Na krawędzi - ciekawa analiza ludzkich zachowań

Clash by Night (1952 / 105 minut)
reżyseria: Fritz Lang
scenariusz: Alfred Hayes na podst. sztuki Clifforda Odetsa

Na rok przed znakomitym filmem noir Bannion (The Big Heat, 1953) niemiecki reżyser Fritz Lang wykorzystał stylistykę kina noir do opowiedzenia dramatycznej (czy raczej melodramatycznej) historii pełnej burzliwych konfliktów i skomplikowanych relacji między ludźmi. Zrealizowany według sztuki teatralnej Clifforda Odetsa film nie uniknął teatralności widocznej w zachowaniu bohaterów i zdjęciach atelierowych, ale dzięki doborowej obsadzie jest to dość wiarygodna psychologicznie i pełna emocji opowieść o instytucji małżeństwa i zagrożeniach jakie czyhają na małżonków.

Na początku obserwujemy rutynę panującą w fabryce konserw oraz w pracy rybaka. Przypomina nam to nudną i monotonną rzeczywistość, którą widzimy codziennie. W jednej krótkiej chwili, z powodu pojawienia się jednej osoby, wydarzenia mogą przybrać dramatyczny obrót. Fritz Lang opowiedział historię za pomocą mrocznych, niepokojących kadrów, takich jak wzburzone fale uderzające o skały. Są one zapowiedzią nieszczęścia, które chce wtargnąć w życie mieszkańców, niszcząc psychikę, zatruwając umysł. Robert Ryan gra tu właśnie takiego osobnika, który po rozpadzie własnego małżeństwa próbuje zniszczyć cudze szczęście. Kobieta wydaje się osobą silną i upartą, ale pełna jest także wątpliwości i rozterek, zaś jej mąż, wyglądający na silnego faceta, okazuje się bezradny w obliczu zdrady dwójki ludzi, którym bezgranicznie ufał.

W głównej roli błyszczy tutaj Barbara Stanwyck w roli kobiety cynicznej, zepsutej i nierozważnej, ale przyciągającej mężczyzn. Przybywa do swoich rodzinnych stron w odwiedziny do brata, by doprowadzić do konfliktu i zmienić życie dwóch przyjaciół. Jak ujął to jeden z bohaterów - jest to złodziejka, która okrada ludzi ze szczęścia. Typowa femme fatale zagrana przez utalentowaną i doświadczoną aktorkę. Partnerujący jej Paul Douglas nigdy nie zdobył żadnych nagród ani nawet nominacji, ale trudno mu cokolwiek zarzucić. Jego postać to nieco irytujący rybak, zakochujący się w złej kobiecie, osobnik z natury spokojny i rozważny, przekonujący się, że życie nawet jeśli usłane różami posiada kolce.

Robert Ryan idealnie się sprawdza w rolach czarnych charakterów, zaś u Fritza Langa zagrał niejednoznaczną postać kinooperatora, który na pierwszy rzut oka wydaje się dobrym przyjacielem, na którego można liczyć, ale zmienia się po rozwodzie. Kiedy stwierdza, że aby być szczęśliwym trzeba komuś poderżnąć gardło, nie wiadomo czy żartuje czy mówi prawdę. Pamięta się także moment kiedy Marilyn Monroe pyta się go: „Od kiedy jesteś zwolennikiem małżeństwa?”, a on odpowiada „Odkąd się rozwiodłem”. I tu należy dodać, że wspomniana Marilyn Monroe mimo drugoplanowej kreacji stworzyła ciekawą i żywiołową postać młodej kobiety, która dopiero przygotowuje się do małżeństwa, nie wiedząc dokładnie co tak naprawdę oznacza małżeństwo i w jaki sposób łączy dwoje ludzi.

Cyniczna femme fatale, delikatna blondynka, arogancki pesymista i wrażliwy marzyciel to cztery zróżnicowane postacie, z którymi można się identyfikować i pewnie każdy odnajdzie siebie w którejś z tych postaci. Film Langa to melodramat, w którym można dostrzec analizę ludzkich zachowań. Film przedstawia konflikty, które są spowodowane przez słabości ludzkiej natury, niezrozumienie drugiego człowieka i zło tkwiące w każdym człowieku, wychodzące na jaw w chwilach pełnych napięcia. Warto ten film obejrzeć dla świetnej obsady, dobrych dialogów, ciekawych obserwacji i relacji między postaciami oraz klimatycznych ujęć w barwach czerni, bieli i szarości.

2 komentarze:

  1. Nie znam nowszych filmów Langa. Chociaż to zapowiada się ciekawie, mroczny klimat. Nie długo postaram się napisać o czymś z wczesnych lat niemieckich reżyserów.

    Metropolis nie należy do moich ulubionych, ale już np The M mi się podobało - szalone jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znam bardzo niewielką część twórczości Langa. Metropolis i M widziałem kiedyś, nie zrobiły na mnie wrażenie i niewiele z nich pamiętam. Zaś najlepszym przykładem mistrzowskiej reżyserii jest moim zdaniem jeden z późniejszych filmów Langa, The Big Heat (1953). To jeden z moich ulubionych filmów bez żadnego podziału na gatunki i dlatego ten film w szczególności polecam, a dopiero na drugim miejscu Clash by Night (1952).

    OdpowiedzUsuń