Tekst opublikowany także w serwisie film.org.pl
Nie ma drugiego reżysera takiego jak Alfred Hitchcock, który wywarłby tak ogromny wpływ na przyszłe pokolenia. Dzisiaj właściwie każdy trzymający w napięciu film można nazwać hitchcockowskim thrillerem i każdy wie, o co chodzi. Tak jakby był on twórcą tego gatunku. On jednak z thrillera, który był gatunkiem niższej klasy wydobył całą kwintesencję, ukształtował go tak mocno, że gatunek zaczął się kojarzyć z prawdziwym kinowym doznaniem, a więc generatorem suspensu, emocji i strachu. Trudno zaliczyć reżysera do mistrzów kryminału, ponieważ kryminał kojarzy się z łamigłówkami, a Hitchcocka nie interesowały łamigłówki. Chodziło mu o efekt suspensu, który jest cechą charakterystyczną thrillera. Jego zdaniem suspensu nie osiąga się finałowymi twistami, lecz stopniowaniem napięcia przez cały film, a więc wykładając powoli poszczególne karty, nawet jeśli ma to oznaczać podanie tożsamości mordercy zbyt wcześnie.
Urodzony w Londynie
filmowiec nakręcił ponad pięćdziesiąt filmów w ciągu
pięćdziesięciu lat (nie liczę krótkich metraży i odcinków
seriali telewizyjnych). Pokaźna filmografia sugeruje, że był
raczej rzemieślnikiem, a nie artystą. I rzeczywiście stworzył
wiele rzemieślniczych, nie do końca przemyślanych obrazów, ale
najwięcej takich można znaleźć w początkach kariery. Można to
wytłumaczyć jako poszukiwanie drogi twórczej, ćwiczenie sztuki
inscenizacji i kształtowanie stylu. Z około czterdziestu
obejrzanych przeze mnie filmów Hitchcocka postanowiłem wybrać
piętnaście. Wybór subiektywny, ale raczej pozbawiony kontrowersyjnych propozycji –
większość filmów to produkcje znane i cenione przez liczne grono
odbiorców.
Kolejność chronologiczna – myślę, że ma ona sens, gdyż
oglądając filmy w takiej kolejności dobrze widać, jak reżyser
formował swój charakter i udoskonalał swój warsztat.
1. 39 kroków (The 39
Steps, 1935)
Najdoskonalszy film
Hitchcocka z lat trzydziestych. Niektórzy wprawdzie doceniają
jeszcze obraz Starsza pani znika (The Lady Vanishes,
1938) na motywach opowiadania The Wheel Spins Ethel Liny
White, ale ten film – mimo iż warsztatowo świetny – nie
dostarczył mi wielkiej porcji rozrywki. Przydługi
wstęp i absurdalne zbiegi okoliczności osłabiły, moim zdaniem, poziom
suspensu. 39 kroków jest według mnie produkcją bardziej
spójną i przemyślaną, ale i w karierze Hitchcocka również
przełomową. Wyciągając wnioski ze średnio udanego Człowieka, który wiedział za dużo
(1934) powstał niemal perfekcyjny thriller szpiegowski, gdzie
bohaterowie jak po sznurze podążają z punktu A do punktu B, napotykając
liczne przeszkody. Wspomagając się tekstem Charlesa Bennetta reżyser sportretował postać everymana
wplątanego przypadkowo w intrygę związaną z morderstwem. Relacja
pomiędzy parą głównych bohaterów przypomina popularne w tamtych czasach
komedie typu screwball. Po latach okaże się, że tematy
przedstawione w tym filmie interesują reżysera najbardziej, bo jeszcze
niejednokrotnie do nich wrócił. Ale mimo iż stworzył potem masę
arcydzieł, ten skromny film z lat trzydziestych wciąż trzyma wysoki
poziom. Nie można również pominąć
wkładu aktorów. Madeleine Carroll i Robert Donat zupełnie inaczej
wykorzystali sukces filmu. Dla aktorki, gwiazdy brytyjskiego kina, ta
rola stała się przepustką do Hollywood (choć już wcześniej
zaliczyła występ u Johna Forda). Natomiast Robert Donat po zagraniu
hrabiego Monte-Cristo w amerykańskiej adaptacji z 1934 mógł zrobić
karierę w USA, jednak występ u Hitchcocka sprawił, że aktor
postanowił pozostać w Anglii. I za rolę w angielskim filmie dostał
Oscara (Żegnaj, Chips, 1939).
2. Rebeka (Rebecca,
1940)
Czy ten film zasługiwał
na Oscara w kategorii najlepszy film jest kwestią sporną. Choć
nagrodę odebrał producent David Selznick, to moim zdaniem należą
się brawa Akademii Filmowej za to, że dostrzegła mistrzostwo u
reżysera, który dopiero zaczynał karierę w Stanach Zjednoczonych.
Czas pokazał, że był to twórca nieprzeciętny, tworzący filmy
wysokiej jakości i wybierający bardzo dobry materiał literacki,
który daje dużo możliwości zarówno reżyserowi jak i aktorom.
Daphne du Maurier to jedna z ciekawszych angielskich pisarek, a
Hitchcock – być może ze względu na angielskie pochodzenie –
potrafił doskonale przenieść na ekran kornwalijski klimat jej
książek, łączący zmysłowość i mrok (Oberża Jamajka,
mimo słabszych ocen, również jest udaną ekranizacją). W
obsadzie Rebeki dominują aktorzy o brytyjskich korzeniach,
przez co wpływ amerykańskiej wytwórni (Selznick International
Picture) nie jest mocno dostrzegalny. Powstał stylowy i mroczny
melodramat gotycki z interesującym wątkiem tajemnicy. Autorami
scenariusza są Robert E. Sherwood (amerykański dramaturg z trzema
Nagrodami Pulitzera) i Joan Harrison (sekretarka Hitchcocka od 1933).
Z dzisiejszej perspektywy najciekawszym zabiegiem reżysera jest
rezygnacja z retrospekcji, przez co tytułowa postać jest w znacznym stopniu tajemnicza i fascynująca.
3. Cień wątpliwości
(Shadow of a Doubt, 1943)
Z tego co zauważyłem
film nie jest zbyt doceniany przez współczesnych widzów, ale moim
zdaniem reżyser pokazał tutaj absolutne mistrzostwo w kwestii
techniki, kreatywności i prowadzenia aktorów. W publikacji Film
Art. Sztuka filmowa. Wprowadzenie David Bordwell i Kristin
Thompson potwierdzili klasę tego twórcy między innymi na przykładzie tego filmu.
Wybrali pozornie banalną scenę, którą przeanalizowali, zwracając uwagę
na znaczące drobiazgi. Żadne słowo nie jest wypowiedziane ot tak, by
zapełnić czas ekranowy – wszystko jest przemyślane w każdym szczególe i ma głębszy sens w kontekście
całego dzieła. Na pozór ten film sprawia wrażenie najmniej
eksperymentalnego ze wszystkich filmów Hitchcocka z lat
czterdziestych, ale opisany w scenariuszu inteligentny konflikt
charakterów (który współtworzyła żona reżysera Alma Reville)
był dla mistrza suspensu okazją do stworzenia złożonego formalnie
thrillera. Źródłem napięcia jest kontrast pomiędzy spokojną
prowincją i wkraczającym w jej świat mordercą. Ten niepozbawiony zjadliwej ironii obraz jest jak kapsuła czasu, która ujawnia cynizm, hipokryzję i niepokoje czasów wojny. Joseph Cotten
zagrał tu swoją życiową rolę, a Teresa Wright, która za wszystkie (!) poprzednie role zdobyła nominacje do Oscara, ujmuje wdziękiem i naturalnością. Praca kamery doskonale podkreśla stan psychiczny
bohaterów, ciągle wyczuwa się atmosferę zagrożenia i
niepewności.
4.
Osławiona
(Notorious,
1946)
Urzeczona,
Osławiona i Poniżej zwrotnika Koziorożca – te
filmy oprócz nazwiska reżysera łączy nazwisko wybitnej aktorki
Ingrid Bergman. Drugi tytuł jest z tego grona najlepszy, zarówno
jeśli chodzi o wyrazistą kreację aktorską jak i treść filmu, na
pozór sensacyjną i niewiarygodną, lecz ukrywającą psychologiczną
głębię. Świat po drugiej wojnie światowej przepojony cynizmem,
paranoją i nieufnością jakby na progu kolejnej wojny, której
symbolem są ukryte w butelkach po winie zasoby uranu. Po jednej
stronie zdrajcy, po drugiej nazistowskie kanalie, a pośrodku dwoje
szpiegów krążących pomiędzy miłością i obowiązkiem.
Agenturalna działalność nie ma tu nic wspólnego z przygodą, jest
ciężkim doświadczeniem wywołującym przede wszystkim uczucie
rozgoryczenia. Film początkowo powstawał pod nadzorem Davida
Selznicka, ale Hitchcockowi szczęśliwie udało się wyzwolić spod
jego wpływu i objąć posadę producenta. W efekcie tego powstało
kino niezwykłe pod względem narracyjnym i stylistycznym, ale
jeszcze nie w pełni dojrzałe. W latach czterdziestych twórca
Osławionej podejmował się dość ryzykownych projektów,
zyskując opinię ambitnego artysty, lecz jeszcze nie kompletnie
ukształtowanego reżysera.
W moim umyśle zbudowałam fałszywe obrazy i siedziałam przed nimi. Nigdy nie miałam odwagi, żeby zażądać prawdy.
Daphne du Maurier, Rebeka
5. Trema
(Stage Fright, 1950)
Pierwsze barwne dzieła
Hitchcocka, Sznur (1948) i Poniżej zwrotnika Koziorożca
(1949), były totalną porażką w kinowych kasach. To także jedyne
obrazy powstałe pod szyldem wytwórni Transatlantic Pictures,
założonej przez Alfreda Hitchcocka i Sidneya Bernsteina. Nie udała
się ta spółka i choć wspomniane filmy dzisiaj są oceniane
lepiej, to była to porażka w pełni uzasadniona. Nadmierna
teatralność oraz duże skupienie uwagi na stronie formalnej zamiast
na intrydze poskutkowało bankructwem. Na szczęście kariery
Hitchcocka to nie zatrzymało i kolejny swój film osadził w
Londynie, między innymi w prestiżowej uczelni teatralnej Royal
Academy of Dramatic Art. Chociaż dzisiaj ten film nie jest dobrze
pamiętany, warto go znać, bo cechy twórczości Hitchcocka wzorowo
łączą się tu w zgrabną całość. Stosując elementy melodramatu
i kryminału reżyser swoim przenikliwym i ironicznym spojrzeniem
portretuje obłudne społeczeństwo. Zabawne, że pokazując
zakłamanie sam również oszukuje, włączając do filmu
retrospekcję, która ma zmylić widza. Napięcie zostało wykreowane
bardzo pomysłowo, zostały wprowadzone motywy, które są kluczem,
na przykład motyw teatru symbolizujący kontakty międzyludzkie
pełne nieszczerych wyznań, sztucznych słów i aktorskich trików.
W filmie wystąpiła Marlena Dietrich, ale słowa uznania muszę
skierować w stronę Jane Wyman, która świeżo po zdobyciu Oscara
za Johnny'ego Belindę (1948) po raz kolejny zabłysnęła
talentem, wiarygodnie odgrywając postać... początkującej aktorki.
6. Nieznajomi z
pociągu (Strangers on a Train, 1951)
Ten film ma kilka
zgrzytów, takich jak finał, w którym dla lepszego efektu
zastosowano idiotyczny zwrot akcji, ale jest też wiele plusów.
Motyw zaczerpnięty z powieści Patricii Highsmith i przerobiony na
scenariusz przez Raymonda Chandlera czyni z tego dzieła produkcję
niezapomnianą i wielokrotnie cytowaną. Jednak reżyser także
udowadnia swoją kreatywność, realizując niektóre sceny po
mistrzowsku, wydobywając z nich potencjał, tworząc z prostoty coś
niebanalnego, co stanie się źródłem inspiracji. Odkryciem roku
stał się operator Robert Burks – jego styl pracy tak przypadł do
gustu reżyserowi, że postanowili kontynuować współpracę. Nie
przypadkiem Burks stał za kamerą najdoskonalszych technicznie
filmów Hitchcocka – gdy reżyser miał pomysł na jakieś
nietypowe ujęcie, ten operator doskonale wiedział jak ten pomysł
zrealizować. Razem nakręcili dwanaście filmów. Ale jeśli
dzisiejszy widz coś zapamięta z Nieznajomych z pociągu, to
raczej nie będą to ciekawe ujęcia, lecz wspaniała kreacja Roberta
Walkera, który w roli Bruna jest postacią niezwykle intrygującą.
Niestety była to jedna z ostatnich ról tego aktora, zmarł w 1951
roku. David Selznick rozbił jego małżeństwo z Jennifer Jones, co mogło mieć wpływ na jego śmierć.
7. Wyznaję (I
Confess, 1953)
Czyniąc głównym
bohaterem księdza, który uwikłał się w romans z kobietą, Hitchcock
zahaczył o społeczne tabu i wywołał protesty purytańskiej
społeczności Stanów Zjednoczonych. A w niektórych krajach film
został zakazany. To tylko wzmocniło zainteresowanie filmem, a
reżyser wyjaśniał, że interesował go przede wszystkim wewnętrzny
konflikt bohatera granego przez Montgomery'ego Clifta. Rozdarty jest
on pomiędzy obowiązkiem społecznym i kapłańskim. Ten pierwszy
nakazuje mu wydać mordercę, który przyznał się do zbrodni. Ten
drugi jednak każe mu tego nie robić, bo wyznanie miało miejsce w
konfesjonale. Taka postawa prowadzi do podejrzeń, niepokojów,
refleksji. Wykorzystując pomysł z francuskiej sztuki Nasze dwa
sumienia (Nos deux consciences, 1902) Paula Anthelma
brytyjski filmowiec szukał odpowiedzi na pytanie czy istnieje jeden
słuszny wybór, jedno sumienie. Siła filmu nie tkwi w stronie
formalnej, ale w historii, która prowokuje do przemyśleń, lecz
nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi.
Rzeczywistość jest zbyt skomplikowana, nic nie jest proste i klarowne.
8. M jak morderstwo (Dial
M for Murder, 1954)
Chociaż w latach
czterdziestych Hitchcock przekonał się, że reguła trzech jedności
nie przyciąga do kin widzów, nawet mimo świetnej obsady, nie
zamierzał z tego rezygnować. W roku 1954 ukończył dwa filmy,
które od ówczesnych teatrów telewizji odróżniał tylko kolor. No
może nie do końca, bo M jak morderstwo miało przyciągać
wykorzystaniem techniki trójwymiarowej, lecz dzisiaj nie ona jest
największą atrakcją. Reżyser starannie skoncentrował się na intrydze, badając po raz kolejny zjawisko zwane morderstwem doskonałym (tak zresztą zatytułowano udany remake Andrew Davisa).
Opowieść została zaadaptowana ze sztuki teatralnej Fredericka
Knotta (tego samego, który napisał później świetne Wait Until
Dark).
Hitchcockowi udało się
zatrudnić autora oryginału w charakterze scenarzysty i zadbał o
to, by zachować charakterystyczną dla sztuki kameralność. Na
ograniczonej przestrzeni rozgrywa się pełna napięcia partia
szachów, gdzie ważny jest spryt, inteligencja, zdolność
wyłapywania szczegółów, a także umiejętność wyciągania
wniosków. To idealny przykład filmu, w którym napięcie wynika nie
stąd, że trudno przewidzieć rozwiązanie, ale stąd, że odbiorca
wie znacznie więcej niż bohaterowie. Wie, gdzie znajduje się wyjście z labiryntu, które jedni chcą odkryć,
inni próbują w tym przeszkodzić. Nie przypadkiem ważnym rekwizytem,
który zmienia całą sytuację jest klucz – prosty symbol oznaczający rozwiązanie zagadki. M jak morderstwo
cechuje się wspaniałą grą aktorską i można tylko żałować, że
Ray Milland już więcej nie wystąpił u tego reżysera. Warto też zwrócić uwagę na odtwórcę roli inspektora Hubbarda.
Anglik John Williams wcielał się w tę postać także na Broadwayu i w telewizyjnej wersji z 1958. Z Hitchcockiem pracował przy trzech filmach kinowych i był częstym
gościem w programie Alfred Hitchcock przedstawia (m.in. rola mordercy żony w odcinku Back for Christmas [1956]).
9. Okno na podwórze
(Rear Window, 1954)
Na pozór wydaje się, że
realizując Okno na podwórze reżyserowi przyświecał
podobny zamysł, co przy filmie M jak morderstwo. Zamysł
bazujący na tym, aby inspirując się krótkim dziełem literackim
stworzyć coś kameralnego, lecz pełnego napięcia. Te filmy jednak się różnią, przedstawiając odmienne spojrzenie na czyn zaczynający się literą M. W produkcji zatytułowanej M jak morderstwo
widz chłonie wzrokiem intrygę, jakby oglądał przedstawienie w teatrze,
nieco z dystansu obserwując bohaterów miotających się w labiryncie
spisków, kłamstw i podstępnych pułapek. Okno na podwórze bardziej absorbuje widza,
ponieważ mamy tutaj punkt widzenia konkretnej postaci. Wcielamy się
w bohatera granego przez Jamesa Stewarta i obserwujemy otoczenie z
jednego miejsca, przykuci do fotela, nie mając jednak stuprocentowej
pewności, czy nasze podejrzenia odnośnie sąsiada z naprzeciwka są
słuszne.
Film jest ekranizacją
opowiadania Cornella Woolricha It Had to Be Murder (1942).
Ten współtwórca nurtu noir (dzięki znakomitej powieści Phantom
Lady) stał się również współtwórcą jednego z
najsłynniejszych filmów Hitchcocka. Scenarzysta John Michael Hayes
wprowadził (być może na polecenie reżysera) postacie kobiece,
których w pierwowzorze nie było. Dzięki temu nie tylko Grace
Kelly, ale i Thelma Ritter mogły się wykazać. Ale to James Stewart
miał najtrudniejsze zadanie, bo zgodnie z koncepcją reżysera miał
występować w każdej scenie. Przez sto dziesięć minut musiał
utrzymać widza przed ekranem. Jego charyzma, doświadczenie,
spontaniczność były nieocenione. Reżyser nie byłby jednak sobą,
gdyby całą odpowiedzialność zrzucił na barki jednej osoby, więc
zadbał o atrakcyjność spektaklu, stosując sporo interesujących
ujęć kamery, a także przygotowując efektowny finał. Zatrudnił w
tym celu Johna Fultona, który zastosował prostą sztuczkę z
niebieskim ekranem.
Człowiek powinien zrobić wszystko, co możliwe, zanim umrze, jednak może umrzeć, próbując zrobić coś, co jest naprawdę niemożliwe.Patricia Highsmith, Znajomi z pociągu
10. Niewłaściwy
człowiek (The Wrong Man, 1956)
W latach 1954-59 Alfred
Hitchcock zrealizował osiem filmów, z czego siedem w kolorze. Tym
jedynym czarno-białym filmem z tamtego okresu jest Niewłaściwy
człowiek, znany także w Polsce pod tytułem Pomyłka.
Tematy, którymi reżyser najbardziej się interesował, znalazły tu
swoje miejsce, ale zostały przekute w reportaż o dużym ładunku
realizmu. Dlatego pod względem dramaturgicznym ten film nie robi
wrażenia, a Henry Fonda jest totalnie przygaszony, stał się
zwyczajną ofiarą losu bez dawnej gwiazdorskiej charyzmy. Scenariusz
Maxwella Andersona powstał w oparciu o autentyczną historię
Manny'ego Balestrero i dla wzmocnienia autentyzmu Hitchcock kręcił
w rzeczywistych miejscach zdarzenia, w nowojorskich dzielnicach.
To jeden z najmniej
rozrywkowych filmów mistrza thrillera – smutna i poruszająca
opowieść o ludzkich błędach doprowadzających do rozpaczy,
niszczących reputację i rodzinę. Vera Miles wcieliła się w
postać żony głównego bohatera, ale nie jest tu tylko postacią
towarzyszącą, lecz najbardziej tragiczną. Sytuacja ma bowiem na
nią jeszcze większy wpływ niż na męża – doznaje załamania
nerwowego, popada w chorobę psychiczną. To jedna z ulubionych
aktorek Hitchcocka, zagrała w jego czterech filmach (dwóch kinowych
i dwóch telewizyjnych – w Revenge [1955],
pilotowym odcinku Alfred Hitchcock przedstawia, zagrała nieco
podobną postać, która doznaje szoku pod wpływem wstrząsającego
przeżycia). Niewłaściwy człowiek to jedno z tych
niedocenianych dzieł Mistrza, które obejrzeć warto ze względu na
połączenie wyjątkowej (w tym przypadku paradokumentalnej) formy z
ponadczasowym przekazem obecnym także w Twelve Angry Men
(1954) Reginalda Rose'a: Jeśli nie jesteś pewien, nie oskarżaj!
11. Zawrót głowy
(Vertigo, 1958)
Alfred Hitchcock
zainteresował się powieścią sygnowaną przez duet
Boileau/Narcejac, jednak prawa do sfilmowania ich utworu zakupił
Henri-Georges Clouzot i nakręcił rewelacyjne Widmo (1955).
Pisarze postanowili wymyślić dla słynnego reżysera inną fabułę,
przyczyniając się tym samym do stworzenia jednego z najbardziej
niezwykłych dzieł Hitchcocka. Zawrót głowy cechuje się
odrealnioną atmosferą. Ten oniryzm został wzmocniony wagnerowską
partyturą Bernarda Herrmanna, odjazdową czołówką Saula Bassa,
operatorską maestrią Roberta Burksa i użyciem nowatorskich trików
optycznych. Aby uzyskać efekt zawrotu głowy technicy (m.in. Irmin
Roberts i John Fulton) wymyślili, aby połączyć jazdę kamery do
przodu (travelling) z zoomem do tyłu (back zoom). W
ten sposób powstała sztuczka tak skuteczna, że potem wielokrotnie
wykorzystywano ją w filmach (nazwano ją zresztą „efektem
vertigo”).
Film nie spotkał się z
dobrym przyjęciem ani krytyków ani widzów, dopiero po latach
został doceniony. Doceniony to za mało powiedziane – dzisiaj film
ma już status arcydzieła i żelaznej klasyki kina. Wpływ na to
mają nie tylko innowacje techniczne, lecz również oryginalna
intryga powstała na skutek zintegrowania motywu sobowtóra z wątkiem
romansowym i kryminalnym. James Stewart dołożył do pakietu kolejną
świetną rolę, przy okazji przekonując się – podobnie jak w Sznurze (1948) – że jego nazwisko nie gwarantuje finansowego
sukcesu. W głównej roli kobiecej miała wystąpić Vera Miles,
która z powodu ciąży musiała odmówić – dzięki temu Kim Novak
zagrała rolę życia. Szykowne kostiumy dla niej przygotowała
niezawodna Edith Head. Doskonałe kino, będące nie tylko
majstersztykiem wizualnym, ale i fatalistyczną opowieścią o
miłości, która jest nienasycona i niedoskonała tak jak zbrodnia.
Ale także o pokonywaniu lęków, o walce z samym sobą.
12. Północ – północny zachód
(North by Northwest, 1959)
Na pierwszy rzut oka
trudno mówić o oryginalności, gdyż po raz kolejny twórca 39
kroków zrealizował motyw everymana wplątanego w intrygę
szpiegowską i niesłusznie oskarżonego o morderstwo. Ale ten film
zrobiony jest z taką werwą, polotem i maestrią, że może być
postrzegany jako protoplasta współczesnych filmów akcji. Ernest
Lehman w swoim scenariuszu wspaniale zbudował napięcie,
nawarstwiając intrygę, potęgując problemy, dynamizując akcję.
Nie zrezygnował z wątków komediowych i romantycznych,
przygotowując fundament pod rozrywkowe kino akcji z Jamesem Bondem.
Nie ma tu symboliki ani psychologii, jest dowcip, przygoda i emocje.
Praca operatora Roberta Burksa, projekty scenografów i dekoratorów,
a także pomysły Arnolda Gillespiego, znanego z ulepszania technik
trikowych, uczyniły ten film dziełem atrakcyjnym wizualnie, wręcz
perfekcyjnym. Montażysta George Tomasini zadbał o to, by zawiła
intryga stała się czytelna dla widza. A muzykę Bernarda Herrmanna
celnie podsumował jeden z krytyków: „To kalejdoskopowe
orkiestrowe fandango”.
Północ – północny
zachód to jedyny film Alfreda Hitchcocka nakręcony dla wytwórni
Metro-Goldwyn-Mayer, a zarazem jeden z największych hitów kasowych
reżysera. Na powodzenie filmu złożyło się wiele czynników. W
porównaniu z poprzednimi obrazami jest to dzieło dynamiczne i
wyrafinowane. Akcja pędzi do przodu w imponującym tempie,
przemierzając po drodze wiele malowniczych obszarów, od Nowego
Jorku przez Chicago do Dakoty Południowej, gdzie znajduje się Góra
Rushmore. Fabuła także jest atrakcyjna – stawia nudnego
pracownika reklamy w sytuacji, która wydobywa go z tłumu, testuje
charakter i osobowość. Relacje pomiędzy tym bohaterem, granym
przez Cary'ego Granta, a jego partnerką Evą Marie Saint nie są
stabilne, zależą bowiem od stale zmieniającej się sytuacji.
Reżyser osiągnął wyżyny swoich możliwości, prowadząc intrygę
z lekkością, finezją i humorem. Stworzył coś na kształt
przygodowego mitu o alternatywnej Ameryce. Tu też dzieje się zło –
przemoc i podstęp są czymś naturalnym. Nikczemność musi jednak
zostać ukarana, a odwaga, spryt i wytrwałość – nagrodzone.
Norman roześmiał się, odwrócił, a potem wpadł w ciemność głębszą i bardziej pogrążającą niż bagna.Robert Bloch, Psychoza
13. Psychoza (Psycho,
1960)
Ten film to coś więcej
niż przykład geniuszu reżysera. Psychoza jest wszakże
dowodem na to, że Hitchcock wyprzedzał swoją epokę. W poprzednich dwóch filmach reżyser też wprawdzie wykazał się
nieszablonowym podejściem, ale to dzieło z 1960 było obrotem o 180
stopni. Chcąc przebić sukces Widma (1955) mistrz suspensu
sięgnął po stare narzędzia, które ulepszył, kreując na pozór archaiczny,
lecz w istocie pionierski thriller. Z inspiracji postacią Eda Geina i
powieścią Roberta Blocha powstał Norman Bates. Dziś już
zaliczany do czołówki filmowych psychopatów, mający także wiele
wspólnego z Codym Jarrettem z Białego żaru (1949) – obaj
to paranoicy z kompleksem matki. Do napisania scenariusza zatrudniono
niedoświadczonego Josepha Stefano. Operatorem został John L.
Russell, z którym Mistrz pracował przy serialu Alfred
Hitchcock przedstawia. Z kolei grafik Saul Bass nie tylko
zaprojektował czołówkę, ale pomógł też rozplanować „ujęcie
po ujęciu” kluczową dla fabuły scenę morderstwa pod prysznicem.
Natomiast kompozytor Bernard Herrmann wydobył ze skrzypiec tak
wysoką tonację, że niektórzy muzycy mieli problem z rozpoznaniem
źródła dźwięku. Wszyscy przyczynili się do tego, że podczas
seansu publiczność była oszołomiona.
Film bardzo silnie
oddziałuje na emocje, jest niesamowicie sugestywny, ale momentami
też bardzo subtelny. Reżyser rozprawia się z tematem winy i kary,
tworząc pełen napięcia thriller psychologiczny, w którym akcja
toczy się wolno skręcając coraz bardziej w mroczniejsze rejony.
Trudno zapomnieć Anthony'ego Perkinsa w roli Normana Batesa – jego
szaleństwo skrywa się za maską normalności, lecz mimika, gesty i
spojrzenia odkrywają niepokojące niuanse charakteru. Janet Leigh
także jest świetna, lecz niestety jej rola jest często
umniejszana. To znaczy umniejszana jest dzisiaj, bo w tamtych czasach
to właśnie aktorka zdobyła większe uznanie. Dowodzi tego Złoty
Glob i nominacja do Oscara, co przy braku wyróżnienia dla Perkinsa
wygląda z dzisiejszej perspektywy dość kuriozalnie. Nie ma sensu
jednak rozstrzygać, kto był lepszy, ponieważ ten film to idealny
przykład mistrzowskiej wręcz koordynacji. Każdy biorący udział w
produkcji wywarł na niego duży wpływ. Kunszt reżysera polegał w
głównej mierze na tym, że potrafił zgrać wszystkie elementy w
jedną całość, nie lekceważąc żadnego aspektu.
14. Ptaki (The
Birds, 1963)
Po raz trzeci Daphne du
Maurier dostarczyła Hitchcockowi materiału do filmu. Posiłkując
się jej intrygującym opowiadaniem reżyser chciał nakręcić
apokaliptyczny horror o zagrożeniu nadciągającym z nieoczekiwanej
strony. Podobnie jak w przypadku Psychozy zamierzał wywołać
na widzach mocne wrażenie, niemalże szoku, ale stosując zupełnie
inne chwyty. Już nie człowiek stanowi zagrożenie, ale natura pod
postacią niepozornie wyglądających ptaków. Ten pomysł wiązał
się z użyciem nowatorskich efektów nie tylko wizualnych, ale i
dźwiękowych. Muzyka to kakofonia ptasich odgłosów, wykreowana
przez Remiego Gassmanna i Oskara Salę, ekspertów od
elektro-akustycznego instrumentu zwanego Trautonium. Przy tworzeniu
unikalnej warstwy dźwiękowej pomagał Bernard Herrmann. Natomiast w
warstwie wizualnej zdecydowano się połączyć ujęcia z udziałem
prawdziwych ptaków (tresowanych przez Raya Berwicka) z licznymi
efektami specjalnymi. Dwaj artyści-malarze ze stajni Walta Disneya – Ub
Iwerks i Albert Whitlock (którego Hitchcock znał jeszcze z okresu
brytyjskiego) – przygotowali projekty, z których powstało ponad
trzysta zdjęć trikowych. Scenariusz napisał Evan Hunter, autor
licznych powieści kryminalnych pod pseudonimem Ed McBain (wiele jego
utworów było publikowanych pod szyldem „Giallo”). Ptaki
Hitchcocka to film mający kolosalne znaczenie dla historii kina –
szczególnie w latach siedemdziesiątych można było to odczuć, gdy
realizowano coraz więcej filmów o agresywnych zwierzętach.
15. Szał
(Frenzy, 1972)
Wiele osób uważa, że
ostatnim wybitnym osiągnięciem Alfreda Hitchcocka jest Marnie
(1964), thriller
psychologiczny z 'Tippi' Hedren i Seanem Connerym. Istotnie, film
robi wrażenie, ale moim zdaniem znacznie lepsze jest przedostatnie
dzieło Mistrza pod tytułem Szał. Brytyjski filmowiec
nakręcił ten utwór w rodzinnym Londynie, wykorzystując pomysł,
który przerabiał już w epoce kina niemego (zrealizował wtedy
Lokatora [1927], inspirowanego morderstwami Kuby Rozpruwacza).
Bazując na powieści Arthura La Berna i scenariuszu Anthony'ego
Shaffera (brata bliźniaka autora Amadeusza) Hitchcock raz
jeszcze mógł pokazać swój profesjonalizm. Lata siedemdziesiąte
to już czas kina ostrzejszego, bardziej kontrowersyjnego. Reżyser
zdawał sobie z tego sprawę, dlatego jego film o mordercy kobiet nie
jest aż tak subtelny jak pozycje z klasyki kina. Wprawdzie jest tu
pewna wytworność, która przypomina klasyczne kryminały
angielskie, ale galeria bohaterów bliższa jest brutalnej
rzeczywistości niż kinowej tradycji. Protagonista nie wzbudza
takiej sympatii jak postacie Jamesa Stewarta czy Cary'ego Granta, co
nie jest winą aktora, lecz charakteru postaci. Jest to bowiem
socjopatyczna osobowość. Z kolei kobietom daleko do Grace Kelly czy 'Tippi' Hedren – brakuje im tego magnetyzmu. Główny antagonista jest całkowicie amoralną postacią,
a makabryczny humor będący ważną składową spektaklu wprowadził
pewien dyskomfort. Film został pozytywnie oceniony przez krytyków.
Całkiem słusznie, ponieważ jest to piękne pożegnanie reżysera z
gatunkiem, któremu poświęcił niemal pół wieku życia.
BONUS
Alfred Hitchcock
przedstawia (Alfred Hitchcock Presents, 1955–1962)
W polskiej wersji
językowej sygnowany nazwiskiem Hitchcocka program telewizyjny może
zostać nazwany serialem kryminalnym, ale we wprowadzeniu do
pilotowego odcinka sam Mistrz określa ten projekt jako „series of
stories of suspense and mystery” (seria opowieści z napięciem i
tajemnicą). Są to charakterystyczne dla ówczesnej telewizji
opowieści umoralniające. Nie oznacza to, że w każdym odcinku
przestępca został zdemaskowany. Jeśli zakończenie było
niejednoznaczne to Hitchcock jako gospodarz programu musiał w
epilogu dodać komentarz sugerujący, że zbrodniarza spotkała
zasłużona kara. W pierwszym odcinku (Revenge) tematem jest
bezcelowość zemsty, która podobna jest do prawdziwej zbrodni i
zasługuje na podobną karę. Chciałbym jednak wyróżnić dwa inne
odcinki reżyserowane przez Hitchcocka.
The Case of Mr. Pelham
(1955) z Tomem Ewellem, protagonistą Słomianego wdowca
(1955), to adaptacja opowiadania Anthony'ego Armstronga. Dziwaczna
historia pana Pelhama, niepozornego z wyglądu człowieka, którego
życie zostaje wywrócone do góry nogami, gdy dowiaduje się o
istnieniu tajemniczego sobowtóra. Odcinek (według scenariusza
Francisa Cockrella) jest dość nietypowy jak na tego reżysera, bo
wyczuwa się tu ingerencję nadnaturalnych sił, jak w filmach o
ukrytej inwazji, regularnie kręconych w latach pięćdziesiątych. W
gruncie rzeczy jest to poruszająca opowieść na temat lęku przed
utratą tożsamości i kontroli nad własnym życiem. Historia ma
jednak zabawną konkluzję – w epilogu gospodarz programu zabierany
przez dwóch typów krzyczy: „Jestem Alfredem Hitchcockiem i mogę
to udowodnić”.
Drugi odcinek, na który
chciałbym zwrócić uwagę nosi tytuł The Perfect Crime
(1957) i jest niezwykle rzadkim okazem, gdyż to jedyny występ
Vincenta Price'a u Alfreda Hitchcocka. Ten znakomity aktor wcielił
się w tym 25-minutowym epizodzie w postać zarozumiałego detektywa,
który jest przekonany o swojej nieomylności. Ale pewien mężczyzna
próbuje mu udowodnić, że ostatnio wysłał na śmierć niewinnego
człowieka. Scenariusz (na podstawie opowiadania Bena Redmana)
napisał Stirling Silliphant, który jest także autorem jednego z
najbardziej niezwykłych epizodów w serii (The Glass Eye w
reżyserii Roberta Stevensa). Odcinek The Perfect Crime to opowieść o tym, że morderstwo nie może być czymś
doskonałym, bo sam pomysł odebrania komuś życia jest wytworem
niedoskonałego umysłu, nie potrafiącego zapanować nad emocjami.
To również historia o tym, że zbytnia pewność siebie osłabia
zmysł obserwacji, powoduje że nie zauważa się istotnych
szczegółów, które mogą zupełnie zmienić sposób postrzegania.
Pracował też nad jednym dokumentem o obozach koncentracyjnych, chyba nie udało się w końcu dokończyć czy zmontować. Tej historii (bardzo ciekawej a jednocześnie przerażającej, a materiał filmowy często wstrząsający) poświęcono inny dokument pt. "Ciemności skryją ziemię". Polecam, kiedyś przerażały mnie "Ptaki" a teraz tylko rzeczy jak wyżej. A filmów fabularnych reżysera b. dobrze wspominam - nie wiedzieć czemu nagminnie pomijany - "Intrygę rodzinną".
OdpowiedzUsuńTych filmów dokumentalnych nie widziałem.
UsuńNiestety, "Intrygę rodzinną" wspominam bardzo źle. Widziałem ten film tylko raz, więc może dam mu drugą szansę.