Od niedawna można oglądać na ekranach kin nową wersję Pamięci absolutnej. Film wykorzystuje postacie i motywy z opowiadania Philipa Dicka We Can Remember It for You Wholesale oraz ze scenariusza filmu Paula Verhoevena Total Recall z 1990 roku. No i jak to zwykle bywa premiera jakiegoś filmu jest czasem pretekstem do napisania paru słów na temat jakiegoś zjawiska. W tym przypadku zjawisko nosi nazwę remake. Przez większość widzów jest znienawidzony, bo kojarzy się z plagiatem i wskazuje na brak pomysłów filmowców, przez twórców filmowych jest lubiany, bo zwalnia ich z myślenia nad tworzeniem nowych postaci i fabuł. Stworzenie remake'u pozwala im opowiedzieć tę samą historię raz jeszcze, w nowej odświeżonej formie, zaś aktorom daje możliwość zmierzenia się z kultowymi postaciami.
Dobrą stroną remake'ów jest to, że dzięki nim bardziej doceniamy pierwowzór. Ja na przykład doceniłem western Prawdziwe męstwo z 1969 roku dopiero po obejrzeniu wersji Coenów, wcześniej nie byłem wielbicielem filmu Hathawaya, ale po obejrzeniu nowej adaptacji True Grit stara wersja wydała mi się zdecydowanie lepsza, bardziej wartościowa i ciekawsza. Niektóre remaki potrafią sprawić, że widz, który nie słyszał o starych wersjach chętnie po nie sięgnie, by porównać do nowych filmów. Ja na przykład po obejrzeniu niezłej Infiltracji (2006) i kompletnie nieudanego według mnie Metra strachu (2009) zdecydowałem się obejrzeć oryginalne wersje i dzięki temu obejrzałem dwa bardzo dobre filmy: Infernal Affairs: Piekielna gra (2002) i Długi postój na Park Avenue (1974), na które pewnie nie zwróciłbym większej uwagi, gdyby nie zainteresowali się nimi Martin Scorsese i Tony Scott.
Są też przeróbki, które sprawiają, że widzowie zapominają zupełnie o wersji oryginalnej. Jeśli ktoś poda tytuł Człowiek z blizną albo Mucha to od razu kojarzą się filmy z lat 80-tych. Należy jednak pamiętać, że w latach 30-tych powstał bardzo udany film gangsterski o tytule Człowiek z blizną, wyreżyserowany przez Howarda Hawksa, zaś w latach 50-tych powstał niezły jak na tamte lata film science fiction Mucha, z którego czerpał później David Cronenberg. Amerykanie przerabiający na swój rynek zagraniczne produkcje potrafią być czasem wyjątkowo bezczelni. Kiedy na przykład zachwycili się brytyjskim thrillerem Gasnący płomień z 1940 roku to mieli zuchwały plan wykupienia wszystkich kopii filmu w celu spalenia ich, by amerykańska wersja uważana była za w pełni oryginalną. Często jednak udawało im się zablokować premierę oryginału, by amerykańscy widzowie nie mogli go obejrzeć przed premierą remake'u. Ja przedstawię własny ranking najlepszych według mnie filmów, które łączy to, że wykorzystują fabułę, bohaterów i motywy już wcześniej wykorzystane w innej produkcji. Nie będę ich oceniał w stylu lepszy lub gorszy od pierwowzoru, ponieważ nie wszystkie wersje oryginalne udało mi się obejrzeć.
Dobrą stroną remake'ów jest to, że dzięki nim bardziej doceniamy pierwowzór. Ja na przykład doceniłem western Prawdziwe męstwo z 1969 roku dopiero po obejrzeniu wersji Coenów, wcześniej nie byłem wielbicielem filmu Hathawaya, ale po obejrzeniu nowej adaptacji True Grit stara wersja wydała mi się zdecydowanie lepsza, bardziej wartościowa i ciekawsza. Niektóre remaki potrafią sprawić, że widz, który nie słyszał o starych wersjach chętnie po nie sięgnie, by porównać do nowych filmów. Ja na przykład po obejrzeniu niezłej Infiltracji (2006) i kompletnie nieudanego według mnie Metra strachu (2009) zdecydowałem się obejrzeć oryginalne wersje i dzięki temu obejrzałem dwa bardzo dobre filmy: Infernal Affairs: Piekielna gra (2002) i Długi postój na Park Avenue (1974), na które pewnie nie zwróciłbym większej uwagi, gdyby nie zainteresowali się nimi Martin Scorsese i Tony Scott.
Są też przeróbki, które sprawiają, że widzowie zapominają zupełnie o wersji oryginalnej. Jeśli ktoś poda tytuł Człowiek z blizną albo Mucha to od razu kojarzą się filmy z lat 80-tych. Należy jednak pamiętać, że w latach 30-tych powstał bardzo udany film gangsterski o tytule Człowiek z blizną, wyreżyserowany przez Howarda Hawksa, zaś w latach 50-tych powstał niezły jak na tamte lata film science fiction Mucha, z którego czerpał później David Cronenberg. Amerykanie przerabiający na swój rynek zagraniczne produkcje potrafią być czasem wyjątkowo bezczelni. Kiedy na przykład zachwycili się brytyjskim thrillerem Gasnący płomień z 1940 roku to mieli zuchwały plan wykupienia wszystkich kopii filmu w celu spalenia ich, by amerykańska wersja uważana była za w pełni oryginalną. Często jednak udawało im się zablokować premierę oryginału, by amerykańscy widzowie nie mogli go obejrzeć przed premierą remake'u. Ja przedstawię własny ranking najlepszych według mnie filmów, które łączy to, że wykorzystują fabułę, bohaterów i motywy już wcześniej wykorzystane w innej produkcji. Nie będę ich oceniał w stylu lepszy lub gorszy od pierwowzoru, ponieważ nie wszystkie wersje oryginalne udało mi się obejrzeć.
10. Włoska robota
The Italian Job (2003)
reżyseria: F. Gary Gray
scenariusz: Donna Powers, Wayne Powers
źródło inspiracji: The Italian Job (1969), reż. Peter Collinson, scen. Troy Kennedy-Martin
Na podstawie brytyjskiej komedii kryminalnej powstał ten oto udany i dostarczający nie mniej frajdy film sensacyjny o planowaniu i wykonaniu napadu rabunkowego, a przy okazji wyrównaniu rachunków na zdradzieckim wspólniku. Rezygnacja z humoru i zmiany w fabule wyszły na dobre tej produkcji. Powstało przyzwoite kino sensacyjne z motywem zemsty i konwencjonalnym zakończeniem, wyraźnie różniące się od oryginału. Scenarzyści tego remake'u bardzo zręcznie wpletli w fabułę motywy z filmu Collinsona, tworząc jednak zupełnie inne kino.
9. Człowiek w ogniu
Man on Fire (2004)
reżyseria: Tony Scott
scenariusz: Brian Helgeland
źródło inspiracji: Man on Fire (1987), reż. Elie Chouraqui, scen. Elie Chouraqui, Sergio Donati na podst. powieści A.J. Quinnella
Filmy o zemście mają z reguły banalną fabułę i wyglądają jak remaki, choć tak naprawdę nimi nie są. Człowiek w ogniu, choć jest remakiem, z pewnością nie jest banalnym filmem o zemście. To przejmujący dramat o ludziach dotkniętych złem i niesprawiedliwością. Film o niezwykłej więzi, jaka może połączyć dwójkę zróżnicowanych charakterów oraz o zaangażowaniu wykraczającym daleko poza obowiązki.
8. 3:10 do Yumy
3:10 to Yuma (2007)
reżyseria: James Mangold
scenariusz: Michael Brandt, Derek Haas
źródło inspiracji: 3:10 to Yuma (1957), reż. Delmer Daves, scen. Halsted Welles na podst. opowiadania Elmore'a Leonarda
Tym razem droga z Bisbee do Contention jest dłuższa, co pozwala na dokładniejsze poznanie postaci, biorących udział w podróży. W odróżnieniu od starej wersji film jest bardziej widowiskowy, ma więcej akcji, ale nie zatracił tego, co było ważne w pierwowzorze - psychologicznych aspektów historii, w której zwykli ludzie, ciężko pracujący na utrzymanie, dokonują szlachetnych czynów, a niektórzy przestępcy nie ulegli jeszcze całkowicie złu i zepsuciu.
7. Infiltracja
The Departed (2006)
reżyseria: Martin Scorsese
scenariusz: William Monahan
źródło inspiracji: Infernal Affairs: Piekielna gra (2002), reż. Wai-keung Lau, Alan Mak, scen. Alan Mak, Felix Chong
Zaczerpnięta z azjatyckiego oryginału intryga posłużyła Martinowi Scorsese do stworzenia interesującego spektaklu dotyczącego zdrady, lojalności i kłamstw. Pomiędzy gangsterami i policjantami dochodzi do napięć, konfliktów i pewnej niezwykłej gry, mającej na celu poznanie działań przeciwnika, a widzom pozostaje obserwowanie tych pogmatwanych zależności, które nie zwiastują szczęśliwego zakończenia.
6. Człowiek, który wiedział za dużo
The Man Who Knew Too Much (1956)
reżyseria: Alfred Hitchcock
scenariusz: John Michael Hayes
źródło inspiracji: The Man Who Knew Too Much (1934), reż. Alfred Hitchcock, scen. Edwin Greenwood, A.R. Rawlinson na podst. opowiadania Charlesa Bennetta i D.B. Wyndhama Lewisa
Jak się Hitchcock rozkręcił to w latach 50-tych zrobił szereg znakomitych thrillerów. Wśród nich znalazła się nowa wersja brytyjskiego kryminału z lat 30-tych. Po 20 latach reżyser był już bardziej doświadczony i mógł poprawić błędy jakie popełnił dawniej. Zrobił więc autoremake, który w porównaniu do jego arcydzieł z tego samego okresu prezentuje się nie najlepiej, ale i tak jest to stylowy film kryminalny z dobrze poprowadzoną i trzymającą w napięciu intrygą oraz nieco naiwnym, nieprzekonującym finałem.
5. ex aequo:
Czerwony smok
Red Dragon (2002)
reżyseria: Brett Ratner
scenariusz: Ted Tally
źródło inspiracji: Manhunter (1986), reż. Michael Mann, scen. Michael Mann na podst. powieści Thomasa Harrisa Red Dragon
Producent Dino De Laurentiis nie był zadowolony z filmu, który przygotował Michael Mann, ponieważ reżyser luźno potraktował fabułę powieści Harrisa. Stworzył thriller bardzo nastrojowy, cechujący się indywidualnym stylem, co zostało docenione dopiero po latach. W czasach gdy film powstawał modne było kino akcji, więc powolny film Manna nie spotkał się z uznaniem. Po sukcesie Anthony'ego Hopkinsa w roli Lectera De Laurentiis postanowił raz jeszcze zekranizować Czerwonego smoka. Powstał ostry, pełen napięcia i zaskakujących zwrotów akcji dreszczowiec, może trochę zbyt konwencjonalny, ale klimatyczny, precyzyjnie skonstruowany i znakomicie zagrany (na wyróżnienie zasługuje szczególnie Ralph Fiennes w roli demonicznego zwyrodnialca).
Człowiek z blizną
Scarface (1983)
reżyseria: Brian De Palma
scenariusz: Oliver Stone
źródło inspiracji: Scarface (1932), reż. Howard Hawks, Richard Rosson, scen. Ben Hecht, Seton I. Miller, John Lee Mahin, W.R. Burnett na podst. powieści Armitage'a Traila
Jedna i druga wersja to pewnego rodzaju kronika swoich czasów. Film Hawksa to kwintesencja kina z początku lat 30-tych - sceny mające wykorzystać maksymalnie możliwości dźwięku (w tym przypadku strzelaniny i dialogi) oraz niedopowiedzenia wymuszone przez cenzurę i dające pole do popisu dla wyobraźni reżysera. Wersja De Palmy jest już zupełnie inna, dopasowana idealnie pod gusta publiczności z lat 80-tych. Wizja gangsterskich porachunków jest tu bardziej drapieżna i kontrowersyjna, przemoc bardziej dosadna, a główny bohater jest postacią bardziej skomplikowaną.
4. ex aequo:
Siedmiu wspaniałych
The Magnificent Seven (1960)
reżyseria: John Sturges
scenariusz: William Roberts
źródło inspiracji: Siedmiu samurajów (1954), reż. Akira Kurosawa, scen. Akira Kurosawa, Shinobu Hashimoto, Hideo Oguni
Widowiskowy western, który w sposób genialny korzysta z pomysłów z japońskiego oryginału. John Sturges perfekcyjnie wyreżyserował sceny dynamiczne (np. strzelaniny), a co najważniejsze nie zmarnował potencjału tej historii i jej bohaterów. Mało tego, nie zrezygnował z ambitnych treści, podnosząc tym samym wartość swojego filmu. W efekcie powstało kino rozrywkowe z ambicjami wyjścia poza schemat klasycznego westernu.
Za garść dolarów
Per un pugno di dollari (1964)
reżyseria: Sergio Leone
scenariusz: Víctor Andrés Catena, Jaime Comas, Sergio Leone
źródło inspiracji: Straż przyboczna (1961), reż. Akira Kurosawa, scen. Akira Kurosawa, Ryûzô Kikushima
inne źródła inspiracji: powieść Krwawe żniwo Dashiella Hammetta i sztuka Sługa dwóch panów Carla Goldoniego
Doskonały przykład na to, że nawet film czerpiący garściami z wielu źródeł, filmowych lub literackich, sam może stać się źródłem inspiracji dla wielu filmowców, a nawet może rozpocząć nowy gatunek (w tym wypadku spaghetti western). Filmem Za garść dolarów rozpoczyna się nowy rozdział w historii westernu. Czas szlachetnych bohaterów, działających na rzecz lokalnej społeczności, minął bezpowrotnie, ludzie stali się bardziej nieufni, chciwi i egoistyczni, a Dziki Zachód bardziej niebezpieczny, dziki i bezlitosny.
3. Coś
The Thing (1982)
reżyseria: John Carpenter
scenariusz: Bill Lancaster
źródło inspiracji: The Thing from Another World (1951), reż. Christian Nyby, scen. Charles Lederer na podst. opowiadania Johna W. Campbella Jr. Who Goes There?
Horror science fiction w odróżnieniu od pierwowzoru cechuje się pesymizmem i makabrą. Obcy organizm potrafi przybierać dowolną formę, co powoduje, że pracownicy stacji badawczej popadają w paranoję, odczuwają coraz większy lęk. Ten lęk udziela się widzom, co jest dużą zasługą reżysera, potrafiącego umiejętnie budować mroczną atmosferę. Mocny, mrożący krew w żyłach dreszczowiec, porażający depresyjną aurą i wyczuwalną grozą.
2. Ostatni Mohikanin
The Last of the Mohicans (1992)
reżyseria: Michael Mann
scenariusz: Michael Mann, Christopher Crowe
źródło inspiracji: The Last of the Mohicans (1936), reż. George B. Seitz, scen. Philip Dunne, John L. Balderstone, Paul Perez i Daniel Moore na podst. powieści Jamesa Fenimore'a Coopera
Na podstawie nieco już zapomnianych dzieł, filmowego i literackiego, powstał ten imponujący i nastrojowy melodramat przygodowy, dostarczający wielu emocji i wzruszeń. Michael Mann z odpowiednim rozmachem inscenizacyjnym przypomniał widzom historię Ameryki z czasów pionierów. W tych historycznych realiach zaprezentował wyraziste, mocno zarysowane sylwetki bohaterów, w tym Sokolego Oka, białego człowieka wychowanego wśród Indian.
1. Ścigany
The Fugitive (1993)
reżyseria: Andrew Davis
scenariusz: Jeb Stuart, David Twohy na podst. fabuły Davida Twohy'ego
źródło inspiracji: serial The Fugitive (1963-67), pomysł serii Roy Huggins
Wzorcowe kino sensacyjne, nie pozwalające ani na chwilę odetchnąć bohaterom i widzom. Scenarzyści mnożą przed protagonistą przeszkody aż do trzymającej w napięciu kulminacji. Emocjonująca ucieczka zbiegłego skazańca, który dąży do wykrycia prawdy i udowodnienia swojej niewinności. Po prostu rewelacyjne kino akcji, najlepsze jakie powstało w latach 90-tych.
Postscriptum:
Do lepszych remake'ów zaliczyłbym jeszcze produkcje historyczno-biblijne Dziesięcioro przykazań (1956) i Ben Hur (1959), których pierwowzory powstały jeszcze w epoce kina niemego. Dobrym filmem przygodowym jest Znak Zorro z 1940, będący dźwiękową wersją niemego filmu z 1920 roku. Inne ciekawsze przeróbki to: komedia sensacyjna Prawdziwe kłamstwa (1994, wg francuskiej komedii), kinowe wersje seriali Maverick (1994) i Mission: Impossible (1996), thriller Morderstwo doskonałe (1998, remake filmu Hitchcocka M jak morderstwo z 1954), widowisko przygodowo-fantastyczne pt. Mumia (1999, wykorzystujące fabułę filmu grozy z 1932), policyjny dramat Bezsenność (2002, pierwowzór norweski), horror Krąg (2002, oryginał pochodzi z Japonii) i m.in. melodramat Apartament (2004, na podst. francuskiego filmu). Słabych remake'ów jest mnóstwo i nawet nie chce mi się myśleć, który z nich najgorszy. Są również takie remaki, do których mam obojętny stosunek i trudno mi powiedzieć, czy są dobre czy złe. Do tej grupy należą m.in. Mucha (1986), Przylądek strachu (1991), Ocean's Eleven: Ryzykowna gra (2001) i Prawdziwe męstwo (2010).
Jeśli chodzi o oryginały, to spośród tu wymienionych pierwowzór widziałem jedynie w przypadku Scarface. I dla mnie osobiście wersja z 32 jest mistrzowska, a Paul Muni w roli Tony'ego wypada mi nawet lepiej od Pacino. Tymczasem film De Palmy jest dobry, ale nic ponadto. W mojej opinii oczywiście.
OdpowiedzUsuńReszty pierwowzorów nie widziałem, ale większość z tych filmów to naprawdę niezłe dzieła. Ścigany, Infiltracja, Człowiek w ogniu - to perełki. Akurat tych dzieł Leone i Kurosawy jeszcze nie widziałem. Za to nienawidzę Carpentera, a 3:10 do Yumy to dla mnie całkiem średnia produkcja.
A co do wspomnianego Prawdziwego męstwa to jednak wolę Coenów, choć wersja Hathaway'a też całkiem udana.
Wspomniałbym tu jeszcze o takich filmach jak Ostatni mohikanin, King Kong lub Prawdziwe Kłamstwa.
ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńz wymienionych na samym końcu "neutrali" pozwolę sobie skomentować Ocean's Eleven. Oryginał tej historii to świetne kino, ale jego następca też daje radę. W przeciwieństwie do kontynuacji nowej wersji, które już są masakrycznie odtwórcze.
mówiąc o inspiracjach wspomniałbym może jeszcze o "Żądle" które stało się kanwą dla całego gatunku filmów, choć nie wiem czy powstał jakiś remake sensu stricto
@Simon: Say Whaaat? Jak mozna nie lubić Carpentera?
OdpowiedzUsuńYojimbo i jego tak jakby prequel Sanjuro są zajebiste, polecam! A tak w ogóle Kurosawa to chyba najczęściej remakowany reżyser świata. Yojimbo poza wersją Sergio Leone został jeszcze skopiowany przez Waltera Hilla (Last Man Standing, 1996). Battle Beyond the Stars (1980) to właściwie remake The Magnificent Seven, ale co tam... też się liczy. Rashomona też zmienili na western - The Outrage (1964). No i mój ulubiony przykład, The Hidden Fortress i A New Hope Gorgea Lucasa. Nie pamiętam gdzie, więc może to tylko mój wymysł, ale czytałem kiedyś apokryf/żart/hollywoodzką legendę, a idzie to mniej więcej tak: Gorge Lucas właśnie nakręcił pierwszą część Gwiezdnych Wojen, i siedzi sobie w swoim gabinecie, kiedy nagle wchodzi jego sekretarka i mowi "Przepraszam, ale właśnie przyszedł do Pana jakiś azjata. Mówi, że nazywa się Akira Kurosawa, i że jest reżyserem. Czy mam go wpuścić?". Lucas wyraźnie się przestraszył. Szybko wyciągnął książeczkę czekową i coś w niej napisał, po czym wyrwał czek i zgiął go wpół, a następnie wręczył swojej sekretarce. "Niech Pani go tu nie wpuszcza... i proszę mu to dać". Sekretarka zdziwiona wyszła z gabinetu i podeszła do Pana Kurosawy. "Pan Lucas kazał to Panu przekazać". Kurosawa wziął czek, otworzył go i chwilę się mu przyglądał, po czym z usatysfakcjonowaną miną schował go do kieszeni, lekko ukłonił się sekretarce, i nie mówiąc ani słowa skierował się ku drzwiom wyjściowym.
@onibe: Jak dla mnie Ocean's Twelve jest najlepszą częścią w serii Soderbergha.
A ja muszę obronić Prawdziwego Męstwa. Potraktowanie filmu jako remake'u nie ma sensu o tyle, że jak wiadomo oba filmy kończą się inaczej. Dla mnie Prawdziwe Męstwo to raczej wariacja na temat tej samej opowieści, ale skłaniająca do zupełnie innej refleksji. Moim zdaniem to bardzo dobry film ale nie remake. Po prostu nie każde opowiedzenie jeszcze raz tej samej historii jest remakem.
OdpowiedzUsuń@Daniel - widać można;) ale jak widzę jego filmy to aż mi się coś robi, a fenomenu Cosia to już w ogóle zrozumieć nie mogę.
OdpowiedzUsuń@cara - fakt, to nie do końca jest remake. W sumie identyczna sytuacja jest z Fincherową Dziewczyną z tatuażem. To po prostu nowa i inna adaptacja książki.
@ Simon:
OdpowiedzUsuńO właśnie, zupełnie wypadł mi z pamięci jeden z moich ulubionych filmów "Ostatni Mohikanin", który przecież korzysta z pomysłów z wersji z lat 30-tych. Dopiszę zaraz ten tytuł do "Postscriptum". Dopiszę również "Prawdziwe kłamstwa", bo ten film również świetny. Natomiast za "King Kongiem" w wersji 1976 i 2005 nie przepadam, przedwojenny oryginał tutaj zdecydowanie rządzi.
Co do "Scarface'a" to również wersja z 1932 bardzo mi się podobała.
@ onibe:
Mnie nie przypadł do gustu ani pierwowzór "Ocean's Eleven" ani jego remake. W pierwowzorze podobało mi się jedynie zakończenie, a z remake'u to już nawet nie pamiętam prawie żadnej sceny.
Z pewnością "Żądło" było źródłem inspiracji dla wielu filmów, chociażby dla "Vabanku" Machulskiego, ale wiadomo, nie ma tu raczej mowy o remake'u.
@ Daniel:
Zabawna historia :D Nie słyszałem jej wcześniej. "Ukryta forteca" jest według mnie świetnym filmem, oceniam ją wyżej niż "Yojimbo". Ale fanem "Gwiezdnych wojen" nie jestem.
@ cara:
Wiem, że Coenowie nie mieli zamiaru robić remake'u, ale oglądając oba filmy trudno się nie ustrzec porównań. Oba filmy kończą się inaczej, to prawda, ale wiele remake'ów wprowadza inne zakończenie, by zaskoczyć widzów, znających pierwowzór.
Podobno Sergio Leone robiąc "Za garść dolarów" nie miał zamiaru robić remake'u i nie kupował praw do pierwowzoru, jednak przegrał sprawę w sądzie i musiał zapłacić Kurosawie odszkodowanie za bezprawne wykorzystanie jego pomysłu. Kurosawa ponoć żartował później, że na filmie Leone zarobił więcej niż na swojej "Straży przybocznej". Czasem po prostu reżyserzy są nieświadomi tego, że robią remake :)
Z głośnych filmów samurajskich, kuriozalnego westernowego remake'u doczekał się ,, Goyokin'' ( Honor Samuraja ) Hideo Goshy z 1969. Rzecz zwie się ,, Mistrz Rewolweru'' ( the Master Gunfighter ) z 1975, a za całością przedsięwzięcia stoi Tom Laughlin ( ,, Born Losers''). Akcja filmu Goshy dośc wiernie przeniesiona została do Kalifornii pierwszej połowy XIX w., gdzie każdy oprócz rewolweru nosi japońską katanę - jak ktoś lubi filmy z gatunku chambara-Zorro-western, to polecam :D Pozostali mogą śmiało poprzestac na znakomitym pierwowzorze z wymarzoną obsadą - Tatsuya Nakadai vs Tetsuro Tanba.
OdpowiedzUsuń@ Mariusz
Jestem pewien, że Leone z pełną świadomością remake'ował ,, Yojimbo''. . Może by mu się upiekło, ale film odniósł sukces i żarty się skończyły - analogicznie, jak w przypadku ,, Nosferatu'' Murnaua, czy ,, Whole Lotta Love'' Led Zeppelin. Leone próbował lawirowac, powołując się na inspiracje śródziemnomorską tradycją powieści pikarejskiej i commedia dell'arte, ale nie na wiele się to zdało - jego wersja jest zbyt wierna oryginałowi, by mówic o zbiegu okoliczności.
Tego "Mistrza rewolweru" chętnie bym obejrzał :) Ale najpierw muszę jeszcze zaliczyć "Honor samuraja". Z filmów łączących kino samurajskie i western bardzo podobał mi się film, który remakiem nie jest, pt. "Samuraj i kowboje" ("Soleil Rouge", 1971).
OdpowiedzUsuńTak jeszcze a propos udanych remake'ów ; osobiście jestem wielkim fanem strasznie ongiś krytykowanego ,, Sorcerera'' Williama Friedkina ( wersja ,, Ceny Strachu'' Clouzota). Z nowszych produkcji, wyróżniłbym ,, Wzgórza Mają Oczy'' Alexandra Aji ( oryg. Wes Craven,1977).
OdpowiedzUsuńNatomiast najbardziej paranoicznym remake'm jaki w życiu widziałem, jest tureckie giallo ,, Thirsty for Love, Sex and Murder'', ichniejsza wersja ,, Strange Vice of Mrs. Wardh''Sergio Martino. Dzieło przeszło najśmielsze oczekiwania, cudem nie przekręciłem się na zawał ze śmiechu. Istnieją tureckie odpowiedniki ,, Gwiezdnych Wojen'' ,, Star Treka'' ,, Rambo'' ,, Egzorcysty'' i diabli wiedzą, czego jeszcze, ukierunkowane wyłącznie na rynek rodzimy. Nie widziałem, podobno masakra :D
Ano słyszałem, że takie istnieją, ale również nie widziałem.
OdpowiedzUsuń"Sorcerera" nie oglądałem, kiedyś miałem ochotę obejrzeć "Cenę strachu", ale wytrwałem tylko kilkanaście minut, może jeszcze raz spróbuję do tego podejść.
Tymczasem jednak wprowadziłem zmiany w rankingu, dodałem "Ostatniego Mohikanina" i to od razu na drugie miejsce. I żeby nie usuwać z listy żadnego filmu umieściłem Leone i Sturgesa ex aequo na miejscu 4-tym :)
Nie wiedziałam, że "Ostatni Mohikanin" Michaela Manna to remake. Widziałam "Infiltrację", świtny film ,ale mi się strasznie dłużył (oglądałam w tv, więc to pewnie przez reklamy).
OdpowiedzUsuńKiedyś na filmowych zajęciach oglądaliśmy kawałek "Siedmiu Samurajów", muszę kiedyś do niego wrócić i przy okazji zobaczyć "Siedmiu wspaniałych".
Z nowszych remakeów kojarzy mi się kolejna adaptacja "Wielkiego Gatsby" Z DiCaprio. Wątpię czy dorówna filmowi z 1974, do którego scenariusz napisał Francis Ford Coppola. Wiem, jedno wobec dzisiejszych filmowych standardów będzie o wiele bardziej widowiskowo.
Dwukrotnie rimejkowano ,, Dyliżans'' Forda. Pierwszy rimejk ,, Stadgecoach'' ( reż. Gordon Douglas, 1966 ) leciał w Polsce pt. ,, Ringo Kid'', z Alexem Cordem i Ann Margaret. Film był bardzo przyzwoity - dynamiczny,dośc, jak na tamte czasy brutalny i z rozmachem. Druga wersja ( telewizyjna, chyba z lat 80-tych) w reżyserii Teda Posta miała w w obsadzie całą plejadę gwiazd country: Kristoffersona, Johnny Casha, Willie Nelsona i kogoś tam jeszcze. Strasznie cienkie i nudne toto było, z tego, co pamiętam.
OdpowiedzUsuńAż trzy rimejki zaliczyła ,, Inwazja Porywaczy Ciał'' Dona Siegela. Dwa z nich widziałem ( Philipa Kauffmana i Abla Ferrary ) obydwa zaskakująco udane.
@ Klaudyna:
OdpowiedzUsuńW czołówce "Ostatniego Mohikanina" obok nazwiska pisarza wpisani są autorzy scenariusza do wersji z 1936 roku, więc spokojnie można ten film zaliczyć do remake'ów. Wzorem tamtego filmu Michael Mann usunął w cień tytułowego Mohikanina Unkasa, głównym bohaterem czyniąc Sokole Oko. W powieści inaczej toczy się także wątek miłosny, możliwe więc że również i na tym polu inspiracji dostarczył tamten film. Ale wersji z lat 30-tych nie widziałem. Znając jednak literacki pierwowzór mogę się domyślać, co mogło zostać zaczerpnięte z przedwojennej wersji. Bo zmian w stosunku do książki jest w filmie Manna sporo.
@ Simply:
Nie oglądałem remake'ów "Dyliżansu", nie widziałem też "Inwazji" zarówno oryginalnej jak i rimejków.
,,Yojimbo'' /,,Per un pugno di dollari'' mają też swój gangsterski rimejk ,, Cry for Prostitute''z 1974, dzieło thrashowego wyrobnika Andrei Bianchi. Na skąpaną w słońcu Sycylię przybywa tajemniczy nieznajomy. Wyspa tonie w odmętach zdeprawowania, będąc areną walki dwóch mafijnych rodów. Obcy kolaboruje z jednymi i drugimi, jako freelanser , napuszczając ich elegancko na siebie. W rzeczywistości działa na polecenie kogoś w rodzaju capo ci tutti capi ( to nie spoiler, o tym wiadomo od początku).W głównej roli Henry Silva, w końcu Toshiro i Clinta nie może zastąpic byle wafel. Film okrucieństwem dorównuje ,, Kontrabandzie'' Fulciego. Też pewnie nikt nie widział, ale to faktycznie dośc rzadka pozycja.
OdpowiedzUsuńO! Tego to nie wiedziałem. Ale nie powinienem być zaskoczony, bo taka fabuła aż się prosiła o gangsterską, współczesną wersję :)
OdpowiedzUsuńZ listy, którą utworzyłeś nie podobała mi się tylko "Włoska robota", bardzo przeciętny jak dla mnie. Zamiast tego wrzuciłbym "Ben Hura". Wyżej dał bym też "Infiltrację", bo mnie mocno zaskoczyła. Trzyma w napięciu i jest zrobiona w sposób świeży, a Scorsese po prostu jest stworzony do filmów o gangsterach. Co do "Prawdziwego męstwa" to bardziej cenię Hathaway'owską wersję, ale i Cohen'ów mi się podoba. Wyróżnił bym też "Teksańską masakrę piłą mechaniczną", bo uważam, że wśród horrorów, to jeden z najlepszych remaków. "Wzgórza...", o których pisał Simply też. Z seriali wrzuciłbym też "Spartakusa" z 2010r, bo jest po prostu rzeźnicko dobry i oddaje ducha tamtych czasów jak nic (krew, seks, morderstwa, intrygi, itd...)
OdpowiedzUsuńNiestety nie oglądałem serialowego "Spartakusa". Ponoć i serialowa wersja "Ben Hura" powstała w 2010 roku. "Teksańską masakrę" (tę z 2003) widziałem, nawet niezła, "Wzgórz..." nie udało mi się jednak obejrzeć, zarówno pierwowzoru jak i remake'u. A "Włoską robotę" widziałem kilkakrotnie i lubię ten film. To zresztą nie tylko remake, ale też sequel, wskazuje na to fakt, że ważna postać pierwowzoru, John Bridger, uczestniczy tylko w początkowej akcji, rozgrywającej się właśnie we Włoszech.
OdpowiedzUsuń@cara & @Simon: W sumie to ciekawa sytuacja z tym "książka -->adaptacja-->remake adaptacji/kolejna adaptacji". W poście Mariusza Przylądek Strachu też podchodzi pod ten paragraf. Innymi przykładami mogą być: Red Dragon (książka Thomasa Harrisa) --> Manhunter (film Michaela Manna z 1986) --> Red Dragon (film Breta Retnera z 2002), The Hunter (książka Donalda E. Westlake'a/Richarda Starka) --> Point Blank (film Johna Boormana z 1967) --> Payback (film Briana Helgelanda z 1999), The Big Bounce (książka Elmore'a Leonarda) --> The Big Bounce (film Alexa Marcha z 1969) --> The Big Bounce (film George'a Armitage'a z 2004), i pewnie znalazłoby się jeszcze całe mnóstwo przykładów.
OdpowiedzUsuń@Westerny: Co do Włoskiej Roboty to się zgadzam. Jest wiele lepszych remakeów.
@Daniel - pewnie, że tak. Jest tego mnóstwo. Jeszcze można by wcisnąć wszelkie ekranizacje Frankensteina, Draculi i im podobnych Alicji w krainie czarów:) Generalnie jest tego bez liku i granica między tym, co jest remakiem, a ponowną adaptacją, łatwo się zaciera.
OdpowiedzUsuń@ Daniel - przypomniałeś mi o filmie "Payback" z Gibsonem. Świetny film. Ale pierwsza adaptacja tej książki czyli "Point Blank" równie znakomita. Podobał mi się także "Red Dragon" Ratnera, natomiast "Manhuntera" nie widziałem.
OdpowiedzUsuń,, Payback '' to idealny przykład kreatywnego rimejku,gdzie nie chodzi o przekalkowanie materiału wyjściowego, a odczytanie go na nowo i podanie w języku kina swoich czasów. Oryginał Boormana jest raczej niepodrabialny, pod względem odrealnionego klimatu, w swoim czasie zachwycał też śmiałymi rozwiązaniami formalnymi.
OdpowiedzUsuńJak chodzi o obie ekranizacje ,, Czerwonego Smoka'', będę brutalnie szczery: film Ratnera, to totalnie sztampowy, holiłódzki produkcyjniak bez charakteru, nie posiadający minimalnej części tej klasy, którą prezentuje ,, Manhunter'' . Nie mam nawet zamiaru silic się na obiektywizm, film Manna to dla mnie arcydzieło absolutne i kongenialna adaptacja świetnej powieści. Mann to narrator-artysta, umiejący do tego wytworzyc naelektryzowaną, gęstą atmosferę, którą można nożem kroic. Muzycznie dzieło rozpierdala - trip-hopowe brzmienie, jakie tu mamy wyprzedza o prawie 10 lat to, co zaserwowała w 90-tych scena bristolska. Finałowa konfrontacja z Mr Dollarhydem odbywa się przy dżwiękach ,, In-A-Gadda-Da-Vida'' Iron Butterfly, cała sekwencja podporządkowana jest dramaturgii tego giganta psychodelii lat 60-tych. Kto kurwa robi teraz takie rzeczy?! Grający Dollarhyde'a Tom Noonan jest par excellence przerażający, Finnes przy nim, to skończona cipa.
Nie będę bronił filmu Ratnera, bo nie jestem jakimś zagorzałym wielbicielem tej produkcji, ale oglądało mi się ją z zainteresowaniem, więc trudno mi skrytykować ten film. Poza tym Michaela Manna zaliczam do ulubionych reżyserów, więc pewnie po obejrzeniu jego wersji również stanę się wielbicielem "Manhuntera", tak jak stałem się wielbicielem "Ostatniego Mohikanina" i "Gorączki", które to przez wielu znajomych uznawane są za nudne :)
OdpowiedzUsuń@Simon: No, no bez jaj. Jak napisałem ten komentarz i sobie o tym trochę pomyślałem, to doszedłem do wniosku, że takich przykładów jest pewnie więcej niż klasycznych remakeów.
OdpowiedzUsuń@Mariusz: To, co mówi Simply. Manhunter to wczesny klasyk Manna, warto się zapoznać.
Też mam słabość do Payback i też znam ciekawą historię o tym filmie. Podobno kiedy Gibson i ludzie ze studia obejrzeli reżyserski cut filmu stwierdzili, że jest zbyt mroczny i dwuznaczny, a postać Gibsona zbyt niesympatyczna. No więc zwolnili Helgelanda, napisali nowy scenariusz, dokręcili nowe zakończenie, dodali postać Kristoffersona i żeby wytłumaczyć motywację i usympatycznić Gibsona dodali wewnętrzne monologi. Piszą o tym m.in. na angielskiej Wikipedii. Wersja reżyserska filmu ukazała się na DVD i planuje ją kiedyś obejrzeć, to podobno najwierniejsza adaptacja książki Westlake'a.
Nie to, że przez to znielubiłem wer. kinową, z Coburnem i Kristoffersonem to taki trochę homage do Pata Garreta i Billiego Kida.
W moim rankingu aż 6 remake'ów to także adaptacje, więc potwierdzam, że takich przykładów jest sporo. Istnieje też szereg adaptacji, które samym tytułem sugerują, że są remake'ami. Na przykład remake "Straw Dogs" ma taki sam tytuł jak wersja Peckinpaha, mimo że powieść ma tytuł "The Siege of Trencher's Farm". Innym przykładem jest nowa wersja "Total Recall".
OdpowiedzUsuńPS. Też chętnie obejrzałbym wersję reżyserską "Payback".