Pasja życia

Lust for Life (1956 / 122 minuty)
reżyseria: Vincente Minnelli
scenariusz: Norman Corwin na podst. powieści Irvinga Stone'a

Biograficzny dramat o van Goghu - malarzu, znanym nie tylko z ogromnego talentu i umiejętności, ale także z tego, że obciął sobie lewe ucho. Nie jest to najlepszy film Minnellego, bardziej podobał mi się jego mniej znany film, dramat wojenny The Four Horsemen of the Apocalypse (1962) z Glennem Fordem, ale rola holenderskiego malarza, Vincenta van Gogha, to chyba najlepsza kreacja aktorska Kirka Douglasa. Aktor świetnie pokazał ogromne zaangażowanie Vincenta najpierw jako kaznodziei, potem jako wybitnego malarza, zafascynowanego nowym stylem zwanym impresjonizmem. Van Gogh stał się genialny dopiero po śmierci, za życia miał pecha i wszędzie gdzie się pojawiał zrażał do siebie ludzi. Przeżył zawód miłosny, wkrótce związał się z kobietą, ale styl życia van Gogha doprowadził do rozpadu tego związku. Pieniądze, które przysyłał mu brat, Vincent przeznaczał na farby i płótna. Wkrótce poznał Paula Gauguina, innego genialnego malarza, ale ich przyjaźń nie trwała długo - znowu dały o sobie znać dziwactwa, ekscentryzm i wybuchowy charakter van Gogha, które każdego doprowadziłyby do szału.

Odtwórca roli Paula Gauguina, Anthony Quinn, dostał Oscara za krótką rolę drugoplanową. To jedna  z najkrótszych ról aktorskich nagrodzonych Oscarem (równie krótkie są oscarowe role Beatrice Straight i Judi Dench). Oscar dla Quinna jest w pełni zasłużony, gdyż kłótnie pomiędzy Paulem Gauguinem i Vincentem van Goghiem to najlepsze momenty w całym filmie. Anthony Quinn oprócz aktorstwa zajmował się także malarstwem i rzeźbiarstwem, więc pewnie dlatego udało mu się wiarygodnie zagrać pełnego pasji artystę. Wiadomo, że żaden z aktorów nie namalował w tym filmie żadnego obrazu, ale można uwierzyć, że obaj aktorzy potrafiliby namalować genialny obraz, gdyż widać u nich zaangażowanie i zapał do pracy artystycznej. Film mnie nie zachwycił i w tym tekście skupiłem się na grze aktorskiej, gdyż uważam, że film zawdzięcza sukces aktorom, a nie reżyserii i opartej na faktach historii. Pasja życia pokazana za pomocą pracy malarzy-impresjonistów została w filmie Minnellego przedstawiona solidnie, w hollywoodzkim stylu. Pod względem realizacji trudno się do czegoś przyczepić, ale trudno się także czymkolwiek zachwycać. Ale taki to gatunek (film biograficzny), od którego nie należy wymagać zbyt wiele.

Wyróżnić można zdjęcia, za które odpowiedzialni byli Russell Harlan i Freddie Young. Zdjęcia nie są może tak oryginalne jak obrazy impresjonistów, ale doskonale pokazują piękno krajobrazu, które zachwycało wybitnych malarzy. A scenografia, która powstała w naturalnych plenerach Holandii i Francji świetnie przenosi widza w środowisko XIX-wiecznych artystów. Charakteryzacja nie jest zbyt dopracowana - o ile Kirk Douglas wygląda w miarę podobnie, co na autoportrecie van Gogha to już Anthony Quinn bardziej przypomina meksykańskiego rewolucjonistę niż francuskiego malarza. Myślę, że Pasja życia Minnellego nie powinna jednak rozczarować widzów, bo jest w tym filmie dokładnie to, co być powinno, każdy ciekawy fragment biografii został przedstawiony, niektóre motywy potraktowano powierzchownie, inne bardziej dogłębnie, a efekt końcowy jest ponadprzeciętny. Dla mnie to wystarczyło, ale raczej do filmu nie wrócę.

2 komentarze:

  1. Powieśc Stone'a czytałem, to taki zawodowy biograf-beletrysta ( ,,Udręka i Ekstaza'' o Michale Aniele, coś tam o Freudzie). Film faktycznie mocno średni i wygładzony, jak tylko można, książka z resztą też raczej stonowana, choc lekko i dośc sprawnie napisana. Bardzo chciałbym obejrzec mini serial Roberta Altmana ,,Vinccent i Theo'' z Timem Rothem w roli Van Gogha.
    Myślę, że ten temat zasługuje na dużo bardziej bezkompromisowe ujęcie. Van Gogh to żywy splot skrajności, postac głęboko tragiczna, budząca lęk, odrazę i fascynację. Gruntował płótna własną spermą, pił denaturat miewał napady furii, które potęgował mistral - wiatr wiejący u ujścia Rodanu, zsyłajacy na ludzi szaleństwo.
    Wielka sława przyszła w nie cały rok po jego samobójstwie.
    PS - O niebo lepszą książką, niż ,, Pasja Życia'', jest imo ,,Księżyc i Miedziak'' Williama Sommerseta Maughama - zbeletryzowana biografia Paula Gaugina.
    PS 2 - Vincent Van Gogh, jak i Paul Gaugin byli post-impresjonistami. To kierunek traktowany osobno, mimo, iż się z impresjonizmu wywodzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paul Gaugin? Proszę co za farsa

    OdpowiedzUsuń