western klasy B”. Całkiem niesłusznie, bo nawet jeśli budżet filmu był mniejszy niż np. w filmach Anthony'ego Manna to tego zupełnie nie widać. I dzielenie filmów na kino klasy A i B jest bez sensu, bo świadczy tylko o wywyższaniu się jednych nad drugimi.

Podobnie jak Winchester '73 (1950) Manna, Colt .45 to doskonały hołd złożony najsłynniejszej broni Dzikiego Zachodu. Główny bohater tej opowieści, Steve Farrell, próbuje naprawić to, co zniszczyła banda Jasona Bretta, napadająca na dyliżanse i zabijająca Indian. Aby dopaść bandytów zostaje nawet zastępcą szeryfa, nie zdając sobie sprawy, że szeryf należy do bandy. Farrellowi pomagają Indianie oraz żona jednego z członków bandy.

Randolph Scott w roli handlarza bronią, któremu zostają skradzione dwa sześciostrzałowe kolty. Zachary Scott w roli przestępcy, który sieje śmierć i zniszczenie za pomocą nowoczesnej broni (sześć strzałów zamiast jednego). Pamiętny 'Mały John' z Przygód Robin Hooda (1938), Alan Hale, w jednej z ostatnich ról - skorumpowanego szeryfa. Lloyd Bridges wcielił się zaś w postać mężczyzny, który próbuje ukryć przed żoną (Ruth Roman), że należy do bandy. Bridges w starych filmach był aż do przesady poważny, co świetnie sparodiował w komediach z lat 80. i 90. Najbardziej wiarygodny jest Zachary Scott - ten znany dotychczas z filmów noir aktor świetnie wypadł w roli herszta bandy, którego zafascynował kolt kaliber 45, tak jak współczesną młodzież fascynuje internet. Chociaż fascynacja internetem może doprowadzić do uzależnienia i niepokojących zachowań to jednak fascynacja bronią palną jest bardziej niebezpiecznym zjawiskiem, bardziej zasługującym na potępienie.

Zarówno rewolwer kolt .45 jak i każda inna broń jest najbardziej niebezpieczna wówczas, kiedy trafi w ręce nieodpowiednich ludzi. W zależności od człowieka taka broń może albo wprowadzić prawo i porządek albo spowodować śmierć i zniszczenie. Tak więc kolt .45 jest w tym filmie „bohaterem” niejednoznacznym, zarówno pozytywnym jak i negatywnym. Można też w filmie wyczuć delikatne przesłanie antywojenne, bo przecież broń została stworzona w celach militarnych, do prowadzenia wojen i zabijania ludzi. Między słowami zostaje zadane pytanie: czy istnieje jakikolwiek szlachetny powód do produkowania broni palnej?

W poprzedniej notce (Ośmiu wspaniałych) zwróciłem uwagę na złe traktowanie zwierząt. W filmie Colt .45 widać, że Amerykanie lepiej traktują zwierzęta, które miały duży wpływ na podbój Dzikiego Zachodu. Przykładem na to jest scena, w której przestępcy chcą zatrzymać bohatera pędzącego na koniu i rozciągają linę na wysokości jeźdźca, aby koń nie ucierpiał.

Dynamiczny i ciekawy western, w którym tocząca się wartko akcja prowadzi do finałowej rozgrywki dwóch bohaterów. Wiadomo, że ważną rolę w tej rozgrywce musi odegrać tytułowy rewolwer, ale niestety finał mnie trochę rozczarował - można było nieco inaczej to rozegrać. Mimo to jest to na pewno zaskakująco udany western nie ustępujący, a nawet przewyższający wiele filmów z tzw. głównego nurtu, takich jak np. Dallas (1950) z Gary'm Cooperem, który także oglądałem w ostatnim czasie i uważam, że jest słabszy od Colta .45.

1 komentarze:

  1. No Colta oglądałem już dawno, ale pamiętam, że to całkiem niezły Westen,który wywarł na mnie dobre wrażenie. To jeden z tych filmów, z których można się sporo dowiedzieć o obyczajach Dzikiego Zachodu (choć kwestia z pomocą Indian nie do końca wiarygodna). Nie dokońca pamiętam też jak zagrał tam Scott (bo właśnie o mały włos ominęła go u mnie pierwsza dziesiątka aktorów hehe ;)). Co do Lloyda Bridgesa, to trafiłeś w sedno tarczy. Zawsze jak oglądam "Hot Shots" to widzę jego twarz ze starych Westernów :)

    OdpowiedzUsuń