Amerykański aktor Lee J. Cobb to jeden z tych aktorów charakterystycznych, których twarz widzowie pewnie kojarzą, lecz nie pamiętają nazwiska. Mimo wielu sukcesów teatralnych i filmowych oraz dwóch nominacji do Oscara nigdy nie został gwiazdorem przyciągającym publiczność do kin. Marlon Brando, Henry Fonda, Gary Cooper - to ich nazwiska na plakatach miały największą czcionkę, ale Cobb wcale nie wypadł gorzej od nich. Zaczynał karierę w latach 30, lecz dopiero w następnej dekadzie trafiały mu się role w prestiżowych produkcjach. Przełomem, który zmienił go w aktora wybitnego była kreacja w wystawionej na Broadwayu w 1949 roku sztuce Arthura Millera Śmierć komiwojażera. Reżyser tego przedstawienia Elia Kazan szanował aktorów i gdy trafił na kogoś wyjątkowo uzdolnionego walczył o jakąś porządną rolę dla niego. Gdyby więc on realizował kinową wersję Śmierci komiwojażera to Cobb miałby zapewnioną rolę Willy'ego Lomana i mógłby rywalizować o Oscara z Marlonem Brando i Humphreyem Bogartem. Jednak powstałej w 1951 roku filmowej wersji dramatu Millera dokonał Laslo Benedek, obsadzając w czołowej roli laureata dwóch Oscarów, Fredrica Marcha. Cobb musiał więc jeszcze poczekać na swoje pięć minut sławy.
Zanim jednak Kazan wyniósł na wyżyny Marlona Brando i Karla Maldena jego aktorskim odkryciem był właśnie Lee J. Cobb, z którym pracował najpierw na Broadwayu, po czym obsadził go w roli szefa policji w filmie Bumerang (1947). Najlepsze rezultaty obaj osiągnęli jednak 7 lat później - filmem Na nabrzeżach (1954). Aktor wcielił się w postać nieuczciwego i brutalnego przywódcy związkowców, 'przyjaznego' Johnny'ego, który ceni sobie lojalnych pracowników, gardzi zaś kapusiami. W rzeczywistości nie okazał się jednak lojalny, tak jak i twórcy tego filmu Elia Kazan i Budd Schulberg - aby uniknąć wpisania na czarną listę złożyli oni zeznania przed komisją do badania działalności antyamerykańskiej, ujawniając powiązania kolegów z branży z partią komunistyczną. Nie przeszkodziło im to jednak zdobyć oscarowych nominacji. Cobb stał się specjalistą od ról apodyktycznych, pełnych wad twardych mężczyzn. Taka była też jego druga nominowana do Oscara postać - ojciec braci Karamazow w ekranizacji powieści Dostojewskiego, reżyserowanej przez Richarda Brooksa w 1958. W młodości Cobb chciał zostać muzykiem, ale złamany nadgarstek przyczynił się do tego, że gra na jakimkolwiek instrumencie sprawiała mu ból. Porzucił więc marzenia o karierze muzycznej stając się wirtuozem gry aktorskiej.
Największe filmowe sukcesy odnosił w latach 50. W westernie Człowiek zachodu (1958) Anthony'ego Manna zagrał okrutnego szefa gangu. Ta rola to nic innego jak westernowy odpowiednik postaci bossa z Na nabrzeżach. Tak jak w tamtym filmie grany przez niego bohater zostaje zdradzony przez człowieka, którego uważał za przyjaciela. A gdy łamane są zasady honoru i solidarności musi dojść do rozlewu krwi. W tamtym filmie mieliśmy w końcówce dramatyczny i niezbyt elegancki pojedynek na pięści w nowojorskich dokach, w westernie Manna obserwujemy rozgrywającą się w skalistej scenerii strzelaninę. Równie mocną osobowość zagrał Cobb w dramacie sądowym Dwunastu gniewnych ludzi (1957) Sidneya Lumeta - przekonany o winie oskarżonego przysięgły numer 3 to człowiek nieprzejednany i do końca trzymający się swoich racji.
Lee J. Cobb to charyzmatyczny i utalentowany aktor, który nigdy nie dał się przyćmić nawet aktorom z pierwszej ligi. Nawet krótki czas ekranowy potrafił wykorzystać do stworzenia zapadającej w pamięć kreacji, czego dobrym przykładem jest rola patriarchy argentyńskiego rodu w dramacie wojennym Czterech jeźdźców Apokalipsy (1962). Odpowiednie warunki zewnętrzne (1.80 m wzrostu), majestatyczny głos i wygląd człowieka po przejściach predestynowały go do grania postaci o cechach przywódczych, a także bohaterów starszych niż on sam - np. był przybranym ojcem starszego o 10 lat Gary'ego Coopera w Człowieku zachodu. Nawet grając podobne postacie potrafił nadać im indywidualnego charakteru. Nie dzielił ról na pierwszo- i drugoplanowe, bo wierzył że nawet w małej roli można zabłysnąć. Dlatego za każdym razem dawał z siebie wszystko.
Dwukrotnie wystąpił u boku Humphreya Bogarta - jako francuski pułkownik w Sirocco (1951) i w roli chińskiego generała w Lewej ręce Boga (1955). Inne ważniejsze postacie, w które się wcielił to: francuski lekarz, sceptycznie nastawiony do objawień tytułowej bohaterki Pieśni o Bernadetcie (1943), najbliższy doradca króla w Annie i królu Syjamu (1946), dobroduszny uczestnik wyprawy Corteza w Szpadzie Kastylii (1947), redaktor naczelny chicagowskiej gazety w Dzwonić Northside 777 (1948), dwulicowy handlarz owoców i warzyw w Złodziejskim trakcie (1949), psychiatra próbujący pomóc głównej bohaterce filmu Trzy oblicza Ewy (1957), porywczy gangster w Party Girl (1958), niespokojny szeryf w Jak zdobyto Dziki Zachód (1962, epizod ostatni pt. Wyjęci spod prawa), arogancki policjant w Blefie Coogana (1968) oraz całkowicie zbędna postać w Egzorcyście (1973). W międzyczasie występował w serialach (rola sędziego w Wirgińczyku w latach 60.) i filmach telewizyjnych (Śmierć komiwojażera z 1966). Podobnie jak wielu niedocenianych i traktowanych marginalnie aktorów amerykańskich Cobb spróbował swoich sił w cechującym się specyficznym stylem kinie włoskim - zagrał m.in. w Dniu puszczyka (1967) Damianiego.
Oglądanie tego aktora to wcale nie mniejsza przyjemność niż oglądanie Marlona Brando, Paula Newmana czy Henry'ego Fondy. Widać u niego pełny profesjonalizm, lecz trzeba przyznać, że nie dano mu okazji rozwinięcia skrzydeł. Obsadzany był zgodnie z określonym typem ról i grane przez niego postacie mają wiele cech wspólnych. Był więc typowym aktorem charakterystycznym o jasno sprecyzowanym emploi, którego wygląd, daleki od postaci amanta i sympatycznego gościa, miał większy wpływ na rozwój kariery niż umiejętności aktorskie. A żydowskie korzenie i znajomość z Elią Kazanem z pewnością ułatwiły mu osiągnięcie sukcesów w Hollywood. Urodził się w Nowym Jorku, zmarł w Los Angeles na atak serca - ponad 30 lat spędził na planach filmowych pomagając swoją aparycją i talentem w budowaniu ciekawych historii i przyczyniając się do sukcesów takich filmów jak Na nabrzeżach, Dwunastu gniewnych ludzi, Bracia Karamazow i wielu innych.
Oglądanie tego aktora to wcale nie mniejsza przyjemność niż oglądanie Marlona Brando, Paula Newmana czy Henry'ego Fondy. Widać u niego pełny profesjonalizm, lecz trzeba przyznać, że nie dano mu okazji rozwinięcia skrzydeł. Obsadzany był zgodnie z określonym typem ról i grane przez niego postacie mają wiele cech wspólnych. Był więc typowym aktorem charakterystycznym o jasno sprecyzowanym emploi, którego wygląd, daleki od postaci amanta i sympatycznego gościa, miał większy wpływ na rozwój kariery niż umiejętności aktorskie. A żydowskie korzenie i znajomość z Elią Kazanem z pewnością ułatwiły mu osiągnięcie sukcesów w Hollywood. Urodził się w Nowym Jorku, zmarł w Los Angeles na atak serca - ponad 30 lat spędził na planach filmowych pomagając swoją aparycją i talentem w budowaniu ciekawych historii i przyczyniając się do sukcesów takich filmów jak Na nabrzeżach, Dwunastu gniewnych ludzi, Bracia Karamazow i wielu innych.
,,dwulicowy handlarz owoców i warzyw'' - brzmi grożnie :D:D Ja nawet ,,Złodziejski trakt'' przed laty w TVP widziałem, pamiętam przez mgłę klimaty, jak z Marka Hłaski - szoferzy, lewe kursy, itp.
OdpowiedzUsuńFaajny aktor, twardziel o plebejskiej, naburmuszonej facjacie - potwornie brakuje takich w obecnym kinie. W ,,Karzmazowych...'' był genialny, jako jurny dziad i cynik, ale dalej łasy na życie - myślę , że sam Dostojewski by mu ochoczo pionę przybił.
Co do Kindermana, to się zupełnie nie zgadzam, że był zbędny ; zaczyna węszyc wokół zaginięcia aktora. Z jednej strony ma jasnośc, że złapał dobry trop a z drugiej, jego blacharski nos mówi mu, że dzieje się tu coś, co przerasta jego ( i w ogóle ludzkie ) możliwości, zatem trzyma dystans. Gliniarz z definicji jest racjonalistą ( except agent Cooper ) - Kinderman odpuszcza racjonalne myślenie, jako tutaj nieprzydatne, a że ma z tym słusznośc -jest więc racjonalistą do kwadratu i dobrym psem.
A poza tym głupio tak prowadzic sprawę przeciw własnemu pracodawcy - gdyby nie było zła na świecie, to by poszedł na zasiłek :D
Napisałem, że był zbędny bo mimo iż kilka razy widziałem ten film to słabo pamiętam sceny z jego udziałem - pamiętam jedynie fragment jak Kinderman przyrównał młodego księdza do Sala Mineo :)
UsuńPamiętam go z "Dwunastu gniewnych ludzi" - świetny tam był.
OdpowiedzUsuńJeśli się nie mylę, to oglądałem go chyba tylko w "Egzorcyście". Poza "12 gniewnymi ludźmi" oczywiście. Ale z filmu Friedkina jakoś słabo go pamiętam.
OdpowiedzUsuńz ostatnio obejrzanych:
OdpowiedzUsuń,,Sweeney'' reż. Nick Love 2012
Autor niezapomnianego ,, Football Factory'' tym razem uraczył bardzo udanym wielkomiejskim akcjonerem , którego bohaterami są członkowie
lotnej brygady ( tytułowa Sweeney) londyńskiej policji, wykonujący akcje przeciw szczególnie niebezpiecznym przestępcom. Tworzą idealnie zgrany zespół, łączą ich więzy nie tylko zawodowe, ale i kumpelskie, po robocie lubią poimprezowac i poszlajac się po knajpach w pełnym składzie. Szefem i twórcą jednostki jest niedżwiedziowaty Jack Regan ( Ray Winstone), prawdziwy bicz boży i zmora kryminalistów, których lubi katowac bez litości, za to z wyrażną frajdą. ,,Gatunek wymierający'', jak mówi o nim szefostwo.
Ogólnie fajny chłop z poczuciem sarkastycznego humoru,do tego ma dziki romans z koleżanką z brygady ( na prawdę iskrzy między nimi !)
Żeby było śmieszniej, laska ma męża, smutnego krawaciarza z wydziału wewnętrznego, który ma za zadanie kontrolowac, czy ludzie ze Sweeney nie przekraczają kompetencji.
Właściwa akcja koncentruje się na dwóch sprawach prowadzonych przez brygadę : tajemniczym morderstwie popełnionym podczas napadu na jubilera i ochronie prywatnego banku, o którym Regan dostał od uchola cynk, że ktoś planuje go ,,zrobic''. W międzyczasie Regan poważnie przegina pałę i podpada przełożonym - wcześniej też mu się nazbierało - akcje brygady były już ostro krytykowane, za totalny rozpierdol i zniszczone mienie . Dla tego podrywając ekipę na nogi po sygnale o napadzie na wiadomy bank, otrzymuje kategoryczny rozkaz pozostania na miejscu. Olewa to , Sweeney wkracza do akcji. Niestety, tym razem wydarzenia przybierają obrót najfatalniejszy z możliwych, a nawet jeszcze gorszy. Reagan ma pozamiatane, jest w ciężkiej dupie i nie ma już żadnej możliwości manewru. Mimo to nie rezygnuje, pakując się w jeszcze większy syf, praktycznie bez wyjścia. I co teraz będzie?
Taki nowy mainstream, to ja mogę oglądac z przyjemnością. Świetnie poprowadzona, najeżona zakrętami fabuła, doskonałe dialogi, pełne czerstwych, acz inteligentnych ripost ( czego w amerykańskich nowych produkcjach próżno szukac), aktorzy z Winstone'em na czele - OK/All Right i ten niepowtarzalny, wyspiarski, międzyludzki klimat.
Mamy spektakularną scenę miejskiej strzelaniny w stylu ,,Gorączki'', ale ze słabszym, że tak powiem, feelingiem. Za to efektownie zbudowaną na kolejnych zmianach miejscówek : rozpierducha zaczyna się na zabytkowym placu z fontanną, potem przenosi się do pobliskiego parku, następnie do biblioteki, by znależc finał na podziemnym parkingu.
Film bazuje na serialu z lat 70 pod tym samym tytułem z Johnem Thaw w roli Regana, w reżyserii Toma Clegga ( ..Kpt. Sharpe'' ).
Polecam
Może obejrzę, ostatnio coś nie mam szczęścia do filmów.
UsuńW ostatnim czasie nie obejrzałem filmu, który by mnie zachwycił - dlatego na razie nie ukazują się na blogu recenzje.
Zawsze możesz coś efektownie zgnoic ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Chociaż bloga założyłem głównie po to, by nie zapomnieć dobrych filmów, jakie widziałem. Dlatego wolę pisać o tych, do których warto wracać.
UsuńA na jakie kino masz teraz najbardziej ochotę? Może mógłbym coś zasugerowac.
OdpowiedzUsuńNajchętniej to bym obejrzał jakiś klasyczny film samurajski, ale niestety w internecie jest ubogo pod tym względem.
UsuńTaa? To wklep Sword of Doom online i będziesz miał , z angielskimi subami, na www.hulu
OdpowiedzUsuńI to nie żaden ,,jakiś'' .
Ja może dziś zapodam czekający w kolejce ,,Samueai Assasin'', też Okamoto-san.
Dzięki wielkie. Wprawdzie na tym hulu pojawia się jakiś błąd, nie chce się odtwarzać, ale znalazłem ten film na innej stronie (viooz.eu). Obejrzę wieczorem.
OdpowiedzUsuńw dwunastu gniewnych zagrał mocno, dobra rola
OdpowiedzUsuń