DZIEWCZYNA WE MGLE

La ragazza nella nebbia (2017 / 128 minut)
reżyseria: Donato Carrisi
scenariusz: Donato Carrisi na podst. własnej powieści

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

Pomiędzy literaturą i kinem jest przepaść, ale – jak przekonuje wielu twórców – nie jest ona zbyt duża, można ją przeskoczyć. Niejednokrotnie zdarza się, że pisarz po wydaniu bestsellerowej powieści nie tylko przerabia ją na scenariusz filmu, ale również siada na krześle reżysera. Na przykład Dalton Trumbo, który według własnej powieści zrealizował kontrowersyjny, pacyfistyczny dramat Johnny poszedł na wojnę (1971). Do grupy powieściopisarzy-reżyserów można też zaliczyć Michaela Crichtona (Wielki napad na pociąg – 1978), Williama Petera Blatty'ego (The Ninth Configuration – 1980), a nawet Elię Kazana (Układ – 1969) i francuską aktorkę Cécile Aubry (serial Belle et Sébastien – 1965). Z twórców współczesnych pasuje do schematu chociażby chiński autor Haofeng Xu (Ostatni mistrz – 2015).

Do tego grona dołącza włoski mistrz kryminału Donato Carrisi, który swoim bestsellerowym materiałem literackim przyciągnął nie tylko producentów filmowych, ale też świetnych włoskich aktorów (i jednego francuskiego). Zdołał przekonać ich, że potrafi władać nie tylko piórem, ale i kamerą. Z wykształcenia jest prawnikiem, a pracę magisterską pisał o Luigim Chiattim, którego media nazwały „potworem z Foligno” po tym jak przyznał się do zabójstwa dwojga dzieci (za co został skazany na 30 lat więzienia). Carrisi interesuje się kryminologią i behawioryzmem, współpracuje z telewizją RAI i periodykiem „Corriere della Sera”. Dziewczyna we mgle to jego pierwszy film, trzeba przyznać, że bardzo udany. Został wyróżniony między innymi Dawidem Donatella w kategorii najlepszy debiutujący reżyser. Nagrodę przyjął z rąk Stevena Spielberga.

Dla pisarza nie było pewnie trudnym zadaniem stworzenie filmu z dominującą rolą dialogu. Dla widza, który na co dzień ogląda kino z przewagą akcji nad słowem, może być trudne siedzenie przez dwie godziny na filmie, w którym intryga rozwija się poprzez rozmowy, a nie działania. Przed seansem także i ja wątpiłem, czy przez 120 minut uda się utrzymać napięcie – wydawało mi się, że jak na kryminał jest to zdecydowanie o 20 minut za dużo. Jednak ani przez chwilę nie odczuwałem znudzenia, w czym spora zasługa nie tylko frapującej intrygi i dobrych dialogów, ale także wykreowanej atmosfery. Dla mnie już sama melodia włoskiego języka tworzy klimat, ale Carrisi zadbał też o taką oprawę wizualną, która pasowałaby do treści filmu. Obraz jest więc ziarnisty, zamglony, bardzo wymowny. Pozytywnie wpływa to na odbiór dzieła.


Historia osadzona jest w fikcyjnej górskiej miejscowości Avechot, gdzie społeczność zaabsorbowana jest tajemniczym zniknięciem kilkunastoletniej rudowłosej dziewczyny. Śledztwo prowadzi detektyw Vogel, który szybko znajduje podejrzanego i próbuje go zniszczyć, wykorzystując do tego media. To nietypowy bohater, bo większość filmowych stróżów prawa nie lubi, gdy prasa i telewizja mieszają się do śledztwa. Ale Vogel traktuje media jako niezbędny środek do osiągnięcia celu. Wygląda na to, że ważne jest dla niego widowisko, a nie sprawiedliwość. Ludzie pragną, by znaleziono winnego, dlatego że strach zanika, gdy zło wreszcie dostaje konkretną twarz i imię. Zostaje więc znaleziony „winny” – profesor Martini. Człowiek na pozór poczciwy i inteligentny, którego profil zaczyna się tak rysować, że coraz bardziej przypomina potwora. Śledczy jest tak zdeterminowany, by znaleźć bestię, że sam ją tworzy.

W wywiadach Donato Carrisi przypominał – opisywaną w „Corriere della Sera” – autentyczną historię zaginięcia młodej dziewczyny w niewielkim miasteczku we Włoszech. Nie zakończenie tej sprawy okazało się istotne, ale towarzysząca jej medialna otoczka. Z kraju i z zagranicy ściągali dziennikarze wraz z operatorami kamer. Dramat rodzinny przyniósł zysk miasteczku, wpływy z turystyki przekroczyły wszelkie normy. I właśnie w filmie nie samo śledztwo jest ważne ani nawet kto jest złoczyńcą, ponieważ w każdej naturze ludzkiej tkwi zło. Osoba, która mówi, że nikogo by nie zabiła jest faktycznie niewinna... do momentu, gdy popełni morderstwo. Policjanci, dziennikarze, prawnicy, zwyczajni na pozór nauczyciele i „niewinne” uczennice... Przedstawiciele bractwa religijnego oraz ludzie reprezentujący tak zwanych nerdów... albo lekarze, tacy jak psychiatra Augusto Flores (w tej roli Jean Reno)... Każdy potrzebuje terapii, ale trudno znaleźć odpowiedniego psychoterapeutę, bo nie ma ludzi całkowicie zdrowych. Społeczeństwo kroczy we mgle, gubiąc właściwą drogę i podążając ku autodestrukcji.

Charaktery są zarysowane prostą kreską, nienachalnie, aby nie przysłonić fascynującej opowieści o naturze zła. O naturze człowieka żyjącego w świecie komputerów, telewizji, kamer cyfrowych i telefonów komórkowych. Intrygującą, choć właściwie nieobecną postacią jest Anna Lou Kastner, ofiara porwania. Przed zniknięciem była odludkiem, nie miała przyjaciół, stroniła od towarzystwa i nikt się nią nie interesował, nawet rodzina, ale – jak na ironię – stała się interesująca dopiero wówczas gdy zaginęła. Świat istotnie dzieli się na ludzi dobrych i złych, ale dobre są tylko ofiary. Wszyscy żywi mają jedną zasadniczą wadę – skłonność do czynienia zła.


Historia trzyma w napięciu i nie jest łatwo przewidzieć rozwiązanie. Film jest również znakomicie obsadzony. Odtwórcy głównych ról – Toni Servillo (detektyw Vogel) i Alessio Boni (profesor Martini) – to we Włoszech aktorzy pierwszoligowi, bardzo dobrze oceniani przez krytyków. Za mało znam ich dorobek, by ocenić, jak ich role w tym filmie prezentują się na tle całej kariery, ale z pewnością są to występy, które można zaliczyć do udanych. Również role kobiece zostały odegrane w sposób nie budzący zastrzeżeń. Wcielająca się w epizodyczną postać Greta Scacchi jest znana poza granicami Italii, ale warto też zapamiętać inne nazwiska: Lucrezia Guidone, Daniela Piazza, Galatea Ranzi. Ciekawą rolę do swojej filmografii dopisał także Jean Reno. Znany z francuskich produkcji aktor dobrze włada hiszpańskim, angielskim i włoskim – tym ostatnim językiem posługiwał się w tym filmie.

Jeden z bohaterów tego thrillera wypowiada słowa: „Pierwszą zasadą wielkiego powieściopisarza jest kopiowanie”. I Donato Carrisi nie stworzył odkrywczego filmu, ale – bardzo umiejętnie – posiłkował się mistrzowskimi dziełami z gatunku kryminału. Niestety, trudno dopatrzyć się inspiracji kinem giallo, które jest jednym z ciekawszych zjawisk w kinie włoskim. Można jednak wyłapać odniesienia do kryminałów skandynawskich, filmów Davida Finchera, Davida Lyncha, braci Coen. Dziewczyna we mgle to wysmakowany plastycznie neo-noirowy thriller z prostą, ale świetnie poprowadzoną intrygą pełną atrakcyjnych dla widza niespodzianek. Najlepszą niespodzianką jest jednak to, że ten niepozorny włoski film trafił do kin w całej Polsce pół roku po światowej premierze.

0 komentarze:

Prześlij komentarz