W potrzasku, czyli o filmowych thrillerach


Thriller to specyficzny gatunek. Trudno rozpoznać go na pierwszy rzut oka. Zwykle dopiero po pewnym czasie można stwierdzić czy film jest thrillerem. Przynależność do tego gatunku nie zależy od tematyki czy fabuły, ale raczej od stylu. Podstawowe elementy thrillera to:

- zwykły człowiek, nie przeszkolony do walki z przestępczością, musi stanąć w obliczu niebezpieczeństwa, sam musi zmierzyć się ze złem, nie może liczyć na pomoc np. policji, często nawet nikt mu nie wierzy;
- tajemnica zbrodni (morderstwo, porwanie itp.);
- motyw odcięcia od świata (tajemnicze miasteczko, dom na odludziu, jakaś inna zamknięta przestrzeń, z której trudno się wydostać);
- wyścig z czasem (bohater ma niewiele czasu na rozwiązanie problemu);
- mroczny klimat, atmosfera zagrożenia.

Dawniej thrillery należały do kategorii B i uważane były za gorsze. Np. Gary Cooper, któremu Hitchcock zaproponował rolę w Korespondencie zagranicznym (Foreign Correspondent, 1940) odmówił zagrania roli właśnie dlatego, że był to thriller. Dopiero później, właśnie dzięki Hitchcockowi, thriller „awansował” do głównego nurtu. I chociaż wielu znanych reżyserów chętnie realizowało thrillery, bo nie wymagały dużych nakładów finansowych, to i tak na zawsze mistrzem gatunku pozostał Alfred Hitchcock. Gdyby więc wymienić najlepszą dziesiątkę na pewno większość jego filmów znalazłaby się na liście. Jednak o twórczości Hitchcocka napisałem w oddzielnym temacie (tutaj link), więc aby się nie powtarzać poniższa dziesiątka thrillerów składa się z filmów innych reżyserów.

Czarny dzień w Black Rock
Bad Day at Black Rock (1955 / 81 minut)
reżyseria: John Sturges
scenariusz: Millard Kaufman na podst. opowiadania Howarda Breslina i adaptacji Dona McGuire'a

Jednoręki weteran wojenny przybywa do tajemniczego miasteczka. Mieszkańcy są wrogo nastawieni do przybysza. Wyraźnie widać, że ukrywają jakąś tajemnicę. Z początku nie wiadomo jaki jest cel wizyty przybysza, nie wiadomo też, dlaczego mieszkańcy zachowują się dziwnie. Stopniowo ujawni się ponury sekret. Ten film jest wzorem, jak powinno się robić dobre thrillery. Zrealizowany skromnymi środkami film przedstawia społeczeństwo w miasteczku odciętym od świata, powoli odkrywając tajemnicę.  Wyjęci z westernów bohaterowie świetnie wpasowali się w tę współczesną, nieprzyjazną rzeczywistość. Aktorstwo Spencera Tracy'ego i reszty jest przekonujące, a dzięki zręcznie prowadzonej akcji film trzyma w napięciu lepiej niż jakiekolwiek współczesne thrillery i kryminały. Sturges nie próbował na siłę dociągnąć filmu do 90-ciu minut, w krótkim czasie doskonale udało mu się wykreować odpowiedni klimat i stworzyć wiarygodny portret nieprzyjaznej dla obcych społeczności miasteczka. Szczególnie w pamięć zapada pojedynek, podczas którego Spencer Tracy jedną ręką pokonuje Ernesta Borgnine'a.

Nędzne psy
Straw Dogs (1971 / 118 minut)
reżyseria: Sam Peckinpah
scenariusz: David Zelag Goodman, Sam Peckinpah na podst. powieści Gordona Williamsa pt. The Siege of Trencher's Farm

Film bardzo sprawnie pokazuje dwie przeplatające się ze sobą historie, które zmierzają do dramatycznego finału. Z jednej strony mamy młode małżeństwo, Amerykanina i Angielkę, które przybywa do Anglii i spotyka się z wrogością tutejszych mieszkańców. Z drugiej zaś strony jest historia człowieka chorego umysłowo, który nieświadomie zabija kobietę i podczas pościgu trafia do domu wspomnianego małżeństwa. Ich dom zostaje otoczony przez żądnych krwi, agresywnych mieszkańców. W spokojnym dotąd amerykańskim naukowcu rodzi się agresja. Jest on niemal przekonany, że tym ludziom zależy tak naprawdę nie na upośledzonym „mordercy”, ale na dobraniu się do jego żony, którą już wcześniej zgwałcili. Film ma świetny, niepokojący klimat i atmosferę zagrożenia, zawiera świetnie zmontowane i wyreżyserowane sceny oraz doskonałe aktorstwo Dustina Hoffmana i Susan George. Momentami bywa trudny w odbiorze, a także trudny w interpretacji, bo sporo jest tu niedopowiedzeń, które dają do myślenia. Jeden z krytyków interpretując tytuł filmu powiedział, że bohaterowie są jak psy: walczą o samicę i terytorium.

Incydent
Breakdown (1997 / 93 minut)
reżyseria: Jonathan Mostow
scenariusz: Jonathan Mostow, Sam Montgomery

Prosta historia, która może się przytrafić każdemu. Dlatego mimo że twórcy filmu idą w stronę sensacji, pozostaje pytanie: co byśmy zrobili na miejscu głównego bohatera. A bohater, którego żona zniknęła w tajemniczych okolicznościach, dowiaduje się że padł ofiarą zachłannych przestępców. Kiedy zobaczyli jego elegancki wóz byli pewni, że facet jest bogaty i porywając jego żonę liczyli na porządny okup. Mężczyzna okazał się jednak sprytny i zdeterminowany, i choć nie jest żadnym komandosem tylko zwykłym człowiekiem, to z przestępcami rozprawia się w bardzo efektowny sposób. W tym filmie nie trzeba długo czekać na rozwój wypadków. Twórcy od samego początku przechodzą „do rzeczy”, tzn. nie zdradzają wszystkiego od razu, ale cały czas intrygują i trzymają w niepewności, aż do niesamowitego finału. Kurt Russell oraz odtwórcy ról czarnych charakterów zostali świetnie dobrani, a niektóre sceny „wciskają w fotel”. I choć fabuła nie jest oryginalna, udaje się zaskoczyć widza i dostarczyć rozrywki na wysokim poziomie.


Memento
(2000 / 113 minut)
reżyseria: Christopher Nolan
scenariusz: Christopher Nolan na podst. noweli Jonathana Nolana pt. Memento Mori

Mistrzowskie dzieło wyróżniające się tym, że opowiada historię od końca. Główny bohater cierpi na dziwną amnezję, na ciele ma tatuaże, na których są ważne informacje, np. że celem jego życia jest znalezienie mordercy swojej żony. Prowadzi więc śledztwo, a informacje, których się dowiaduje musi szybko zapisywać, żeby nie zapomnieć. Film trudno porównać do czegokolwiek, jest oryginalny od początku do końca (albo odwrotnie) i zaskakuje na każdym kroku. Ale nie tylko ten nowatorski styl i sposób opowiadania historii jest godny uwagi - scenariusz jest zwarty i logiczny, nie ma zbędnych ujęć, napięcia nie brakuje, aktorstwo również jest bez zarzutu.

Frantic
(1988 / 120 minut)
reżyseria: Roman Polański
scenariusz: Roman Polański, Gérard Brach

Amerykański kardiochirurg przyjeżdża razem z żoną do Paryża. Później żona jednak znika w tajemniczych okolicznościach. Lekarz próbuje ją odnaleźć, jest to tym trudniejsze, że znajduje się w obcym kraju i nie zna francuskiego. Wkrótce poznaje jednak tajemniczą kobietę, która zostanie jego przewodniczką. Doskonały, nieprzewidywalny thriller z dobrą rolą Harrisona Forda i całkiem ciekawą zagadką, inteligentnie skonstruowaną i rozwiązaną, chociaż gra toczy się o bardzo absurdalny przedmiot. Reżyser bawi się oczekiwaniami widza, wykorzystuje hollywoodzkie schematy, by zmylić i zaskoczyć widza. Ponieważ główny bohater podróżuje po Paryżu z ładną kobietą, widzowie pewnie spodziewają się romansu między nimi. Jednak nic z tego - mężczyzna pozostaje wierny żonie. Nie brakuje jednak romantycznych wstawek, jak np. scena tańca Emmanuelle Seigner i Harrisona Forda do piosenki Grace Jones „Strange, I've Seen That Face Before”. Moim zdaniem jest to najbardziej niedoceniony film Polańskiego, jest równie dobry jak jego słynne Chinatown (1974).

Szczęki
Jaws (1975 / 124 minuty)
reżyseria: Steven Spielberg
scenariusz: Peter Benchley, Carl Gottlieb na podst. powieści Petera Benchleya

Film, który mimo upływu lat nadal wzbudza emocje. Tym razem jednak zamiast psychopatycznego mordercy mamy rekina pożerającego turystów oraz troje ludzi, którzy wypływają w morze, by podjąć z nim walkę. Nie będzie łatwo - rekin okazuje się większy niż przypuszczali. Robert Shaw w roli szalonego łowcy, Richard Dreyfuss w roli opanowanego i rozsądnego ichtiologa oraz Roy Scheider jako przerażony naczelnik policji znakomicie wczuli się w atmosferę tego mrocznego i trzymającego w napięciu thrillera. A reżyser Steven Spielberg po tym właśnie filmie stał się specjalistą od widowisk, pełnych napięcia i nowatorskich efektów specjalnych. Szczęki zachwycają mistrzowskimi pomysłami reżyserskimi, sprawnym montażem, mroczną muzyką Johna Williamsa oraz tajemniczą postacią rekina-ludojada, który z początku nie jest pokazywany, dopiero kiedy bohaterowie wyruszają w morze na polowanie, rekin ukazuje się zarówno im, jak i widzom. Dzięki temu, że widzowie do końca trzymani są w niepewności, udało się uzyskać najwyższe napięcie i emocje. A finałowa rozgrywka mrozi krew w żyłach i mocno zapada w pamięć.

Maratończyk  
Marathon Man (1976 / 125 minut)
reżyseria: John Schlesinger
scenariusz: William Goldman na podst. własnej powieści

Intrygujący, dobrze wyreżyserowany film, przez cały czas trzymający w napięciu. Na początku mamy „pojedynek samochodowy” Żyda i antysemity, który kończy się tragicznie dla obu. Następnie poznajemy głównego bohatera - studenta historii, którego pasją jest bieganie i który marzy o udziale w maratonie. Zakochuje się w Niemce, która nie jest z nim do końca szczera. Poprzez swojego nieostrożnego brata wplątuje się w aferę związaną z pewnym niebezpiecznym nazistowskim zbrodniarzem wojennym. I nawet jego sprinterskie umiejętności mu nie pomogą, bo i tak wpadnie w ręce zbrodniarza, który na fotelu dentystycznym będzie go torturował, zadając mu dziwne, niezrozumiałe pytanie: „Czy jest bezpiecznie?”, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Dużym atutem jest przekonująca gra aktorów: Dustina Hoffmana i Laurence'a Oliviera oraz trzymający w napięciu scenariusz Williama Goldmana wg jego własnej powieści (pisarz zmienił zakończenie, wprowadzając do scenariusza filmu motyw zjadania diamentów, którego w książce nie było).

Imię róży
Der Name der Rose (1986 / 130 minut)
reżyseria: Jean-Jacques Annaud
scenariusz: Andrew Birkin, Gérard Brach, Howard Franklin, Alain Godard na podst. powieści Umberto Eco pt. Il nome della rosa

Zagadka kryminalna w średniowiecznym klasztorze. Sean Connery w roli mnicha, który „bawi” się w detektywa, próbując rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw popełnianych w opactwie. Ślad prowadzi do biblioteki, w której rozegra się dramatyczny finał. Wkrótce pojawia się okrutny inkwizytor, który oskarża o herezję i czary niewinnych ludzi, skazując ich na spalenie na stosie. Film pokazuje życie mnichów z tej gorszej strony, zapewne dlatego, że autor pierwowzoru literackiego Umberto Eco jest ateistą i jego powieść Imię róży jest wyraźnie antyreligijna i antykatolicka. Mimo że akcja rozgrywa się w XIV wieku, nie jest to utwór historyczny, bliżej mu do thrillera i kryminału. I chociaż autorowi książki można zarzucić fałszowanie historii, to na pewno nie można mieć pretensji do twórców filmu, którzy świetnie wykorzystali materiał literacki do stworzenia bardzo ciekawej, wciągającej, inteligentnej historii kryminalnej w stylu Sherlocka Holmesa. Także trudno cokolwiek zarzucić aktorom - obsada na czele z Seanem Connerym spisała się rewelacyjnie.

Misery
(1990 / 107 minut)
reżyseria: Rob Reiner
scenariusz: William Goldman na podst. powieści Stephena Kinga

Film wg powieści Stephena Kinga o pisarzu, który ulega wypadkowi i trafia pod opiekę kobiety - fanki jego twórczości. Kobieta jest wielbicielką cyklu o Misery i wpada we wściekłość, kiedy po przeczytaniu niewydanego jeszcze kolejnego tomu o Misery okazuje się, że pisarz uśmiercił główną bohaterkę. Zmusza pisarza do zmiany zakończenia i żeby nie uciekł to ... łamie mu nogi wielkim młotem (w powieści Kinga jest jeszcze ostrzej - odcinanie nogi siekierą!). Trudno ten film zapomnieć, jest perfekcyjny. Kathy Bates świetna w roli psychopatycznej fanki. Mimo że akcja rozgrywa się praktycznie w jednym pomieszczeniu z dwójką bohaterów, film nie jest nudny, cały czas zaskakuje.

Przylądek strachu 
Cape Fear (1962 / 105 minut)
reżyseria: J. Lee Thompson
scenariusz: James R. Webb na podst. powieści Johna D. MacDonalda

Przestępca po wyjściu z więzienia prześladuje adwokata, który wsadził go za kratki. Chce zniszczyć życie jego i jego rodziny. Świetnie ukazana atmosfera zagrożenia - na każdym kroku czuć obecność psychopaty. Dobre role Gregory Pecka i Roberta Mitchuma oraz kilka trzymających w napięciu scen. Film został już trochę zapomniany ze względu na bardziej znany remake Martina Scorsese z 1991 roku ze świetną rolą Roberta De Niro. Ja jednak wolę oryginalną wersję - jest mniej brutalna, ale ma cudownie wykreowany klimat grozy i przez cały czas trzyma w ogromnej niepewności.

Postscriptum

Jak wspomniałem wcześniej, przynależność do thrillera zależy od specyficznego stylu, mrocznego klimatu i atmosfery zagrożenia, a nie od tematyki. W związku z powyższym styl thrillera często pojawiał się w różnych gatunkach. Dlatego powstały hybrydy gatunkowe i odmiany thrillera, takie jak: thriller policyjny (Dirty Harry, Heat, L. A. Confidential), thriller szpiegowski (North by Northwest, Eye of the Needle), thriller futurystyczny (Blade Runner, The Terminator, RoboCop), thriller terrorystyczny (Die Hard, Cliffhanger, Munich, Body of Lies) oraz dreszczowiec, który jest połączeniem thrillera i horroru (Halloween, Friday the 13th).

0 komentarze:

Prześlij komentarz