reżyseria: Curtis Hanson
scenariusz: Brian Helgeland, Curtis Hanson na podst. powieści Jamesa Ellroya
To jeden z najlepszych filmów w historii kina. Wciągająca i spójna historia kryminalna o trudnym policyjnym śledztwie, które kształtuje umysły policjantów. Na podstawie znakomitej powieści Ellroya powstał rewelacyjny thriller w staroświeckim, lecz wzbogaconym o dosadną brutalność, stylu czarnych kryminałów z dawnych lat. Z olbrzymim ładunkiem emocji, dramatyzmu i goryczy zaprezentowano współczesnym odbiorcom zdemoralizowane, szkaradne amerykańskie miasto lat 50-tych, gdzie obecne są gangsterskie porachunki, a gliniarze zamiast bawić się w szukanie dowodów biją podejrzanych i zabijają tych, co do których nie mają wątpliwości, że są winni. Ale zawsze znajdzie się jakiś idealista, który będzie wierzył w skuteczność wymiaru sprawiedliwości, żmudne szukanie obciążających dowodów, uczciwość i przewagę rozumu nad przemocą.
Kapitan Dudley Smith zadaje młodemu sierżantowi pytania: czy podrzuciłbyś komuś dowód przestępstwa, gdybyś był przekonany o jego winie, czy pobiłbyś podejrzanego, by wymusić zeznania, czy zastrzeliłbyś winnego, gdybyś podejrzewał, że sąd może go wypuścić. Młody sierżant na każde pytanie odpowiada przecząco. Ed Exley, bo tak ów detektyw się nazywa, chciałby pracować w dochodzeniówce, ale wolałby nie dokonywać takich dramatycznych wyborów. Chciałby swoje doświadczenie wykorzystać do łapania przestępców, przy okazji zdobyć awans, rozwijać swoje umiejętności i karierę, a także dorównać swojemu ojcu, zasłużonemu policjantowi. Przełożeni go szanują, doceniają jego spryt i inteligencję, uważają że jest dobrym detektywem, ale też wyrachowanym cwaniakiem. Jego koledzy z policji za nim nie przepadają, bo nie lubią kapusiów i nadgorliwców, którzy gardzą przemocą i podlizują się szefom, by po szczeblach kariery dojść do większej władzy.
Zupełnym przeciwieństwem Exleya jest Bud White, przez ambitnych gliniarzy uważany za tępego buca, który po zagadkowej śmierci swojego partnera angażuje się w trudną do rozwikłania zagadkę zbrodni. Masakra w 'Nocnej Sowie', w której zginął policjant trafiła na pierwsze strony brukowców i prasa może zrobić bohatera z osoby, która tę sprawę doprowadzi do końca. Czynny udział w śledztwie bierze awansowany na porucznika Ed Exley i to on ma największe szanse na zostanie bohaterem, jeśli przeprowadzona przez niego akcja okaże się sukcesem. Równolegle własne dochodzenie prowadzi Bud White i okazuje się, że umie on nie tylko się bić, ale potrafi też używać szarych komórek i wyjaśnić przynajmniej niektóre nurtujące go tajemnice. Trzecim detektywem znajdującym się w centrum wydarzeń jest sierżant Jack Vincennes, pracujący w wydziale narkotyków. To świetny doradca i kompetentny gliniarz, którego doświadczenie wykorzystywane jest także poza wydziałem narkotyków - w obyczajówce lub też w wydziale zabójstw. Nie donosi na kolegów, ale też nie potępia tych, którzy to robią.
Wydaje się, że tych trzech pracowników policji różni wszystko, ale nie trzeba mieć wzroku bystrego jak porucznik dochodzeniówki, by dostrzec, że łączy ich wiele wspólnych cech, których połączenie może doprowadzić do odkrycia prawdy i rozwiązania tajemnic, które niepokoją całą Amerykę. Mają oni słabości i wady, za które można ich potępiać, ale mają też zalety, dzięki którym wiele im się wybacza i przymyka oko na niepowodzenia. Jeden z negatywnych bohaterów filmu mówi: „To jest miasto aniołów, a ty nie masz skrzydeł”, bo aby przetrwać w tym zdeprawowanym wielkim mieście należy odlecieć daleko poza obowiązujące reguły, a kodeksy prawne schować do szuflady. Najgorsze mendy, szumowiny, gwałciciele i mordercy nie są gorsi od skorumpowanych gliniarzy, którzy zasłaniają się odznaką policyjną, a ich zasługi i wysoka pozycja chronią przed więzieniem i kompromitacją. Aby zdemaskować korupcję w szeregach policji potrzebni są więc tak zróżnicowani bohaterowie jak zahartowany i cierpliwy Jack Vincennes, ambitny i uparty Ed Exley oraz twardy i pozbawiony skrupułów Bud White.
Los Angeles to przede wszystkim metropolia znana ze stolicy kina, Hollywood. W filmie Hansona nie mogło więc zabraknąć gwiazd filmowych. Śledztwo prowadzi do niejakiego Patchetta, który jest właścicielem agencji towarzyskiej, gdzie dziewczyny ucharakteryzowane są na popularne hollywoodzkie piękności. A wśród nich Kim Basinger wyglądająca jak Veronica Lake. Mamy tu także ofiarę morderstwa podobną do Rity Hayworth oraz scenę z Laną Turner, która zostaje omyłkowo wzięta za ... sobowtór Lany Turner. Przy okazji warto wspomnieć, że w tej zabawnej scenie wykorzystano fakt, że ta słynna aktorka o wyglądzie zimnej blondynki romansowała w latach 50-tych z gangsterem Johnnym Stompanato, co zresztą skończyło się dla niego tragicznie.
Ten film jest kapitalną ekranizacją powieści Jamesa Ellroya. Scenarzyści, Brian Helgeland i Curtis Hanson, wprowadzili sporo zmian, które okazały się znaczące i jeszcze bardziej uatrakcyjniły i wzmocniły odbiór tej i tak arcyciekawej opowieści policyjno-kryminalnej. Znakomicie dopracowany pod względem wizualnym (scenografia, zdjęcia) i perfekcyjnie zmontowany dramat sensacyjny o bezdusznym systemie i okrutnych zbrodniczych praktykach, mających na celu zdobycie władzy i pieniędzy. Twórcy filmu bardzo zręcznie i z wyczuciem przedstawili tło tej historii, gangsterskie porachunki po aresztowaniu Mickeya Cohena oraz obyczajowość wielkiego miasta, w którym obok gwiazd filmowych najbardziej pożąda się ekskluzywnych dziwek. Bardzo dużym atutem filmu jest obsada - każdy z aktorów dostał taką rolę, do której pasował jak pod idealnie skrojony garnitur.
Tajemnice Los Angeles to kino pełne emocji, napięcia i pytań o kondycję i moralność współczesnego świata. Ambitne spojrzenie od wewnątrz na policyjną instytucję i pracujących w niej indywidualności oraz na amerykańską metropolię w czasach nagonki na komunistów oraz uprzedzeń do gejów i murzynów. Przez 50 lat na pewno wiele się zmieniło zarówno pod względem obyczajowym i politycznym jak również działalności policji, ale ludzie się nie zmienili. Nadal można spotkać karierowiczów, którzy gardzą brudną robotą, nadal można spotkać niewyróżniających się, rzetelnych lecz trochę naiwnych, pracowników, a także bezlitosnych twardzieli, którzy preferują prawo pięści nad etykę i uczciwość. Film bliski arcydzieła - może jedynie muzyka budzi zastrzeżenia, bo po takim mistrzu jak Jerry Goldsmith można było się spodziewać ciekawszego soundtracku (ale nominację do Oscara dostał, więc może i jakiś tam odpowiedni klimat udało mu się wytworzyć - ja jednak spodziewałem się po nim większej inwencji).
Tajemnice Los Angeles to kino pełne emocji, napięcia i pytań o kondycję i moralność współczesnego świata. Ambitne spojrzenie od wewnątrz na policyjną instytucję i pracujących w niej indywidualności oraz na amerykańską metropolię w czasach nagonki na komunistów oraz uprzedzeń do gejów i murzynów. Przez 50 lat na pewno wiele się zmieniło zarówno pod względem obyczajowym i politycznym jak również działalności policji, ale ludzie się nie zmienili. Nadal można spotkać karierowiczów, którzy gardzą brudną robotą, nadal można spotkać niewyróżniających się, rzetelnych lecz trochę naiwnych, pracowników, a także bezlitosnych twardzieli, którzy preferują prawo pięści nad etykę i uczciwość. Film bliski arcydzieła - może jedynie muzyka budzi zastrzeżenia, bo po takim mistrzu jak Jerry Goldsmith można było się spodziewać ciekawszego soundtracku (ale nominację do Oscara dostał, więc może i jakiś tam odpowiedni klimat udało mu się wytworzyć - ja jednak spodziewałem się po nim większej inwencji).
"To jeden z najlepszych filmów w historii kina." Pierwsze zdanie i już nie musiałam czytać dalej, zgadzam się :)
OdpowiedzUsuńOczywiście przeczytałam. Tym bardziej dlatego, że od miesiąca piszę o "Tajemnicach Los Angeles" (ubiegłeś mnie! i co teraz, co teraz...), a napisać nie mogę.
Teraz muszę chyba przeczytać książkę, skoro tyle razy podkreślasz że jest ciekawa.
To jest rzeczywiście świetny film, scenariusz, obsada, uwielbiam to, że w "Tajemnicach Los Angeles" widać upływ czasu. Zagadka nie jest rozwiązana w mgnieniu oka, mijają miesiące, dodawane są nowe wydarzenia, ewolucja bohaterów ma sens. Dodanie wyraźnej ścieżki czasu jest idealne, podobnie jak w "Ojcu chrzestnym", tam też wyraźnie mija czas i coś się powoli zmienia.
I Kevin Spacey, ja nie wiem, dla mnie ten aktor, mimo również świetnej gry reszty obsady, był genialny. Ale Spacey w ogóle jest genialny, a może jestem po prostu stronnicza :)
To pierwsze zdanie jest dla tych, którym nie chce się czytać całej recenzji :) Ten film to pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana. Ja ten film widziałem wielokrotnie, ale dopiero ostatni seans w telewizji spowodował, że zadałem sobie pytanie: jak to możliwe, że nie napisałem jeszcze recenzji jednego z moich ulubionych filmów? No i korzystając z okazji, że mam wolny czas z powodu przerwy świątecznej postanowiłem poświęcić go temu właśnie filmowi :) Co do obsady, to mimo iż żaden z aktorów, którzy grają w tym filmie, nie należy do moich ulubionych, to jednak muszę przyznać, że wszyscy wypadli znakomicie i trudno kogokolwiek wyróżnić i z pewnością nie tylko Kim Basinger zasłużyła na Oscara. A w książce Ellroya obraz Los Angeles wydał mi się jeszcze bardziej odrażający i zdemoralizowany niż zostało to ukazane w filmie. A takie motywy jak ten z Rollo Tomassim albo ten z Laną Turner, których w powieści nie było, zadecydowały ostatecznie o tym, że film Hansona jest według mnie lepszy od pierwowzoru literackiego. W pełni zasłużony Oscar za scenariusz, bo scenarzyści nie dość, że wybrali z powieści to co najlepsze, to dodali sporo genialnych pomysłów, które poprawiły i uatrakcyjniły tę opowieść.
Usuń"jak to możliwe, że nie napisałem jeszcze recenzji jednego z moich ulubionych filmów?", to jest mój odwieczny problem :)
UsuńJeśli chodzi o obsadę, jak napisałam, do Kevina Spacey mam słabość i go uwielbiam, ale wszyscy byli świetni. I rewelacyjny jak zawsze David Strathairn zasługuje na wzmiankę, mała rola, ale zapada w pamięć.
I młody Simon Baker strasznie mnie rozbawił jak ostatnio "Tajemnice LA" oglądałam. Po jego ostatniej roli, którą widziałam, czyli wyrachowanego palanta z "Chciwości" zobaczenie go znacznie młodszego w tak zupełnie innym wydaniu, cudne.
Nie wiem czy "Tajemnice LA." to jeden z najlepszych filmów w historii, ale na bank najlepszy film Hansona, tutaj nie ma chyba wątpliwości.
A do książki i tak mnie zachęciłeś, jestem ciekawa czy zakończenie jest podobne.
Muszę się przyznać, że nie widziałam jeszcze tego filmu, mimo, że występuje tu taka obsada. Ale nic straconego, Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że czas to w końcu nadrobić.
OdpowiedzUsuń"To jeden z najlepszych filmów w historii kina" - a ja po tym pierwszym zdaniu jestem w szoku. Bo tytuł oczywiście znajomy, obsada od dawna zachęcająca, a jakoś do tej pory okazji nie było. I pewnie tak by mi ten film przemykał gdzieś koło oczu jeszcze nie raz, gdyby nie fakt, że nagle zdjąłeś mi klapki z oczu:) Zaglądam sobie na taki filmweb, czytam komentarze, recenzje, oceny znajomych i nagle widze siebie, jako totalnego ignoranta. Muszę ten film zobaczyć:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To zdanie powinno raczej brzmieć: "To jeden z moich ulubionych filmów" :) Nie chcę tu nikomu narzucać, że to arcydzieło, bo jeśli ktoś nie przepada za kryminałami to pewnie film się nie spodoba i należy to uszanować. Według mnie film Hansona to jeden z najlepszych współczesnych filmów amerykańskich, bijący na głowę filmy Tarantino czy Nolana.
UsuńJa myślę, że ten ktoś, kto nie przepada za kryminałami po tym filmie może miec większe szanse na zmianę upodobań, niż ugruntowanie się w nich :D
OdpowiedzUsuńPatent z Rollo Tomassim to mistrzostwo świata.
To jest doskonaly fim... ale na pewno nie najlepszy w historii kina. ma swietny klimat i dobre aktorstwo, ale rezyser pod koniec nieco przedobrzyl w strone blockbustera z duza iloscia pociskow na minute. O ile pierwsza polowa to doskonaly hold dla klasycznych noirow z przyjemna mgielka tajemnicy, to druga robi sie nieco nuzaca - mozna bylo wygladzic te dluzyzny. Koniec koncow to jednak wciaz doskonaly kryminal noir!
OdpowiedzUsuńTo może zrobimy plebiscyt - Jaki jest Waszym zdaniem najlepszy film w historii kina? Chętni niech wpisują swoje typy w komentarzach :)
OdpowiedzUsuńJak to, jaki? ,, Harry Angel'' Parkera.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę powtórzyć sobie ten film. Widziałem dawno temu i w zasadzie nic z niego nie pamiętam. Tak czy siak jest na mojej styczniowej liście powtórek :)
OdpowiedzUsuńScena w której Dudley podaje Edowi nazwisko Rollo Tomasiego, a konkretnie zmiana wyrazu twarzy Exleya w następnej sekundzie - to totalne mistrzostwo świata, mój ulubiony moment tego genialnego filmu. Ale tych momentów jest tam więcej:
OdpowiedzUsuń- krzesło pękające w rękach Buda (i "WHERE IS THE GIRL???!!!"),
- White odjeżdżający w deszczu i komentarz Smitha "Nie zamieniłbym się z Exleyem za całą whisky Irlandii",
- pięknie stylowa pierwsza rozmowa White'a z Lynn (w alko-sklepie, "Dzień dobry panie oficerze" - "To aż tak widać?" - "Ma pan to wypisane na twarzy."),
- uroczo sensacyjne narracje Sida Hudgensa (jak cudnie De Vito wymawia "Johnny STOMPANATO!"),
- wszystkie sceny Kevina Spacey, zagrał w tym filmie OBŁĘDNIE.
Ajjjjj, musze sobie powtórzyć, w tym roku jeszcze nie oglądałem :-)