reżyseria: Michael Curtiz
scenariusz: Ranald MacDougall na podst. powieści Fostera Fitza Simmonsa
R I P: Lauren Bacall (1924–2014)
Przełom XIX i XX stulecia to czas odkryć i wynalazków. Działał wtedy Thomas Edison, który wprowadził liczne innowacje i usprawnienia w wielu dziedzinach. Nie o nim jednak opowiada film Michaela Curtiza. Bright Leaf (czyli Jasny Liść) portretuje środowisko potentatów tytoniowych. Południowiec Brant Royle został wraz z ojcem wyrzucony z miasta Kingsmont (w Północnej Karolinie), a ich zyskowny interes przejął despotyczny przemysłowiec, major James Singleton. Po śmierci ojca Brant powraca do miasta, by dokonać zemsty na nieuczciwym biznesmenie. Chce go zniszczyć jego własną bronią - bogactwem i dominacją rynkową. Dlatego inwestuje w maszynę do skręcania papierosów, uważając że szlugi wkrótce zepchną na bocznicę preferowane przez majora cygara.
Film był prawdopodobnie robiony pod Oscary, ale tym razem twórca Casablanki (1942) nie trafił w gust Akademii. Jego film nie dostał nawet żadnej nominacji. Tę decyzję można oczywiście zrozumieć, bo przecież w 1950 roku powstało wiele znakomitych amerykańskich dramatów. Dziwne jednak, że utwór z tak wyśmienitą obsadą i niebanalnym scenariuszem przeszedł niezauważenie i dziś nie wspomina się o nim, gdy mowa o dobrym starym kinie. Bright Leaf pokazuje drogę jaka prowadzi od 40 dolarów do milionów, ale też od bogactwa do ruiny. To także film o metamorfozie jakiej ulega człowiek pod wpływem władzy i fortuny. Ktoś kto od zawsze miał powodzenie nigdy się nie zmieni, zawsze będzie dumnym, zarozumiałym bufonem, ale osoba która awansuje w hierarchii społecznej zmienia nie tylko swój status lecz także charakter.
Dużo tu ciekawych wątków i postaci: surowy ojciec i zbuntowana córka, małostkowy fabrykant i zakochana w nim (bez wzajemności) jankeska, doktor ścigany za swoje hochsztaplerskie sztuczki i wynalazca szukający funduszy na realizację swoich planów. Znakomicie ukazano wchodzenie tych ludzi w XX wiek, który dopiero miał pokazać czy tytoń papierosowy był dobrą inwestycją i czy automobil będzie kupowany chętniej niż pojazdy konne. Również powstały w tym czasie kinematograf miał niepewną przyszłość. Z czasem okazało się, że ruchome obrazki mogą być sztuką i dochodowym biznesem, a nie tylko jarmarczną rozrywką. Branża tytoniowa przez wiele lat aż do dzisiaj nie straciła zwolenników, mimo iż okazało się że palenie papierosów jest szkodliwe, powoduje choroby i skraca życie. Ale kręcenie filmów lub prowadzenie auta uzależnia równie mocno jak nikotyna i też bywa szkodliwe dla zdrowia lub życia.
W roli Branta Royle'a wystąpił Gary Cooper, który poprawnie wykonał powierzone mu zadanie. Mimo że ta postać nie jest nałogowym palaczem ulega bardzo silnej truciźnie, która zatruwa mu charakter. A także osłabia czujność i wzrok. Z inteligentnego i sympatycznego faceta zmienia się w tyrana, który bezlitośnie wykorzystuje ludzi do własnych celów i traktuje lekceważąco nawet najbliższych współpracowników. Zaślepiony jest nienawiścią, a wszystkie jego działania mają na celu zrujnowanie odwiecznego rywala jakim jest major Singleton. Dzięki dobrym kreacjom Gary'ego Coopera i Donalda Crispa widzowie obserwują ciekawy pojedynek. Po jednej stronie dżentelmen, po drugiej gbur, obaj to antypatyczni egocentrycy o szorstkim usposobieniu, którzy łatwo zrażają do siebie ludzi i przez to łatwo wpadają w dołek psychiczny.
W latach 40. Lauren Bacall występowała niemal wyłącznie u boku męża, Humphreya Bogarta. Jak sama niegdyś wyznała: w trakcie trwania tego związku karierę stawiała na drugim miejscu, przez co nie odniosła wielkiego sukcesu jako aktorka. Jej uroda scalająca chłód i zmysłowość doskonale sprawdzała się we współczesnych dramatach i kryminałach, ale kostiumy z dawnej epoki do niej nie pasowały. W filmie Curtiza została źle obsadzona, więc z postaci kobiecych na wyróżnienie bardziej zasługuje Patricia Neal. Odgrywana przez nią Margaret, nieposkromiona córka szanowanego finansisty, to dopiero jej trzecia duża rola filmowa (debiut w 1949). To ciekawie napisana postać, nieprzewidywalna i wielowymiarowa. Jej relacje zarówno z ojcem jak i kolegą z dzieciństwa są nieprzeciętne. Szanuje ojca, co nie przeszkadza jej buntować się przeciwko niemu. Gardzi zakochanym w niej adoratorem, co nie przeszkadza jej flirtować z nim i umawiać się wbrew woli rodzica. Świetna jest scena ostatniej rozmowy między Patricią Neal i Garym Cooperem (reakcja aktora na słowa kobiety jest bezcenna).
To kino inteligentne, treściwe, dobrze opracowane. Scenariusz jest merytoryczny, uporządkowany i sensowny. Realizacja prezentuje poziom starannego hollywoodzkiego rzemiosła. Kunsztowna jest oprawa wizualna: atmosfera amerykańskiego miasteczka na przełomie wieków i monochromatyczne zdjęcia Karla Freunda, jednego ze współtwórców niemieckiego ekspresjonizmu. Tym razem musiał zrezygnować z ekspresjonistycznej estetyki i związanej z nią poetyki grozy na rzecz realizmu i psychologii (coś jakby kammerspiel w wersji hollywoodzkiej). Wystarczająco dobra, sprzyjająca formowaniu nastroju, jest muzyka Victora Younga, absolwenta Konserwatorium Warszawskiego, kompozytora o wyjątkowym pechu (po 22 nominacjach do Oscara jedyną statuetkę przyznano mu pośmiertnie).
Tytoń to podręcznikowy przykład starego melodramatu - ludzie cierpią z powodu miłości, nienawiści i nieroztropnych decyzji. Zachowany jest tu realizm, ponieważ bohaterowie zwykle nie dostają tego czego pragną. Brakuje postaci, która w stu procentach byłaby osobą przyzwoitą. Liczą się pieniądze, które wyzwalają w człowieku najniższe instynkty: wrogość, resentymenty, bezczelność i pogardę. Film przesiąknięty jest duchem epoki - wyczuwa się, że to jest właśnie ten czas, kiedy amerykański przemysł rósł w siłę. Wzrastała liczba fabryk, zwiększała się ilość pracowników, którzy byli tylko trybikami w potężnej machinie. Film Curtiza nie jest wielkim dziełem, ale pożytecznym, dojrzałym i wiarygodnym dramatem psychologicznym dla koneserów.
Film był prawdopodobnie robiony pod Oscary, ale tym razem twórca Casablanki (1942) nie trafił w gust Akademii. Jego film nie dostał nawet żadnej nominacji. Tę decyzję można oczywiście zrozumieć, bo przecież w 1950 roku powstało wiele znakomitych amerykańskich dramatów. Dziwne jednak, że utwór z tak wyśmienitą obsadą i niebanalnym scenariuszem przeszedł niezauważenie i dziś nie wspomina się o nim, gdy mowa o dobrym starym kinie. Bright Leaf pokazuje drogę jaka prowadzi od 40 dolarów do milionów, ale też od bogactwa do ruiny. To także film o metamorfozie jakiej ulega człowiek pod wpływem władzy i fortuny. Ktoś kto od zawsze miał powodzenie nigdy się nie zmieni, zawsze będzie dumnym, zarozumiałym bufonem, ale osoba która awansuje w hierarchii społecznej zmienia nie tylko swój status lecz także charakter.
Dużo tu ciekawych wątków i postaci: surowy ojciec i zbuntowana córka, małostkowy fabrykant i zakochana w nim (bez wzajemności) jankeska, doktor ścigany za swoje hochsztaplerskie sztuczki i wynalazca szukający funduszy na realizację swoich planów. Znakomicie ukazano wchodzenie tych ludzi w XX wiek, który dopiero miał pokazać czy tytoń papierosowy był dobrą inwestycją i czy automobil będzie kupowany chętniej niż pojazdy konne. Również powstały w tym czasie kinematograf miał niepewną przyszłość. Z czasem okazało się, że ruchome obrazki mogą być sztuką i dochodowym biznesem, a nie tylko jarmarczną rozrywką. Branża tytoniowa przez wiele lat aż do dzisiaj nie straciła zwolenników, mimo iż okazało się że palenie papierosów jest szkodliwe, powoduje choroby i skraca życie. Ale kręcenie filmów lub prowadzenie auta uzależnia równie mocno jak nikotyna i też bywa szkodliwe dla zdrowia lub życia.
W latach 40. Lauren Bacall występowała niemal wyłącznie u boku męża, Humphreya Bogarta. Jak sama niegdyś wyznała: w trakcie trwania tego związku karierę stawiała na drugim miejscu, przez co nie odniosła wielkiego sukcesu jako aktorka. Jej uroda scalająca chłód i zmysłowość doskonale sprawdzała się we współczesnych dramatach i kryminałach, ale kostiumy z dawnej epoki do niej nie pasowały. W filmie Curtiza została źle obsadzona, więc z postaci kobiecych na wyróżnienie bardziej zasługuje Patricia Neal. Odgrywana przez nią Margaret, nieposkromiona córka szanowanego finansisty, to dopiero jej trzecia duża rola filmowa (debiut w 1949). To ciekawie napisana postać, nieprzewidywalna i wielowymiarowa. Jej relacje zarówno z ojcem jak i kolegą z dzieciństwa są nieprzeciętne. Szanuje ojca, co nie przeszkadza jej buntować się przeciwko niemu. Gardzi zakochanym w niej adoratorem, co nie przeszkadza jej flirtować z nim i umawiać się wbrew woli rodzica. Świetna jest scena ostatniej rozmowy między Patricią Neal i Garym Cooperem (reakcja aktora na słowa kobiety jest bezcenna).
To kino inteligentne, treściwe, dobrze opracowane. Scenariusz jest merytoryczny, uporządkowany i sensowny. Realizacja prezentuje poziom starannego hollywoodzkiego rzemiosła. Kunsztowna jest oprawa wizualna: atmosfera amerykańskiego miasteczka na przełomie wieków i monochromatyczne zdjęcia Karla Freunda, jednego ze współtwórców niemieckiego ekspresjonizmu. Tym razem musiał zrezygnować z ekspresjonistycznej estetyki i związanej z nią poetyki grozy na rzecz realizmu i psychologii (coś jakby kammerspiel w wersji hollywoodzkiej). Wystarczająco dobra, sprzyjająca formowaniu nastroju, jest muzyka Victora Younga, absolwenta Konserwatorium Warszawskiego, kompozytora o wyjątkowym pechu (po 22 nominacjach do Oscara jedyną statuetkę przyznano mu pośmiertnie).
Tytoń to podręcznikowy przykład starego melodramatu - ludzie cierpią z powodu miłości, nienawiści i nieroztropnych decyzji. Zachowany jest tu realizm, ponieważ bohaterowie zwykle nie dostają tego czego pragną. Brakuje postaci, która w stu procentach byłaby osobą przyzwoitą. Liczą się pieniądze, które wyzwalają w człowieku najniższe instynkty: wrogość, resentymenty, bezczelność i pogardę. Film przesiąknięty jest duchem epoki - wyczuwa się, że to jest właśnie ten czas, kiedy amerykański przemysł rósł w siłę. Wzrastała liczba fabryk, zwiększała się ilość pracowników, którzy byli tylko trybikami w potężnej machinie. Film Curtiza nie jest wielkim dziełem, ale pożytecznym, dojrzałym i wiarygodnym dramatem psychologicznym dla koneserów.
Brzmi ciekawie. Lubię takie historie. Tytuł już wynotowałam ;)
OdpowiedzUsuń