Na początek należy rozwiązać problem definicji, bo okazuje się, że film wojenny to niekoniecznie taki, który rozgrywa się podczas wojny. Aby film zaliczyć do wojennych musi on spełniać cztery warunki:
1. Powinien rozgrywać się w czasach od I wojny światowej do czasów obecnych, filmy rozgrywające się przed I wojną światową określane są mianem filmów historycznych lub kostiumowych, a więc np. znakomity film Na polu chwały (Glory, 1989) Edwarda Zwicka jest właśnie filmem historycznym, ponieważ akcja rozgrywa się podczas wojny secesyjnej.
2. Głównymi bohaterami powinni być żołnierze, a nie cywile, nawet jeśli podjęliby walkę. W związku z powyższym takie filmy jak Pod ostrzałem (Under Fire, 1983, rewolucja w Nikaragui, reż. Roger Spottiswoode), Pola śmierci (The Killing Fields, 1984, rewolucja w Kambodży, reż. Roland Joffe) oraz Krwawy diament (Blood Diamond, 2006, wojna domowa w Sierra Leone, reż. Edward Zwick) mogą być uznane jako dramaty sensacyjne.
3. Filmy wojenne powinny być osadzone w jakimś kontekście historycznym, tzn. akcja powinna się rozgrywać podczas wojen, które w rzeczywistości miały miejsce, a nie zostały wymyślone. Dlatego do wojennych nie powinno się zaliczać filmów o fikcyjnych konfliktach afrykańskich: Dzikie gęsi (The Wild Geese, 1978), Psy wojny (The Dogs of War, 1980) oraz nawiązujących do czasów „zimnej wojny” filmów o wojnie sowiecko - amerykańskiej tj. Czerwony świt (Red Dawn, 1984) oraz Inwazja na USA (Invasion U.S.A., 1985).
4. Filmy wojenne powinny też pokazywać walki na froncie, może z wyjątkiem licznych filmów „obozowych”. Do wojennych można także zaliczyć (lub nie) filmy o wymowie antymilitarnej lub militarnej. Rozgrywają się one zwykle w jednostce wojskowej albo np. w obozie karnym dla żołnierzy albo na froncie. Przykładem filmów antymilitarnych, nie rozgrywających się na froncie są dramaty: Stąd do wieczności (link) oraz Wzgórze (link).
Teraz przedstawię najlepsze, moim zdaniem, filmy wojenne. Podzieliłem je na cztery grupy: II wojna światowa, obozy jenieckie, Wietnam i inne konflikty. W zestawieniu znalazło się 28 filmów.
II WOJNA ŚWIATOWA
Działa Nawarony
The Guns of Navarone (1961 / 158 minut)
reżyseria: J. Lee Thompson
scenariusz: Carl Foreman na podst. powieści Alistaira MacLeana
The Guns of Navarone (1961 / 158 minut)
reżyseria: J. Lee Thompson
scenariusz: Carl Foreman na podst. powieści Alistaira MacLeana
Doskonałe przygodowe widowisko należące do podgatunku guys on the mission. Szóstka komandosów zostaje wysłana na samobójczą misję - mają wysadzić tytułowe działa, które nie pozwalają zbliżyć się alianckim okrętom. Film perfekcyjnie wyreżyserowany z precyzyjnie skonstruowanym scenariuszem. Bohaterowie wzbudzają sympatię, nawet zabójca zwany Rzeźnikiem z Barcelony okazuje się zwyczajnym, zmęczonym wojną człowiekiem. Pełna napięcia jest scena wykrycia zdrajcy - bohaterowie zostają postawieni przed niełatwym dylematem. Greckie plenery, mocarna muzyka Dimitri Tiomkina i doborowa ekipa aktorska także należą do mocnych atutów filmu. Gregory Peck, David Niven i Anthony Quinn nie zawiedli - idealnie wpasowali się w ten wojenny pejzaż pełen nazistów i zdradzieckich lokalizacji. Nagrodzone Oscarem efekty specjalne w dzisiejszych czasach nie robią już wrażenia, ale znacznie uatrakcyjniają widowisko. W 1978 roku powstała niezła, lecz znacznie słabsza od filmu Thompsona, adaptacja Komandosów z Navarony MacLeana (reż. Guy Hamilton), w której Pecka zastąpił Robert Shaw, a Nivena - Edward Fox.
Najdłuższy dzień
The Longest Day (1962 / 178 minut)
reżyseria: Ken Annakin, Andrew Marton, Bernhard Wicki
scenariusz: Cornelius Ryan na podst. własnej książki
Wielki spektakl historyczny, którego tematem jest lądowanie aliantów w Normandii. Z jednej strony film ma ambicje, by stać się realistycznym przedstawieniem operacji militarnej, ale z drugiej strony duża ilość akcji świadczy o tym, że poniekąd miało to być widowisko rozrywkowe, bez krwi, ale za to z mnóstwem strzelanin i wybuchów. Są w filmie sceny, które trudno zapomnieć - wyróżniają one ten film spośród innych o tematyce wojennej. Nie brakuje także humoru. Przykładem połączenia dramatu z komedią są sekwencje desantu spadochronowego - pechowi żołnierze spadają w różne dziwne miejsca: do rzeki, do studni, do szklarni, do kurnika, jeden zawisa na drzewie, a inny na budynku. Warto też zwrócić uwagę na skromne 'perełki' takie jak fragment ze pstrykaniem (żołnierz myli dwa pstryknięcia z odgłosem zamka karabinu, co kończy się dla niego tragicznie).
Cyniczny i dosadny, ale nie pozbawiony ironii klasyk, który można podzielić na 3 części. Pierwsza to szkolenie, druga - manewry, a trzecia - samobójcza misja grupy 12 żołnierzy-kryminalistów. Tworzą oni zgraną paczkę, która, mimo początkowych wątpliwości, jest w stanie wykonać powierzone im zadanie. Kryminaliści mają szansę uniknąć kary za swoje zbrodnie, jeśli wykażą się odwagą w bitwie. Czy mordercy i gwałciciele mogą być dobrymi żołnierzami, czy można w ogóle im zaufać? Na uwagę zasługuje przede wszystkim obsada, z której warto wyróżnić Lee Marvina w roli dowódcy oddziału - majora Reismana, oraz Johna Cassavetesa, Charlesa Bronsona i Telly'ego Savalasa. Jak na brutalne męskie kino zaskakujące są niektóre wstawki humorystyczne, a już prawdziwą poezję stanowi plan akcji, który zaczyna się od słów: Czas ominąć pierwsze przeszkody. Strażnicy już leżą jak kłody. Ludzie majora wchodzą do gry. Major i Wladislaw forsują drzwi, zaś kończy się słowami: Franko dołącza do reszty paczki. Rozpoczynamy sezon polowań na kaczki.
Parszywa dwunastka
The Dirty Dozen (1967 / 150 minut)
reżyseria: Robert Aldrich
scenariusz: Nunnally Johnson, Lukas Heller na podst. powieści E.M. Nathansona
Tylko dla orłów
Where Eagles Dare (1968 / 158 minut)
reżyseria: Brian G. Hutton
scenariusz: Alistair MacLean na podst. własnej powieści
Podobnie jak w Działach Navarony tu też mamy do czynienia z sensacyjno-przygodowym filmem wojennym. Clint Eastwood i Richard Burton w rolach odważnych oficerów wykonujących niebezpieczną misję - mają odbić amerykańskiego generała przetrzymywanego przez Niemców. Akcja, pełna niebezpieczeństw, prowadzi do nieoczekiwanego finału. Film trwa 158 minut i dlatego niestety nie udało się uniknąć dłużyzn, które osłabiają tempo i napięcie czasami spada, ale niektóre sceny to klasyka kina akcji. Co ciekawe, inna adaptacja MacLeana Działa Navarony trwa dokładnie tyle samo, a jednak udało się uniknąć dłużyzn i przez cały czas utrzymać dobre tempo i suspens. Tylko dla orłów zawiera pamiętne sceny kaskaderskie - na szczególnie wyróżnienie zasługuje skok z jednej kolejki linowej na drugą, jadącą w przeciwnym kierunku.
Bitwa nad Neretwą
Bitka na Neretvi (1969 / 175 minut)
reżyseria: Veljko Bulajic
scenariusz: Ratko Djurovic, Stevan Bulajic, Veljko Bulajic, Ugo Pirro
Nominowana do Oscara koprodukcja jugosłowiańsko-włosko-niemiecka, będąca rewelacyjnym dramatem wojennym ze świetnymi scenami batalistycznymi. Międzynarodowa obsada, mówiąca w różnych językach (serbskim, niemieckim, włoskim) wraz ze starannym odwzorowaniem operacji militarnej przyczyniły się do powstania znakomitego, pełnego dramaturgii filmu. Akcja rozgrywa się na początku 1943 roku, kiedy w bitwie nad Neretwą oddziały jugosłowiańskich partyzantów stoczyły krwawą bitwę z faszystowskimi najeźdźcami, Niemcami i Włochami, wspieranymi przez oddziały serbskich i chorwackich nacjonalistów (czetników i ustaszów). Porywające, efektowne, wspaniale zrealizowane widowisko z dobrymi rolami Yula Brynnera, Siergieja Bondarczuka, Sylvy Kosciny i Franca Nero.
Bitwa o Anglię
Battle of Britain (1969 / 132 minuty)
reżyseria: Guy Hamilton
scenariusz: James Kennaway, Wilfred Greatorex na podst. książki Dereka Dempstera i Dereka Wooda pt. The Narrow Margin
Zrealizowane z dużym rozmachem i dbałością o wierność realiom historycznym efektowne dzieło batalistyczne. Każdy myśli tu o wojnie i o niczym innym, nie ma więc zbędnych scen. Jest nawet wątek polski - akcja Dywizjonu 303, najskuteczniejszej jednostki lotniczej Aliantów podczas bitwy o Anglię. Są i polskie dialogi oraz scena, w której naczelny dowódca RAF-u, Hugh Dowding, przyznaje, że nie doceniał Polaków. Świetne walki powietrzne, znakomite zdjęcia Freddie'ego Younga, bardzo dobra muzyka Rona Goodwina i plejada brytyjskich aktorów, których obecność nie została jednak w pełni wykorzystana. A na końcu umieszczono tabelkę, z której wynika m.in., że w bitwie o Anglię uczestniczyło 141 polskich pilotów, zaś zginęło w akcji 29-ciu.
Patton
(1970 / 172 minuty)
reżyseria: Franklin J. Schaffner
scenariusz: Francis Ford Coppola, Edmund H. North na podst. materiałów faktograficznych Ladislasa Farago i Omara N. Bradleya Patton: Ordeal and Triumph
Biografia generała George'a S. Pattona Jr., jednego z najwybitniejszych amerykańskich dowódców wojskowych. Film opowiada wojenne losy Pattona w latach 1941-45. Główny bohater to fascynująca i charyzmatyczna osobowość, człowiek uparty i bezwzględny. Uchodził za genialnego stratega, ale często popadał w konflikty. Aktor George C. Scott też okazał się niezłym oryginałem, kiedy odmówił przyjęcia Oscara za rolę Pattona. W filmie świetne są sceny batalistyczne. Zwraca uwagę także marszowa muzyka Jerry'ego Goldsmitha, idealnie pasująca do tego dzieła, ale najważniejszym atutem jest wiarygodny portret psychologiczny amerykańskiego generała.
Tora! Tora! Tora!
(1970 / 144 minuty)
reżyseria: Richard Fleischer, Kinji Fukasaku, Toshio Masuda
scenariusz: Larry Forrester, Hideo Oguni, Ryûzô Kikushima na podst. Tora! Tora! Tora! Gordona W. Prange'a i The Broken Seal Ladislasa Farago
Przełomowy moment w historii USA, czyli atak na Pearl Harbor, doczekał się świetnie sfilmowanej rekonstrukcji tych wydarzeń, przedstawionej za pomocą znakomitych efektów specjalnych. Zanim jednak oglądamy widowiskowy atak Japończyków na amerykańską bazę wojskową, obserwujemy paradokumentalną relację, poprzedzającą te dramatyczne wydarzenia. Widz może przeanalizować, czy można było jakoś przewidzieć atak i skutecznie się przed nim obronić. Doszło jednak do masakry, nie pierwszej i nie ostatniej w tej wojnie, która pochłonęła wiele ofiar.
O jeden most za daleko
A Bridge Too Far (1977 / 175 minut)
reżyseria: Richard Attenborough
scenariusz: William Goldman na podst. książki Corneliusa Ryana
Efektowne widowisko w gwiazdorskiej obsadzie. Znakomite sceny batalistyczne oraz staranne odtworzenie operacji militarnej Market Garden. Nie brakuje wątku polskiego, a generał Sosabowski okazuje się tu inteligentnym i niecierpliwym żołnierzem, godnym wysokiego stopnia oficerskiego. Gdyby operacja powiodła się zgodnie z planem, przed świętami 1944 roku żołnierze mogliby już wrócić do domów. Niestety, Niemcy również dysponowali dobrym sprzętem, więc niełatwo było wygrać tę bitwę w Holandii. Produkcja Richarda Attenborough prezentuje solidne rzemiosło, bez eksperymentalnych zabiegów, które wyróżniały chociażby nakręcony w tym samym czasie Żelazny krzyż. Od strony technicznej jest bez zarzutu, a czołówka zdumiewa obecnością wielu mocnych nazwisk (m.in. Caine, Connery, Hackman, Hopkins, Redford). Zaletą jest również muzyka Johna Addisona i zdjęcia Geoffreya Unswortha.
Żelazny krzyż
Cross of Iron (1977 / 132 minuty)
reżyseria: Sam Peckinpah
scenariusz: Julius J. Epstein, Walter Kelley, James Hamilton na podst. powieści Willi'ego Heinricha pt. The Willing Flesh
Wybitny, ale po latach zapomniany brytyjsko-niemiecki majstersztyk zrealizowany przez twórcę Dzikiej bandy (1969) i Ucieczki gangstera (1972). Fabuła dotyczy konfliktu pomiędzy dwoma niemieckimi żołnierzami - sierżantem a kapitanem, który pragnie zdobyć Żelazny krzyż. Jest przy tym bezczelny i nieuczciwy, kiedy np. przyjmuje na siebie zasługi żołnierza, który zginął w bitwie. Film zawiera kilka niezapomnianych, wstrząsających scen (jak np. odznaczanie żołnierzy), a świetny ironiczny finał pokazuje zdystansowaną postawę reżysera do wojny i ambitnych oficerów. Na pierwszym planie James Coburn i Maximilian Schell przekonująco odegrali cechy osobowości swoich bohaterów oraz ich stosunek do działań zbrojnych. Twórcy filmu zadają pytania: dlaczego walczymy - dla żelaznych krzyży, dla chwały, dla ojczyzny? Niedocenione dzieło „krwawego Sama” wciąga, prowokuje, przykuwa uwagę, nie daje o sobie zapomnieć.
Szeregowiec Ryan
Saving Private Ryan (1998 / 169 minut)
reżyseria: Steven Spielberg
scenariusz: Robert Rodat
Z pozoru nieprawdopodobna fabuła jest pretekstem do ukazania ciekawych ludzkich charakterów i zadania ważnych pytań dotyczących wojny. Już od początku filmu, czyli od brutalnej jatki po lądowaniu aliantów w Normandii w 1944 roku, film zachwyca doskonałą warstwą wizualną i bardzo realistycznym przedstawieniem działań zbrojnych. Wojna to czysty surrealizm - zdaje się mówić reżyser. A tytułowy Ryan próbuje zrozumieć, dlaczego kilku żołnierzy musiało zginąć, by on mógł przeżyć. Czym sobie na to zasłużył? Dramatyczne wydarzenia, jakie rozegrały się na polu bitwy z pewnością będą miały na niego duży wpływ - być może będzie chciał żyć w taki sposób, by zasłużyć sobie na to, co zrobili dla niego żołnierze pod dowództwem kapitana Millera, wraz z samym kapitanem. Mistrzowska reżyseria, dopracowany scenariusz, perfekcyjne zdjęcia Janusza Kamińskiego, doskonały montaż i scenografia oraz kapitalne aktorstwo tzw. everymanów - dzięki tym czynnikom film dostarcza maksymalnej dawki emocji i pozwala lepiej zrozumieć absurd wojennych kampanii.
Ciemnoniebieski świat
Tmavomodrý svet (2001 / 112 minut)
reżyseria: Jan Sverák
scenariusz: Zdenek Sverák
Dowód na to, że Czesi potrafią zrobić bardzo dobry film wojenny. Film o czeskich pilotach walczących w bitwie o Anglię, a także melodramat o miłości i przyjaźni, wystawionej na próbę (z powodu kobiety oczywiście). Świetne zdjęcia lotnicze i walki powietrzne, zgrabnie opowiedziana historia w nieco hollywoodzkim stylu, ale zaskakujące sytuacje oraz ironiczny czeski humor sprawiają, że film się wyróżnia spośród innych filmów w stylu „miłość i wojna”. Produkcja zaliczana do słabszych dokonań Jana Sveráka, ale kompromitacji nie ma - mimo mankamentów jest to bardzo udany spektakl w niczym nie ustępujący najlepszym hollywoodzkim filmom o zbliżonej tematyce. Reżyser wraz ze swoim ojcem, scenarzystą Zdenkiem Sverákiem, potrafił wzbudzić emocje tą nieskomplikowaną, lecz ciekawą opowieścią o perypetiach wojenno-miłosnych.
Wróg u bramEnemy at the Gates (2001 / 131 minut)
reżyseria: Jean-Jaques Annaud
scenariusz: Jean-Jacques Annaud, Alain Godard
Bitwa pod Stalingradem jako tło dla pojedynku snajperów. Ten pojedynek oraz zrealizowane z rozmachem sceny batalistyczne są naprawdę ekscytujące i dostarczają wielu mocnych wrażeń. Nie zabrakło też wątku miłosnego, a dobra obsada (m.in. Ed Harris) gwarantuje wysoki poziom widowiska, chociaż na pewno aktorstwo nie jest najlepszą stroną filmu. Ten świetnie zrealizowany, wciągający spektakl jest kolejnym dowodem na warsztatową biegłość francuskiego filmowca, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. W tym przypadku reżyser poszedł w stronę widowiska, a nie psychologicznej prawdy. Jeśli chodzi o bardziej realistyczne i psychologiczne podejście do bitwy pod Stalingradem to odsyłam do niemieckiego filmu Stalingrad (1993) Josepha Vilsmaiera.
Pianista
The Pianist (2002 / 150 minut)
reżyseria: Roman Polański
scenariusz: Ronald Harwood na podst. książki Władysława Szpilmana
Podejmujący problematykę holokaustu wstrząsający dramat, w którym reżyser chłodno przedstawia relację z warszawskiego getta. Wraz z operatorem Pawłem Edelmanem obserwuje dramatyczne wydarzenia, zaś ocenę postępowania ludzi pozostawia widzom. W tamtych czasach ciężko było być Żydem - prześladowania, szyderstwa, upokorzenia i okrutne zbrodnie mocno dotknęły ten naród ze strony hitlerowskich okupantów. Ale nawet w tych trudnych latach wojny można było znaleźć ludzi dobrej woli, którzy nie zważając na niebezpieczeństwa służyli pomocą, ukrywając Żydów. Tytułowym pianistą jest Władysław Szpilman, który był obserwatorem i uczestnikiem tamtych wydarzeń, doznał upokorzeń i cierpień jak również dobrych chwil, które dawały mu nadzieję na przeżycie. Przerażony okrucieństwem Niemców popadał w rozpacz i zwątpienie lecz wola przetrwania ciągle w nim tkwiła, powodowała, że wolał walczyć z głodem niż z Niemcami, by nie skończyć z kulą w głowie w jakiejś dziurze. Bardzo dobre kino z udaną kreacją aktorską Adriena Brody'ego.
Zwartboek (2006 / 145 minut)
reżyseria: Paul Verhoeven
scenariusz: Paul Verhoeven, Gerard Soeteman
Holendersko-niemiecki film twórcy znanego z hollywoodzkich filmów fantastycznych (Robocop, Pamięć absolutna). Czarna księga to opowieść o młodej żydowskiej piosenkarce, która w 1944 roku w okupowanej przez Niemców Holandii ucieka przed transportem do obozu koncentracyjnego, przyłącza się do holenderskiego ruchu oporu, zostaje szpiegiem, zakochuje się w niemieckim oficerze i zostaje oskarżona o zdradę. Traci rodzinę, przyjaciół, znajomych. Jest to kolejny film pokazujący okrucieństwo i bezsens wojny, jednak wyróżnia się spośród innych o tej tematyce. Nie ma tu zrealizowanych z rozmachem scen batalistycznych, zamiast tego jest akcja sensacyjno-szpiegowska, która dostarcza wielu emocji. Jednak widać, że reżyser miał także ambicje by stworzyć poważny dramat, a nie tylko film akcji. Następujące po sobie kolejne wydarzenia są logicznie uzasadnione. Postaci są ciekawe i nieprzewidywalne (zarówno pierwszo- jak i drugoplanowe) na czele z silną i charyzmatyczną postacią kobiecą (aktorskie odkrycie Carice van Houten). Trzymający w napięciu scenariusz, zaskakujące zwroty akcji i sprawna reżyseria - wszystko to sprawia, że po prostu nie można się nudzić.
Listy z Iwo Jimy
Letters from Iwo Jima (2006 / 141 minut)
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: Iris Yamashita na podst. pomysłu Iris Yamashity i Paula Haggisa oraz książki Tadamichi Kuribayashi pt. Picture Letters from Commander in Chief
Przejmujący dramat pokazujący bitwę o Iwo Jimę z punktu widzenia Japończyków. Film poprzedzony jest, ukończonym w tym samym roku przesadnie patetycznym Sztandarem chwały (Flags of Our Fathers) także w reżyserii Eastwooda, w którym Japończycy pokazani zostali jako bezimienni wrogowie czyli tak jak w większości innych amerykańskich filmach wojennych. Dlatego bardzo dobrym pomysłem było pokazanie sytuacji odwrotnej, gdzie Japończycy są bohaterami pozytywnymi, natomiast Amerykanie są barbarzyńcami. Oba filmy łączy kilka scen, np. w Sztandarze chwały Amerykanie znajdują w jaskini porozrywane granatami ciała japońskich żołnierzy, a w Listach z Iwo Jimy widzimy co się naprawdę wydarzyło w tej jaskini. Choć pozornie oba filmy mogą wyglądać jak „lustrzane odbicia” to tak do końca nie jest. Historia Japończyków jest opowiedziana w ciekawszy sposób, z większą dawką emocji i wzruszeń, ale bez sztucznego patosu. Zalety filmu to także niezła przejmująca muzyka i realistyczne zdjęcia. W filmach o II wojnie światowej pokazywano już wrogów z dobrej strony (zarówno Niemców jak i Japończyków), ale nikt wcześniej nie zrobił tego lepiej niż Eastwood tym właśnie filmem.
Bękarty wojny
Inglourious Basterds (2009 / 153 minuty)
scenariusz i reżyseria: Quentin Tarantino
II wojna światowa widziana oczami jednego z najbardziej oryginalnych filmowców współczesnego kina. Opowiedziana w stylu włoskiego mistrza Sergia Leone opowieść rozgrywająca się „dawno temu w okupowanej Francji”. Reżyser tak inscenizuje akcję, że trudno jest cokolwiek przewidzieć, a scenariusz to pełna świetnych pomysłów zabawa znanymi z historii faktami i postaciami. Intryga jest przemyślana od początku do końca i trzyma w nieustającym napięciu. Mocne strony filmu to znakomite dialogi, ciekawa fabuła, interesujące postacie i świetnie dobrana obsada (np. wyróżniony Oscarem Christoph Waltz). Powstało dzieło wyróżniające się spośród wielu nowych lub starych filmów o II wojnie światowej.
Letters from Iwo Jima (2006 / 141 minut)
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: Iris Yamashita na podst. pomysłu Iris Yamashity i Paula Haggisa oraz książki Tadamichi Kuribayashi pt. Picture Letters from Commander in Chief
Przejmujący dramat pokazujący bitwę o Iwo Jimę z punktu widzenia Japończyków. Film poprzedzony jest, ukończonym w tym samym roku przesadnie patetycznym Sztandarem chwały (Flags of Our Fathers) także w reżyserii Eastwooda, w którym Japończycy pokazani zostali jako bezimienni wrogowie czyli tak jak w większości innych amerykańskich filmach wojennych. Dlatego bardzo dobrym pomysłem było pokazanie sytuacji odwrotnej, gdzie Japończycy są bohaterami pozytywnymi, natomiast Amerykanie są barbarzyńcami. Oba filmy łączy kilka scen, np. w Sztandarze chwały Amerykanie znajdują w jaskini porozrywane granatami ciała japońskich żołnierzy, a w Listach z Iwo Jimy widzimy co się naprawdę wydarzyło w tej jaskini. Choć pozornie oba filmy mogą wyglądać jak „lustrzane odbicia” to tak do końca nie jest. Historia Japończyków jest opowiedziana w ciekawszy sposób, z większą dawką emocji i wzruszeń, ale bez sztucznego patosu. Zalety filmu to także niezła przejmująca muzyka i realistyczne zdjęcia. W filmach o II wojnie światowej pokazywano już wrogów z dobrej strony (zarówno Niemców jak i Japończyków), ale nikt wcześniej nie zrobił tego lepiej niż Eastwood tym właśnie filmem.
Bękarty wojny
Inglourious Basterds (2009 / 153 minuty)
scenariusz i reżyseria: Quentin Tarantino
II wojna światowa widziana oczami jednego z najbardziej oryginalnych filmowców współczesnego kina. Opowiedziana w stylu włoskiego mistrza Sergia Leone opowieść rozgrywająca się „dawno temu w okupowanej Francji”. Reżyser tak inscenizuje akcję, że trudno jest cokolwiek przewidzieć, a scenariusz to pełna świetnych pomysłów zabawa znanymi z historii faktami i postaciami. Intryga jest przemyślana od początku do końca i trzyma w nieustającym napięciu. Mocne strony filmu to znakomite dialogi, ciekawa fabuła, interesujące postacie i świetnie dobrana obsada (np. wyróżniony Oscarem Christoph Waltz). Powstało dzieło wyróżniające się spośród wielu nowych lub starych filmów o II wojnie światowej.
OBOZY JENIECKIE
Most na rzece Kwai
The Bridge on the River Kwai (1957 / 161 minut)
reżyseria: David Lean
scenariusz: Michael Wilson, Carl Foreman na podst. powieści Pierre'a Boulle'a pt. Le pont de la rivière Kwaï
W rytm marszowej muzyki maszerują brytyjscy żołnierze i pod kierunkiem upartego pułkownika budują wielki most, którym ma jeździć pociąg, wiozący broń dla Japończyków. Jeńcy pracują więc ciężko, aby ukończyć most w terminie, a tymczasem w dżungli pewien oddział brytyjskich żołnierzy, wśród których jest też jeden Amerykanin, planują wysadzenie mostu. Film świetnie pokazuje bezsens wojny, a finałowa scena wysadzenia mostu jeszcze bardziej podkreśla szaleństwo 'zabaw' wojennych. David Lean udowodnił, że aby na ekranie pokazać bezsens wojny nie trzeba pokazywać okrutnych, drastycznych obrazów z pola bitwy. Wystarczy ciekawa historia, wiarygodne postacie i relacje pomiędzy nimi oraz zapadający w pamięć finał, odpowiednio puentujący całą historię. Dodatkowo film ma też inne zalety: wspaniałe aktorstwo, zdjęcia i muzykę, zarówno oryginalną (River Kwai March Malcolma Arnolda) i adaptowaną (gwizdany marsz Colonel Bogey Kennetha J. Alforda).
Hasło "Odwaga"
The Password Is Courage (1962 / 116 minut)
reżyseria: Andrew L. Stone
scenariusz: Andrew L. Stone na podst. biografii Charles Coward: My Life is Yours autorstwa Johna Castle'a
Zanim John Sturges ukończył Wielką ucieczkę, producenci Andrew i Virginia Stone zrealizowali podobny film, być może oparty na tych samych faktach, ale spisanych w innej książce. W przeciwieństwie do filmu Sturgesa, produkcja Stone'a jest czarno-biała, ale za to oferuje widzom kilka widowiskowych sekwencji, przygotowanych przez Billa Warringtona, laureata Oscara za efekty specjalne Dział Nawarony. Obserwujemy więc: spontaniczne zniszczenie transportu amunicji, zabawną scenę gaszenia pożaru, efektowne eksplozje i pociąg wypadający z szyn, a także liczne nieudane próby ucieczki. Spora ilość humoru sugeruje, że tej historii nie należy brać na poważnie, mimo że jest oparta na faktach.
Wielka ucieczka
The Great Escape (1963 / 172 minuty)
reżyseria: John Sturges
scenariusz: James Clavell, W.R. Burnett na podst. książki Paula Brickhilla
Specjalista od westernów, którego film wojenny Tak nieliczni (1959) zdecydowanie się nie udał, tym razem odniósł sukces świetnie zrealizowanym filmem obozowym. Wielka ucieczka to produkcja świetnie obsadzona i opowiadająca trzymającą w napięciu historię drobiazgowo planowanej ucieczki z obozu jenieckiego. Ucieka wielu jeńców, ale wielu z nich niedługo będzie się cieszyć wolnością. I chociaż nie ma tu efektownej walki z Niemcami, film jest zrobiony i zmontowany na tyle sprawnie, że dostarcza rozrywki, chociaż trzeba przyznać, że jest zdecydowanie za długi (prawie trzy godziny). Żywiołowa, marszowa kompozycja Elmera Bernsteina dodaje uroku tej rozrywkowej produkcji i potwierdza talent i wszechstronność kompozytora.
WIETNAM
Zielone berety
The Green Berets (1968 / 142 minuty)
reżyseria: John Wayne, Ray Kellogg
scenariusz: James Lee Barrett na podst. powieści Robina Moore'a
Pierwszy film o amerykańskiej interwencji w Wietnamie, a początki są zawsze trudne, dlatego ten film nie jest zbyt dojrzały ani do końca przemyślany. Rola Johna Wayne'a oraz niezłe sceny akcji sprawiają, że film nieźle się ogląda. Reżyser wraz ze scenarzystą zdają się sugerować, że o tym, czy amerykańska interwencja w Wietnamie była potrzebna czy nie, powinni dyskutować tylko ci, którzy tam byli. Nieco nachalny jest deklaratywno-ideologiczny początek z typową dla filmów prowojennych propagandą. Kiedy bohaterowie trafiają do Wietnamu zaczyna się ciekawe kino sensacyjno-przygodowe w westernowym stylu (sugeruje to nazwa amerykańskiego obozu Dodge City, czyli tak jak miasteczko, w którym szeryfem był Wyatt Earp). Pod względem ideologicznym film jest dyskusyjny, pod względem realizacji to całkiem udane widowisko. Dobrą muzykę skomponował Miklós Rózsa (np. utwór pt. Dodge City).
Łowca jeleni
The Deer Hunter (1978 / 182 minuty)
reżyseria: Michael Cimino
scenariusz: Deric Washburn na podst. pomysłów Michaela Cimino, Derica Washburna, Louisa Garfinkle'a i Quinna K. Redekera
Pierwszy poważny film o amerykańskiej interwencji w Wietnamie, pokazujący że nie tylko wojna jest piekłem, ale piekłem jest także życie po zakończeniu działań zbrojnych. A scena rosyjskiej ruletki jest wstrząsającą kulminacją, metaforą destrukcyjnego wpływu wojny na psychikę. Żołnierze są osaczeni przez demony przeszłości, tracą własną tożsamość i charakter. Zasłużony Oscar dla Christophera Walkena, dobra rola Roberta De Niro. Świetne zdjęcia, pokazujące konflikt zbrojny jako koszmarną, brutalną rzeczywistość, czyli taką, jaka jest naprawdę. I nie trzeba tam być, by dojść do takiego wniosku.
The Green Berets (1968 / 142 minuty)
reżyseria: John Wayne, Ray Kellogg
scenariusz: James Lee Barrett na podst. powieści Robina Moore'a
Pierwszy film o amerykańskiej interwencji w Wietnamie, a początki są zawsze trudne, dlatego ten film nie jest zbyt dojrzały ani do końca przemyślany. Rola Johna Wayne'a oraz niezłe sceny akcji sprawiają, że film nieźle się ogląda. Reżyser wraz ze scenarzystą zdają się sugerować, że o tym, czy amerykańska interwencja w Wietnamie była potrzebna czy nie, powinni dyskutować tylko ci, którzy tam byli. Nieco nachalny jest deklaratywno-ideologiczny początek z typową dla filmów prowojennych propagandą. Kiedy bohaterowie trafiają do Wietnamu zaczyna się ciekawe kino sensacyjno-przygodowe w westernowym stylu (sugeruje to nazwa amerykańskiego obozu Dodge City, czyli tak jak miasteczko, w którym szeryfem był Wyatt Earp). Pod względem ideologicznym film jest dyskusyjny, pod względem realizacji to całkiem udane widowisko. Dobrą muzykę skomponował Miklós Rózsa (np. utwór pt. Dodge City).
Łowca jeleni
The Deer Hunter (1978 / 182 minuty)
reżyseria: Michael Cimino
scenariusz: Deric Washburn na podst. pomysłów Michaela Cimino, Derica Washburna, Louisa Garfinkle'a i Quinna K. Redekera
Pierwszy poważny film o amerykańskiej interwencji w Wietnamie, pokazujący że nie tylko wojna jest piekłem, ale piekłem jest także życie po zakończeniu działań zbrojnych. A scena rosyjskiej ruletki jest wstrząsającą kulminacją, metaforą destrukcyjnego wpływu wojny na psychikę. Żołnierze są osaczeni przez demony przeszłości, tracą własną tożsamość i charakter. Zasłużony Oscar dla Christophera Walkena, dobra rola Roberta De Niro. Świetne zdjęcia, pokazujące konflikt zbrojny jako koszmarną, brutalną rzeczywistość, czyli taką, jaka jest naprawdę. I nie trzeba tam być, by dojść do takiego wniosku.
Pluton
Platoon (1986 / 120 minut)
scenariusz i reżyseria: Oliver Stone
Kiedy weteran z Wietnamu wziął się za reżyserię filmu wojennego, to wiadomo, że nie mogła z tego powstać rozrywkowa produkcja tylko mocne, bezkompromisowe dzieło, w którym Amerykanie są właśnie tytułowym plutonem egzekucyjnym. Walka z komunizmem jest dla nich walką z samym sobą, z własnymi słabościami i lękami. Niektórzy w tej walce zmieniają się w bezduszne maszyny do zabijania, ale są nieliczni, którzy zachowają swoje dusze. Zaś u tych, którzy przetrwają wojnę przetrwają także koszmary, przypominające im krwawe obrazy i okrutną śmierć kolegów.
Pełny magazynek
Full Metal Jacket (1987 / 116 minut)
reżyseria: Stanley Kubrick
scenariusz: Stanley Kubrick, Michael Herr, Gustav Hasford na podst. powieści Gustava Hasforda pt. The Short Timers
Jeden z najlepszych filmów Kubricka. Film, w którym da się zauważyć podział na dwie części. Pierwsza przedstawia skomplikowane relacje między sierżantem i młodym szeregowcem, który z powodu nadwagi nie radzi sobie na ćwiczeniach. Część druga to zaś to, co w filmach wojennych jest regułą, czyli wrzucenie bohaterów w sam środek bitwy i sprawdzenie, który z nich ma szczęście, który z nich przeżyje, który wykaże się odwagą. Jak przystało na prawdziwego artystę Kubrick zrobił oryginalny i zaskakujący film, który wystarczy obejrzeć raz, bo długo się go nie zapomni.
INNE KONFLIKTY
Wzgórze złamanych serc
Heartbreak Ridge (1986 / 130 minut)
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: James Carabatsos
Chyba jedyny film wojenny o amerykańskiej interwencji na Grenadzie w 1983 roku. Ale też nie wojna jest tu na pierwszym planie, ale doświadczony dowódca oraz dowodzony przez niego oddział kadetów, którzy ze zbuntowanych, młodych rekrutów zmieniają się w zgrany oddział gotowy do walki. Nie jest to jednak typowy film wojenny - nie ma tu szybkiej akcji ani efektownej batalistyki (dopiero w końcówce występują walki), nie brakuje ironii i humoru. Film wart obejrzenia, m.in. ze względu na „twardą” rolę Eastwooda.
Helikopter w ogniu
Black Hawk Down (2001 / 144 minuty)
reżyseria: Ridley Scott
scenariusz: Ken Nolan na podst. książki Marka Bowdena
Kolejny raz amerykańscy producenci (tym razem Jerry Bruckheimer) składają hołd amerykańskim żołnierzom, dzielnie walczącym na obcym terytorium. Tym razem bitwa rozgrywa się w Somalii, a kłopoty zaczynają się, kiedy zostaje zestrzelony amerykański helikopter Black Hawk. Zaczyna się masakra, młodzi żołnierze poznają smak krwi, obserwują śmierć kolegów, a widzowie zastanawiają się nad sensem tej bitwy. Sprawna realizacja, doskonałe zdjęcia Sławomira Idziaka, nieprzerwana akcja i krwawe efekty - wszystko to powoduje, że film ogląda się z dużym zainteresowaniem. Nie jest to jednak film, do którego chętnie się wraca - ponowne oglądanie filmu jest już męczące i nie wywołuje emocji.
Braterstwo broni
Taegukgi hwinalrimyeo (2004 / 140 minut)
reżyseria: Je-gyu Kang
scenariusz: Je-gyu Kang, Sang-don Kim, Ji-hoon Han
Koreański dramat wojenny o wojnie domowej pomiędzy Koreą Południową i Północną - o wojnie demokracji z komunizmem. Głównymi bohaterami filmu są dwaj bracia, którzy symbolizują braterski konflikt pomiędzy Koreańczykami. Walczą między sobą żołnierze reprezentujący dwie różne ideologie, ale jest to ten sam naród, mówiący tym samym językiem. Może więc dojść do tego, że bracia, przyjaciele lub sąsiedzi będą musieli stanąć naprzeciw siebie i zabijać się nawzajem. Na przykładzie wojny koreańskiej świetnie widać bezsens działań zbrojnych. Czy jakakolwiek ideologia jest warta tego, by ryzykować dla niej życie i zabijać dla niej swoich rodaków? Reżyser filmu Braterstwo broni jednoznacznie opowiada się przeciwko wojnom, a szczególnie domowym, ponieważ niepotrzebnie powodują śmierć i zniszczenie, a przez to przyczyniają się do osłabienia państwa.
Koreański dramat wojenny o wojnie domowej pomiędzy Koreą Południową i Północną - o wojnie demokracji z komunizmem. Głównymi bohaterami filmu są dwaj bracia, którzy symbolizują braterski konflikt pomiędzy Koreańczykami. Walczą między sobą żołnierze reprezentujący dwie różne ideologie, ale jest to ten sam naród, mówiący tym samym językiem. Może więc dojść do tego, że bracia, przyjaciele lub sąsiedzi będą musieli stanąć naprzeciw siebie i zabijać się nawzajem. Na przykładzie wojny koreańskiej świetnie widać bezsens działań zbrojnych. Czy jakakolwiek ideologia jest warta tego, by ryzykować dla niej życie i zabijać dla niej swoich rodaków? Reżyser filmu Braterstwo broni jednoznacznie opowiada się przeciwko wojnom, a szczególnie domowym, ponieważ niepotrzebnie powodują śmierć i zniszczenie, a przez to przyczyniają się do osłabienia państwa.
The Hurt Locker. W pułapce wojny
The Hurt Locker (2008 / 131 minut)
reżyseria: Kathryn Bigelow
scenariusz: Mark Boal
Film pokazuje rok służby amerykańskiej jednostki w Iraku. U żołnierzy widać strach i obawę o życie swoje i kolegów. Nikomu nie ufają, obcych ludzi uważają za wrogów i trzymają „na muszce” dopóki nie będą mieli pewności co do tożsamości osoby. W filmie są nieprzewidywalne sytuacje, każdy może zginąć w najmniej oczekiwanym momencie. Sceny rozbrajania bomb oraz sceny walki na irackiej pustyni trzymają w napięciu. Zdjęcia brytyjskiego operatora Barry'ego Ackroyda są zrobione w paradokumentalnym stylu, kamerą trzymaną w rękach, przez co ujęcia są ruchliwe, żywiołowe, jakby kamerzysta był uczestnikiem akcji, filmującym z dystansu wydarzenia. Taki sposób realizacji idealnie tu pasuje - ruchliwa kamera nie przeszkadza, gdyż na ekranie widać wszystko, co widoczne być powinno. Bardzo dobrze spisała się pani reżyser, zarówno sceny dialogowe pokazujące relacje między bohaterami jak również sceny akcji są zrealizowane sprawnie i nie nudzą.
10 najlepszych filmów wojennych:
1. Bitwa nad Neretwą (1969)
2. Czarna księga (2006)
3. Bękarty wojny (2009)
4. Działa Nawarony (1961)
5. Hasło "Odwaga" (1962)
6. Żelazny krzyż (1977)
7. Parszywa dwunastka (1967)
8. Patton (1970)
9. Szeregowiec Ryan (1998)
10. Listy z Iwo Jimy (2006)
1. Bitwa nad Neretwą (1969)
2. Czarna księga (2006)
3. Bękarty wojny (2009)
4. Działa Nawarony (1961)
5. Hasło "Odwaga" (1962)
6. Żelazny krzyż (1977)
7. Parszywa dwunastka (1967)
8. Patton (1970)
9. Szeregowiec Ryan (1998)
10. Listy z Iwo Jimy (2006)
''Czarna Księga'' doskonała. Verhoeven ma też na koncie zrealizowany wcześniej, równie udany dramat wojenny ,,Żołnierz Orański''. Zaś jak chodzi o film Kubricka, do obiegu weszło kompletnie błędne tłumaczenie jego tytułu. ,,Full Metal Jacket'' , to nie ,,Pełny magazynek'', a ,,Pocisk Pełnopłaszczowy'' , chodzi o typ naboju, gdzie ołowiany pocisk powleczony jest cienką warstwą metalu - miedzi lub stali. Gdzie nie gdzie można też spotkac jeszcze głupsze tłumaczenie - ,,Kamizelka Kuloodporna''.
OdpowiedzUsuńKomandosi z Navarony gdzie? most na renie? ardeny? bohaterowie telemarku? klasyki lat 60 i 70 to było coś
OdpowiedzUsuń