Lucio Fulci, wizjoner estetyki gore i jego osiem wizjonerskich koszmarów

Włoski scenarzysta i reżyser, Lucio Fulci (1927-96), debiutował w 1959, ale jego drapieżny styl mógł się rozwinąć dopiero w latach 70-tych. Przez pierwsze 10 lat kręcił niemal wyłącznie komedie, pierwszy thriller zrealizował w 1969 roku (Una sull'altra), a zapowiedzią jego agresywnego stylu był western Czas masakry z 1966. Zanim stał się bezkompromisowym twórcą horrorów tworzył filmy różnych gatunków: komedie, kryminały, westerny, film historyczny (Beatrice Cenci, 1969) i przygodowy (Biały kieł, 1973).

Autentyczne kontrowersje wzbudził psychodelicznym thrillerem Jaszczurka w kobiecej skórze (1971) z muzyką Ennio Morricone. Kontrowersyjna w tym filmie była sekwencja, przedstawiająca psy w laboratorium, półżywe, częściowo rozpłatane. Jednak Fulci, w przeciwieństwie do Ruggero Deodato, nie męczył ani nie zabijał zwierząt na potrzeby filmów, tylko stosował efekty specjalne, które porażały realizmem (efekty do Jaszczurki... stworzył późniejszy laureat trzech Oscarów, Carlo Rambaldi). Jaszczurka... to jak na razie jedyny film Fulciego (z jedenastu oglądanych), którego nie dałem rady obejrzeć do końca, bo tego typu totalna psychodelia mnie raczej odstrasza niż przyciąga.

W filmach Lucjana nie ma rozbudowanych pod względem psychologicznym postaci, trudno także doszukiwać się logicznego uzasadnienia dla licznych krwawych momentów. Należy przyjąć, że w świecie Fulciego wszystko jest możliwe, a wtedy ogląda się z zainteresowaniem, zaś w nocy trudno zasnąć z powodu nawiedzających koszmarów. Dla jednych ten włoski twórca pozostaje artystą, dla innych sprawnym rzemieślnikiem. Dla mnie jest i jednym i drugim. Nie jestem wielbicielem horrorów, ale filmy Fulciego cenię za ciekawe i odważne pomysły autorskie, zręczną realizację, doskonałe wyczucie wizualno-dźwiękowe i zgraną współpracę reżysera z operatorem obrazu, kompozytorem oraz specjalistami od charakteryzacji, efektów wizualnych i dźwiękowych.

W poniższym tekście omówiłem krótko osiem najlepszych, moim zdaniem, utworów Lucjana. A podział na osiem różnych wizji świata sugeruje, że to filmy wbrew pozornym podobieństwom, bardzo różne, wskazujące na wszechstronność włoskiego mistrza.


1. WIZJA DZIKIEGO ZACHODU

Czas masakry
Le colt cantarono la morte e fu... tempo di massacro (1966 / 92 minuty)
scenariusz: Fernando Di Leo


Niezrównoważony, psychopatyczny przestępca terroryzuje mieszkańców miasteczka, a jego ulubioną bronią jest bat, za pomocą którego lubi zadręczać ludzi na śmierć. Pojawi się jednak człowiek, który podejmie z nim walkę, ale najpierw i on doświadczy na własnej skórze, co to znaczy dostać biczem po twarzy. Kilkuminutowa scena, w której elegancko ubrany przestępca znęca się nad bezbronnym protagonistą jest pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym tego filmu, wiele mówiącym o barbarzyńskim, dzikim kraju i zaludniających go nieokrzesanych osobnikach bez zasad. Niezrażony niepowodzeniem bohater razem ze swoim nadużywającym alkoholu bratem wyruszy wkrótce na łowy, mające na celu zabicie herszta bandy i jego popleczników, by w ten sposób uwolnić niewinnych ludzi od jarzma terroru. Wzbudzający niepokój mocny i efektowny western o braterstwie, zemście i brutalnej walce na śmierć i życie. Udane kreacje stworzyli Franco Nero i George Hilton w rolach dwóch walecznych braci, zwraca uwagę także niezwykle przekonujący Nino Castelnuovo wcielający się w postać odrażającego psychola. Niezła jest także muzyka wraz z piosenką i widowiskowe, choć raczej pozbawione realizmu, strzelaniny i bijatyki. Fulci zrealizował jeszcze dwa westerny: Czterech jeźdźców Apokalipsy (1975) i Srebrne siodło (1978).

2. WIZJA XVI-WIECZNYCH WŁOCH

Beatrice Cenci
(1969 / 99 minut)
scenariusz: Lucio Fulci, Roberto Gianviti


Na początku lat 70-tych ten film pokazano w polskich kinach. Został wówczas ostro skrytykowany przez polskich recenzentów, którzy nie zauważyli w nim żadnych ambicji, a jedynie epatowanie scenami tortur i ludzkiego cierpienia. Jednak w tym antykatolickim dramacie takie brutalne momenty są częścią ówczesnej rzeczywistości, a nie fanaberią reżysera. Beatrice Cenci to film przybliżający widzom tragiczne losy włoskiej szlachcianki, która w bardzo młodym wieku została skazana i stracona za zabicie ojca. Powód, dla którego Beatrice wzięła udział w zabójstwie, poznajemy w retrospekcji. Francuski aktor, Georges Wilson, jest przerażający w roli szalonego arystokraty, który nie ma litości nawet dla własnej córki. Rzuca się w oczy także ten kontrast pomiędzy młodą kobietą o łagodnym usposobieniu a sceną brutalnego morderstwa, które dokonuje się na jej oczach. Ale jeszcze silniej oddziałuje na widza moment, gdy kobieta jest torturowana przez ludzi Kościoła. Bo to właśnie Kościół został przedstawiony w filmie jako miejsce złe i niemoralne, w którym nie można się czuć bezpiecznie. Ciekawy dramat historyczny, udowadniający, że Fulci był twórcą z ambicjami zanim stał się specjalistą od horrorów.

3. WIZJA PROWINCJONALNEGO SPOŁECZEŃSTWA

Nie torturuj kaczuszki 
Non si sevizia un paperino (1972 / 102 minuty)
scenariusz: Lucio Fulci, Roberto Gianviti, Gianfranco Clerici


Jeden z najwybitniejszych filmów giallo, w którym obok klasycznych elementów tego gatunku znalazło się też miejsce na komentarz dotyczący życia w małym prowincjonalnym włoskim miasteczku. Pod płaszczykiem kryminalnej historii o mordercy dzieci reżyser przemycił krytyczny w wymowie obraz społeczeństwa. Okrutne zbrodnie dokonywane na dzieciach powodują, że w miasteczku panoszy się strach, gdyż nikt nie jest w stanie zapobiec tragedii. W ludziach narasta agresja i ujawnia się prawda o ludzkiej ignorancji i zacofaniu. Wiele pomysłów Fulciego w tamtych latach budziło kontrowersje, ale obecnie nie budzą zastrzeżeń - dowodzą zaś mistrzostwa reżysera, który nie tylko potrafi epatować grozą i brutalnością, ale także okazuje się doskonałym obserwatorem włoskiej codzienności. Poza tym Fulci zręcznie lawiruje różnymi motywami, łącząc racjonalne myślenie z czarną magią i skutecznie oszukuje widzów co do tożsamości mordercy. Film łatwo można zlekceważyć z powodu niekomercyjnego, tandetnego tytułu, co z kolei może być objawem ignorancji współczesnych widzów, szukających nieskomplikowanej rozrywki o jasnych i klarownych tytułach.

4. WIZJA KANADYJSKIEGO JUKONU

Biały Kieł 
Zanna Bianca (1973 / 102 minuty)
scenariusz: Roberto Gianviti, Piero Regnoli, Peter Welbeck (pseud. Harry'ego Alana Towersa), Guy Elmes, Thom Keyes, Guillaume Roux na podst. powieści Jacka Londona pt. White Fang


Nad rzeką Klondike w 1896 roku wybuchła gorączka złota, a ludzie jak wilki walczyli o własny dobrobyt, nie dbając o obcych. Jednak zarówno wśród ludzi jak i zwierząt znajdzie się ktoś, kto odważy się stanąć naprzeciw nikczemnym i egoistycznym okrutnikom. Tytułowy Biały Kieł to nieustraszony, pojętny i czujny pies, cechujący się wilczą drapieżnością i nieposkromionym wilczym apetytem, które przeciwstawia ludzkiej żądzy krwi, jaka opanowała osadę na dalekiej Północy. Biały Kieł kilkakrotnie zmienia właścicieli - najpierw trafia w ręce Indian, gdzie zaprzyjaźnia się z indiańskim chłopcem, potem jego właścicielem zostaje bezwzględny biznesmen, w końcu zaś szlachetny i hardy reporter. Niezła produkcja przygodowa, zawierająca drastyczne sceny z udziałem zwierząt - oglądając te mocniejsze fragmenty trudno uwierzyć w to, że psy nie ucierpiały podczas realizacji filmu. Dość fachowo zrobione przez Fulciego widowisko z dobrą obsadą (na jej czele Franco Nero) i ciekawą lekcją szacunku dla zwierząt - film ukazujący reporterskim okiem parszywą naturę człowieka.

5. WIZJA MORDERSTWA

Siedem czarnych nut
Sette note in nero (1977 / 95 minut)
scenariusz: Lucio Fulci, Roberto Gianviti, Dardano Sacchetti


Świetnie skonstruowana historia kryminalna opowiedziana w sposób inteligentny i stonowany, w której stopniowo odkrywane są poszczególne elementy, prowadzące do trzymającej w napięciu kulminacji. Reżyser doskonale wykorzystał środki do zbudowania odpowiedniej atmosfery. Postacie, miejsca, wydarzenia, rekwizyty - każdy element układanki może mieć jakąś historię i tajemnicę, których odkrycie doprowadzi do rozwiązania typowej dla kryminału zagadki: „kto jest mordercą?”. Film łączy stylistykę thrillera z problematyką kryminału i poetyką horroru - takie połączenie typowe jest dla podgatunku giallo, którego specjalistą był inny włoski mistrz, Dario Argento. Lucio Fulci stworzył własną wizję morderstwa w estetyce giallo i wyszedł z tego obronną ręką. Jego film może i nie należy do najwybitniejszych reprezentantów gatunku, bo pewnie można znaleźć w nim dziury logiczne, ale moim zdaniem jest to rewelacyjne, przykuwające uwagę kino jedyne w swoim rodzaju. Stylowy kryminał z klaustrofobicznym klimatem, nastrojową minimalistyczną muzyką (tytułowe siedem nut i piosenka With You) i z aktorką o przenikliwym spojrzeniu, Jennifer O'Neill. No i co dla fanów Fulciego może być zaskoczeniem - krwawe sceny zostały ograniczone do minimum.

6. WIZJA KOŃCA LUDZKOŚCI

Zombi: Pożeracze mięsa
Zombi 2 (1979 / 91 minut)
scenariusz: Elisa Briganti


Rozgrywający się na tropikalnej wyspie, lecz zawierający wstawki nowojorskie, oryginalny i wizjonerski shocker o żywych trupach spragnionych ludzkiego mięsa, bezmyślnie atakujących bezradnych i zszokowanych osobników, którzy na wszelkie możliwe sposoby próbują przeżyć i pokonać atakujące ze wszystkich stron hordy ohydnych potworów. Oniryczny klimat potęgowany jest przez idealnie dopasowaną apokaliptyczną muzykę Fabio Frizziego, zaś makabryczne efekty gore, stworzone przez Giannetto De Rossiego powodują, że zombiaki rzucające się do gardeł wzbudzają przerażenie i odrazę. Nie wiem, czy w zamierzeniu reżysera film miał być komentarzem do rzeczywistości, ale trudno się nie oprzeć wrażeniu, że ten film jest doskonałą metaforą upadku ludzkości. Dwójka w oryginalnym tytule oznacza, że film jest nieoficjalną kontynuacją włosko-amerykańskiego horroru Zombi z 1978 roku, szerzej znanego jako Świt żywych trupów George'a Romero (tego filmu jeszcze nie widziałem).

7. WIZJA GANGSTERSKICH PORACHUNKÓW

Kontrabanda
Luca il contrabbandiere (1980 / 97 minut)
scenariusz: Ettore Sanzò, Gianni De Chiara, Lucio Fulci, Giorgio Mariuzzo


Kontrowersyjny włoski reżyser, znany z pełnych krwi i okrucieństwa thrillerów, swój film gangsterski również przyprawił sporą dawką makabry. Kontrabanda to sadystyczna, szokująca, wyjątkowo okrutna opowieść o przemytnikach. Dynamiczny montaż, strona wizualna, muzyka i efekty - to wszystko, sprawnie kontrolowane przez Fulciego, złożyło się na szaloną gangsterską makabreskę. Popisową kreację stworzył Fabio Testi w roli występującego we włoskim tytule przemytnika o imieniu Luca. Film o przemocy, której nasilenie i okrucieństwo przekracza wszelkie normy. Rzadko można oglądać w filmach tak sugestywnie pokazane sceny, jak ta, w której przypalana jest twarz kobiety. Epatowanie okrucieństwem ma na celu pokazanie, że stosowanie przemocy jest sposobem pozbawionym jakiejkolwiek motywacji i sensu, zaś sposób w jaki Fulci pokazuje przemoc uświadamia nam, że nie jest ona tak efektowna i atrakcyjna jak ją pokazują np. filmy amerykańskie.

8. WIZJA PIEKŁA

Siedem bram piekieł
E tu vivrai nel terrore - L'aldila (1981 / 87 minut)
scenariusz: Dardano Sacchetti, Giorgio Mariuzzo, Lucio Fulci


Można ten film uznać jako kontynuację koszmarów, pokazanych rok wcześniej w filmie Fulciego Miasto żywej śmierci (1980). Jak łatwo można się domyśleć piekło to ciąg następujących po sobie strasznych zdarzeń. Tutaj te zdarzenia mają niemal absurdalny charakter, trudno uwierzyć w to, co widać na ekranie. Reżyser po raz kolejny wykazał się niezwykłą wyobraźnią i razem z twórcą efektów gore, Giannetto De Rossim, stworzył budzące grozę koszmarne wizje. Otwarcie bram piekieł powoduje, że do naszego świata przedostają się głodne i żądne krwi potwory, pożerające wszystko co stanie im na drodze. Powstaje niewyobrażalny chaos, a ludzie doznają cierpień, które można porównać do prawdziwych czeluści piekielnych. Utrzymany w dusznym klimacie film, w którym najlepiej widać cechy stylu Fulciego - stylu, łączącego hektolitry krwi, przerażającą dosłowność w pokazywaniu przemocy i ludzkiego zepsucia, wizjonerskie koszmary zastępujące logikę wydarzeń oraz wieloznaczne i niepokojące obrazy, utrzymane w onirycznej, odrealnionej atmosferze.

Mój ranking filmów Lucjana:
aktualizacja: 25.01.2016

1. Siedem czarnych nut (1977)
2. Nie torturuj kaczuszki (1972)
3. Czarny kot (1981)
4. Miasto żywej śmierci (1980)
5. Zombi: Pożeracze mięsa (1979)
6. Siedem bram piekieł (1981)
7. Dziecko Manhattanu (1982)
8. Dom przy cmentarzu (1981)
9. Czas masakry (1966)
10. Biały Kieł (1973)
11. Kontrabanda (1980)
12. Jedna na drugiej (1969)
13. Beatrice Cenci (1969)
14. Nowojorski rozpruwacz (1982)
15. Jaszczurka w kobiecej skórze (1971)

Recenzje:
Czarny kot
Dziecko Manhattanu 
Miasto żywej śmierci
Nie torturuj kaczuszki
Siedem czarnych nut

26 komentarze:

  1. "Dla jednych ten włoski twórca pozostaje artystą, dla innych sprawnym rzemieślnikiem." - zdecydowanie przesada, nie był ani jednym ani drugim. W jego filmach było zbyt wiele nieświadomego, niezamierzonego, a dodatkowo często jego filmy szwankowały pod kontem warsztatu. Za to na pewno był wizjonerem, zresztą tak samo jak Argento. I przesadzasz doszukując się czegoś więcej w sposobie ukazywania przez niego przemocy. Lubił okrutne efekty i tyle, tam nie ma żadnej filozofii. Za to coś jest na rzeczy z apokaliptycznym klimatem jego filmów, przy wszystkich niedoróbkach i absurdach potrafił stworzyć taki klimat niemal z niczego. "Zombi 2" to byłby tylko straszny gniot (rojący się od fabularnych bzdur!), gdyby nie ten świetny klimat, to poczcie końca świata. Czytałem, że on z ostentacyjnego braku logiki stworzył własny styl.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, w takim razie to zdanie powinno brzmieć: "Dla jednych ten włoski twórca pozostaje artystą, dla drugich - sprawnym rzemieślnikiem, a dla innych - ani jednym ani drugim" ;-) Ja jednak wolę filmy Fulciego niż "kino poezji" tworzone przez Argento, wizje Fulciego zrobiły na mnie większe wrażenie, bardziej mi zapadły w pamięć. Czy lubił okrutne efekty? Pewnie tak, ale takie filmy jak "Siedem czarnych nut" i "Biały kieł" wskazują na to, że potrafił też zrobić film z minimalną ilością krwawych scen. Warsztat też miał dobry, moim zdaniem, pewnie zdarzały mu się błędy, co w równym stopniu było winą reżysera jak i ekipy technicznej, ale nie były to błędy rażące, które znacznie wpłynęłyby na odbiór filmu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Ja:
    Kimkolwiek jesteś - bredzisz. Powtarzasz argumenty jakichś zapyziałych krytyków sprzed 30 lat. Brak logiki i koherencji fabularnej w włoskich horrorach lat 70-tych i 80-tych jest ich rozpoznawalną cechą dystynktywną, typową zarówno dla czołowych reżyserów , którym nie sposób zarzucic braku twórczej samoświadomości, jak np. Argento, czy Fulci, jak i tych mniejszej rangi. Filmy takie, jak ,,Inferno'' Argento, czy ,,The Beyond'' Fulciego to nie projekcja rzeczywistości, a delirycznych oparów tejże. Prawa logiki zostają odrzucone nie, jako czynnik porządkujący przekaz, a hamujący, gdyż tu, w świecie przedstawionym mogłyby funkcjonowac jedynie jako własne zaprzeczenie. To nie jest kartezjański, ubity grunt, a surrealistycznej proweniencji grzęzawisko. To kino złego snu, i nie pierdol, że ktoś tu stworzył jakiś klimat ,,.. z niczego...''.
    Tych ogólnikowych, nieprecyzyjnych uwag o ,,..warsztatowych niedoróbkach..'' nie chce mi się nawet komentowac. Faktyczny spadek formy reżysera datuje się na okres 1983-1996. Złożyło się na to kilka czynników: zerwanie współpracy z producentem Fabrizio De Angelisem, współodpowiedzialnym za pasmo sukcesów w latach 79-82 ( od ,,Zombie 2'' do ,,New York Rippera'') i z Dardano Sachettim, etatowym scenarzystą Fulciego w tamtym czasie. Nade wszystko zaś śmiertelna choroba ( białaczka) na którą w tedy zapadł, oraz załamanie psychiczne związane z wcześniejszym samobójstwem żony i tragicznym wypadkiem córki.
    W ,,Zombie Flesh Eaters'' ,,poczucie końca świata'' sugeruje jedynie krótkie, finałowe ujęcie. Z tego co napisałeś(aś) wynika, że ta jedna scena winduje ten film ponad poziom gniota ,, pełnego fabularnych bzdur''. Ja tego filmu tak nie odbieram, wręcz przeciwnie, ale nawet, gdyby to była prawda,ta scena byłaby gwożdziem do trumny. Jeden udany element na tle kalekiej reszty, drażni podwójnie i jeszcze bardziej pogrąża całośc. Twoim rozumowaniem rządzi chaos.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do Simply:
    Widzę, że jesteś fanem Fulciego, szkoda, że przy okazji brak lubisz obrażać ludzi. Wielka szkoda.

    Fulci to bardzo ciekawy reżyser, ale tak jak napisałem jego filmy nie są arcydziełami, w wielu miejscach niedomagają. Np. Argento jest stylistą obrazu (świetnie łączonego z dźwiękiem), ale aktorzy grają jakby byli z tektury lub jakby nikt nad nimi nie panował (oczywiście nie wszyscy i nie w każdym filmie, zresztą często miałem wrażenie że aktorzy go nie obchodzą). Fulci często przekładał efektowność niektórych scen nad podstawową logikę (np. zachowanie postaci, jak ktoś chcę ciebie zabić to uciekasz, u Fulciego zawszę stoją i czekają na śmierć, no przy okazji krzyczą i wymachują rękami). Nie szafowałbym też surrealizmem (łanie to brzmi, ale czy jest to trafne). W "Zombi 2" miałem poczucie końca świata przez cały film, ale pisząc to nawet nie pomyślałem o zakończeniu. No cóż, film o zombi zwykle są apokaliptyczne.
    Najbardziej uśmiechałem się czytając zdanie ",,Inferno'' Argento, czy ,,The Beyond'' Fulciego to nie projekcja rzeczywistości, a delirycznych oparów tejże". Zastanawiam się, czy reżyserzy byli świadomi, że kręcą "deliryczny obraz rzeczywistości", czy po prostu chcieli nakręci ciekawy film i tak im wyszło. Często to co wydaje się świadomym działaniem często wcale takim nie jest. Często dorabiają te świadomość fani i badacze twórczości (zwykle lepiej znający filmy tych reżyserów niż oni sami np. Kieślowski śmiał się z takich osób, pamiętających więcej z jego filmów niż on sam). Dobra kończę bredzić, bo jeszcze bardziej się zirytujesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do Ja:
    Wybacz, trochę mnie poniosło. Tworząc obraz
    oniryczny, budujesz go z elementów rzeczywistości, w której żyjesz - innych nie posiadasz ani nie znasz. Takie to śmieszne? Delirium, to zaburzenie percepcji, gdzie rzeczywista wizja jawi się jako coś zupełnie innego, ale też utkanego z materii tej pierwszej. Nawet gdy, powiedzmy, Twoja twarz w lustrze okaże się powiększoną, zdeformowaną banią, będzie to wciąż ,,Twoja twarz, tylko jako coś innego'', na tym przecięciu ufundowana jest groza.Surrealiści traktowali strukturę marzenia sennego, jako jedno z głównych żródeł inspiracji, a takową widzę w wymienionych filmach. Argento tworząc opowieśc o Trzech Matkach czerpał pomysły z pism Thomasa De Quinceya ( opiumisty BTW). Szukające mgliście określonej tajemnicy bohaterki giną gwałtowną śmiercią, a nieświadomy brat jednej z nich ją odkrywa...i jest to Śmierc we własnej osobie. Nie mam wątpliwości, że Argento nakręcił w 100% przemyślany film i nic mu tam przypadkiem nie wyszło. ,,The Beyond'' jest w ogólnym schemacie podobny, mamy piekło zamiast śmierci. W obu wypadkach, realna rzeczywistośc ze swoimi logicznymi prawami musi oddac władzę, zatem wszystkie chwyty dozwolone. Film Fulciego precyzyjnie rozwija się od kropli ( księga Eibon, śmierc malarza),crescendo do totalu ( piekło jako wszechświat). Jemu też nic nie wyszło , ot, tak sobie.
    ,,Zombie 2'' rozgrywa się na terenie izolowanym ( wyspa), o prawdziwych, tj. apokaliptycznych rozmiarach plagi zombich dowiadujemy się faktycznie dopiero z ostatniej sceny.Ten film nie jest gniotem: jego atmosfera, charakteryzacja zombiaków i efekty gore ( lepsze, niż u Romero w kosztowniejszym ,,Dawn of Dead''), element quasi baśniowy ( walka zombie z rekinem), muzyka... i to wszystko za psie pieniądze!Niektóre słabości tego filmu ,np. wielokrotnie powtarzane ujęcia,brały się właśnie z niedostatków budżetowo-czasowych, niektórych dubli nie było szans dokręcic. A co do nielogicznych zachowań postaci tuz przed śmiercią u Lucio, to jest tak w myśl praw kina eksploatacji, którego elementy są w filmach Fulciego silnie obecne. Tu nie chodzi o realizm psychologiczny, tylko o gorefest.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zawsze uważałem, że to żadna sztuka zrobić dobre efekty przy dużym budżecie i nowoczesnym sprzęcie. A Fulciemu i jego ekipie udało się stworzyć przekonujące efekty za małe pieniądze. Co świadczy o pomysłowości, talencie i sprawności.
    Też słyszałem, że spadek formy reżysera datuje się na okres 1983-1996, dlatego nie oglądałem jego filmów, zrobionych po "New York Ripperze", by nie psuć sobie opinii o tym twórcy.
    Nie wiedziałem o tym jego załamaniu psychicznym, czytałem tylko o tym, że kiedyś wypowiedział takie słowa: "Dla kina zrujnowałem sobie życie, nie mam rodziny, nie mam żony, pozostały mi tylko córki. Opuściły mnie wszystkie kobiety, z którymi się wiązałem, bo nie potrafiłem przestać myśleć o pracy".
    Świadczy to o tym, że Fulci traktował kino bardzo poważnie i również jestem przekonany, że tworzył filmy przemyślane w stu procentach, zaś o żadnej przypadkowości nie ma mowy. Nie wszystkie jego filmy mi się podobały, ale jak to się mówi: "porażki niektórych reżyserów są ciekawsze od sukcesów innych" i w związku z powyższym wolę sobie obejrzeć jakikolwiek film Fulciego zamiast jakiegoś współczesnego horroru, pozbawionego klimatu i polotu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz w jego filmach widać przerost ambicji nad realny budżet filmów. On chciał osiągnąć pewne efekty z niczego, i raz mu to wychodziło, a raz nie. Dla mnie jest on bardziej twórcą z którego można czerpać rozmaite pomysły i dopracować. Przywoływany tu Argento jest jego dłużnikiem.
    Inna sprawa jak bardzo można panować nad powstającymi filmami, gdy czasem realizowało się ich rocznie po 2-3. Kręcenie filmów to strasznie trudna robota, wiele rzeczy w trakcie pracy nad filmem wymyka się spod kontroli. I ja to widzę często u Fulciego.

    Przy okazji polecam artykuł z "Krawalnika filmowego" o jego filmach, temat braku logiki jest bardzo ważny.

    I ten Argento miał słoność do niszczenia swoich filmów pojedynczymi kuriozalnymi scenami. Np. finał "Inferno", cały film mi się podobał, aż do fatalnego finału z wyskakującą śmiercią. To był istny skok nad rekinem, ale filmowy.

    Wiecie, że "Zombi 2" krążyło po Polsce na pokazach "Najgorsze filmy świata"?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomyślałem sobie kiedyś, że scena, gdzie zombiaki wyłażą z ziemi w ,,ZFE'' powinna znależc się w jakiejś galerii rzeżby, jako ekspozycja stała.
    Z póżniejszych rzeczy Fulciego parę widziałem : ,,Enigmę'', ,,Dom Zegarów'', ,,Demonię'' i ,,Kota w Mózgu''.Ten ostatni to prawdziwe kuriozum; Lucjan gra główną rolę - samego siebie, tj. reżysera lucio Fulciego, który zachodzi do psychiatry, bo prześladują go koszmary z jego horrorów. Większośc scen , to poszatkowane fragmenty z wcześniejszych filmów, nawet jakieś nazi-sploitation się załapało, Lucjan sprawia w tym galimatiasie dośc przygnębiające wrażenie, widac, że jest stary i schorowany. Co do rankingu, to bym zdecydowanie ,,Nowojorskiego Rozpruwacza'' wyżej postawił, to film z prawdziwą dzikością w sercu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Do Ja:
    No niee... Argento był zdecydowanie wierzycielem Fulciego, nie dłużnikiem. To Lucjan raczej rżnął z Darka.
    Z tym entree Śmierci w ,,Inferno'', to faktycznie się Argento trochę wyłożył, zgadzam się. Nie chodzi o samą ideę, a wyłącznie o charakteryzację.Po tym całym barokowym przepychu, zaleciało tandetą. Kolendnicy czasami przejawiają większą inwencję.
    A to, że sto lat temu ktoś sobie taki przegląd urządził i umieścił tam ,,Zombie Flesh Eaters'', to nie ma najmniejszego znaczenia dla czegokolwiek. Za czym to ma byc niby argument?

    OdpowiedzUsuń
  10. "A to, że sto lat temu ktoś sobie taki przegląd urządził i umieścił tam ,,Zombie Flesh Eaters'', to nie ma najmniejszego znaczenia dla czegokolwiek. Za czym to ma być niby argument?" - przegląd był 2-3 lata temu, czyli niedawno. Za czym ma to być argument, ano za tym, że dla niektórych ten film jest świetnym przykładem reżyserskiej niekompetencji. Choć tu akurat, to jest trochę przesad są film o wiele gorszę, takie których nie chcę się oglądać. A "Zombi 2" sprawia mnóstwo uciechy.
    "To Lucjan raczej rżnął z Darka." - tu nie będę się spierał, zawszę jest kłopot z tym kto kogo i w jakiej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla mnie na przykład większośc filmów Wajdy jest żle wyreżyserowana i co z tego? Też sobie mogę urządzic przegląd najgorszego czegoś i po latach na jakimś forum internetowym, ktoś ktos będzie podpierał się moimi mniej lub bardziej absurdalnymi wyborami. I tyle to jest warte.
    A tak BTW, jak swego czas był pokaz najgorszych polskich filmów, to Wajda ( choc nic jego się tam nie załapało) strasznie się pluł i protestował przecie temu pomysłowi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Taka jest już reguła, że filmy o zombi i innych potworach uważane są za gorsze. A w przypadku "Zombi Flesh Eaters" już sam tytuł sugeruje, że to coś kiczowatego, tandetnego, głupiego. Z kolei tytuł "Nie torturuj kaczuszki" także wskazuje na jakieś głupie, kuriozalne badziewie, ale Ci co oglądali film docenili go, o czym świadczy ocena na imdb 7.1/10 (zarówno "Duckling" jak i "Zombi 2" mają wyższą ocenę niż nagrodzony w Wenecji "Essential Killing" Skolimowskiego ;))
    Wg "Słownika gatunków i zjawisk filmowych" (aut. B. Paszylk) za najgorsze filmy Fulciego uważane są filmy fantasy "Podbój" i "Wojownicy roku 2072", zaś "Kot w mózgu" został określony jako najlepszy jego film z późnego okresu (czyli od połowy lat 80-tych). Fulci był ponoć zawiedziony, że film nie odniósł sukcesu, szczególnie po tym, kiedy za podobny projekt zabrał się Wes Craven ("Nowy koszmar Wesa Cravena"). W tej książce pisze również, że wczesne kryminały Fulciego z lat 60-tych porównywane były później do giallo, co sugeruje, że to właśnie Argento mógł korzystać z jego pomysłów, a nie odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. ,,Nie Torturuj Kaczuszki'''' to precyzyjnie skonstruowany, błyskotliwy kryminał, idealny kontrargument dla odmawiających Fulciemu kontroli nad filmową materią. Tytuł, jakkolwiek nie brzmi, bezpośrednio konweniuje z treścią, na podobnej zasadzie, jak ,,Cztery Muchy na Szarym Aksamicie'' Argento. Faktycznym twórcą giallo jest Mario Bava (,,Dziewczyna, która wiedziała za dużo'' ,, Krew i Czarne Koronki''), i to jego filmy stanowią bazę dla Argento, Fulciego i innych. Argento poszedł w ultragore przed Lucjanem. Scena z niewidomym zaatakowanym przez opętanego przez złe moce własnego psa z ,,Suspirii'', ma swój odpowiednik w póżniejszym ,,The Beyond''. Na pewno Fulci nie był jakimś naśladowcą Argento, czasem tylko wykorzystywał niektóre jego pomysły i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  14. No ale Fulci jeszcze przed "Suspirią" kręcił brutalne sceny z psami - w dwóch filmach z cyklu "Zanna Bianca" ("Biały kieł", 1973-74). W pierwszej części była scena walki psa z niedźwiedziem, nie dałbym głowy, czy była też scena ataku psa na człowieka, ale domyślam się, że jeśli nie w pierwszej to w drugiej części znalazła się taka scena, choć pewnie bez tego ultragore ;)
    PS. Przypomniałeś mi, że jeszcze nie widziałem żadnego filmu Mario Bavy.

    OdpowiedzUsuń
  15. No i przecież w "Beatrice Cenci" z 1969 roku jest scena ataku psów na człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie nie chodziło o atak psa, jako taki, na co ani Fulci, ani nikt inny nie ma patentu, ale o konkretną, tak, a nie inaczej rozegraną scenę ze ślepcem i psem przewodnikiem, dobrze wiesz, co mam na myśli.
    Bava miał fajne gotyckie horrorki w 60-tych, ,,Operazione Paura'' ,,Black Sunday'' i nowelowy ,, Tre Volti nella Paura'' ( w Anglii szedł w kinach pt. ,,Black Sabbath'' i od tego wziął nazwę zespół Ozzy'ego). ,,Blood & Black Lace'' to wysmakowane i obłędnie fotografowane giallo (1964r!), pod tym względem wzór dla kontynuatorów. Można też obadac jego proto-slasher ''Bay of Blood'', ale to dośc specyficzne dzieło. Ja lubię najbardziej jego sleazy gangsta ,, Rabid Dogs'' z 1976 i ostatni horror ,,Shock'' z 77r. , niedoceniony, acz zajebisty, z Johnem Steinerem i żoną Darka, Darią Nicolodi.

    OdpowiedzUsuń
  17. ... a, Bava nawet jeden spaghetti western nakręcił ,,Roy Colt and Winchester Jack''. Nie widziałem, ale z tego, co czytałem, to jakieś potworne ścierwo jest.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiesz nie tak łatwo zorganizować przegląd, do tego przygotować plakaty i ulotki (tak były). Pamiętam ten przegląd najgorszych polskich filmów, jednym z nich była "Panna Nikt". Wajda bardzo się zdenerwował. Zresztą to nie jedyny taki raz, kiedy indziej prelekcją na temat jego filmów, że są seksistowskie i mizoginiczne. Najpierw to skrytykował, a później zaczął płodzić film z kobiecymi bohaterkami (efekty są takie sobie). Nawet z tego powodu wyciął niektóre sceny z "Ziemi obiecanej".

    Polecam filmy Mario Bavy, bardzo go lubię. Jego filmy są miejscami staroświeckie i mają pewną manierę. Za to nie mam poczucia jak u Fulciego, że ktoś nad czymś nie panuje. Niektóre sceny wyglądają u niego jak uratowane w montażu.

    OdpowiedzUsuń
  19. No, Mario Bava, to urodzony prekursor. On nawet ma na koncie coś w rodzaju proto- Aliena ,,Planet of Vampires'', jeszcze z lat 60-tych. Też go cenię, ale Argento i Fulci są mi zdecydowanie bliżsi.
    A Wajda, to kawał nadętego, tępego buca. Kalina Jędrusik dała takiego ekshibicjonistycznego czadu w scenie wagonowej, a on ją tak po prostu wyciął z tej odnowionej wersji, kutas jebany.

    OdpowiedzUsuń
  20. Z Wajdy to najwyżej cenię jego wczesne filmy "Kanał" oraz "Popiół i diament", co do pozostałych jego filmów mam mieszane uczucia, od zachwytów po irytację.
    Z tego tria Bava-Argento-Fulci to chyba ten ostatni jest najbardziej wszechstronny, bo oprócz horrorów i thrillerów udały mu się także spaghetti western, film historyczny, przygodowy i gangsterski.
    PS. Postaram się w najbliższym czasie zaliczyć przynajmniej dwa filmy Bavy: jeden giallo ("Blood and Black Lace") i jeden gangsta ("Rabid Dogs").

    OdpowiedzUsuń
  21. Co fakt, to fakt. Lucjan elegancko się wykazał w różnych gatunkach. A w tym Twoim zestawieniu brakuje dwóch znakomitych horrorów z jego najlepszego okresu : ,,House by the Cemetery'' i ,,Black Cat''.

    OdpowiedzUsuń
  22. A właśnie, te filmy mi umknęły. Jak je znajdę to obejrzę. Muszę sobie także przypomnieć filmy Argento, bo widziałem je dawno, pamiętam tylko niektóre sceny (np. tą scenę z psem z "Suspirii" - masz rację, że to dość oryginalny pomysł, inny niż zwykły atak psa, bo jednak sporo w tym pomyśle takiej ukrytej ironii).

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeszcze , co do Mario Bavy, koniecznie obejrzyj ,,Shock'', nagrodzony za scenariusz w Sitges. Tu jest bardzo podobna aura, co w ,,Sette Notte in Nero'', też mamy ukrytą tajemnicę, a na pierwszym planie opętanego gówniarza ( daleki odprysk ,,Omenu'', choc nie jest to satanic), który SPOILER wkłada żyletkę między klawisze fortepianu, na którym zagra matka KONIEC SPOILERA.Mało gore, ale 100% zawiesistej, niepokojącej atmosfery.To przedostatni jego film, powstały przy udziale syna Lamberto. Zdecydowanie Bava senior odszedł z tarczą.

    OdpowiedzUsuń
  24. Trochę mnie dziwi wysoka pozycja "Kontrabandy". Dla mnie to popłuczyny po nurcie, który wówczas (rok 1980) był już mocno wyeksploatowany i najlepsze lata miał za sobą. Lucjan nie wniósł nic nowego, tylko po swojemu dowalił tu i ówdzie gore. Chyba nawet nie załapał swoistej poetyki polizioteschi. Wyszło raczej nużące dziełko, któremu daleko do energii i nihilizmu najlepszych filmów Lenziego, Di Leo, Castellariego czy Dallamano.

    OdpowiedzUsuń
  25. Swoją drogą owa 'wszechstronność' to charakterystyczna cecha dawnych włoskich B klasowców. Zaczynali od jakiegoś peplum, komedii obyczajowej albo filmu kostiumowo-przygodowego potem były westerny, gotyckie horrory, giallo, polizio, czasem sf a niekiedy trafiał się i pornus (vide: Joe D'Amato).

    OdpowiedzUsuń
  26. Dla mnie "Kontrabanda" to nie popłuczyny po nurcie polizio, bo ja jeszcze nie znam zbyt dobrze tego nurtu (jak na razie zaliczyłem dokonania Di Leo, przede mną jeszcze Lenzi i reszta). Oceniłem ten film, biorąc pod uwagę twórczość Fulciego, a nie twórczość reżyserów poliziotteschi. Co do wszechstronności to chodziło mi o to, że Fulciemu udały się filmy różnych gatunków, a np. Mario Bava nakręcił słabe peplum i słaby spaghetti western, Argento zaś pozostawał w kręgu thrillera i horroru. Dlatego Fulci się z nich wyróżnia wszechstronnością, bo nie tylko kręcił filmy różnych gatunków, ale sprawdził się w tych gatunkach (z wyjątkiem fantastyki).

    OdpowiedzUsuń