SISU. Na drodze gniewu

Sisu (2022 / 91 minut)
scenariusz i reżyseria: Jalmari Helander

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

Ponury, opustoszały krajobraz fińskiej Laponii wygląda jak świat po apokalipsie, gdzie nieliczni pozostali przy życiu nieszczęśnicy walczą o przetrwanie. Ale to „tylko” skutki II wojny światowej, która dotknęła Finów najpierw za sprawą Sowietów, a następnie – armii Hitlera. Kiedy wojna zbliżała się ku końcowi, nie było już wiele do stracenia. Przemoc stała się częścią codziennego życia, a człowiek stał się gatunkiem zagrożonym wyginięciem. W tych beznadziejnie trudnych warunkach ostatnią nadzieją dla niedobitków jest wiara w legendarnego bohatera, który ma w sobie dość determinacji, by nie złożyć broni mimo okrutnych przeciwności losu i wyraźnej przewagi przeciwnika. W Finlandii istnieje specjalne słowo określające taką postawę – „sisu” oznacza bowiem wyjątkową niezłomność w dążeniu do celu, determinację tak potężną, że nawet rany śmiertelne nie są w stanie powalić na ziemię.

Głównym bohaterem filmu jest zmęczony wojną Aatami Korpi (Jorma Tommila), typ samotnika, żyjący na własnych warunkach. Nie chce już zabijać i w tym celu postanawia wydrzeć coś naturze – zostaje poszukiwaczem złota i odkrywa złoża cennego kruszcu. Do najbliższego banku jest jednak ponad 900 kilometrów, więc rozpoczyna się jego długa wędrówka, podczas której natrafia na oddział wycofujących się żołnierzy Wehrmachtu. A to już oznacza, że jego wojna jeszcze się nie skończyła. Łupem najeźdźców padła grupa tutejszych kobiet, ale gdy okupanci dowiadują się, że stary wędrowiec znalazł złoto, ich nienasycenie wzrasta. Dowódca plutonu, oficer SS Bruno Helldorf (Aksel Hennie), doskonale zdaje sobie sprawę, że Niemcy są już na przegranej pozycji i jedyną szansą na osłodzenie porażki są juki wypełnione bryłkami złota.

Film napisany i wyreżyserowany przez Jalmariego Helandera jest połączeniem brutalnego kina wojennego z survivalową i komiksową akcją według zachodnich wzorców. Przy omawianiu filmu często przywołuje się Johna Rambo i Johna Wicka, bez wątpienia są to właściwe tropy, jeśli chodzi o kreację jedynego w swoim rodzaju bohatera, który stał się żywą legendą, niedającą się pokonać. Sam reżyser w wywiadach przywoływał Rambo: Pierwszą krew (1982) jako główne źródło inspiracji. Jednakże postać Korpiego ma swój pierwowzór także w rzeczywistości – jest nim fiński snajper Simo Häyhä zwany Białą Śmiercią, bohater wojny zimowej, który zabił setki żołnierzy rosyjskich. Zawarta w filmie przemoc daleka jest jednak od realizmu, wyraźnie inspirowana komiksową estetyką i obrazami gore – najbardziej jest to widoczne w sekwencji na polu minowym, gdzie wybuchom towarzyszą latające kończyny. Estetyka kadrów jest dosyć brudna, a tłem fabuły jest ujęta w całej swej okazałości dzika przyroda, więc ten świat wydaje się prawdziwy. Ale w jego obrębie dzieją się rzeczy przypominające spaghetti westerny wraz z ich milczącymi bohaterami, przesadnie graficzną przemocą i odwiecznym konfliktem między cywilizacją a naturą.

Sisu jest przy tym dziełem szalenie efektownym, wykorzystującym w pełni nie tylko budżet w wysokości około sześciu milionów euro, ale – co dla widza najbardziej istotne – niemarnującym potencjału zawartego w scenariuszu. Oprócz akcji na spalonej ziemi reżyser zaskakuje sceną podwodną, w której otoczony bohater nie może się wynurzyć i próbuje złapać oddech za pomocą… ulatniających się pęcherzyków powietrza z podciętego wrogowi gardła. Wzloty i upadki, jakie stały się częścią zawieruchy wojennej, świetnie też symbolizuje scena rozgrywająca się na wysokości 6 000 metrów. Chociaż trudno doszukiwać się tu psychologicznych niuansów, to jednak za tą prostą fabułą i banalnymi postaciami kryje się coś więcej między innymi dzięki doskonale dobranym aktorom.

Dwójka antagonistów – Jorma Tommila i Aksel Hennie – nie potrzebuje słów ani głębi psychologicznej, by ich motywacje i działania nabrały sensu. Ich twarze mówią właściwie wszystko, co trzeba. Pustka jest tylko na jałowej ziemi, ale w głowach ludzi gotują się emocje wynikające z braku kontroli nad sytuacją. Do głosu dochodzi przede wszystkim gniew, który prowadzi do energicznej walki, pozbawionej sentymentów i subtelności. Bohaterów nie poznajemy za sprawą długich ekspozycji czy objaśniających dialogów, ale po ich czynach. Resztę dopowiada historia – wiadomo wszakże, że naziści są źli przez swoje irracjonalne poglądy i zbrodnie przeciwko ludzkości, dlatego podział na dobro i zło jest oczywisty i niebudzący zastrzeżeń.

Mimo iż produkcja została zrealizowana przez Finów, zdecydowano się na anglojęzyczną ścieżkę dialogową. Pod koniec wprawdzie są dialogi w języku fińskim, ale Niemcy mówią po angielsku. Trochę to wybija z rytmu, co więcej, armię Hitlera pozbawiono także narodowości. Określani są symbolicznie „nazistami”, co jest niekonsekwentne w porównaniu z tym, że Rosjan nazywa się tu „po imieniu”. Można to wybaczyć, gdyż podstawowym celem omawianej produkcji jest rozrywka i dostarczenie mocnych wrażeń. Aby ten cel został osiągnięty, wiarygodne mają być przede wszystkim motywy działania postaci. Tutaj motywacją jest pragnienie zdobycia złota – daje ono siłę i determinację bohaterom, daje nadzieję na godne życie po wojennym koszmarze, ale też zatruwa umysł chciwością i zakłóca równowagę między zdrową ambicją a destrukcyjną skłonnością do ryzyka.

To bez cienia wątpliwości jeden z najciekawszych filmów akcji ostatnich lat. Jest znakomicie opracowany pod względem reżyserii, a scenariusz potęguje co chwilę trudności przed głównym bohaterem i tym samym nie pozwala widzowi się nudzić. Gdy bohater trafia na pole minowe, wydaje się, że już nic bardziej efektownego nie można zaoferować. Ale to dopiero początek eksplozji przemocy. Z każdą kolejną minutą wzrasta napięcie, nie słabnie także energia i tempo filmu. Porzucając narracyjne ambicje, twórcy wiele oddali w służbie wizualnego szaleństwa; doskonale bawiąc się gatunkowymi kliszami. Sisu nie stanie się może tak kultowy jak John Wick (2014), ale oferuje wcale nie mniejszą dawkę rozrywki i pod względem realizacyjnym jest dziełem na najwyższym światowym poziomie.

korekta: Alicja Szalska-Radomska

0 komentarze:

Prześlij komentarz