pomysł serii: Jonathan E. Steinberg, Robert Levine
Po obejrzeniu pierwszej serii Wikingów doszedłem do wniosku, że brakuje jeszcze dobrego serialu o piratach. Tak więc, Black Sails jest jak spełnienie marzeń dla miłośników filmów o morzach i okrętach. Dwóm pasjonatom tej tematyki udało się sprzedać telewizji Starz pomysł polegający na połączeniu losów autentycznych postaci (Anne Bonny, Jack Rackham, Charles Vane) z postaciami zaczerpniętymi z Wyspy skarbów Roberta Louisa Stevensona (kapitan Flint, John Silver, Billy Bones). Czarne żagle powiewają u wybrzeży Indii Zachodnich, na wyspie New Providence w archipelagu Bahamów. To tutaj rozgrywają się dramaty i konflikty z udziałem pełnych wad bohaterów: morderców, złodziei, dziwek, zdradzieckich piratów, nieuczciwych handlarzy i kombinatorów.
W każdej porządnej produkcji przygodowej musi być jakiś cel, do którego dążą bohaterowie. W Black Sails tym celem jest hiszpański okręt Urca de Lima, wypełniony ponoć takimi skarbami, o jakich wielu ludziom się nawet nie śniło. O takich skarbach krążą legendy i każdy, kto zna się na żeglowaniu, chciałby dowiedzieć się ile w tych legendach prawdy. Urca de Lima to autentyczny okręt hiszpańskiej floty - w 1715 roku zatonął niedaleko Florydy. Akcja serialu rozpoczyna się właśnie w tym roku, zaś bohaterowie szukają wszelkich sposobów, by się wzbogacić. W przeciwieństwie jednak do konkurencyjnego serialu o wikingach, bohaterowie dość długo ociągają się z wyprawą na pełne morze. W pierwszym sezonie więcej uwagi poświęcono życiu na lądzie. Możemy więc zaobserwować jak przebiegał handel, jak załatwiano sobie wpływy, jak dorabiano się bogactwa. Nie gardzono żadną formą zarobku, przejmowano okręty i burdele, bo jedno i drugie zapewniało godziwy zysk.
Odcinek pilotowy (wyreżyserowany przez Neila Marshalla) jest bardzo obiecujący, rozpoczyna się od abordażu, kończy krwawym pojedynkiem na szable. Kto oczekuje efektownej i dynamicznej przygodówki może jednak po kilku odcinkach stracić zainteresowanie, gdy okaże się, że intryga w serialu bazuje na dialogach, a nie mnożeniu atrakcji. Jednakże atrakcji nie brakuje, a najważniejsze to przemoc i seks, czyli to co istniało od zarania dziejów i nigdy nie straciło swoich wyznawców. Ekran nie ocieka krwią jak w Spartakusie, innym dziecku telewizji Starz. Dominuje kolor czarny, a nie czerwony, co zresztą słusznie sugerują tytuł i plakat. Black Sails to serial niesamowicie mroczny i posępny, nad bohaterami wiszą czarne chmury, które nie wróżą niczego dobrego. Nie ma tu klątwy, jaka dotknęła załogę Czarnej Perły z filmu Piraci z Karaibów, ale i tak wyczuwa się fatum, które nie pozwoli bohaterom zdobyć tego, czego pragną.
Rezygnacja z licznych scen akcji umożliwiła scenarzystom wprowadzenie sporej ilości intrygujących postaci, które stopniowo ujawniają swoje mocne i słabe strony charakteru. Do najsympatyczniejszych bohaterów należą Billy Bones (Tom Hopper) i Gates (Mark Ryan) - interesujący jest w ich przypadku konflikt lojalności i sumienia. Pierwszoplanowym bohaterem jest kapitan Flint (Toby Stephens), zuchwały pirat, nielojalny wobec swoich ludzi - jest przebiegłym i kłamliwym sukinsynem, opętanym myślą o zdobywaniu skarbów. Posiada cechy dobrego przywódcy, który zawsze wie czego chce, ale jego makiaweliczny stosunek do ludzi przysparza mu wielu wrogów. Nie brakuje w serialu bardzo wyrazistych postaci kobiecych. Najważniejsza jest Eleanor Guthrie (Hannah New), zbuntowana córka bogatego angielskiego przemytnika i handlarza. Wygląd bladolicej niewiasty staje w sprzeczności z jej twardym, nieposkromionym charakterem.
Aktorstwo nie budzi zastrzeżeń, choć niektóre postacie mogą wydawać się niezbyt wiarygodne (John Silver i Eleanor Guthrie). Kapitan Flint jest za to świetnie skonstruowaną postacią - totalnie nieprzewidywalną, nacechowaną hipokryzją. Wymaga posłuszeństwa od swojej załogi, sam będąc jednak istotą chytrą i fałszywą. Idealny pirat po prostu. Wśród kobiet moją faworytką jest Anne Bonny (Clara Paget) - co ciekawe, to jedyna kobieta z czołówki, która się nie rozbiera. Jej niezgrabne ruchy i postawa wyrażająca gotowość do ataku znaczą tyle, że ta kobieta zręcznie ukrywa swoje słabości, nie pozwoli się tknąć i wie jak przetrwać w tym zdemoralizowanym społeczeństwie. Serial, którego współproducentem jest Michael Bay, realizowany jest w Kapsztadzie (RPA), jednym z ważniejszych portów morskich nad Atlantykiem. Wizualnie jest to dzieło przemyślane i nastrojowe. Znakomita jest czołówka, bez żadnych udziwnionych animacji, przepełniona wyrafinowaną ornamentyką, łącząca styl rokoko, gotycką architekturę i barokowe rzeźby, zilustrowana nastrojową muzyką Beara McCreary'ego.
Fabularnie jest to produkcja zwarta i niegłupia, choć nie brakuje w niej chybionych pomysłów. Na przykład w finale odcinka siódmego jeden z piratów, Charles Vane, traci zupełnie wiarygodność. Ale za to w kolejnym epizodzie, będącym finałem sezonu, scenarzyści rehabilitują się prowadząc bohaterów we właściwym, ale nie pozbawionym zaskakujących zwrotów, kierunku. W pomyśle Steinberga i Levine'a tkwił ogromny potencjał i połowicznie został on wykorzystany - być może dopiero kolejny sezon wyjaśni wątpliwości, jakie widzowie mają po obejrzeniu pierwszej serii. Z pewnością mogło być lepiej, ale i tak serial prezentuje wysoki, ponadprzeciętny poziom. Nie jest to bezmyślna rozrywka pełna niekończących się bijatyk, ale produkcja cechująca się mądrym spojrzeniem na osiemnastowiecznych piratów.
W każdej porządnej produkcji przygodowej musi być jakiś cel, do którego dążą bohaterowie. W Black Sails tym celem jest hiszpański okręt Urca de Lima, wypełniony ponoć takimi skarbami, o jakich wielu ludziom się nawet nie śniło. O takich skarbach krążą legendy i każdy, kto zna się na żeglowaniu, chciałby dowiedzieć się ile w tych legendach prawdy. Urca de Lima to autentyczny okręt hiszpańskiej floty - w 1715 roku zatonął niedaleko Florydy. Akcja serialu rozpoczyna się właśnie w tym roku, zaś bohaterowie szukają wszelkich sposobów, by się wzbogacić. W przeciwieństwie jednak do konkurencyjnego serialu o wikingach, bohaterowie dość długo ociągają się z wyprawą na pełne morze. W pierwszym sezonie więcej uwagi poświęcono życiu na lądzie. Możemy więc zaobserwować jak przebiegał handel, jak załatwiano sobie wpływy, jak dorabiano się bogactwa. Nie gardzono żadną formą zarobku, przejmowano okręty i burdele, bo jedno i drugie zapewniało godziwy zysk.
Odcinek pilotowy (wyreżyserowany przez Neila Marshalla) jest bardzo obiecujący, rozpoczyna się od abordażu, kończy krwawym pojedynkiem na szable. Kto oczekuje efektownej i dynamicznej przygodówki może jednak po kilku odcinkach stracić zainteresowanie, gdy okaże się, że intryga w serialu bazuje na dialogach, a nie mnożeniu atrakcji. Jednakże atrakcji nie brakuje, a najważniejsze to przemoc i seks, czyli to co istniało od zarania dziejów i nigdy nie straciło swoich wyznawców. Ekran nie ocieka krwią jak w Spartakusie, innym dziecku telewizji Starz. Dominuje kolor czarny, a nie czerwony, co zresztą słusznie sugerują tytuł i plakat. Black Sails to serial niesamowicie mroczny i posępny, nad bohaterami wiszą czarne chmury, które nie wróżą niczego dobrego. Nie ma tu klątwy, jaka dotknęła załogę Czarnej Perły z filmu Piraci z Karaibów, ale i tak wyczuwa się fatum, które nie pozwoli bohaterom zdobyć tego, czego pragną.
Rezygnacja z licznych scen akcji umożliwiła scenarzystom wprowadzenie sporej ilości intrygujących postaci, które stopniowo ujawniają swoje mocne i słabe strony charakteru. Do najsympatyczniejszych bohaterów należą Billy Bones (Tom Hopper) i Gates (Mark Ryan) - interesujący jest w ich przypadku konflikt lojalności i sumienia. Pierwszoplanowym bohaterem jest kapitan Flint (Toby Stephens), zuchwały pirat, nielojalny wobec swoich ludzi - jest przebiegłym i kłamliwym sukinsynem, opętanym myślą o zdobywaniu skarbów. Posiada cechy dobrego przywódcy, który zawsze wie czego chce, ale jego makiaweliczny stosunek do ludzi przysparza mu wielu wrogów. Nie brakuje w serialu bardzo wyrazistych postaci kobiecych. Najważniejsza jest Eleanor Guthrie (Hannah New), zbuntowana córka bogatego angielskiego przemytnika i handlarza. Wygląd bladolicej niewiasty staje w sprzeczności z jej twardym, nieposkromionym charakterem.
Aktorstwo nie budzi zastrzeżeń, choć niektóre postacie mogą wydawać się niezbyt wiarygodne (John Silver i Eleanor Guthrie). Kapitan Flint jest za to świetnie skonstruowaną postacią - totalnie nieprzewidywalną, nacechowaną hipokryzją. Wymaga posłuszeństwa od swojej załogi, sam będąc jednak istotą chytrą i fałszywą. Idealny pirat po prostu. Wśród kobiet moją faworytką jest Anne Bonny (Clara Paget) - co ciekawe, to jedyna kobieta z czołówki, która się nie rozbiera. Jej niezgrabne ruchy i postawa wyrażająca gotowość do ataku znaczą tyle, że ta kobieta zręcznie ukrywa swoje słabości, nie pozwoli się tknąć i wie jak przetrwać w tym zdemoralizowanym społeczeństwie. Serial, którego współproducentem jest Michael Bay, realizowany jest w Kapsztadzie (RPA), jednym z ważniejszych portów morskich nad Atlantykiem. Wizualnie jest to dzieło przemyślane i nastrojowe. Znakomita jest czołówka, bez żadnych udziwnionych animacji, przepełniona wyrafinowaną ornamentyką, łącząca styl rokoko, gotycką architekturę i barokowe rzeźby, zilustrowana nastrojową muzyką Beara McCreary'ego.
Fabularnie jest to produkcja zwarta i niegłupia, choć nie brakuje w niej chybionych pomysłów. Na przykład w finale odcinka siódmego jeden z piratów, Charles Vane, traci zupełnie wiarygodność. Ale za to w kolejnym epizodzie, będącym finałem sezonu, scenarzyści rehabilitują się prowadząc bohaterów we właściwym, ale nie pozbawionym zaskakujących zwrotów, kierunku. W pomyśle Steinberga i Levine'a tkwił ogromny potencjał i połowicznie został on wykorzystany - być może dopiero kolejny sezon wyjaśni wątpliwości, jakie widzowie mają po obejrzeniu pierwszej serii. Z pewnością mogło być lepiej, ale i tak serial prezentuje wysoki, ponadprzeciętny poziom. Nie jest to bezmyślna rozrywka pełna niekończących się bijatyk, ale produkcja cechująca się mądrym spojrzeniem na osiemnastowiecznych piratów.
Właśnie się do tego szykuję. Zapowiada się całkiem przyzwoicie.
OdpowiedzUsuńJak obejrzysz, to podziel się wrażeniami.
OdpowiedzUsuńJak dobrze pamiętam przy Vikingach pisałem u Ciebie to samo: chętnie zobaczę. Mam nadzieje, że faktycznie tak będzie.
OdpowiedzUsuń