Tekst opublikowany w serwisie film.org.pl
W zalewie produkcji dostępnych na platformach streamingowych coraz trudniej wyłowić te, które wyróżniają się ponadprzeciętnym poziomem. Netflix od lat inwestuje w filmy akcji i w dużej mierze są to produkcje pełne klisz, oparte na sprawdzonych schematach i często wylatujące z pamięci krótko po obejrzeniu. To nie jest wymagający gatunek, bo nie oczekuje się od niego głębokich analiz psychologicznych ani formalnych eksperymentów. Ale właśnie dlatego tak łatwo o banał, bylejakość i bezrefleksyjne kopiowanie znanych motywów. Tym bardziej należy docenić te produkcje, które czymś się wyróżniają – pomysłową inscenizacją czy na przykład próbą przełamania konwencji.
Spośród filmów sygnowanych logotypem Netflixa postanowiłem wybrać kilka wartościowych moim zdaniem tytułów, które oferują solidną dawkę rozrywki i zaskakują jakością wykonania. Kolejność filmów jest chronologiczna.
Oblężenie Jadotville (The Siege of Jadotville, 2016), reż. Richie Smyth
Słońce w Afryce jest jak piec hutniczy – albo cię stopi, albo zahartuje
Richie Smyth, twórca teledysków (m.in. dla zespołu U2), zrealizował tylko jeden film fabularny i jest to nakręcone dla Netflixa Oblężenie Jadotville. Scenariusz Kevina Brodbina na podstawie książki Declana Powera przybliża widzom zapomniany epizod z historii operacji ONZ w Kongo. Zanim trafił do streamingu, film był pokazywany na festiwalu w Galway, a następnie w ograniczonej dystrybucji kinowej w Irlandii i zdobył trzy nagrody przyznawane przez Irlandzką Akademię Filmu i Telewizji – za reżyserię, efekty wizualne i rolę drugoplanową Jasona O’Mary.
Na początku lat 60. bogata w miedź i złoto prowincja Katanga odłączyła się od nowo powstałej Republiki Konga. Kraj pogrążył się w chaosie i aby zapobiec wojnie domowej, ONZ wysyła do Afryki Środkowej „strażników pokoju” – batalion irlandzkich żołnierzy dowodzony przez Patricka Quinlana (Jamie Dornan). Po dotarciu na miejsce, we wrześniu 1961 roku, niedoświadczeni w boju żołnierze muszą stanąć do walki z liczniejszą i lepiej uzbrojoną katangijską żandarmerią wspieraną przez belgijskich najemników (ponieważ Belgia kierowana interesem gospodarczym poparła secesję Katangi).
Oblężenie Jadotville to nie tylko pełne emocji kino wojenne, lecz także oskarżenie politycznego cynizmu, który często towarzyszy międzynarodowym misjom pokojowym. Bo choć pozornie chodzi o zaprowadzenie pokoju, w rzeczywistości liczą się głównie interesy geopolityczne i ekonomiczne. Irlandzcy żołnierze, wysłani z misją stabilizacyjną, trafiają w sam środek tej brutalnej gry o wpływy. Pozbawieni wsparcia i zdradzeni przez tych, którzy formalnie odpowiadali za ich bezpieczeństwo, przez wiele lat pozostawali w cieniu historii i dopiero w 2005 uznano ich heroiczną postawę podczas tego oblężenia. Dzięki dystrybuowanemu przez Netflix filmowi historia dobitnie zapisała się w świadomości odbiorców jako symbol niezłomności i braterstwa w ekstremalnych warunkach, a także gorzkiej prawdy o tym, jak łatwo szlachetna żołnierska postawa może zostać przemilczana, gdy kłóci się z interesami politycznymi.
Kierowca (Wheelman, 2017), reż. Jeremy Rush
Debiutancki film Jeremy’ego Rusha wyróżnia się minimalistycznym pomysłem formalnym – intryga rozgrywa się niemal wyłącznie we wnętrzu samochodu i napędzana jest rozmowami przez telefon komórkowy. I chociaż na pozór taki styl przy filmie akcji może się wydawać ryzykowny i zbyt ograniczający, to jednak moim zdaniem zadziałało to na korzyść. Film czerpie inspiracje z takich współczesnych klasyków, jak Telefon (2002), Drive (2011) i Locke (2013).
Głównym bohaterem jest były skazaniec pracujący dla gangsterów, by spłacić dług. Po napadzie na bank zostaje uwikłany w rozgrywkę, której zasad początkowo nie rozumie… Scenariusz napisany przez reżysera jest precyzyjnie skonstruowany, trzymający w napięciu i przepełniony zwrotami akcji. Z kolei Frank Grillo, wcielający się w tytułowego kierowcę, mimo ograniczonego ruchu i zamkniętej przestrzeni, kreuje postać z właściwym wyczuciem emocjonalnego napięcia i podskórnego gniewu, przekonująco odgrywając desperację bohatera, który próbuje zachować zimną krew w sytuacji wymykającej się spod kontroli.
Rezygnacja z rozmachu typowego dla klasycznych filmów akcji wcale nie odarła tego filmu z emocji, paradoksalnie wzmocniła tylko intensywność przeżyć bohatera i widza. Kamera przez większość czasu ekranowego nie opuszcza kabiny pojazdu, przez co widz – podobnie jak protagonista – pozostaje zamknięty w pułapce wydarzeń, nie mając pełnego obrazu sytuacji. Ten zabieg formalny, w połączeniu z dynamicznym montażem i oszczędną nastrojową muzyką, tworzy atmosferę ciągłego zagrożenia i nerwowego oczekiwania na rozwój wypadków. Kierowca to idealny przykład, że dobre kino gatunkowe, nawet to oparte na sensacyjnej akcji, nie potrzebuje fajerwerków, by spełnić swoje zadanie.
Potrójna granica (Triple Frontier, 2019), reż. J.C. Chandor
Scenariusz do filmu napisał Mark Boal, współtwórca sukcesu filmu The Hurt Locker. W pułapce wojny (2008). Reżyserować miała Kathryn Bigelow, która zrezygnowała na korzyść innych projektów, nie porzucając jednak całkowicie Potrójnej granicy i obejmując funkcję producenta wykonawczego. Wskutek przedłużającego się okresu produkcyjnego wielu pierwszoligowych aktorów było związanych z tą historią (m.in. Tom Hanks, Johnny Depp, Will Smith, Tom Hardy, Mahershala Ali), a nad całością powiewał logotyp wytwórni Paramount. W końcu produkcję przejął Netflix i doprowadził ją do finiszu – może i nie było już w nim tak gorących hollywoodzkich nazwisk, ale powstał solidny film gatunkowy o kinowym rozmachu.
Obszar zwany Potrójną granicą (Tres Fronteras) to punkt geograficzny, w którym stykają się granice Brazylii, Kolumbii i Peru. Słynie on z niebezpieczeństw związanych z przebiegającym w tym regionie szlakiem przemytu kokainy. Gabriel Martin Lorea to fikcyjny baron narkotykowy, który ukrył w swojej kryjówce w dżungli 75 milionów dolarów. Dowiaduje się o tym młoda kobieta Yovanna (Adria Arjona), która przekazuje tę informację doradcy wojskowemu Santiago Garcii (Oscar Isaac). Ten z kolei zbiera swoich kumpli z wojska – Toma „Redfly’a” Davisa (Ben Affleck), Williama „Ironheada” Millera (Charlie Hunnam), jego brata Benny’ego Millera (Garrett Hedlund) oraz pilota bez licencji Francisco Moralesa (Pedro Pascal). Piątka zaprawionych w boju śmiałków decyduje się na akcję, która może ich ustawić na resztę życia.
Motyw typowy dla heist movie otrzymał efektowną oprawę plenerową (zdjęcia realizowano w Kolumbii i na Hawajach), która nadaje historii epicki wymiar, podkreśla surowość i nieprzewidywalność otoczenia. Fabuła rozwija się według znanych reguł – rozpoznanie, akcja i komplikacje – ale twórcy sprawnie wykorzystują ten schemat, by opowiedzieć o mężczyznach szukających celu w świecie, który nie zaoferował im ani satysfakcji, ani godnej zapłaty za lata służby. Pozbawieni nagrody, którą obiecywał mundur, decydują się sami sięgnąć po to, co ich zdaniem im się należy. Potrójna granica to umiejętnie nakręcony i solidnie zagrany dżunglowy akcyjniak o potrzebie odzyskania kontroli nad własnym losem i próbie samodzielnego rozliczenia się z mającą niewiele do zaoferowania rzeczywistością.
Tyler Rake: Ocalenie (Extraction, 2020), reż. Sam Hargrave
Za kamerą tego filmu stanął debiutujący w pełnym metrażu Sam Hargrave, który miał już spore doświadczenie jako kaskader, koordynator wyczynów kaskaderskich i choreograf walk – pracował między innymi przy hitowych cyklach, takich jak Piraci z Karaibów, Igrzyska śmierci i MCU. Tyler Rake został ożywiony z kart powieści graficznej Ciudad, której współautorami są bracia Joe i Anthony Russo znani z blockbusterów Marvela, ale też odpowiedzialni za Netflixowego przeciętniaka – Gray Mana (2022) z Ryanem Goslingiem. W omawianym filmie występują w roli producentów, a Joe Russo podjął się także opracowania scenariusza.
Prywatna firma wojskowa dostaje zlecenie, by zorganizować misję ekstrakcyjną mającą na celu odbicie syna hinduskiego barona narkotykowego porwanego przez konkurenta z Bangladeszu. Ojciec chłopaka siedzi w więzieniu, a jego aktywa zostały zamrożone, więc nie ma środków na wykupienie dzieciaka. Pracujący dla niego Saju (Randeep Hooda) wpada na pomysł, by zlecić to firmie wojskowej, a następnie olać warunki umowy i odebrać im cenną zdobycz. Pracownica firmy Nik Khan (Golshifteh Farahani) proponuje to zadanie Tylerowi Rake’owi (Chris Hemsworth), który wyrusza do Dhaki, gdzie przetrzymywany jest 14-letni Ovi Mahajan (Rudhraksh Jaiswal). Najemnik rozpętuje tam piekło, ale mający ogromne wpływy w mieście gangster Amir Asif (Priyanshu Painyuli) natychmiast rozpoczyna obławę, wykorzystując do tego skorumpowane władze i lokalnych najemników.
Już sam oryginalny tytuł filmu – Extraction – zawiera w sobie akcję, a sam film wypełniony jest nią po brzegi. Reżyser Sam Hargrave, mający bogate doświadczenie jako koordynator scen kaskaderskich, w pełni wykorzystuje swoje umiejętności, serwując widzom intensywne, brutalne i znakomicie zrealizowane sekwencje walk. Szczególnie wyróżnia się imponująca 12-minutowa scena w stylu mastershota. To dynamiczna, precyzyjnie zaplanowana choreografia przemocy z płynnym ruchem kamery pomiędzy pomieszczeniami, ulicami i pojazdami, zmieniająca perspektywy i wysokości z zegarmistrzowską precyzją. Choć zastosowano w niej liczne triki operatorskie i montażowe, mające ukryć cięcia, efekt robi ogromne wrażenie. Dla fanów czysto fizycznego kina akcji to prawdziwa uczta. Już choćby dla tej sceny warto obejrzeć film, bo to właśnie ona sprawia, że Tyler Rake: Ocalenie zapada w pamięć, gdyż fabuła nie zaskakuje, a postacie są stereotypowe.
Zagubiona kula (Balle perdue, 2020-25; trzy części), reż. Guillaume Pierret
Można ten film uznać za francuską odpowiedź na serię Szybcy i wściekli, jak również za nowoczesną kontynuację tradycji polarów – klasycznej francuskiej odmiany kina sensacyjnego zyskującej popularność od lat 70. Głównym bohaterem jest przestępca Lino (Alban Lenoir), miłośnik samochodów i utalentowany mechanik, który swoje umiejętności wykorzystuje w złodziejskim procederze. Jeden z przygotowanych przez niego napadów się nie udaje, co skutkuje zamknięciem w więzieniu. Odwiedza go funkcjonariusz wydziału narkotykowego Charas (Ramzy Bedia) – jest on pod wielkim wrażeniem zdolności skazańca, który przerobił małe renault clio na taran przebijający cztery ściany betonu. Chce go mieć w swoim zespole, bo wierzy, że tego typu fachowiec może przyczynić się do efektywniejszej walki z dilerami narkotyków. Lino dostaje szansę na nowe życie, ale szybko przekonuje się, że policja jest mocno skorumpowana i zdradziecka. Kiedy zostaje wrobiony w zabójstwo, rozpoczyna desperacki wyścig z czasem, by oczyścić swoje imię. Musi przede wszystkim odnaleźć tytułową zagubioną kulę – kluczowy dowód, który może zdemaskować prawdziwych winowajców i rzucić światło na mroczne mechanizmy panujące w policyjnych strukturach.
Tak rozpoczyna się opowieść rozciągnięta na trzy części, które są ściśle ze sobą powiązane i należy je oglądać chronologicznie, by w pełni zrozumieć wszelkie niuanse, zawiłości narracji i zależności między bohaterami. W miarę jak poznajemy kolejne części, historia nabiera tempa, a napięcie rośnie. Czuwający nad całością reżyser Guillaume Pierret zadbał o spójny klimat i konsekwentną formę, co rzadko się zdarza w trylogiach akcji. Przeważnie któraś część odstaje od reszty, a tutaj mamy do czynienia z serią, w której każda odsłona wnosi coś wartościowego oraz utrzymuje intensywność emocjonalną i wizualną na niezmiennie wysokim poziomie. Zagubiona kula to opowieść o samochodach i adrenalinie, ale także o granicach przyjaźni i zaufania oraz cenie wolności i odpowiedzialności. Choć tytuł pasuje jedynie do fabuły pierwszej części, to można go również odbierać jako metaforę – wtedy pasuje do całości, gdyż główny bohater przypomina taką zagubioną kulę. Jest nieprzewidywalny, niszczący wbrew sobie wszystko, co staje mu na drodze, ale jednocześnie poszukujący miejsca i celu, gdzie mógłby wreszcie się zatrzymać.
Kill Boksoon (2023), reż. Byun Sung-hyun
„Zabijanie jest łatwiejsze niż wychowywanie dziecka”, te słowa wypowiada główna bohaterka „Kill” Bok-soon (Jeon Do-yeon) i dobrze one charakteryzują ten południowokoreański film. Mamy tu bowiem ukazaną dwoistość tytułowej postaci – bezwzględnej zabójczyni i jednocześnie matki, próbującej odnaleźć się między światem przemocy a emocjonalną bliskością. Pracuje dla agencji MK Enterprise, która działa na pozór jak legalna korporacja zajmująca się organizowaniem eventów. W rzeczywistości kobieta jest kimś, kto musi ukrywać swoją profesję nawet przed córką. Dla kontrastu córka Jae-yeong (Kim Si-ah) też ma swoją tajemnicę – jest lesbijką, co nie tylko uzupełnia historię, ale staje się jej istotnym elementem, sugerując, że życie w ukryciu dotyczy nie tylko tych, którzy robią coś złego.
Film ma znakomitą scenę otwierającą – konfrontację z bossem yakuzy walczącym mieczem – która pokazuje niezwykłą przebiegłość naszej protagonistki. Z jednej strony chce zachować się honorowo, więc daje przeciwnikowi szansę na uczciwy pojedynek. Ale z drugiej – jeśli w jej głowie powstanie niekorzystny dla niej scenariusz walki to zmienia reguły, by wyjść zwycięsko. Punkt zwrotny historii zawiązuje się w momencie, gdy Bok-soon postanawia zmienić zasady gry obowiązujące w jej firmie. Próba działania na własnych warunkach oznacza bunt przeciwko systemowi, którego była częścią, ale także dążenie do moralnego zwycięstwa. Bok-soon pragnie odzyskać kontrolę nad własnym życiem, rozpocząć nowy rozdział i naprawić relacje z córką, którą wcześniej zaniedbywała.
Już od pierwszej sceny aż do finału film zachwyca stylizowanymi, kreatywnie nakręconymi scenami akcji, które imponują choreografią, kunsztem operatorskim i wyrazistym, niemal komiksowym sznytem wizualnym. Kill Boksoon trwa około 130 minut i momentami tempo zwalnia, ale siła przekazu nie słabnie – przeciwnie, spowolnienia służą pogłębieniu relacji między postaciami, podkreślają emocjonalne napięcia ukryte pod powierzchnią efektownej akcji. Na uwagę zasługuje nie tylko konsekwentnie prowadzona główna postać – bohaterka o niezłomnej sile i determinacji – lecz także zaskakująco sprawne połączenie brutalnej estetyki sensacyjnego thrillera z wątkiem coming outu. Ten ostatni wpisuje się w aktualną narrację obecną zarówno w mediach, jak i w debacie publicznej. Przez pryzmat bohaterki – matki i zabójczyni – film ukazuje, jak skomplikowane i pełne sprzeczności mogą być kobiece role w społeczeństwie. Pokazuje również, że prawdziwa siła często kryje się w umiejętności pogodzenia różnych ról.
Krew i złoto (Blood & Gold, 2023), reż. Peter Thorwarth
Krwista czerwień i złoto to, oprócz koloru czarnego, barwy niemieckiej flagi i właśnie twórcy zza naszej zachodniej granicy są odpowiedzialni za ten film. Ten wojenny akcyjniak nakręcony w czeskich miejscówkach jest porównywany w recenzjach do spaghetti westernów. Podobnie jak we włoskich westernach, mamy tu do czynienia z przerysowaną przemocą w stylizowanej oprawie, której towarzyszy ironiczny dystans do historii. Chciwość napędzająca akcję, motyw ukrytego skarbu czy np. wojenne tło opowieści też przywodzą na myśl dzieła Sergioa Leone i jego bezpośrednich naśladowców. Z kolei protagonista – milczący, zmęczony światem dezerter – przypomina samotnych rewolwerowców, którzy pragną spokoju, lecz okoliczności zmuszają ich do zabijania. Przemoc staje się nieuniknionym narzędziem w świecie, gdzie moralność dawno uległa rozpadowi, a granica między ofiarą a oprawcą zaciera się z każdą kolejną wystrzeloną kulą.
Wcielający się w główną rolę Robert Maaser to doświadczony sportowiec – zdobył czternaście tytułów mistrza świata w akrobatyce na kole. Obecnie w kinach można go zobaczyć w filmie Ballerina. Z uniwersum Johna Wicka, gdzie zagrał jednego z bezwzględnych przeciwników pierwszoplanowej bohaterki. W omawianej produkcji wcielił się w odznaczonego żołnierza Wehrmachtu, który nie widzi już sensu w dalszej walce i pragnie wrócić do rodziny. Pod koniec wojny zostaje schwytany i powieszony przez Waffen-SS, ale od śmierci ratuje go mieszkająca w pobliżu farmerka Elsa (Marie Hacke). Od tej pory będzie mu towarzyszyć na krwawym szlaku opanowanym przez SS-manów poszukujących ukrytego żydowskiego złota. Krew i złoto to sprawnie zrealizowane kino gatunkowe, które nie sili się na głęboką refleksję, ale nadrabia dynamiczną narracją i stylistyczną brawurą. Choć twórcy filmu nie unikają klisz, potrafią zaskoczyć pomysłową inscenizacją i ironicznym tonem, odświeżając wyeksploatowaną tematykę II wojny światowej.
Tyler Rake 2 (ExtractIIon, 2023), reż. Sam Hargrave
Zaskakująco udany sequel, który zasługuje na osobną minirecenzję zamiast klasycznej wzmianki przy omawianiu pierwowzoru. Tyler Rake 2 podtrzymuje intensywność oryginału, a momentami nawet go przebija. Po raz kolejny mamy widowiskową scenę ekstrakcji zrealizowaną w konwencji udawanego mastershota, tym razem trwającą aż 21 minut (było maksimum osiem rzeczywistych ujęć, połączonych bez wyraźnych szwów podczas postprodukcji). Cała sekwencja to istna jazda bez trzymanki. Rozpoczyna się podczas ucieczki z gruzińskiego więzienia, gdzie Tyler musi się przebić przez ogarnięty chaosem zakład karny, będący areną walk między dwoma rywalizującymi gangami. Zaraz po tym następuje efektowny pościg drogowy z udziałem samochodów i motocykli, a na koniec sceny przenosimy się do pędzącego pociągu, który zostaje zaatakowany przez uzbrojone śmigłowce. Kamera płynnie przemieszcza się między ciasnymi wnętrzami, otwartymi przestrzeniami, a nawet wskakuje na dachy wagonów – wszystko zrealizowane z imponującą dynamiką i choreograficzną precyzją.
Parę słów o fabule. Tyler Rake (Chris Hemsworth) niedługo po wyjściu ze szpitala dostaje kolejną ofertę pracy. Nie jest w stanie odmówić, gdyż już nie chodzi o ratowanie obcych ludzi dla pieniędzy, lecz o pomoc tym, których zna i którzy liczą na jego wsparcie. Tajemniczy gość (Idris Elba) kontaktuje się z nim, prosząc o pomoc w imieniu byłej żony Tylera – Mii (Olga Kurylenko). Jej siostra (Tinatin Dalakishvili) wplątała się w toksyczną relację z brutalnym gruzińskim gangsterem, handlującym bronią i narkotykami, który przetrzymuje ją i ich dzieci w więzieniu, będącym de facto jego prywatną twierdzą. Tyler wraz z Nik Khan (Golshifteh Farahani), koordynatorką operacyjną i zaufaną współpracowniczką, wyrusza na misję odbicia zakładników z rąk gangstera Davita Radianiego. Gdy ten ginie, jego brat Zurab (Tornike Gogrichiani), zimny i bezwzględny lider przestępczej siatki, wszczyna krwawą vendettę.
Kontynuacja przygód Tylera Rake’a to idealny przykład filmu, w którym twórcy doskonale wiedzą, jak kręcić wysokiej jakości kino akcji. Wykorzystują te umiejętności, podnosząc poprzeczkę coraz wyżej i wyżej, by się wykazać. Chaos na ekranie jest pozorny i kontrolowany, kamera pędzi za bohaterami, ale nie traci ich z oczu, sceny walk są czytelne i fizycznie wiarygodne, co oczywiście nie wyklucza pewnej umowności i typowej dla gatunku przesady. Hargrave nie udaje, że robi coś więcej niż kino gatunkowe, ale w tej kategorii osiąga poziom, którego wielu twórców mogłoby mu pozazdrościć. Chris Hemsworth ponownie odnajduje się w roli twardziela z traumą – nie musi wiele mówić, by przekazać zmęczenie, determinację i wewnętrzne rozdarcie. Większą rolę w stosunku do pierwszej części zagrała Golshifteh Farahani i też wypadła kapitalnie w scenach akcji, łącząc wyszkolenie ruchowe z naturalną charyzmą. Tyler Rake 2 to solidny, spektakularny i świadomy swoich założeń film, który dostarcza dokładnie tego, co obiecuje.
korekta: Alicja Szalska-Radomska
0 komentarze:
Prześlij komentarz