ZIMNE OGNIE. Zło nie umiera nigdy

El fred que crema (2022 / 116 minut)
reżyseria: Santi Trullenque
scenariusz: Agustí Franch
& Santi Trullenque na podst. sztuki teatralnej Agustíego Francha Fred

Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl

Film otwiera myśl laureata Nagrody Nobla Johna Steinbecka: „Całe dobro i heroizm zmartwychwstaną, a następnie ponownie przegrają i znów się odrodzą. Nie chodzi o to, że zło wygrywa, lecz o to, że nigdy nie umiera”. Dzieło debiutanta Santiego Trullenque’a El fred que crema (dosł. z jęz. katalońskiego – Zimno, które płonie) jest adaptacją sztuki teatralnej Fred (Zimno) autorstwa Agustíego Francha, który wraz z reżyserem przekształcił sceniczny tekst w ekscytującą filmową opowieść. Zdjęcia zrealizowano w całości w Andorze, udziałem w tej produkcji może zaś pochwalić się m.in. polski aktor Ksawery Szlenkier wcielający się w postać polskiego kryptografa uciekającego przed hitlerowcami.

Nie dość, że twórcy musieli zmagać się z trudnymi warunkami atmosferycznymi (bo Andora jest idealna dla narciarzy, a nie filmowców), to do głosu doszła jeszcze pandemia. Po żmudnych przygotowaniach do filmu zdjęcia ruszyły w marcu 2020 roku i po czterech dniach musiały zostać przerwane z powodu Covida. Filmowcy zostawili ciężarówki ze sprzętem i elementy scenografii oraz opuścili kraj z przekonaniem, że wrócą tu za 15 dni. Wrócili jednak dopiero po siedmiu miesiącach i to w nieco zmienionym składzie. Zmieniła się m.in. odtwórczyni głównej roli – Aidę Folch zastąpiła młodsza o dziewięć lat Greta Fernández, córka wielokrotnie nagradzanego aktora Eduarda Fernándeza. Długi postój w trakcie produkcji pozwolił dopracować scenariusz, pomógł także reżyserowi pogłębić charaktery postaci, by lepiej przedstawić naturę zła i problem nienawiści przenoszonej z pokolenia na pokolenie.

Akcja filmu osadzona jest w 1943 roku w Andorze – państwie, które w trakcie II wojny światowej oficjalnie pozostawało neutralne. Jak mówi historia, górskie szlaki w tym kraju – między Francją a Hiszpanią – okazały się drogą do wolności dla wielu żydowskich rodzin uciekających na Południe przed hitlerowskim reżimem (ale także dla ofiar frankistowskiej dyktatury uciekających na Północ). Pasują tu idealnie często cytowane przez polityków słowa „Najgorętsze miejsca w piekle są dla tych, którzy zachowują neutralność w chwilach wielkiego kryzysu moralnego”, przypisywane (raczej błędnie) Dantemu, autorowi Boskiej komedii.

Setki Andorczyków zostało w czasie wojny „passadorami”, przemycając przez granicę uchodźców, bo największym grzechem w takiej sytuacji była bezczynność. Tak też uważa Antoni (Roger Casamajor), który od jednego z „passadorów” przejmuje małżeństwo polskich Żydów i ukrywa ich na poddaszu w skromnej wiejskiej posiadłości. Sprzeciwia się temu jego żona Sara (Greta Fernández), bo wie, że taka postawa może narazić całą jej rodzinę na niebezpieczeństwo. Bardzo ciekawie rozwijają się charaktery tych postaci – zarówno Antoni, jak i Sara przechodzą wewnętrzną przemianę. Wspólne doświadczenia sprawiają, że zupełnie inaczej kształtuje się osobowość mężczyzny i kobiety, ale w jednej i drugiej postaci tkwi dobro i zło. Dzięki temu ta relacja trzyma w napięciu i mimo panującego wokół mrozu robi się gorąco.

Film staje się przez to w większym stopniu tragedią rodzinną niż klasycznym dramatem wojennym – relacja między dwójką głównych bohaterów jest najbardziej istotna. Nie bez znaczenia jest również fakt, że kobieta spodziewa się dziecka – instynkt macierzyński sprawia, że rośnie odwaga, by stawić czoła demonom, które zagrażają rodzinie. Ważną rolę w scenariuszu odgrywa także charakterystyczny dla thrillera motyw tajemnicy, zbrodni sprzed lat. Okazuje się bowiem, że demony skrywają się nie tylko w nazistowskiej ideologii, lecz także we własnej rodzinie. Przekazując z pokolenia na pokolenie tradycyjne zwyczaje, ojcowie zaszczepiają też negatywne wzorce, wskazują, kto jest wrogiem rodziny, co skutkuje tym, że nienawiść i wywołane nią zło nie są w stanie umrzeć. „Nienawiść jest jednym z podstawowych filarów wszystkich rodzin. Jest dziedziczona” – tak mówił reżyser i choć nie mogę się z nim całkowicie zgodzić, to z pewnością jest w tym zdaniu ziarno prawdy.

Santi Trullenque widział w głównej bohaterce postać z baśni o Czerwonym Kapturku. Gdy kobieta zaczyna zdawać sobie sprawę, że ma do czynienia z wilkiem w ludzkiej skórze, podejmuje z nim walkę. Bo wilka nie da się poskromić, trzeba go zabić. To jest ten wyjątek, gdy zabijanie jest równoznaczne z czynieniem dobra. Fabuła filmu bardzo przypomina Przeprawę (The Passage, 1979) J. Lee Thompsona, gdzie Anthony Quinn przeprowadzał przez Pireneje cennego naukowca z rodziną, a w ślad za nimi podążał Malcolm McDowell wcielający się w postać bezwzględnego esesmana. W omawianym dziele mamy podobnie wykreowanego złoczyńcę – jest on odegrany z dużą przesadą, wręcz karykaturalnie, co ma swoje uzasadnienie. Lars Günther (Daniel Horvath) – bo tak ów złoczyńca się nazywa – burzy spokój mieszkańców, przypominając już nie dzikie zwierzę, lecz bestię, gdyż zabija nie dla pożywienia, ale dla zaspokojenia żądzy krwi. Aktorska szarża wysłannika III Rzeszy ma na celu podkreślenie, jak wielkim szaleństwem jest prześladowanie ludzi za ich pochodzenie.

Omawiany film znalazł się wśród czterech najlepszych filmów roku nominowanych do katalońskiej nagrody filmowej – Nagrody Gaudiego. Dzieło trwa niecałe dwie godziny, ale jest zrobione na tyle sprawnie, że nie odczuwa się nudy, tym bardziej że nie brakuje tu emocjonalnych i pełnych napięcia scen. Kilka sugestywnych momentów może być dla widza niekomfortowych i z pewnością zapadnie w pamięć, jak np. amputacja nogi, gwałt czy scena porodu. Kluczowy jest także fragment, w którym Marian (Ksawery Szlenkier) orientuje się, że został okradziony, ale nie chodzi o kradzież pieniędzy, lecz notesu.

Niewątpliwym atutem jest sceneria – ujęcia Andory w jej najmroźniejszym okresie. Niemal czuje się zimno, które jest równie niszczycielskie, co ogień – przenika skórę i kości, spala od wewnątrz „przewody” odpowiedzialne za uczucia. Ten szorstki spektakl cechuje się również wiarygodnym aktorstwem, szczególnie Sara w interpretacji Grety Fernández jest doskonale zniuansowana. Aktorka za pomocą spojrzeń i gestów potrafiła przekonująco przedstawić wewnętrzną walkę, konflikt między moralnością a interesem własnym, który prowadzi do zmian w charakterze, sprawia, że bohaterka dojrzewa do nowej roli. Zimne ognie to kino czerpiące z gatunkowych wzorców – kina wojennego, thrillera i westernu. Reżyser przyznawał się do tych inspiracji, nie udawał, że są tu ukryte wielkie ambicje i oryginalne koncepty (pomimo tego pomysł ukazania Andory w czasie II wojny światowej można uznać za nowatorski). Dzięki pracy w naturalnych plenerach, a także przez potraktowanie roboty filmowej jako wielkiej przygody oraz fizycznego i psychicznego wyzwania, Santi Trullenque osiągnął tu efekt porównywalny np. do filmów Wernera Herzoga.

korekta: Alicja Szalska-Radomska

0 komentarze:

Prześlij komentarz