The Hurt Locker. W pułapce wojny

The Hurt Locker (2008 / 131 minut)
reżyseria: Kathryn Bigelow
scenariusz: Mark Boal

„Zgiełk bitwy może być potężnym i zabójczym uzależnieniem, wojna jest jak narkotyk”. Ten cytat, pochodzący z książki amerykańskiego dziennikarza Chrisa Hedgesa, został wykorzystany jako motto filmu. Jest to także motto żołnierzy z oddziału saperów (kompanii Bravo), a szczególnie sierżanta sztabowego Williama Jamesa, najbardziej doświadczonego, który mówi, że rozbroił ponad 800 bomb. Nie wiadomo czy mówi prawdę, ale widać, że zna się na rzeczy. Ma on żonę i dziecko, ale nie boi się ich zostawić, by pójść na wojnę, chociaż wie, że nawet najmniejszy błąd może doprowadzić do jego śmierci. Zadaniem kompanii Bravo jest rozbrajanie bomb, by umożliwić wkroczenie do akcji kompanii C i kompanii Delta.

Film ukończony w roku 2008 najpierw był pokazywany na festiwalach, a oficjalną premierę kinową miał w roku 2009 i od razu wzbudził duże uznanie krytyków i widzów. Film pokazuje rok służby amerykańskiej jednostki w Iraku. U żołnierzy widać strach i obawę o życie swoje i kolegów. Nikomu nie ufają, obcych ludzi uważają za wrogów i trzymają „na muszce” dopóki nie będą mieli pewności co do tożsamości osoby. W filmie są nieprzewidywalne sytuacje, każdy może zginąć w najmniej oczekiwanym momencie. Sceny rozbrajania bomb oraz sceny walki na irackiej pustyni trzymają w napięciu. Zdjęcia brytyjskiego operatora Barry'ego Ackroyda są zrobione w paradokumentalnym stylu, kamerą trzymaną w rękach, przez co ujęcia są ruchliwe, żywiołowe, jakby kamerzysta był uczestnikiem akcji, filmującym z dystansu wydarzenia. Taki sposób realizacji idealnie tu pasuje - ruchliwa kamera nie przeszkadza, gdyż na ekranie widać wszystko, co widoczne być powinno. Bardzo dobrze spisała się pani reżyser, zarówno sceny dialogowe pokazujące relacje między bohaterami jak również sceny akcji są zrealizowane sprawnie i nie nudzą.

Kathryn Bigelow jest czwartą (po Linie Wertmüller, Jane Campion i Sofii Coppoli) kobietą nominowaną do Oscara za reżyserię. Jest także byłą żoną Jamesa Camerona, który w tym samym roku także został nominowany do Oscara za reżyserię. Cameron w swoim Avatarze wykazał się większą inwencją i bardziej oryginalnymi pomysłami, ale mógł sobie pozwolić na to, gdyż jego film należy do science-fiction. Natomiast Kathryn Bigelow nie mogła zbytnio szarżować, gdyż jej film to kino wojenne, które wymaga realizmu i dbałości o szczegóły. Na wojnie nigdy nie byłem i nie mogę powiedzieć, że reżyserka stworzyła film bardzo realistyczny. Jednak film sprawia wrażenie realistycznego, przynajmniej ja uwierzyłem, że taka historia mogła się wydarzyć i tacy bohaterowie mogą naprawdę istnieć.

0 komentarze:

Prześlij komentarz